Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#32

- Jest Leyhe?

- Jestem.

Spojrzenia wszystkich skierowały się na bruneta, który właśnie wszedł do pomieszczenia. Nieśmiało się do nich uśmiechnął, po czym zajął miejsce obok Maćka Kota.

Jak zwykle spotkali się w jadalni, która stała się miejscem ich obrad. Przekazywanie informacji lub nowych pomysłów odbywało się tutaj. Najlepsze miejsce w tym całym obozie.

Peter podniósł się z miejsca. Po raz kolejny zabrał głos. Po tym, co usłyszał od Macieja chciał porozmawiać z innymi. Zdać im również relacje z poszukiwań Michaela, które się nie powiodły. Nie znaleźli Austriaka. Stefan w drodze powrotnej nie odzywał się do nich. Prevc mógł tylko przypuszczać, co czuje. Ból i tęsknotę za Michaelem, przede wszystkim niepewność, czy z przyjacielem wszystko w porządku.

- Zacznijmy od tego - splótł palce ze sobą, po czym nerwowo przełknął śline. - Nie udało nam się znaleźć Michaela. Przeszukaliśmy większą część obozowiska. Może coś przeoczyliśmy, sam nie wiem. Cel nie został przez nas osiągnięty.

Domen wyczuł, że jego brat nie da rady mówić dalej. Te wszystkie wydarzenia go dobijają. Widzi, jak stracił radość. Chodzi zmartwiony, z spuchniętymi oczami, które co jakiś czas przeciera. Nie wysypia się. Odpowiedzialność go już przytłacza. Gorsza od niej jest bezsilność. Wie, że jeśli Peter postawi sobie cel, uparcie dąży do jego wykonania. Tak było również w tej sytuacji. Za wszelką cenę starał się rozwikłać tę zagadkę i pomóc im, chociaż on sam potrzebował pomocy.

Młodszy brat położył Słoweńcowi rękę na ramieniu, po czym sam podniósł się z miejsca. Wiedział, co chce teraz przekazać Peter. Słyszał, jak układa przemowę, chodząc w kółko wokół namiotu. Dlatego teraz było mu łatwiej go zastąpić.

- Podzieliliśmy się na dwie grupy - kontynuował młodszy Prevc. Denerwował się, ale starał się tego nie okazywać. - Andreas, Patrycja i Vojtech udali się w przeciwnym kierunku. Niestety, straciliśmy z nimi kontakt.

- Jak to? - nie lubiący się nigdy wyróżniać Stephan poderwał się z krzesła. Zdziwiony spojrzał na Słoweńca, którego usta wykrzywiły się w grymas.

- Andreas nie odbiera telefonu. Włącza się od razu poczta głosowa. To samo się dzieje, gdy próbowaliśmy się skontaktować z Patrycją.

- A Vojtech? Przecież on też z nimi był.

- Tu pojawia się problem - wtrącił się Viktor, pamiętając swoją rozmowę z przyjacielem. Ostatnią ich wspólną rozmowę. - Rozmawiałem z nim. Zrobił krótki postój, aby w tym czasie zadzwonić do mnie. Myślał, że jest sam jednak nie był. Słyszałam strzał,
a później głos mordercy.

- Chcesz powiedzieć... - Stephan usiadł, niespokojnie przeczesując dłonią swoje brązowe włosy. Nie potrafił dokończyć myśli, która mu właśnie przyszła do głowy.

Alice siedząca obok położyła mu dłoń na ramieniu. W niczym to nie pomogło. Leyhe spuścił wzrok, pociągając nosem. Nie mógł go stracić. To nie może być prawda. Nie chce, aby to była prawda.

Nawet nie zdążył się pożegnać. Wyprawa powinna być zwykła. Poszukiwania Michaela miały się udać. Tymczasem i jedno i drugie nie udało się. Zakończyło się inaczej niż powinno.

Dlaczego nie był razem z nim? Dlaczego wybrali tylko jego i Patrycje, zostawiając go samego? Przecież ktoś inny mógł iść do Diany. Czemu to musiał być akurat on?

Pytania, których nie potrafił zadać. Słowa nie potrafiły mu przejść przez gardło. Myśli, które wirowały w zawrotnym tempie, nie dając chłopakowi spokoju. Za dużo sobie wyobraża, nie czekając na koniec wypowiedzi Polaška. Nie potrafi się uspokoić. Serce przyspiesza rytm, jakby chciało się wyrwać, uciec daleko i nie czuć bólu.

- Przykro mi - odpowiedział za Czecha Domen, a Stephan powstrzymał się, aby nie uciec z jadalni, wpaść do pokoju i płakać w poduszkę.

- Każdy coś mówi, więc może ja teraz się odezwę? - zaproponował Maciek, a młodszy Prevc rozłożył ręce. Nie miał nic przeciwko. - Dziękuję. Nie chce dodawać nam zmartwień, jednak nie mam innego wyboru. Dzisiejszy dzień nie zaliczymy do najlepszych, ani również nie zakończy się miłym akcentem. Nieudane poszukiwania, utrata trzech osób. Nawet czterech...
Po telefonie od Petera Dawid postanowił udać się sprawdzić, czy Andreas nie wrócił. Zgodziłem się. Skąd mogłem wiedzieć, co się stanie? Usłyszałem strzał, wyszedłem z namiotu.

- Ja widziałem mordercę - drżącym głosem zwrócił się Stephan. - Razem z Dianą. Zabił Dawida, później wybiegł, upuszczając broń.

- Kontynuując - Maciek nie zwrócił uwagi na słowa Niemca. Skupił się jedynie na tym, co chciał przekazać innym. - Zobaczyłem Daniela. To, co się później stało, pozostanie między nami. Na sam koniec, podał mi on tożsamość mordercy.

Zapadła cisza. Wszyscy zwrócili wzrok na Norwega, bawiącego się sznurkami od jasno błękitnej bluzy. Blond włosy opadały mu na twarz, jednak w żaden sposób nie próbował ich z niej odgarnąć.

Tak samo traktował to spotkanie. Obojętnie. Przyszedł, bo musiał. Nie chciał stwarzać problemów, robić z siebie ofiarę. Osobę, która zupełnie postradała zmysły i racjonalny umysł. Ta rozmowa z Maćkiem mu nie pomogła. Wyjawiając mu tajemnice, którą skrywał miał nadzieję, że poczuje się lepiej. Tak się nie stało. Poczuł się nawet gorzej.

Myśl, że jego przyjaciel, przyjaciel Johanna stoi za tymi morderstwami budziła w nim lęk, ale i smutek. Nie przypuszczał, że Halvor byłby w stanie coś takiego zrobić. Na codzień zabawny, pewny siebie, przykuwający uwagę swoim szerokim uśmiechem, którym zarażał innych. Zdobywał coraz wiecej fanów. Stawał się popularniejszy, umacniając swoją pozycję wśród fanek, ale również w kadrze. Widać było, że kocha sport, a każdy oddany skok sprawiał mu przyjemność.

Czego mu więc brakowało? Co go skłoniło do tego? Chciał sprawiać innym ból, cierpienie? To mu właśnie sprawiało prawdziwą przyjemność? Musiałby być wtedy odmiennym człowiekiem, co Daniel byłby w stanie odkryć. A może Granerud tak dobrze to ukrywał?

- Daniel? - głos Petera sprawił, że Tande niechętnie przeniósł wzrok ze swojej bluzy na Słoweńca. - Chciałbyś coś powiedzieć?

- Halvor Egner Granerud - bez żadnych emocji wyrecytował. - Norweski skoczek narciarski, lat 22, zamieszkały w Norwegii. To on jest mordercą.

- Co? Jak to?

Zapanował chaos. Skoczkowie starali się dowiedzieć więcej, zadając Danielowi masę pytań. Nie odpowiadał na nie. Ponownie wrócił do wykonywanej przez siebie wcześniej czynności, zupełnie odcinając się od otaczającego go tłumu.

Nie potrzebnie powiedział. Teraz nie dadzą mu spokoju. Skoro wyjawił tożsamość mordercy, będą drążyć temat dalej. A on chce tylko spokoju. Czy tak dużo wymaga?

- Przestańcie! - krzyknął, podnosząc się z miejsca. Założył kaptur na głowę, po czym mówił dalej. - Wiemy kto, ale nadal nie wiemy dlaczego! Odpowiedź nie jest nam cały czas znana, a Granerud nie pracuje sam. Nie dałby rady wszystko zrobić. W tak krótkim czasie. Co chciałem powiedzieć, powiedziałem. Proszę, teraz zostawcie mnie teraz samego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro