Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#28

- Z Wellingerem koniec?

Patrycja podała Stephanowi talerz. Chłopak wziął go od niej. Po zadaniu pytania ugryzł kawałek kanapki z serem i spoglądał na dziewczynę, które w milczeniu usiadła na przeciwko niego.

Znajdowali się sami w jadalni. Niemiec obudził się wcześniej i nie potrafił już usunąć. Chciał po cichu wyjść z domku, jednak przez nieuwagę obudził współlokatorkę.

- Ciebie mogłabym o to samo zapytać - posłała mu zalotne spojrzenie, a na jej twarzy zagościł szeroki uśmiech.

Andreas znaczył dla Patrycji dużo. Może nie aż tyle, co dla Stephana, ale również był ważną osobą w jej życiu. Widząc roześmianego blondyna, z czapką Redbulla na głowie, z iskierkami radości w jego niebieskich oczach, robiło jej się cieplej na sercu. Taki widok kochała. Gdy tylko ktoś wspominał o chłopaku, właśnie taki obraz malował jej się przed oczami.

A teraz? Im dłużej jest na tym obozie, tym jej uczucia względem Wellingera gasną. Coraz bardziej. A ona nic nie może na to poradzić. Nie chce pozostać sama, stracić go. Nie zniosła by tego. Zadawała sobie pytanie: Dlaczego tak jest? Nic jej nie zrobił, wręcz przeciwnie. To ona go unika.

Jedyną osobą, z którą teraz spędza sporo czasu jest Stephan. Właśnie on. Najlepszy przyjaciel Andreasa, niezastąpiony. Czy to właśnie brunet zawrócił jej w głowie i wybił z codziennego rytmu? Czy to właśnie na myśl o nim jej serce zaczęło bić szybciej, a widząc go traciła wewnętrzny spokój? Wszystko na to wskazywało, a ona nadal nie potrafiła się do tego przyznać.

To dla dobra Andreasa - myślała wieczorami, leżąc i wpatrując się w drewniany sufit. Sen przychodził jej z trudem. Za dużo myślała. Za dużo chciała. Nie potrafiła inaczej. Jednak co ona robi? Nic. Boi się przebiegu sytuacji. Boi się powiedzieć prawdy. Boi się dokonać wyboru. Boi się samotności.

- Ziemia do Patrycji! - Stephan pomachał jej tuż przed twarzą ręką. Dopiero wtedy Niemka zwróciła na niego uwagę. Zarumieniła się. Nie wiedziała, ile czasu była nieobecna myślami.

- Jestem - opuszkami palców dotknęła zimną dłoń przyjaciela, opuszczając ją lekko w dół. - Dlaczego koniec, skoro nie było jeszcze początku?

- Na pewno nie było? A ten taniec?
I prawie pocałunek?

- Właśnie. Prawie - specjalnie zaakcentowała ten drugi wyraz. Chciała dać jasno do zrozumienia Stephanowi, że nie chce dalej o tym rozmawiać.

- Rozczarowanie? - zapytał, a widząc reakcje dziewczyny, roześmiał się.

- Stephan, jeśli już chcesz tak wszystko wiedzieć - odparła zrezygnowana. - To ja nie jestem niczego pewna.

- W sprawach z Andreasem?

- Nie tylko o niego chodzi. Ja nie wiem, czy coś do niego czuje. Tak naprawdę, nie samego Andreasa.

Mówiąc to, zrobiła krótką pauze i spojrzała na Leyhe. Słuchał jej cały czas, uważnie się przyglądając. Zrobiło jej się miło. Teraz, pragnęła się wygadać. Nie mogła tego dusić w sobie przez cały czas. Zaczęła się otwierać przed Stephanem. Chciała powiedzieć to, co tak naprawdę myśli. I czuje.

- Nie wiem, od czego zacząć - wzruszyła nieporadnie ramionami. - Sporo się tego uzbierało, a mi to trudno ubrać w słowa. Miałeś kiedyś tak, że czułeś coś do pewnej dziewczyny i zarazem jej przyjaciółki?

- Nie przypominam sobie - brunet w zamyśleniu zmarszczył brwi i podparł podbródek ręką. - Czy ty chcesz powiedzieć, że zakochałaś się w Andreasie i... we mnie?

- Nie wiem, nie wiem! - Patrycja gwałtownie poderwała się z miejsca. Stephan podniósł się, zamieżając ją przytulić, jednak blondynka zrobiła krok w tył.

- Musisz podjąć decyzję.

- Spędzam z tobą dużo czasu - wymamrotała. - Z Andreasem natomiast nie. Musze się z nim spotkać.

- Dzisiaj będziesz miała okazję. Poszukiwania Michaela Hayböcka rozpoczynają się o 10.

- Słucham? - zapytała zdziwiona.

- Przed namiotem Petera - odparł, zbywając zadane przez dziewczynę pytanie. - Jesteś w grupie z Andreasem i Sturšą. Powodzenia życzę.

Uśmiechając się sztucznie pomachał przyjaciółce na pożegnanie i wyszedł z jadalni.

***

- Kto wymyślił te całe poszukiwania?

Domen wzruszył ramionami i spojrzał na Alice, która stała obok niego. Młodszy Prevc zgodził się, aby pomóc w poszukiwaniach. Może akurat uda im się znaleźć Michaela?
Alice nie była pozytywnie nastawiona do tego pomysłu. Pełna obaw, nie chciała wychodzić z namiotu. Poza nim czuła się niepewnie. Morderca mógł tylko na nich czekać, aby w końcu zaatakować.

Słoweniec objął dziewczynę i złożył na jej czole pocałunek. Ta spojrzała na niego, następnie wtuliła w jego klatkę piersiową. Domen chciał, aby choć trochę poczuła się bezpieczniej. Przy nim.

- Witam wszystkich - Peter wyszedł z namiotu, posyłając zebranym szeroki uśmiech. - Jak wiecie, plan na dzisiaj jest jeden, mianowicie poszukiwania Michaela Hayböcka.

- To on jeszcze żyje? - mruknął Vojtech, skupiając na sobie spojrzenia innych.

Nadal miał w głowie obraz upadającej Veronici. Strzał, przez który już się nie podniosła. Wybór trudny, jak i bolesny, który musiał podjąć.

Myśl, że Michael może jeszcze żyć, jest dla niego nierealna. Widział, w jak szybki sposób i bez chwili zastanowienia morderca zabija. Dlaczego miałby oszczędzić akurat Austriaka? Niczym innym się od nich nie różni. Tak samo jest skoczkiem. Trenuje, bierze udział w zawodach. Ma rodzinę, przyjaciół. W takim razie, czy czymś się wyróżnia?

- Może żyć - odparł bez emocji Peter. - Nie wykluczamy też tej gorszej wersji. Bądźmy jednak dobrej myśli. Dzielimy się na dwie grupy. Pierwsza - ja, Domen, Stefan i Alice, oraz druga - Andreas, Patrycja i Vojtech. Co jakiś czas będziemy się ze sobą komunikować. Dobrze?

Wszyscy zgodnie pokiwali głowami. Słoweniec wrócił do namiotu, po czym wyszedł trzymając w ręce mały plecak.

- Zatem powodzenia!

Skinięciem ręki przywołał do siebie Domena, Stefana i Alice, po czym ruszył w stronę lasu. Wellinger spojrzał na swoich towarzyszy, po czym ruszył wraz z nimi w przeciwnym kierunku.

Patrycja uśmiechnięta, szła obok niego. Sturša trzymał się kilka metrów za nimi. Andreas był liderem tej grupy. Przynajmniej się za takiego uważał.

Zgadzając się na udział w tych poszukiwaniach nie wiedział, kogo przydzieli do niego Peter. Prevc dość szybko opowiedział o rozmowie jego z Kraftem i poprosił o pomoc. Andreas nie odmówił. Skoro może zrobić coś pożytecznego, to nie zaszkodzi spróbować.

Obecność Czecha i dziewczyny w niczym mu nie przeszkadzało. Jedynie cisza, jaka pomiędzy nimi panowała. Nikt nie chciał rozpocząć rozmowy. Wzajemnie na siebie spoglądali i na tych spojrzeniach się kończyło. Minus tej całej wyprawy.

- Gdzie idziemy? - zapytał, przerywając ciszę. Vojtech wzruszył ramionami. Nie takiej odpowiedzi oczekiwał Niemiec.

- Niedaleko jest wodospad - odparła Patrycja. - Znaczy jest łąka i ścieżka, która prowadzi właśnie na wodospad. Będziemy na samej górze. Może stamtąd coś będzie widać?

- Nie zaszkodzi spróbować - Wellinger posłał jej szeroki uśmiech. Blondynka go odwzajemniła. - No to prowadź!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro