#27
- Może ja lepiej zgaszę? Ty już idź do namiotu.
Anze rozbawiony roześmiał się. Dawid za bardzo wziął słowa Petera do siebie. Nie ma podziału. Każdy jest w niebiezpieczeństwie. Co ma do tego narodowość? Tak naprawdę nic. Czy zbrodnie są zaplanowane? Nie jemu to oceniać. Żyje, więc po co ma się zadręczać.
Żal mu jednak Petera. Zmienił się. Już z nim nie rozmawia. Prowadzi rozmowy ze sobą. Bo, jak podkreślił, teraz tylko on sam może siebie zrozumieć. Na jego zachowanie wpływ miała też śmierć Kamila. Oglądnął filmik do końca. Peter tego nie zrobił. Już nie był w stanie. Widok zakrwawionego przyjaciela wstrząsnął nim. Wystarczyło mu to już.
Koniec filmiku wydał się Anze najbardziej zaskakujący. Morderca podszedł do kamery i szeroko się uśmiechnął. Lewą ręką wskazał na nią. Jakby to był jakiś ukryty przekaz. Tylko dla kogo? Może nie Petera? Jemu samemu przebiegł nieprzyjemny dreszcz po plecach. W tym filmiku akurat to było najmroczniejsze.
- Dawid, wiem, Peter czasami gada od rzeczy - położył przyjacielowi rękę na ramieniu. - Nie wpadaj w panikę. To tylko założenia.
- Mogą coś świadczyć - blondyn błagalnym wzrokiem spojrzał na Laniška, jednak ten pokręcił głową.
- Nie wpadaj w paranoję. Zaraz wrócę, okej?
Polak nie był tym zachwycony. Niechętnie zgodził się, odprowadzając wzrokiem Laniška. Po chwili jednak wszedł całkowicie do namiotu. Anze powoli zalał wodą palące się gałązki. Przyglądał się, jak powoli gasną. Ze spokojem przez jakiś czas jeszcze polewał ognisko, aż całkowicie zgaśnie.
Po zakończonej czynności odsunął się i uśmiechnął do siebie. Zgniótł trzymaną w ręce butelkę. Ruszył spokojnie do namiotu. Stało się coś? Nic. Dawid niepotrzebnie się martwi. W razie potrzeby on sobie poradzi.
Nieprzyjemny dreszcz przeszył jego ciało. Wzdrygnął się i przyspieszył kroku. Czy pewność siebie w sytuacji w jakiej się znajduje da mu coś? Może zgrywać bohatera przy innych, ale w głębi duszy nadal będzie miał obawy. Oszukiwał samego siebie. Może myśleć co chce, ale wie jaka jest rzeczywistość. Okrutna i nieprzyjemna.
Poczuł musnięcie. Momentalnie odwrócił się do tyłu. Wydawało mu się, że widział czyjś cień znikający za drzewami. Miał nadzieję, że to po prostu wyobraźnia zaczęła płatać mu figle. Niepokój pozostał. Wzdychając odwrócił się i ujrzał przed sobą czarną postać. Centralnie przed swoją twarzą. Nawet nie zdążył zareagować. Został uderzony ciężkim przedmiotem w twarz. Zakręciło mu się w głowie i zataczając się powoli upadł na ziemię. Poczuł pchnięcie i przewrócił się na plecy. Morderca klęknął nad nim i ręce założył na szyję Anze. Ściskał z całych sił, nie pozwalając Słoweńcowi na jakikolwiek ruch. Chłopak chaotycznie machał ręką, starając uwolnić się z rąk mężczyzny.
Poczuł kolejne uderzenie na twarzy. Słabł coraz bardziej. Nie mógł złapać powietrza. Dusił się. Napastnikowi to nie przeszkadzało. Chciał dokończyć to co zaczął. Niecierpliwił się jednak. Myślał, że upora się z nim szybciej. Czasu nie miał dużo. Nikt jeszcze nie spał. Działał na własne ryzyko. W każdym momencie ktoś mógł wyjść z namiotu i go zdemaskować. Tego by nie chciał.
Ostatni raz uderzył Słoweńca, tym razem z całej siły. Powieki Anze powoli opadały. Nie miał siły walczyć. Tą walkę przegrał. Mężczyzna widząc, że osiągnął swojego wstał i otarł pot z czoła. Trzeba pozbyć się teraz dowodów. Złapał martwego Anze za rękę i zaczął ciągnąć w kierunku swojej kryjówki.
***
- Wiedziałem!
Peter zdenerwowany przeczesał włosy dłonią i spojrzał na blondyna siedzącego w rogu namiotu. Dawid zdenerwowany długą nieobecnością Anze wyszedł z namiotu. Nie zastał nikogo w pobliżu. Przede wszystkim samego współlokatora. Poszedł go szukać. Po drodze zobaczył rzecz leżąca przy zgaszonym ognisku. Była to czapka Anze. Kubacki nie miał już wątpliwości. Coś się musiało stać. Nie rozpłynął się w powietrzu.
Jedyny co przyszło mu do głowy to udać się do Petera. Mieli nie mieć przed sobą tajemnic. A zniknięcie Anze jest właśnie tajemnicą. Chce być z Peterem szczery. On się tym wszystkim zajmuje.
- Prosiłem go - zrozpaczony Dawid przełknął śline i ponownie zamilkł. Spoglądał ze łzami w oczach na Petera, który również jak on był przejęty tą całą sytuacją.
- Mówiłem - odparł krótko, ściszając głos. - Miałem nadzieję, że Anze zachowa ostrożność.
- Co teraz zrobimy?
- A co my możemy? - zdołowany Słoweniec przymrużył oczy. To się dzieje tak szybko. Nie potrafią nawet zareagować.
Pozostawia ślady? Żadne. Zaciera wszystko za sobą. Jest bardzo ostrożny i uważny. Nie chce wpaść. Wskazówki? Żadne. Jedynie domysły Petera mogą doprowadzić ich do mordercy.
- Musisz coś wymyślić! - rozgoryczony Polak podniósł głos. Peter był dla niego ostatnią nadzieją. Jedyną nadzieją.
- Co się dzieje?
Niespodziewanie do namiotu weszła Anja, owinięta w różowy koc. Włosy miała rozczochrane, jakby dopiero co się obudziła. Spoglądała przymrużając oczy raz na Słoweńca, raz na Dawida.
- Nic takiego - odparł pospiesznie Peter, starając ukryć zdenerwowanie.
- Może tobie nic - wzruszyła ramionami. - Ale Dawida to słyszałam bardzo wyraźnie.
- Nie musisz wszystkiego wiedzieć - prychnął zirtyowny Kubacki. Dziewczyna nie zraziła się jego reakcją i czekała na odpowiedź Petera.
- Anze zaginął - odparł jej Prevc.
- Chciałeś chyba powiedzieć zginął.
- Co? - Dawid zmarszczył brwi. - O co ci chodzi?
- Zaginionego można uznać już za martwego - ton Norweżki nie wskazywał, aby z nich żartowała. Co prawda uśmiechała się, jednak to był wymuszony uśmiech.
- A Hayböck? - wtrącił Dawid. - On żyje.
W tym momencie Peter mógł powiedzieć im o chęci zorganizowania następnego dnia akcji poszukiwawczej Michaela. Nie zrobił tego. Wobec nich miał inne plany. Chciał, aby pozostali w namiotach. Wybrał poza sobą pięć osób, z którymi chciał udać się na poszukiwania. Musi ich o tym jutro poinformować.
- Skąd niby wiesz? Bo co, Diana wam tak przekazała?
Szyderczo się roześmiała, spuszczając głowę na dół. Czy Dawid nic nie rozumie? Diana kłamie, aby odsunąć od siebie podejrzenia. Zdobyć sympatię i współczucie. Ona ją przejrzała. Tą historyjka nie zrobiła na niej najmniejszego wrażenia. Chociaż mogła się wysilić bardziej.
- Skończcie już! - podniósł głos Peter, przerywając rozmowę dwójce. - Idźcie do swoich namiotów. Porozmawiamy o tym jutro, dobrze?
Norweżka z Polakiem przytaknęli głowami, następnie po kolei wychodząc z namiotu. Słoweniec odetchnął z ulgą. Nie chce teraz o tym myśleć. Chce się wyspać i wstać z chęcią do działania. Pozytywnym nastawieniem na następny dzień.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro