#25
Maciek szturchnął siedzącego obok Kevina i skinięciem głowy wskazał biegnących w ich stronę Czechów. Vojtech starał się dogonić wyprzedzającego go Polaška. Polak wstał z miejsca. Viktor zatrzymał się kilka metrów od niego i zmęczony padł na kolana. Zaraz za nim usiadł Sturša, głośno dysząc. Chwile później podbiegł do nich Peter. Kucnął przy Viktorze i zapytał.
- Co się stało? Uciekaliście, jakbyście conajmniej ducha zobaczyli.
- Coś gorszego - starał się złapać powietrze młodszy z Czechów. - To był on.
- Kto?
- Morderca! - podniósł ton Vojtech, następnie spojrzał na nich. - On był w domku. Kazał mi wybierać. Pomiędzy Viktorem a Veronicą.
Zamilkł na chwile, po czym pociągnął kolana do brody i objął je rękoma, niczym małe dziecko. Na jego twarzy malowało się przerażenie, ale też niepokój. Nie chciał mówić dalej. Nie miał siły opowiadać o tym, co się stało. Jednak Peter musi poznać szczegóły. Słoweniec położył mu rękę na ramieniu, starając się dodać otuchy. Vojtech zaczął kręcić głową.
- Ja nie chciałem, żeby do tego doszło. Ona nic nie zrobiła. Viktor... Wybrałem Viktora... On ją... Zabił...
Jego oczy napełniły się łzami, które zaczęły spływać po policzkach. Widok Sturšy w takim stanie przejął Maćka, poczuł też ukłucie w sercu. Każdy traci ważną osobę w swoim życiu. Stefan Michaela, Diana Gregora, teraz Vojtech Veronice. On nie chce podzielić ich losu, ani nie mieć wpływu na ich przyszłość. Chciał dotrwać do końca. Nie należy do najsilniejszych osób fizycznie, ale za to psychicznie czuje przewagę nad innymi.
Silna wola, stanowczość. Te cechy posiada. Może je umiejętnie wykorzystać, jeśli tylko przyjdzie potrzeba. Musi być gotowy do poświęceń. Nie wiadomo co się dalej wydarzy.
- Jak myślicie, kto będzie następny? - zadał niepewnie pytanie Kevin.
- To się musi jakoś łączyć... - Peter wstał. - To nie jest przypadkowe. Oni nie zginęli od tak. Ich śmierci były zaplanowane. Musiały być.
Przypominał sobie, w jakiej kolejności zginęli. Pierwsza Celina, później Johann. Tyle, że to prawdopodobnie było samobójstwo. Wczoraj Gregor. Już trzy osoby. Następnie Kamil. Jak się okazuje, teraz Veronica. Musi połączyć ze sobą fakty.
Prevc z rękami założonymi na piersi zaczął dreptać nerwowo w kółko. O co w tym wszystkim chodzi? Morderca musi zostawiać jakieś wskazówki. Małe, ale które pomogą mu w rozwiązaniu sprawy. Może dzięki temu będą mogli się spodziewać kto będzie następny i zapobiec tragedii. Zamknął oczy i na spokojnie analizował. Nikt mu w tym nie przeszkadzał.
Czesi siedzieli na trawie wpatrując się w Petera jak obrazek. Liczyli na pomoc z jego strony. Morderca Veronici nie może pozostać bezkarny. Z czystym sumieniem być wolnym i krzywdzić innych. Musi ponieść konsekwencje swoich czynów. Maciek spoglądał na Kevina, który podparł ręką podbródek i cicho wzdychał. Nikt nie chciał mu teraz przeszkadzać. Być może jest juz blisko rozwikłania tej zagadki.
- Czekajcie! - ciszę przerwał donośny głos Petera, który stanął naprzeciwko nich wyciągając do przodu rękę. - Wiem. Chyba wiem o co chodzi.
- Jak? - Viktor zdziwił się słowami Słoweńca.
- Celina - zaczął. - Norweżka. Johann też był Norwegiem. Obstawiamy jednak, że morderca nic nie miał wspólnego z jego śmiercią. Idziemy dalej. Kolejną ofiarą był Gregor - Austriak. Tego nie wiecie, ale dostałem dzisiaj filmik... Z Kamilem w roli głównej. Jak domyślacie się, dobrze się nie zakończył... On był Polakiem. Teraz Veronica - Czeszka.
- I co w związku z tym? - dopytywał Vojtech.
- Na obóz przyjechały osoby z różnych krajów. Jest ich kilka. Teraz powiedzcie mi, z jakiego kraju nie wymieniłem osób.
- Niemcy - odezwał się pierwszy Maciek.
- Słowenia - drugi zabrał głos Kevin.
- Stany Zjednoczone - dokończył Viktor.
Pomiędzy nimi zaponowała głucha cisza. Wydawało się, że tok myślenia Petera jest słuszny i Słoweniec może mieć rację. Nikt nie musiał ginąć przypadkowo. Takie działanie mogło być dokładnie zaplanowane. Tylko osoba, która za tym stoi musi ich znać. Znała ich plany, wiedziała, jakie osoby będą. To musi być ktoś z nich.
- Kevin - Peter zwrócił się bezpośrednio do Amerykanina.
- Wiem, wiem - zdenerwowany chłopak poderwał się do góry. - Przyjechałem tu z myślą wypoczęcia, a nie, że mogę stać się ofiarą jakiegoś psychopaty!
- Tak naprawdę każdy może być ofiarą - odparł spokojnie Kot. - Nie możemy według mnie okazać przed nim strachu. To mu daje przewagę i satysfakcję. Nasz strach, ból. Zauważyliście, jak się podzieliliśmy? Co prawda, może nie wszyscy, ale na przykład Diana. Teraz nie ma przy sobie osoby, która może jej pomóc. Wesprzeć. Albo Stefan Kraft. Nie rozmawiamy z nim. Dlaczego? Bo okazało się, że jest homo. Czy przez to jest gorszy? Nie. A my tak po prostu się odłączamy. Tworzą się grupy. On tylko na to czeka. Osłabić, a później zaatakować.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro