Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#21

Gregor oparł się o drzewo i przyglądał się, jak z jadalni wychodzą po kolei inni. Na samym początku Domen obejmujący Alice, zaraz za nim Czesi i Veronica. Chwilkę za nimi Dawid z Maciejem, później Anze, Kevin i Piotrek. Kolejno Andreas ze Stephanem i Patrycją. Najdłużej czekał na osobę, z którą chciał porozmawiać. W końcu ją zauważył, wychodzącą samotnie z kapturem założonym na głowę. Upewnił się, że ostatni Peter, zamykający jadalnię zniknął mu już z pola widzenia, ruszył przed siebie.

- Hej! - zrównał kroku z chłopakiem, który odwrócił się do niego.

Nie ściągał kaptura z głowy. Niepewnie się na niego patrzył, nie miał ochoty rozmawiać z Austriakiem. Nie widział potrzeby. Chciał odejść, ale Schlierenzauer złapał go za nadgarstek. Akurat tam, gdzie nie powinien. Wyrwał rękę i starał się ukryć grymas na twarzy.

- Co ci jest? - zapytał Gregor, ale chłopak nie odpowiedział. - W każdym razie. Chciałem pogadać i cie przeprosić.

- Nie ma takiej potrzeby - wbił wzrok w ziemie. - Nie czuje do ciebie urazu.

- Naprawdę? - Schlierenzauer nie spodziewał się takiego obrotu sytuacji.

- Tak. Ale uwierz mi, nic mnie z Dianą nie łączy. Nie jesteśmy ze sobą, nie byliśmy. Po prostu się przyjaźnimy.

- Ja... - zakłopotany Austriak nie wiedział co powiedzieć.

Miał teraz pustkę w głowie. Zdenerwowany jeszcze na Dianę, widząc tylko te zdjęcia od razu podjął decyzję. Nie przemyślał jej. A mógł. Przynajmniej porozmawiać, a nie zaatakować Daniela. Załóżmy, że mu wierzy, więc jak się może czuć teraz Tande? A z drugiej strony może być dobrym aktorem i to wszystkie słowa co wypowiada, przychodzą mu z łatwością i przyjemnością?

- Nie wiedziałem - przyznał. - Zadziałałem intuicyjnie.

- Ten pocałunek z Anją też był pod wpływem chwili? - Norweg zdjął kaptur. Miał podbite lewe oko, trochę spuchnięte.

- To nie ja chciałem.

- Całujesz się z moją dziewczyną na moich oczach i nawet nie wiesz dlaczego?

Gregor bezradnie wzruszył ramionami. Nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie. W tym Norweg miał rację. Nie wiedział, dlaczego doszło do jego pocałunku z Anją, nawet ją o to nie zapytał, a mógł. Teraz ten wieczór filmowy spędził z nią... Co się z nim stało?

- Tak myślałem - Tande uśmiechnął się ironicznie. - Dzięki za przeprosiny. Do zobaczenia później.

Spokojnym krokiem oddalał się od Gregora. Chłopak miał teraz wyrzuty sumienia. W pełni do niego dotarło co zrobił. To nie wina Diany. Tylko jego. Ta ich kłótnia... Przez niego. Gdyby zwrócił na nią uwagę, to do niczego by nie doszło. On by na nią nie nakrzyczał, ona by nie wybiegła. Nie doszło by może do jej spotkania z Danielem. Nie byłby zazdrosny. Zupełnie stracił dla niej głowę i zachowywał się nieodpowiedzialnie. Zamiast pomagać, to szkodził. Sobie, jak i innym. Teraz ma za swoje.

Stracił Dianę. Naprawdę mu na niej zależało. W jej oczach wygląda teraz na potwora. Zadufaną w sobie osobę, które co chce, to musi mieć. Nie tak miało być. Schlierenzauer zrozpaczony usiadł pod pobliskim drzewem. Przeczesał włosy dłonią, następnie zamknął oczy. Jeszcze to może naprawić. Przynajmniej postarać się. Porozmawiać z nią szczerze, wyznać to co do niej czuje. Przyznać się do błędu. Może są jakieś szanse, że mu wybaczy.

Usłyszał szelest za sobą. Zaniepokojony poderwał się do góry i złapał do ręki patyk, które leżał obok niego. Czujnie rozglądnął się na boki, jednak nikogo nie było.

- Widzę, że przygotowałeś broń.

Centralnie przed nim, w odległości zaledwie 5 metrów stał mężczyzna, ubrany w czarny płaszcz. Na twarzy miał maskę, dlatego Gregor nie był w stanie go zidentyfikować. Wymierzoną miał w niego broń. Szeroko się uśmiechał.

- Nic nie powiesz? - zapytał. - Jakieś życzenie?

- Czego chcesz? - wydusił Gregor.

- Po kolei osiągnięcia moich celów - odpowiedział mu. - Kolejnym jesteś ty.

- Gdzie jest Michael? - padło z ust Austriaka drugie pytanie.

- Jest bezpieczny u mnie.

- Nie rób nic Dianie, proszę - Gregor spojrzał mu w oczy.

Wydawało mu się, że mrugnął do niego. Chce, żeby chociaż ona była bezpieczna.

- Ona zaraz tu przyjedzie - zaśmiał się mężczyzna i wykonał krok do przodu.

- Co? Nie! Nie rób nic jej.

- Czas się skończył. Do zobaczenia.

Pociągnął za spust. Jeden raz, drugi. Chciał mieć pewność, że Austriak ich spotkania nie przeżyje. Rozległ się strzał, a Gregor osunął się na ziemię. Napastnik podbiegł do niego, położył broń obok i uciekł, pozostawiając krwawiącego chłopaka.

***

Diana wracała samotnie do domku. Nie udało spełnić się jej założeń na dzisiejszy wieczór. Miała porozmawiać z Danielem - nie zrobiła tego, podejść do Gregora, również tego nie zrobiła. Nie chciała psuć mu humoru, bo widać było, że w towarzystwie Anji bawi się znakomicie. Diana starała się skupić na oglądaniu filmu, jednak jej myśli ciągle uciekały do wcześniejszych wydarzeń. Pobicia Gregora z Danielem. Nawet nie wie, czy Tandemu nic poważnego się nie stało. Andreas poprosił ją, aby wyszła. Posłuchała go, nie chciała się sprzeciwiać.

Za tym stoi jednak Kraft. To on zrobił jej i Danielowi zdjęcie. Dlatego, bo był zazdrosny? Jej nawet nie interesował Hayböck, w tamtym momencie miała Gregora. To, że Stefan myślał inaczej wynikało z tego, że do końca nie ufał Michaelowi. Był z nim, ale chciał go do końca kontrolować. Nie lubił, kiedy ktoś mu się sprzeciwiał. Teraz poróżnił ją z Gregorem, a to nie było konieczne. Mogli ze sobą chociaż porozmawiać i wytłumaczyć. Schlierenzauer wybrał jednak inną opcje.

Wracając teraz samotnie ma czas na rozmyślania, ale też nadzieję, że zastanie w środku Gregora. Może i ją zranił, ale tęskni za nim. Westchnęła cicho i w tym momencie usłyszała strzał. Nawet dwa. Jeden za drugim. Dochodziły one skąd właśnie wracała. Nie zastanawiając się i wiedząc, że może ją spotkać niebezpieczeństwo wróciła się. Szła nerwowo, przyspieszając. Czuła, jak serce podchodzi jej do gardła. Denerwowała się. Może właśnie naraża swoje życie. Ale jeśli ktoś tam właśnie teraz potrzebuje pomocy?

Ujrzała postać leżącą bezwładnie pod drzewem. Nikogo wokół niej nie było. Podbiegła i stanęła gwałtownie. Z zakrwawionym ubraniem, wpół otwarytmi oczami leżał Gregor. Był przytomny. Przyklękła obok niego i zaczęła mówić.

- Gregor, Gregor? Słyszysz mnie?

Brak odpowiedzi. Ściągnęła szybko sweterek i przyłożyła ją do rany, z której ciągle wypływała krew.

- Diana? - usłyszała cichy głos. Gregor patrzył się na nią.

- Tak, to ja - odparła szybko. - Uciskaj.

Położyła jego prawą rękę na swetrze i swoją lewą, a drugą gładziła jego policzek.

- Nie martw się, będzie dobrze - starała się uspokoić chłopaka, ale też samą siebie. - Pomocy! Pomocy! Nich ktoś do mnie przyjdzie!

- Widziałem go... - Gregor przekręcił głowę na bok. - Był cały czarny. Ma Michiego.

- Nie mów nic, nie wysilaj się.

- On żyje - jego twarz rozpromieniła się.

Diana starała się pokazać, że jest silna i powstrzymywała łzy. Przytaknęła tylko chłopakowi.

- Wiesz... - zamilkł. - Przepraszam. Diana, ja cię kocham.

Dziewczyna pochyliła się i pocałowała go. Tylko tyle mogła zrobić. Uśmiechnęła się do Gregora.

- Ja ciebie też. Wybaczam ci.

- Dziękuję - wyszeptał i zamknął oczy.

- Gregor, Gregor! - zrozpaczona dziewczyna zaczęła delikatnie nim potrząsać. - Słyszysz mnie? Walcz! O siebie! O nas! Nie poddawaj się!

Nic to nie dało. Klatka piersiowa przestała się poruszać. Głowa chłopaka bezwładnie opadła. Ręka również. Z rany dalej spływała krew. Diana miała już w niej całe ręce. Nie mogła prowadzić reanimacji. Rany po strzale były w dwóch miejscach, jedna kula wylądowała prawdopodobnie w dolnej części lewego płuca. Bezradna położyła głowę na jego klatce piersiowej. Zaczęła głośno płakać,
łzy spływały po jej twarzy strumieniem. Odszedł od niej. Na zawsze. Właśnie teraz, gdy go potrzebowała, już go przy niej nie ma...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro