Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

039. LOJALNOŚĆ



                – Co tutaj robisz? – Adelina zapytała Gilberta ze zmarszczonymi brwiami, prostując się, gdy szerzej otworzyła drzwi pociągu i przytrzymując czapkę, która zakrywała jej włosy.

Grupa przyjaciół, która była w pociągu, zupełnie zaniemówiła przez nagłe i zaskakujące pojawienie się Gilberta, pozwalając mu i Adelinie na walkę na spojrzenia, której żadne z nich nie odważyło się przerwać. Nie mogła też przestać się zastanawiać, jak on się o tym dowiedział. Czy był w pociągu? Czy zauważył ich ze swojego powodu? Czy on też próbował wkraść się do środka?

– Chyba powinienem zadać wam to samo pytanie – odpowiedział, po raz pierwszy przenosząc wzrok z Adeliny na resztę kolegów z klasy.

Adelina usilnie próbowała wymyślić dobrą wymówkę, która zatuszowałaby fakt, że nielegalnie podróżowali pociągiem, ale w jej głowie była pustka. Uważała też, że nie było powodu okłamywać Gilberta — w końcu to był Gilbert i była pewna, że gdy wytłumaczą mu plan, stanie po ich stronie.

Westchnęła cicho, drapiąc się po karku, jednak zanim zdążyła zacząć wyjaśniać sytuację, Ania pociągnęła ją za rękaw płaszcza.

– Przepraszam, że przeszkadzam, ale musimy się spieszyć – przypomniała jej pospiesznie, na co Adelina skinęła głową i szybko dała znak, żeby wyskoczyli z pociągu.

Gilbert natychmiast podał jej rękę, by mogła ją chwycić, ale Adelina się zawahała. Jej wzrok przeniósł się z jego dłoni na jego oczy, które obserwowały ją z wyczekiwaniem, a potem z powrotem na rękę. Głos z tyłu jej głowy krzyczał, żeby stłumiła swoje uczucia, jednak po raz pierwszy od dawna zdecydowała się choć raz zaryzykować. Wyciągnęła rękę, by skóry ich dłoni się ze sobą zetknęły, a ich ciała przeszył znajomy już prąd.

Adelina wyskoczyła z pociągu najszybciej, jak tylko mogła, puszczając rękę Gilberta, gdy tylko jej stopy dotknęły ziemi. Uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością, po czym odeszła na bok, by przyjaciele mogli naśladować jej działania. Moody i Cole byli pierwsi, a następnie pomogli Ruby i Dianie, podobnie jak Gilbert pomógł Adelinie. Ostatnia była Ania, która nie przyjęła żadnej pomocy, mamrocząc pod nosem, że da sobie radę sama.

– Zaczniemy iść do lombardu. – Ania powiedziała Adelinie, kładąc jej dłoń na ramieniu i delikatnie je ściskając. – Możesz się tam z nami spotkać, kiedy skończysz opowiadać Gilbertowi o planie.

Ostatnie słowo wypowiedziała ściszonym tonem, co wywołało chichot u Adeliny. Donchaster obserwowała, jak jej przyjaciele odchodzą, a Ania rzuca jej ostatnie psotne spojrzenie, zanim znika za drzwiami peronu.

– Więc powiesz mi, co tu robisz? – nalegał Gilbert, ponownie zwracając na siebie uwagę zamyślonej Adeliny.

– Próbujemy pomóc pannie Stacy zatrzymać pracę – poinformowała go, ruszając powoli w stronę tych samych drzwi, przez które kilka sekund wcześniej przeszli jej znajomi, a Gilbert szedł u jej boku. – Ania mówiła, że Billy zranił się w ucho podczas zajęć, co oznacza, że niedługo postępowe matki zorganizują spotkanie miejskie, aby podjąć decyzję w tej sprawie. Czyż to nie niedorzeczne?

Gilbert obserwował ją z miną, której nie była w stanie rozszyfrować.

– Wiem, to okropne – zgodził się, patrząc w ziemię. – To świetna nauczycielka...

– Ale chodzi o coś więcej. – Adelina przerwała mu, odwracając głowę w jego stronę, dzięki czemu Gilbert ujrzał determinację w jej oczach. – Gdyby to pan Phillips znalazł się w takiej sytuacji, z pewnością zrzuciliby winę na kogoś innego, tylko dlatego, że jest mężczyzną. To jest strasznie męczące.

– Przykro mi. – Chłopak posłał jej smutny uśmiech. – Naprawdę, naprawdę mam nadzieję, że pewnego dnia wszystko się zmieni.

Przez chwilę milczeli, idąc powoli, podczas gdy Adelina próbowała zapanować nad szalejącymi myślami. W końcu delikatnie pokręciła głową, zmuszając się do powrotu do prawdziwego świata.

– W każdym razie – zaczęła, ponownie zwracając uwagę Gilberta – twoja kolej. Co tu robisz?

– Przyjechałem znaleźć Basha – poinformował ją, przez co na jej twarzy pojawiła się zmarszczka, a ją ogarnął niepokój.

– Czy wszystko z nim w porządku?

Gilbert szybko skinął głową, żeby zbytnio jej nie martwić.

– Pokłóciliśmy się i wyszedł z domu.

– Co mu zrobiłeś? – zapytała go Adelina, a na jej twarzy pojawił się drwiący uśmiech, co spowodowało, że Gilbert zaśmiał się cicho i potrząsnął głową.

– Dlaczego tak szybko zakładasz, że to ja jestem winny? – zażartował, ale dziewczyna wyczuła, że w jego głosie słychać było nutę ciekawości.

Adelina wzruszyła delikatnie ramionami, nie nadając tej sprawie większego znaczenia. Nawet jeśli nadal nie była w stu procentach pewna, co tak naprawdę było między nią a Gilbertem, nic do niego nie miała. Może nie było jej łatwo zapomnieć, zwłaszcza że nie należała do osób, które z łatwością mogą komuś zaufać, a tym bardziej, jeśli ten ktoś ich zawiedzie, ale Gilbert był dobrym człowiekiem i nie żywiła do niego urazy.

– Tak zgaduję – ucięła rozmowę, zdobywając delikatne skinienie głowy ze strony Gilberta, który nie wydawał się zadowolony z jej odpowiedzi, ale nie ciągnął tematu.

– No cóż, zanim... Wróciliśmy z parowca, powiedziałem mu, że jeżeli pojedzie ze mną do Avonlea, będziemy razem prowadzić farmę i pomogę mu ze wszystkim przez te dwa lata, które pozostały do mojego wyjazdu na studia – zaczął, a Adelina skinęła głową, zachęcając go do mówienia dalej. – Panna Stacy powiedziała, że może pomóc mi w nauce, abym mógł rozpocząć studia medyczne przed końcem roku. Początkowo byłem tak podekscytowany, że...

– Zapomniałeś o obietnicy, którą mu złożyłeś.

Para zatrzymała się i odwróciła twarzami do siebie, gdy przekroczyła drzwi. Patrzyli na siebie w milczeniu, oboje czując się zbyt zaznajomieni z sytuacją. Słowa Adeliny były dla Gilberta jak cios w serce, kiedy w końcu zaczynał rozumieć, jak bardzo skrzywdził dziewczynę swoim odejściem dwa lata temu. Adelina czuła, jak część jej serca nadal przeżywa ten moment, ale to było dawno temu.

Wiedziała, że powinna puścić to w niepamięć.

– Mam nadzieję, że znajdziesz Sebastiana i naprawisz wszystko, zanim będzie za późno. – Posłała mu delikatny uśmiech, jednak Gilbert go nie odwzajemnił. Jego mina była zupełnie pozbawiona emocji. – Zakładam, że zobaczymy się później.

Adelina odwróciła się i ruszyła w stronę lombardu, który znajdował się po drugiej stronie ulicy, gdzie cierpliwie czekali jej przyjaciele, a Gilbert patrzył, jak odchodzi, mając w głowie tylko jedną myśl.

Mógł mieć tylko nadzieję, że nie było dla nich za późno.



─── ・ 。゚☆: *.☽ .* :☆゚. ───



                – Stłukłeś żarówki! – wykrzyknęła sfrustrowana Adelina, ukrywając twarz w dłoniach i pozwalając, by z jej ust wydobył się głośny jęk.

– Przepraszam! Potknąłem się! – odkrzyknął Moody, wstając z ziemi z pomocą Diany i Ruby, podczas gdy Ania przyglądała się pudełkowi, które było teraz wypełnione potłuczonym szkłem.

– Nie nadadzą się – poinformowała Adelinę.

– Przepraszam, naprawdę...

– Już dobrze, Moody – przerwała mu Adelina, posyłając mu najszerszy uśmiech, na jaki mogła się zdobyć. – Coś wymyślimy.

– Może pójdziemy do domu mojej ciotki Józefiny? Może wymyślimy coś przy filiżance herbaty – zasugerowała Diana, na co cała grupa skinęła głowami, ale zanim zdążyli się ruszyć, czyjś głos zwrócił ich uwagę.

– Cukiereczku!

Adelina odwróciła się i zobaczyła osobliwe, choć znajome zestawienie zielonych tęczówek i szarmanckiego uśmiechu, których właściciel pędził w ich stronę. Jej oczy otworzyły się szeroko na widok jej najlepszego przyjaciela, Ethan Irwina, którego nie widziała co najmniej od dwóch tygodni.

– Tak się cieszę, że cię tu widzę.

– Hej. – Udało jej się go przywitać, zanim przyciągnął ją do ciasnego, duszącego uścisku. Oczy Adeliny otworzyły się szerzej na ten nagły przejaw uczuć, przez co z powątpiewaniem położyła ręce na plecach Ethana.

– Jak się masz? – zapytał ją z zapałem, puszczając ją, ale wciąż pozostawiając ręce na jej ramionach. – Od wieków cię nie widziałem.

– Wiesz, mogłabym powiedzieć to samo – odparła, a jej głos zabrzmiał oschlej, niż miała w zamiarze. Ethan wzdrygnął się lekko i cofnął o krok, a jego entuzjazm wyparował. – Gdzie byłeś? Ostatnio widziałam cię na moich urodzinach.

– Naprawdę? – zapytał, nie do końca przekonany o prawdziwości jej słów, lecz ona była tego pewna. – To niemożliwe, żeby tak...

– Ethan, musiałam powiedzieć ci coś ważnego. – Powstrzymała go przed nagłą zmianą tematu. – A ty nagle zniknąłeś.

– No cóż, byłem w Londynie. – Ta nowa informacja spowodowała, że Adelina zmarszczyła brwi, jednak Ethan zdawał się nie zauważyć jej zmieszania, kiedy wyjmował chusteczkę z kieszeni garnituru. – W firmie była pilna sprawa i Fred poprosił, żebym...

– Fred? – powtórzyła, starając się nie zwymiotować podczas wymawiania jego ksywki. – Nie miałam pojęcia, że jesteście ze sobą tak blisko.

Nie mogła powstrzymać mdłości na myśl o tym, że jej najlepszy przyjaciel mógł spędzać czas z mężczyzną, który zamordował jej rodzinę w pożarze, który wzniecił, aby ją zabić. Sama myśl o tym wydawała się odrażająca i sprawiła, że cofnęła się o kilka kroków, by między nimi była jak największa odległość. To wtedy Ethan podniósł głowę, w końcu napotykając jej spojrzenie i zdając sobie sprawę, jak bardzo była zaniepokojona. Na jego rysach momentalnie wymalowało się zmartwienie.

– Wszystko dobrze, cukiereczku? – zapytał, gdy położył rękę na jej ramieniu.

Ten gest przywrócił Adelinę do rzeczywistości, dlatego potrząsnęła głową i spojrzała na niego gniewnie, przez co zmieszanie Ethana nabrało na sile.

– Nie jest dobrze – warknęła, potrząsając ramieniem, by pozbyć się jego dłoni. – Muszę powiedzieć ci coś o Fredzie.

W spojrzeniu Ethana pojawiła się ciekawość, kiedy uniósł brwi.

– Wiem, że nie jesteście w najlepszych stosunkach, ale to mój szef i potrzebuję tej pracy...

– Tylko na tym ci zależy? – syknęła Adelina, nagle nie rozpoznając osoby, która stała przed nią. Osoby, którą znała od ośmiu lat, a w tamtym momencie wydawała jej się tak obca. – Na pracy? Na pieniądzach? Jestem twoją najlepszą przyjaciółką, Ethan! Wspierałam cię we wszystkim! Nawet po tym, jak okropnie potraktowałeś mnie w szkole! I raz proszę, abyś to ty wsparł mnie, a ty odpowiadasz w taki sposób?

– Adelino, posłuchaj... – zaczął chłopak, robiąc krok do przodu i wyciągając ramię w jej stronę, ale ona się cofnęła. W jego oczach pojawił się błysk bólu.

Wiele od niej wymagało to, by nie ulec i nie wybaczyć mu momentalnie, a mimo to nie uległa. Nie zamierzała ponownie stawiać kogoś ponad sobą.

– Nie – powiedziała chłodno i pokręciła głową z niedowierzaniem. – Znajdź mnie, kiedy dowiesz się, co oznacza lojalność.

Po tych słowach odwróciła się, zostawiając za sobą jedyną osobę, która prawdopodobnie znała ją najlepiej. Łzy napłynęły jej do oczu, gdy szła w stronę grupy nastolatków, czekającej na nią na poboczu, ale nie pozwoliła im wypłynąć.

Nikt już nie zobaczy płaczącej Adeliny Donchaster.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro