Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

003. GILBERT BLYTHE



                Czuła ogarniający ją spokój. Promienie słoneczne wpadały przez okno i oświetlały jej twarz, przez co czuła się jak w pełnym magii śnie. Naciągnęła pościel na swoją twarz, zastanawiając się, czy może zdołałaby przekonać Samantę, by pozwoliła jej dzisiaj zostać w domu i przez cały poranek leżeć w łóżku. I tak nikt nie zauważyłby jej nieobecności. No cóż, może Ania i Diana, ale w końcu by o niej zapomniały. Chciała tylko zostać tam jeszcze przez krótką...

– Wstawaj. W tej chwili. – Głos jej siostry odbił się echem od ścian, a kołdra została ściągnięta z jej ciała.

Adelina jęknęła zirytowana i zakryła twarz dłońmi.

– Czemu? – Popatrzyła na Samantę, która stała u nóg jej łóżka z ramionami opartymi o biodra.

– Bo inaczej się spóźnisz. Chodź. Jeśli się pospieszysz, to zdążę cię uczesać, zanim wyjdę do pracy.

Powiedziawszy to, wyszła z pomieszczenia. Adelina dramatycznie westchnęła, po czym usiadła na łóżku i postawiła nogi na podłodze. Powolnym krokiem udała się w stronę swojej szafy, gdzie wisiało kilka sukienek. Wszystkie były dość skromne, gdyż ubrania w Londynie były bardzo drogie. Jej spojrzenie padło na czerwoną sukienkę, która byłaby dla niej idealna i którą postanowiła założyć.

Przejrzała się w lustrze. Mimo że nie lubiła swojej sylwetki, to dzięki temu ubiorowi czuła się ładna. Delikatnie uniosła kąciki ust, ale przerwało jej pukanie do drzwi.

– Gotowa? – odezwała się Sam, na co brunetka odpowiedziała jej kiwnięciem głowy. – To siadaj.

Najmłodsza Donchaster wykonała to polecenie, zajmując miejsce na krześle przy toaletce. Siostra zaczęła bawić się jej poplątanymi i kręconymi włosami.

– Wyglądam okropnie – stwierdziła, przyglądając się swojemu odbiciu.

– Wcale nie – zaoponowała Samanta, ale nadal nie przestała czesać jej włosów. – Jesteś piękną kobietą, Dela, nawet jeśli w to nie wierzysz.

Mimo że Adelina nie podzielała jej zdania, to i tak się uśmiechnęła.

– Leć już.

Samanta spięła część jej włosów i związała ją w małego koczka. Niektóre kosmyki opadały na jej twarz, podkreślając wszelkie atuty.

– Nie będą mogli oderwać od ciebie wzroku. Nawet dziewczyny. – Puściła jej oczko, zanim opuściła pomieszczenie ze śmiechem.

– Samanta! – zawołała za nią Adelina, zaskoczona komentarzem swojej siostry, lecz nie mogła powstrzymać wybuchu śmiechu.

Jeszcze przez chwilę kręciła głową, ale w końcu wzięła swoje podręczniki oraz tabliczkę, aby móc zejść na dół.

– Ania już przyszła?

Sam wyjrzała przez okno i pokręciła głową.

– Jeszcze nie, ale lepiej już pójdę. Ty też, jeśli zaraz nie wyjdziesz, to się spóźnisz.

– Ale...

– Leć już. Ania na pewno to zrozumie.

Adelina z westchnieniem przytaknęła, nadal nie będąc przekonana co do wyjścia bez jej przyjaciółki. Siostra podała jej koszyk i otworzyła drzwi, żeby obie mogły wejść.

– Do zobaczenia później?

Samanta kiwnęła głową, zanim zaczęła odchodzić.

– Nie zapomnij o koniu! – krzyknęła za nią.

– Dobrze, mamo!

Adelina jeszcze się zaśmiała, po czym zaczęła iść przez las. Droga do szkoły bez Ani była dość nudna, a poza tym było jej zimno. Mocno objęła się ramionami, próbując przypomnieć sobie, którędy szły poprzedniego dnia. Jej siostra miała rację — nie miała zbyt dobrej orientacji w terenie.

– Kogo my tu mamy? – Przestraszył ją męski głos. Znikąd pojawiła się przed nią postać. – Adelina z Bóg wie gdzie.

– Czego chcesz, Billy? – odpowiedziała chłodnym tonem, zakładając ramiona na klatce piersiową. Zrobił krok w jej stronę, jednak ona ani drgnęła. Nie zamierzała okazywać przed nim strachu.

– Gdzie twoja przyjaciółeczka, Ania?

– Nie wiem, czy ja ci wyglądam na nią?

Blondyn w odpowiedzi parsknął śmiechem.

– Więc musimy porozmawiać we dwójkę. Mówiła okropne rzeczy o mojej siostrze.

– A ty mówisz okropne rzeczy o wszystkich. Co za różnica?

– Nie podoba mi się też to, jak się do mnie zwracasz.

– A mi nie podoba się to, jak traktujesz ludzi, ale czy to cię przed czymkolwiek powstrzymuje?

– Lepiej trzymaj buzię na kłódkę.

Tym razem to ona zrobiła krok w jego stronę i dźgnęła go palcem wskazującym w klatkę piersiową.

– Nie, to ty lepiej się odczep.

Posłała mu jeszcze wrogie spojrzenie, po czym zaczęła iść dalej, ale zanim zdążyła zrobić kolejny krok, poczuła rękę zaciskającą się na jej przedramieniu, przez co upadła na ziemię.

– Puść mnie, Billy! – Próbowała go od siebie odepchnąć, jednak był zbyt silny.

– Ty mała...

– Hej Billy.

Kolejny głos zszokował ich oboje. Wspomniany chłopak się odwrócił, od razu puszczając obolałe i prawdopodobnie posiniaczone ramię Adeliny. W ich kierunku szedł wysoki brunet, na którego twarzy widać było zaskoczenie oraz powagę.

– Jak się masz?

Billy przeniósł wzrok z niego na Adelinę, a ona zauważyła w jego oczach zmianę. Zupełnie jakby jego kompleks wyższości zniknął, kiedy tylko drugi chłopak się pojawił.

– Um, hej Gilbert.

A więc to ten sławny Gilbert Blythe.

– Miło znowu być w domu. – Stanął pomiędzy nimi, dlatego Adelina wykorzystała tę chwilę, aby odejść jak najdalej od Billy'ego.

– Tak, witaj z powrotem.

– Miło cię widzieć, kumplu.

Mocno uścisnął jego dłoń, Adelina po minie blondyna widziała, że uścisk ten był naprawdę silny. W końcu Gilbert go zakończył i na krótką chwilę nawiązał kontakt wzrokowy z Donchaster, zanim ponownie skupił się na Billym.

– Graliście w jakąś grę, prawda? Wydaje się fajna, ale lepiej już chodźmy do szkoły. – Oparł dłoń na jego ramieniu i popchnął go w odpowiednim kierunku. – Nie chciałbym się spóźnić. Pan Phillips jest wrażliwy na tym punkcie.

– Właśnie się zbierałem. – Mówiąc to, Billy znowu popatrzył na Adelinę. – Do zobaczenia.

Następnie odszedł, a Gilbert obserwował każdy jego ruch z zaciśniętą szczęką, aż w końcu przeniósł wzrok na stojącą naprzeciwko niego dziewczynę. Jeszcze nie zdążyła mu się dobrze przyjrzeć, ale kiedy to zrobiła, zrozumiała, dlaczego inne dziewczyny się nim tak zachwycały. Był naprawdę przystojny.

– Wszystko dobrze, panienko? – Te trzy słowa wyrwały ją z transu. Rozejrzała się dookoła, jej rzeczy były porozrzucane po ziemi.

– Było lepiej, zanim Billy Andrews postanowił zepsuć mi cały poranek, ale tak – odparła, po czym uklęknęła, aby zacząć zbierać swoje należności. Następnie szybko wstała i popatrzyła na chłopaka, zanim zaczęła iść w stronę szkoły. – Dzięki, ale jak już mówiłeś, szkoła czeka.

– Nie ma za co! – zawołał za nią Gilbert, idąc w jej ślady. – Potrzebujesz czegoś jeszcze? Może ubić jakiegoś smoka?

Adelina głośno się zaśmiała, przez co on popatrzył na nią zaskoczony.

– Nie musisz ubijać żadnych smoków, sama dam sobie radę.

Usłyszała, jak zatrzymał się w miejscu z zaskoczenia, na co uśmiechnęła się usatysfakcjonowana. Szybko do niej podbiegł i zaczął iść tuż obok.

– Kim jesteś? Jak masz na imię?

– Jesteś gadatliwy, co? – Zerknęła na niego kątem oka.

– Co? Nie możesz zdradzić mi swojego imienia? – zażartował.

– Och, mogę, ale jeszcze nie wiem, czy chcę. Lubię mieć przewagę.

Jakieś pięć minut i mnóstwo pytań później dotarli do szkoły. Gilbert otworzył im drzwi, po czym oboje weszli do ciepłego pomieszczenia. Adelina posłała mu pełen wdzięczności uśmiech, zostawiając swoje rzeczy na ławce. Delikatnie pokręciła głową i się do niego odwróciła.

– Jestem Adelina. Adelina Donchaster.

Na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech.

– Jestem...

– Gilbert! – wykrzyknęli chłopcy, na co oboje podskoczyli zaskoczeni.

Wszyscy zaczęli zadawać mu pytania i odciągać go od brunetki, która nadal patrzyła na niego ze zmrużonymi oczami. Postanowiła nie zwracać na to uwagi, a w zamian, biorąc swoją butelkę z mlekiem, udała się nad strumyk.

– Co ty wyprawiasz?

Pod wpływem dźwięku głosu Józi odwróciła się, zauważając naprzeciwko siebie rząd dziewczyn.

– Zostawiam tu mleko, a jak myślisz? – odparła, nadal nie rozumiejąc, czego dotyczyła ta rozmowa. Zostawiła szkło w wodzie, po czym popatrzyła na wściekłe rówieśniczki.

– Nie wiem, co sobie myślisz, przychodząc do szkoły z Gilbertem Blythem.

– Czemu nie mogę? Jest miły – zauważyła i skrzyżowała ramiona na piersi.

– Nie możesz rozmawiać z Gilbertem Blythem. Nie możesz nawet na niego patrzeć – mówiła dalej Tilly, przez co Adelina głośno parsknęła śmiechem.

– Tylko popatrz. – Józia mocno przytuliła płaczącą Ruby. – Podoba się Ruby od trzech lat. Zaklepała go.

– Co za wstyd... – mruknęła pod nosem i podrapała się po czole.

– Co powiedziałaś?

– Nie można zaklepać człowieka, który ma uczucia! Gilbert może robić, co mu się żywnie podoba, ja tak samo.

Spróbowała skręcić za róg, ale Józia ją zatrzymała.

– Nie takie są zasady.

Adelina stanęła w miejscu, po czym odwróciła się do grupy.

– No cóż, nie trzymam się zasad. A już na pewno nie słucham się tyranów.



──────⊹⊱✫⊰⊹──────



                Drzwi od domu otworzyły się z głośnym hukiem, przez co Adelina podskoczyła przestraszona.

– Wybacz! – zawołała Samanta, a jej siostra odetchnęła z ulgą. Podeszła do drzwi, gdzie spotkała kobietę z ogromną paczką w rękach. Posłała jej skruszony uśmiech.

– Co to? – dopytała zaskoczona brunetka i pomogła jej z pakunkiem.

– Zapłacili mi wcześniej, więc poszłam do sklepu z sukienkami. Wiem, że wszystkie twoje sukienki są stare albo już za małe, więc kupiłam ci nową.

– Sam... Nie musiałaś. Nie możemy wydawać pieniędzy na takie rzeczy.

– Oj, nie gadaj głupstw. To ja zarabiam i to ja decyduję, czy możemy kupować takie rzeczy.

W odpowiedzi Adelina westchnęła i pokręciła głową.

– Teraz nakarm konia, ja zacznę gotować obiad. Później odpakujesz sukienkę.

Dziewczyna, kiwając głową, narzuciła na siebie płaszcz wiszący przy drzwiach, po czym spokojnym krokiem wyszła na zewnątrz. Wzdrygnęła się pod wpływem zimnego wiatru. Mocno objęła się ramionami, kiedy schodziła po schodach, udając się w stronę stajni.

Na chwilę przystanęła, żeby przyjrzeć się intrygującemu domowi stojącemu w oddali. Coś się zmieniło. Zazwyczaj było tam ciemno, a teraz w środku było zapalone światło. Zrobiła krok w tamtą stronę, rozważając odwiedzenie sąsiadów, jednak czyjś głos ją przed tym powstrzymał.

– Adelina?

Odwróciła się, zauważając przed sobą znajomą postać. Ledwo była w stanie dostrzec jego twarz z powodu wszechobecnej ciemności, lecz już niedługo później go poznała.

– Gilbert – odezwała się cicho.

Chłopak nawiązał z nią kontakt wzrokowy.

– Hej, co tutaj robisz? – Zrobił krok w jej stronę, aby móc wyraźniej ją zobaczyć. Musiał przyznać, kiedy zobaczył ją tego poranka, uznał, że była najpiękniejszą dziewczyną, jaką w życiu ujrzał. Jednak to nie to przykuło jego uwagę, a to, jak walczyła o swoje i nie bała się wyrazić własnego zdania.

– Mieszkam tutaj. – Wskazała na duży dom kilka metrów od nich. – Co ty tutaj robisz?

– Mieszkam tam. – Palcem pokazał na budynek za nią, przez co popatrzyła w tamtym kierunku. To on tam mieszkał?

– Och. – Tylko tyle była w stanie wykrztusić.

Wtedy pomiędzy nimi zapadła cisza. Stali naprzeciwko siebie, nie wiedząc, co powinni powiedzieć.

– Dela, gdzie cię wcięło? – Głos Sam przerwał ciszę, a sama kobieta wyszła z domu. Podeszła do nich i stanęła w miejscu, kiedy zauważyła obecność drugiej osoby. – Och, witaj.

– Sam, to jest Gilbert Blythe, chodzimy razem do szkoły. Gilbert, to jest Samanta, moja siostra – przedstawiła ich sobie.

Starsza Donchaster uścisnęła jego dłoń.

– Miło mi poznać kolejnego przyjaciela Adeliny.

– Przyjemność po mojej stronie, panno Donchaster – odparł z uśmiechem.

– No dobrze! – Przerwała im Adelina. – Muszę nakarmić konia, a Gilbert na pewno ma własne obowiązki.

Chłopak odwrócił się w stronę brunetki i jeszcze na chwilę nawiązał z nią kontakt wzrokowy, który ona przerwała. Wtedy odchrząknął.

– Tak, tata czeka na mnie z kolacją.

– W takim razie nie będziemy cię zatrzymywać.

– Dobranoc, panno Donchaster. Dobranoc, Adelina.

Po raz ostatni zerknął na dziewczynę, zanim odszedł.

– Cześć, Gilbert.

Siostra objęła ją ramieniem, kiedy obie obserwowały, jak Blythe się od nich oddala.

– Jest przystojny, nieprawdaż, Dela? – zażartowała.

Adelina pokręciła głową i ją od siebie odepchnęła, po czym udała się w stronę stajni.

– Nie zaprzeczyłaś!

– Ucisz się, Samanta!



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro