Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11

- Wypiję to i wszystko się odwróci – Zapytał sceptycznie Czarny Pan, patrząc na mężczyznę, który stał koło drzwi pokoju.

- Owszem. Tylko to musisz zrobić i będziesz z naszą małą pomocą mógł zatrząść światem i zmienić go na lepsze – Śmierć powiedziała, a na jej twarzy wykwitł agresywny, lecz tajemniczy uśmiech.

Marvolo przyglądał się przez całą minutę tajemniczemu i przerażającemu bytowi, który nie pokazywał ani krzty zainteresowania jego osobą. Riddle westchnął i wziął od mężczyzny fiolkę z czarną cieczą. Tylko to mu zostało, nigdy nie chciał stać się tym humanoidalnym wrakiem, ale to było jedyne wyjście, aby odzyskać ciało po tym, jak kamień filozoficzny został zniszczony. Bał się podjąć krok naprzód, ale musiał to zrobić dla magicznego świata i lepszej przyszłości. Czarny Pan przyłożył fiolkę do swoich ust i pozwolił jej zawartości wpłynąć do jego organizmu, a potem po raz pierwszy w swoim życiu pozwolił, aby ciemność go pochłonęła.

********

Harry siedział sam w pokoju, w którym powitał go Pan Riddle. Denerwował się całą tą sytuacją, jako pierwszy miał zobaczyć człowieka, który był przedstawiany jako potwór bez serca. Westchnął na głos i zamknął oczy, jego jedynym celem było sprawienie, aby czarodziejski świat był znowu w swej świetności. Aby czarodzieje żyli godnie, nie bojąc się niczego.
Wiedział też, że do czasu do kiedy Dumbledore będzie podążał za tym, co nazywa „Większym Dobrem" nic im się nie uda. Oby tylko ten mężczyzna zrozumiał. Miał już w planach rozmowę, w której przedstawi mu całą sytuację, a potem postawi mu ultimatum.

Pora, aby świat zaczął znowu obawiać się magicznych ludzi. 

Dlaczego? 

Ponieważ dobrze wiedział, że mugole są niebezpieczni i z łatwością za kilkanaście lat będą mogli ich zniszczyć.

********

Marvolo miał wrażenie, że unosi się w powietrzu. Spróbował otworzyć oczy, niestety na nic. Nie mógł potwierdzić co się dzieje, co znaczyło, że nie miał kontroli nad tą sytuacją. Spróbował jeszcze raz, mimo iż dobrze wiedział, że jego ciało nie posłucha go.

Wziął głęboki oddech, aby się uspokoić, niestety to też nic nie dało. Zaczął panikować...
Szarpnął się z niewidzialnych węzłów, lecz jego ciało nie drgnęło. Próbował krzyczeć, wstać, zrobić cokolwiek co mogło dać mu jakiś komfort. Jakąś kontrole.

Jego serce zabiło szybciej, czyżby umarł? Nie, to było głupie wytłumaczenie. To musiała być część przywracania mu ciała.

Gdy do jego uszu dobiegł cichy i miękki płacz, przez jego ciało przeszedł zimny dreszcz. Gdy dźwięk dopływał do niego przez całą minutę Marvolo zaczął być zaniepokojony, nie o siebie, lecz o osobę, która czuła w tej chwili ten smutek.

Smutek... Współczucie...

Szok spłynął na niego nagle, gdy zdał sobie sprawę, że coś się jednak podziało, gdy wypił tę czarną ciecz.

Umiał czuć, mógł czuć i co najważniejsze chciał czuć!

Płacz umilkł jednak jego spokój nie trwał długo.

Krzyki... Słyszał krzyki, które wrzynały się w jego skórę. Krzyki, które błagały o pomoc.

Ale tak jak nagle dźwięk się pojawił to i tak zniknął.

Cisza znowu go otuliła, po jakimś czasie na jego ciele pojawiły się dwie ciepłe masy. Przyniosło mu to szczęście, czuł się szczęśliwy, był szczęśliwy!

Nagle usłyszał jak ktoś pyta szeptem Kim jesteś?
Nie wiedział jak odpowiedzieć.

Jednak z każdą sekundą, która przeminęła inne głosy dołączyły i zadawały mu to pytanie.

- Kim Jesteś? - Usłyszał.

- Kim Jestem? – Pomyślał.

- Jestem Tom Marvolo Riddle.

*********

- Dziękuje – Powiedział w końcu Czarny Pan – Przyznaje, że czuje się lepiej. Czuję... Jestem cały.

- Nie ma za co, przyznam, że wyobrażałem sobie Pana inaczej – Odparł łagodnie Harry.

- Mam już parędziesiąt lat więc wcale nie jest to takie zaskakujące – Mężczyzna zaśmiał się cicho i posłał chłopakowi łagodny uśmiech – Nie mogę uwierzyć temu głupiemu szczęściu, że się udało.

Harry przyglądał się mężczyźnie, gdy ten mówił, miał krótkie siwe włosy, które elegancko były ułożone. Czerwone oczy całkowicie zniknęły, pozostały tylko szare tęczówki. Na jego twarzy widniało kilka zmarszczek, jednak nadal wyglądał dość młodo.

- Pomóż mi zmienić czarodziejski świat, pomóż mi sprawić, aby był bezpieczny i sprawiedliwy – Powiedział Potter, patrząc mu stanowczo w oczy – Nie chce wojny, chcę rozmowy. Dobrze wiem, że niektórzy zasługują na śmierć i dam im to z przyjemnością jednak niewinni ludzie powinny pozostać takimi.

- Moim marzeniem i celem było sprawienie, aby czarodziejski świat zaistniał na świecie. Aby czarodzieje i czarownice przestali się bać. Jednak, gdy Dumbledore stanął mi na drodze, byłem wściekły. Przyznam zrobiłem kilka głupich i bezsensownych rzeczy. Przepraszam... Przepraszam za to, że wplątałem w to twoją rodzinę.

- Nie przepraszaj za nich. Ci ludzie nie są tego warci, oni nie są warci niczego co dotyczy przebaczenia.

- Rozumiem i jeszcze raz dziękuje za wszystko.

********

- Poszło ci bardzo dobrze malutki – Powiedział Mortem głaskając go delikatnie po głowie.

- Dziękuje – Chłopak westchnął i wtulił się w mężczyznę.

Miło było znowu być w domu, razem z Mortem'em.

W domu...

Tak, to był jego dom.

To był ich dom.

- Chodź do mnie – Mruknął mężczyzna.

Chłopak zmienił pozycje, teraz siedział na jego udach, a jego twarz była naprzeciwko starszego.

- Coś się stało – Zapytał lekko zmieszany.

- Mam... Potrzebę bycia blisko ciebie – Jego dłonie powędrowały na uda Pottera, a potem ścisnęły lekko.

Harry wzdrygnął się, gdy ciepły język przejechał po jego szyi. Jego policzki automatycznie zrobiły się czerwone, a chwilę potem zrobiło mu się strasznie duszno.

- To jest dziwne – Wyszeptał lekko ochrypniętym głosem.

- Podoba ci się?

- Ja... Tak, co to jest? Co robisz?

- Kocham cię, tylko to. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro