Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

Minęło kilka dni od jego przyjazdu do szkoły, dziewczyny pomagały mu z niektórymi przedmiotami i na odwrót. Nie widział Mortema od kilku dni i robił się niespokojny, brakowało mu go.

Jak na zawołanie pojawił się w dormitorium, Harry od razu wbiegł mu w ramiona.

- Tęskniłem – Mruknął mu w szyję.

- Ja tak samo, malutki – Wyszeptał mężczyzna – Nie powinieneś już spać?

- Nie mogę zasnąć, zostaniesz – Zapytał, a gdy Mortem kiwnął głową złożył nieśmiały pocałunek na jego policzku.

Położyli się razem, chłopiec szybko wtulił się w drugie ciepłe ciało, uśmiechnął się lekko. Był szczęśliwy.

- Pamiętasz o twojej obietnicy – Zapytał cicho.

- Oczywiście, zabiorę cię stamtąd, po tym roku szkolnym – Odparł natychmiast.

Pochylił się i złożył słodki pocałunek na jego ustach – to było coś nowego dla Harry'ego, ale przyjemnego.

Puchon zamknął oczy i pozwolił swojemu ciału zapaść w sen.

*********

Rano, gdy wstał, koło niego nikogo nie było. Wiedział jednak, że Mortem opuścił łóżko co najmniej godzinę temu, bo miejsce, gdzie spoczywał było jeszcze ciepłe.

Wstał, ubrał się, spakował książki i wyszedł na śniadanie. Po drodze spotkał nieprzytomną Lizzy, która po cichym przywitaniu towarzyszyła mu w drodze do Wielkiej Sali. Zjadł śniadanie w ciszy, a po nim zaczął rozmowę z Cedrikiem, który usiadł koło niego przy stole.

- Jak ci się podoba do tej pory – Zapytał starszy, mieszając łyżką w swojej filiżance herbaty.

- Wszystko wydaje się w porządku, jednak nauczyciele są trochę dziwne – Przyznał niepewnie.

- Ha! Każdy starszy czarodziej jest dziwny, a o czarownicach to już nie mówię. Musiałbyś zobaczyć niektóre nawyki dyrektora – Zaśmiał się Puchon – Wiem, że to nie zbyt uprzejme, ale czy Charlus jest naprawdę twoim starszym bratem?

- Niestety tak – Mruknął chłopiec, Cedrik z niepokojem zauważył, że temperatura koło młodszego lekko spadła – Przepraszam, nie przepadam za nim.

- Nic się nie stało, rozumiem, on zawsze wydawał mi się w jakiś sposób fałszywy – Uspokoił go szybko i zabrał się za jedzenie śniadania.

********

Młody Potter nie bardzo rozumiał, dlaczego nauczyciele są tak poważni w sprawie samodzielnego wychodzenia uczniów na dwór pod wieczór, usłyszał przypadkiem jak McGonagall daje naganą kilku Gryfonom za wychodzenie po ciszy nocnej. Potrząsnął głową odganiając niepotrzebne myśli, wszedł do klasy, w której miała się zaraz odbyć lekcja Obrony Przed Czarną Magią, był lekko zdenerwowany.

Usiadł w ławce koło dziewczyn całkowicie się wyłączając, przed tą lekcją Mortem zaciągnął go w ciemny korytarz tylko dlatego, że chciał ostrzec go przed nauczycielem, który ma go uczyć tego przedmiotu. Podobno był niebezpieczny, mimo że wszyscy uważali go za głupka.
Zacisnął usta w wąską linię, był ciekawy, ale jednak zdenerwowany. Dlatego podskoczył, gdy od strony drzwi rozległ się energiczny męski głos.

- Witajcie młodzi Puchoni! Jestem Gilderoy Lockhart i będę was nauczał przez ten rok – Powiedział wesoło, jego oczy śledziły nowe twarze uważnie, jednak na jednej osobie zatrzymał swój wzrok dłużej – Jak się nazywacie?

- Harry Potter – Odparł od razu Puchon, gdy wyciągał podręcznik i różdżkę z torby.

- Och – Harry podniósł wzrok znad ławki i spojrzał na mężczyznę – Jesteś bratem wybrańca?

Potter pokiwał głową, nie widział sensu w kłamaniu, tak czy tak by wyszło na jaw.

- Interesujące – Mruknął do siebie profesor – A wy kochane Puchonki?

Dziewczyny się przedstawiły, a Lockhart zaczął swój wykład, opowiadał o swoich osiągnięciach i oczywiście słynnych książkach, ale Harry go nie słuchał, nużyły go takie opowieści.

Gdy lekcja skończyła się spakował torbę i gdy miał wychodzić profesor zawołał go. Chłopiec się zawahał, ale wreszcie obrócił się na pięcie i podszedł do mężczyzny.

- Miło mi uczyć brata wybrańca, może mógłby pan mi poopowiadać trochę o Chralusie? Piszę nową książkę i byłoby grzechem, aby nie wspomnieć o Potterach – Powiedział, a na jego twarz wpłynął przesłodzony uśmiech.

- Nie wierzę panu, jednak i tak bym nie pomógł, nie mam zbyt dobrych relacji z moją rodziną – Odparł lekko speszony.

- Och? Czy może jest coś, co trzeba powiedzieć dyrektorowi?

- Wydaje mi się, że ma pan mózg. Dobrze pan wie, po której stronie jest Dumbledore – Mruknął Potter i zmierzył nauczyciela długim spojrzeniem. Wiedział, że nie powinien, ale nagle zalała go pełnia odwagi i samo wyszło to z jego ust, zanim zdarzył się opanować – A pan, po której jest stronie?

- Chyba będę musiał się zastanowić po której – Odparł cicho – Może pan odejść.

Harry opuścił klasę z wyraźną ulgą na twarzy, niestety przeczuwał rozmowę z Mortem. Nie posłuchał go i Puchon bał się, że mężczyzna będzie zły.

********

Szedł właśnie schodami, musiał dostać się do dormitorium, zanim korytarze zaleją uczniowie. Zatrzymał się jak wryty, gdy jego drogę zastąpiła większa sylwetka.

- Gdzie się wybierasz, bekso - Poderwał głowę do góry, aby zobaczyć jego brata z głupim uśmieszkiem na twarzy. Koło niego stał Ron i dwójka bliźniaków z rudymi czuprynami, jednak oni wydawali się zagubieni – Może pokazać ci drogę powrotną?

- Odczep się ode mnie Charlus – Powiedział i cofnął się o krok, aby odejść. Brat mu nie pozwolił, złapał go za ramię, aby zatrzymać w miejscu, jednak ktoś mu przeszkodził i stanął między Gryfonem a nim.

- Spadaj Potter i weź ze sobą tych zdrajców krwi daleko, myślałem, że to my ślizgoni jesteśmy tacy straszni i dokuczamy młodszym, a tu proszę! Chyba nauczyciele się pomylili – Znał ten głos, uśmiechnął się lekko i spojrzał na chłopaka, który nadal śledził wzrokiem jego oprawców.

- Dziękuje Draco, mam szczęście, że byłeś w pobliżu – Powiedział zwracając uwagę chłopaka.

- Nie ma za co, jesteś cały – Zapytał marszcząc brwi w zatroskanym geście.

- Tak, nie martw się nic mi nie zrobili – Uspokoił starszego – Wszystko u ciebie w porządku.

- Owszem, ale masz mi dużo do powiedzenia. Proszę usiądź dziś na kolacji koło mnie – Poprosił go ślizgon.

- Jasne, nie ma problemu!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro