Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7

Mogło to wydawać się dziwne, ale przez osiem miesięcy nie wymieniliśmy z Naomi ani jednego słowa, skrupulatnie unikając się i schodząc z sobie z drogi, mijaliśmy się bez słowa. To nie oznaczało, że nie wiedziałem, jakie brzmienie miał jej głos lub nie słyszałem jej śmiechu, gdy czasem Alice rozbawiła ją czymś.

Nie przeszkadzało mi to, ale nie byłem też z tego zadowolony. Tak naprawdę, było mi to zupełnie obojętne, ponieważ cały czas uważałem ją za młodszą od siebie, co sprawiało, że gdybym się pewnie odezwał, zrobiłbym to w taki sam sposób jak do Alice, czyli jakbym mówił do dziecka, a to zapewne jej by się nie spodobało. Chociaż skąd mogłem wiedzieć, co by jej się spodobało. Po ośmiu miesiącach wiedziałem tylko tyle, ile wspominali rodzice przy kolacji lub z opowieści Alice, a że rzadko się temu przysłuchiwałem, nie wiedziałem nic.

Tydzień po zakończeniu roku szkolnego siedziałem z Maxem w swoim pokoju i oglądaliśmy jakiś horror, wykorzystując fakt, że nie było moich rodziców i mama nie miała pretensji, że oglądamy tak brutalne rzeczy. Gdyby tata był w domu, zapewne chciałby się dołączyć, przy okazji ostrzegając, że film miał być tajemnicą i w razie czego mieliśmy powiedzieć, że była to nowa część Szybkich i Wściekłych lub jakiegoś innego filmu. W kulminacyjnym momencie usłyszeliśmy pukanie do drzwi, a że Alice chwilę wcześniej wybiegła do sklepu, na mnie spoczął obowiązek sprawdzenia kto przyszedł.

Podniosłem się z miejsca i zacząłem się kierować na dół, słysząc jeszcze, jak Max mówił, żebym zabrał z dołu chipsy, bo te które mieliśmy, właśnie się skończyły. Wsunąłem dłonie w kieszenie szortów i zbiegłem po schodach, mrucząc pod nosem o niechcianych gościach.

Pociągnąłem za klamkę, wcześniej przekręcając zamek i moje spojrzenie napotkało brązowe oczy. Dziewczyna otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, ale widząc mnie, zamilkła i odsunęła kosmyk czarnych włosów za ucho. Skrzywiłem się widząc, jak ciepło była ubrana. Mogłem się założyć o wszystkie swoje gry, że na dworze było ponad trzydzieści stopni, a ona miała bluzkę z długim rękawem. Pociłem się na samą myśl, żeby ubrać coś grubszego niż miałem na sobie, a ona wyglądała, jakby się tym nie przejmowała.

-Cześć, Ethan - powiedziała niepewnie, a moje imię dziwnie brzmiało w jej ustach, co sama zauważyła i na moment skrzywiła się.

Oparłem się o framugę drzwi, nie dlatego, że nie chciałem jej wpuścić, tylko nie wiedziałem, co miałem zrobić. Gdyby weszła do środka, musiałbym się nią zająć do powrotu Alice, prawda? Pewnie tak, mama wiele razy powtarzała, że nie należy zostawiać gości samych. Jednak z drugiej strony Naomi bywała u nas tak często, że pewnie doskonale znała układ domu i co gdzie się znajdowało, więc chyba nic nie stałoby się, gdyby zaczekała sama w salonie albo w pokoju Alice.

-Cześć - odparłem nadal nie ruszając się z miejsca i nie wpuszczając jej do środka. - Alice nie ma.

Z jej ust wydobył się cichy jęk i przez chwilę zagryzała wargę, jakby też nie wiedziała, co zrobić. Rozejrzała się dookoła, a później skinęła głową, robiąc krok w tył. Chwilę mi zajęło zrozumienie, że właśnie zamierzała sobie pójść.

-Ale możesz na nią zaczekać - zaproponowałem wskazując dłonią wnętrze domu. Uśmiechnąłem się do niej, co odwzajemniła z wdzięcznością. - Poszła tylko do sklepu.

-Nie będę ci przeszkadzać? - spytała, nieśmiało robiąc krok w moją stronę. Chociaż nie patrzyła na mnie, czułem, jakby mnie obserwowała, co wywoływało dziwne uczucie. Nadal uważałem, że Naomi była dziwna, ale jeśli wytrzymywała tak długo z moją siostrą, nie mogła być jak inne dzieciaki.

Westchnąłem i odsunąłem się, robiąc jej miejsce na przejście. Zrozumiała mój niewerbalny sygnał i szybko przemknęła tuż obok mnie, a ja zorientowałem się, że byliśmy prawie tego samego wzrostu, co lekko naruszyło moją pewność siebie. Bycie niższym lub tego samego wzrostu co dziewczyna było okropne i tym momencie zazdrościłem Maxowi, który jak na trzynaście lat był bardzo wysoki.

Naomi zatrzymała się tuż przy drzwiach i zerknęła na mnie przez ramię, jednocześnie zsuwając ze stóp buty. Teraz to całkowicie czułem się dziwnie, miałem ją zaprosić do nas? Była dziewczyną, więc pewnie nie spodobałby jej się film, który oglądaliśmy. Lisa, z którą byłem w kinie dwa tygodnie temu mówiła, że dziewczyny nie znoszą takich filmów i lubią tylko jakieś romantyczne rzeczy, czego kompletnie nie mogłem zrozumieć.

-Może zaczekam w jej pokoju? - spytała wyciągając nas z tej niezręcznej sytuacji, a ja przełknąłem ślinę i skinąłem głową, ponieważ było to idealnie rozwiązanie. - Nie musisz się mną zajmować, poradzę sobie do powrotu Alice, w końcu poszła tylko do sklepu, tak?

Po raz kolejny skinąłem głową, a ona uśmiechnęła się szeroko i pomaszerowała w stronę schodów. Stałem w miejscu dopóki nie usłyszałem, jak drzwi lekko zaskrzypiały, gdy je otwierała, a później zamykała za sobą. Po raz kolejny wypuściłem powietrze z ust, nagle orientując się, że była to pierwsza rozmowa między nami i nie poszło aż tak źle, przynajmniej miałem taką nadzieję.

Wziąłem z kuchni dwie paczki paprykowych chipsów i wbiegłem po schodach na górę, jednak zanim wszedłem do pokoju, zatrzymałem się na korytarzu nasłuchując. W pokoju Alice leciała cicho muzyka, co tylko upewniło mnie, że Naomi sobie poradzi. Wszedłem do siebie, a Max odetchnął z ulgą, ponieważ tak samo jak ja, chciał w końcu zobaczyć tę scenę.

-Kto to był? - spytał zerkając na mnie, a przy tym biorąc ode mnie jedną paczkę. - Bo chyba nie Alice, co nie?

Pokręciłem głową i otworzyłem chipsy, przez co wydobył się ten charakterystyczny dźwięk otwieranego opakowania.

-Jej koleżanka - odparłem i wciskając spacje, pozwoliłem, by film znowu zaczął lecieć. - Poszła do jej pokoju, więc mamy spokój.

Skinął głową wrzucając sobie do ust kilka chipsów, w ogóle nie zainteresowany tym, kim była dziewczyna, chociaż zapewne kojarzył ją ze swojej szkoły, jednak nigdy o niej nie wspominał i było mi to na rękę, nie chciałem rozmawiać z nim o koleżankach swojej siostry, były zdecydowanie lepsze tematy.

Jak można zapomnieć o osobie, z którą codziennie się rozmawiało? Wiedziałem, że każda nasza nocna wymiana zdań lub krótka rozmowa przez telefon w dzień sprawiała, że nie mogłem w pełni zacząć nowego życia, jednak myśl, że przestałbym się z nią kontaktować była nieznośna i sprawiała, że czułem się tylko gorzej.

Siedziałem w tej samej kawiarni, co tydzień wcześniej, gdy pierwszy raz do niej zawitałem, na tym samym miejscu i wpatrywałem się w to samo obicie kanapy, przed sobą mając taką samą filiżankę kawy. W poniedziałek miały zacząć się zajęcia i miałem nadzieję, że przez natłok obowiązków Nora nie będzie miała dla mnie czasu, co byłoby lepsze, bo sam chyba nie dałbym rady z niej zrezygnować, nawet jeśli oznaczałoby to, że jedyną wolną chwilę w ciągu dnia spędzałbym na wysłaniu do niej wiadomości.

Zerknąłem na telefon, ale nie zobaczyłem żadnego nowego powiadomienia, Alice nie odzywała się od naszej sprzeczki, gdy dość ostro pożegnała się ze mną i chociaż zdarzało jej się to często, nie oznaczało, że się o nią nie martwiłem. Jedynym pocieszeniem był fakt, że zapewne w najbliższym czasie znowu zadzwoni, a jej prośba będzie taka sama, żebym zabrał ją do siebie.

Westchnąłem i przejechałem dłońmi po twarzy, a później sięgnąłem po naczynie i wypiłem resztę napoju odstawiając później pustą filiżankę na talerzyk. Palcami wystukiwałem rytm piosenki, która cicho grała w całym pomieszczeniu. Byłem tutaj trzeci raz w ciągu tygodnia i bardziej przyzwyczaiłem się do tego miejsca niż do własnego mieszkania.

Nagle przypominało mi się, jaki dzisiaj był dzień i gwałtownie wstałem z miejsca, uderzając się udem o stolik, przez co ten przesunął się i zaskrzypiał okropnie, co spowodowało, że znaczna część klientów zerknęła w moją stronę. Uśmiechnąłem się wzruszając ramionami, chociaż ludzie już na mnie nie patrzyli. Ustawiłem stolik tak, jak był wcześniej i odwróciłem się, by wyjść z kawiarni, a wtedy ktoś prawie na mnie wpadł. Dziewczyna zachwiała się i w ostatnim momencie podtrzymałem ją za ramiona, gdy w dłoniach trzymała pustą tackę. Stając prosto zaśmiała się i spojrzała na mnie przepraszająco niebieskimi oczami.

-Przepraszam. - Uśmiechnęła się robiąc krok w tył. - Ale zrobiłeś taki hałas, że bałam się, że masz jakiś plan zdemolowania mojego miejsca pracy.

-Stwierdziłem, że pobawię się w architekta wnętrz. - Wzruszyłem ramionami odwzajemniając jej uśmiech. Wskazałem stolik. - Ale jak widzisz, zrezygnowałem z tego pomysłu.

-Twoje szczęście - mruknęła. - Następnym razem dostałbyś zimną kawę.

-Chyba nie tak powinno się zachęcać klientów, nie sądzisz? - spytałem patrząc na nią wątpliwie, jednak lekko rozbawiony tym, jak poddenerwowana była, a przy tym starała się to ukryć.

-Sądzę, że jednak powinieneś zapisać mój numer. Robię nie tylko dobrą kawę. - Spojrzała pewnie w moje oczy, a później bez słowa wyminęła mnie, by posprzątać stolik, który zajmowałem.

Nie czekając ani chwili opuściłem lokal. Zastanawiałem się, jak mogłem być aż takim idiotą. Czekałem na jakiś cud, który zapewne nigdy nie miał się wydarzyć, a każdy dzień sprawiał, że ten cud stawał się jeszcze mniej możliwy, a jednak ignorowałem każdą napotkaną dziewczynę.

Pokręciłem głową i ruszyłem w stronę swojego mieszkania, mając nadzieję, że Will jeszcze się w nim nie pojawił, a nawet jeżeli już przyjechał, to go nie zdemolował. Nie wiedziałem, co mną kierowało, gdy zgadzałem się, żeby został moim współlokatorem, ale musiałem być wtedy niespełna rozumu, ponieważ żaden zdrowo myślący człowiek nie zgodziłby się na to.

Stając przed swoimi drzwiami, słyszałem dochodzącą zza nich muzykę i już wiedziałem, że spóźniłem się. Pociągnąłem za klamkę i popchnąłem drzwi. W salonie nikogo nie było, a Eminem rapował w pokoju Willa, odrobinę za głośno, ale do przeżycia. Miałem tylko nadzieję, że nie mieliśmy jakichś przewrażliwionych sąsiadów i będą nas po prostu ignorować.

Miałem wchodzić do swojego pokoju, gdy Willam wyszedł z łazienki w samym ręczniki. Dopiero po chwili zorientował się, że przyszedłem i przywitał mnie skinieniem głowy.

-Idziesz ze mną do klubu? - spytał kierując się w stronę swojego pokoju.

-Nie dzisiaj, stary - mruknąłem pociągając za klamkę.

-Luz, więcej lasek dla mnie - odparł i usłyszałem trzask drzwi

Po chwili zatrzasnąłem również swoje i stwierdzając, że jeśli do tej pory Will nie zdemolował mieszkania i w najbliższy czas miał spędzić w klubie, nie zrobi tego do końca dnia. Mając tą pewność sięgnąłem po torbę, wrzuciłem do niej czyste ciuchy, ręcznik i kilka innych rzeczy, a później wyszedłem z mieszkania i udałem się w stronę siłowni. Może tam chociaż przez jakiś czas będę mógł nie myśleć, ponieważ rozsadzało mi już czaszkę od natłoku myśli i miałem tego serdecznie dość. 

~~~~~~


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro