Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5

Nasze wyjście do klubu zakończyło się na tym, że ja wypiłem dwa piwa, Mike cztery i zostaliśmy przed telewizorem, jakbyśmy byli grubo po czterdziestce, a nie jeszcze przed dwudziestką. Brakowało nam tylko piwnych brzuchów, zakoli, lania się potu przy najmniejszym ruchu, śmierdzących skarpet i bokserek z dziurą na tyłku.

Mało nie zwróciłem kawałka pizzy, którego właśnie przeżywałem, gdy wyobrażenie siebie w takim stanie wpadło mi do głowy. Zakrztusiłem się i odłożyłem pizzę, na której oprócz normalnych składników była jeszcze nutella i garść chipsów, na bok, spoglądając przy tym na nią ze wstrętem. Nikt nie umiał tak bardzo mi obrzydzić jedzenia, jak ja sam.

-Idę się położyć, a ty rób, co chcesz - mruknąłem do Mike, który wpatrzony w swój telefon przegryzał kawałek pizzy, przy tym otwierał szeroko usta, przez co bez trudu mogłem zobaczyć ich zawartość.

Podniosłem się gwałtownie i przecierając twarz dłonią, ruszyłem w stronę łazienki, dalej czując pewien niesmak na myśl, że mógłbym być otyłym nieudacznikiem z dziurą w bokserkach na dupie. Będąc już za zamkniętymi drzwiami łazienki uniosłem swoją koszulkę i spoglądając w lustro ze wszystkich stron, upewniłem się, że nie rósł mi brzuch wielkości bojlera. Od razu postanowiłem, że jak najprędzej znajdę tutaj jakąś siłownię albo chociaż park, w którym mógłbym pobiegać. Pochyliłem się nad kranem i chlusnąłem sobie zimną wodą w twarz. Zakrztuszając się tym, co wpadło mi do ust, oparłem dłonie na umywalce i postałem tak chwilę, czując, jak woda spływała z mojej twarzy.

Otworzyłem drzwiczki szafki z lustrem i sięgnąłem po pastę i szczoteczkę, a po umyciu zębów, pozbyłem się reszty ciuchów, umieszczając je później w koszu na brudy i wszedłem pod prysznic, biorąc lodowatą kąpiel.

Opadłem ciężko na łóżko, które pod moim ciężarem cicho zaskrzypiało. Poruszyłem się nerwowo, ponownie słysząc ten dźwięk i zakląłem pod nosem, zastanawiając się, jak nowy materac mógł tak skrzypieć. Sięgnąłem po poduszkę i zwijając ją w kulkę, ułożyłem pod szyją, a przy tym ułożyłem na niej twarz, wyczuwając zapach proszku i swojego żelu pod prysznic.

Kiedy przechodziłem przez salon, Mike'a nie było, co oznaczało, że pewnie przygarnął na tę noc pokój Willa. Wyjątkowo zostawił po sobie czysty salon, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że kazania Małpki nie poszły na marne, ewentualnie mogła to być sprawka Lisy, której pewnie też nie odpowiadał jego burdel.

Już zasypiałem, kiedy usłyszałem dźwięk własnego telefonu. Przez moment zastanawiałem się, czy to czasem nie dzwoniła komórka Mike, jednak dźwięk pochodził z tego pokoju. Zamierzałem zignorować go i po prostu zasnąć, ale przez te kilka miesięcy mieszkając z Norą, nauczyłem się tego nie robić, więc klnąc po raz kolejny, sięgnąłem po urządzenie i przejeżdżając palcem po ekranie, przyłożyłem telefon do ucha.

-Halo? - mruknąłem i przykładając pięść do ust, stłumiłem ziewnięcie.

-Daj mi swój adres - zażądał głos po drugiej stronie, a w tle słyszałem Rammsteina. Co jak co, ale moja siostra miała gust do muzyki, nie można było tego powiedzieć o jej innych wyborach, ale tutaj akurat musiałem zwrócić jej honor.

-Znowu robisz jakieś chore akcje? - spytałem, podnosząc się, a siadając, oparłem się o ścianę, która była chropowata. Pomasowałem sobie kark starając się zachować spokój i nawet wewnątrz siebie nie pozwalając sobie na wytrącenie z równowagi. - Jest druga w nocy, Alice i pewnie nie dajesz dziadkom spać przez tę cholerną muzykę.

-Nie będę z nimi dłużej mieszkać, Ethan! - zaprzeczyła podnosząc ton, a ja mogłem sobie wyobrazić, jak marszczy czoło, a jej usta stają się cienką linią.

-Co tym razem? - po raz kolejny zadałem pytanie, wzdychając ciężko. Przetarłem dłonią twarz i zamrugałem kilkakrotnie, zastanawiając się, czy mógł istnieć chociaż jeden tydzień, w którym Alice nie robiłaby scen.

Naprawdę dziwiłem się dziadkom, że jeszcze trzymali ją pod swoim dachem i nie odesłali jej do rodziców, do Australii. Mogłem ją zabrać do siebie, to fakt, ale wiedziałem, że przy mnie miałaby zdecydowanie za dużo wolności, a patrząc na to, co się z nią działo, potrzebowała kogoś, kto dawałby jej jakieś zasady.

Ja byłem zbyt miękki, jeżeli o nią chodziło i o ile przez telefon potrafiłem jej czegoś zabronić lub zaprzeczyć, to w normalnej sytuacji ugiąłbym się i postawiłaby na swoim. Była jedną z dwóch kobiet, które miały nade mną taką władzę i nie wiadomo jakbym się starał, nie mogłem temu zaprzeczyć. Jeżeli kiedyś wierzyłem, że będę od nich niezależny, ogromnie się myliłem.

-Och, po prostu nie będę z nimi mieszkać, rozumiesz?! - krzyknęła sfrustrowana, a później usłyszałem, jak opadła na coś, najprawdopodobniej na krzesło. - Zachowują się, jakbym była dzieckiem!

Przemilczałem to, że nadal zachowywała się, jakby miała piętnaście lat, doskonale wiedząc, że było to bez celowe. Przymknąłem na moment oczy, nie odzywając się i słysząc tylko, jak głośno oddychała, wściekła na dziadków i pewnie na mnie, że nie dawałem jej tego, czego sobie zażyczyła.

-Nie pozwolili ci iść na imprezę pełną alkoholu, czy nie dali pieniędzy na jakieś gówno, które chciałaś wciągnąć? - mówiłem spokojnym tonem, co pewnie jeszcze bardziej ją denerwowało, ale chyba właśnie tego chciałem. Chciałem, żeby się wściekła i zostawiła mnie w spokoju, ponieważ wiedząc, że jej nie pomogę, był cień szansy, że po prostu pójdzie spać obrażona na cały świat.

-Jesteś hipokrytą! - zarzuciła mi wściekle. - Sam upijasz się z chłopakami, a masz jakieś pretensje, że chcę iść na imprezę. Ethan jestem, kurwa, tylko o rok od ciebie młodsza!

-Nie klnij - upomniałem ją, nie znosząc, gdy to robiła. Zacisnąłem zęby na koniuszku języka, kiedy ona właśnie chyba o coś uderzała ręką. - I wyłącz tę muzykę, ostatni raz cię proszę, Alice.

-Mówisz, jak ojciec - burknęła, ale w tle nie słyszałem już piosenki. Westchnęła znacząco, czekając, aż się ugnę, jednak kiedy była oddalona ode mnie o prawie tysiąc kilometrów, potrafiłem być stanowczy wobec niej, zwłaszcza wtedy, gdy pokazywała swoją odrobinę rozpieszczoną stronę. - Będę robiła, co mi się podoba i jeśli nie powiesz mi, gdzie mieszkasz, wyjdę z domu i nikt więcej mnie nie zobaczy.

Zacisnąłem zęby, próbując nie zapomnieć, że była to jej zwyczajowa taktyka. Zagrozić, że zniknie, by uzyskać to, co chciała. Idealnie sprawdzała się przez lata, ale w końcu każdy zrozumiał, że nie zrobiłaby tego, chociaż gdzieś z tyłu głowy cały czas miałem, że kiedyś możemy się wszyscy pomylić, a ona naprawdę to zrobi.

Westchnąłem i wstałem z łóżka, a podchodząc do okna, otworzyłem je na szerokość. Chłodne powietrze obiło się o moją nagą klatkę piersiową, jednak zignorowałem to, próbując nie złamać się. Ponownie zamilkłem, nie chcąc powiedzieć czegoś, czego mógłbym żałować.

-Jej byś nie odmówił - powiedziała po chwili z pretensją w głosie, a ja zacisnąłem palce na framudze okna, doskonale wiedząc, o kim mówiła. - Ją przyjąłeś pod nasz dach, chociaż wiedziałeś, co mi zrobiła! Odebrała mi go, a ty i tak wybrałeś ją! Jeszcze mówisz, że jest twoją rodziną, jak możesz, Ethan?!

Zaczęła płakać, a ja poczułem ucisk w środku, słysząc jak zanosiła się płaczem i pociągała nosem. Bardzo szybko przechodziła z jednych uczuć do drugich, w jednym momencie potrafiła być wściekła, w drugim głośno się śmiać, by po chwili płakać.

Ponownie ułożyłem dłoń na karku i masowałem go palcami, co dawało mi złudne poczucie odprężenia. Jednak nie mogłem się oszukiwać, Alice wykorzystywała wszystko, co tylko mogła, żebym przeszedł na jej stronę. A ja nie mogłem tego zrobić, ponieważ dziewczyna, z którą właśnie rozmawiałem, nie przypominała mojej siostry.

-Dasz jej święty spokój, Alice? - Mój głos wyjątkowo był oziębły, chociaż starałem się nie okazywać żadnych negatywnych emocji. - Ona nie jest niczemu winna, pogódź się z tym w końcu. Jeżeli znowu dzwonisz do mnie, żeby ją oczerniać, to rozłącz się i daj mi spokój.

-No tak - sarknęła. - Święta Naomi, biedna, poszkodowana dziewczynka.

-Alice ostatni raz cię ostrzegam! - uniosłem ton, czując jak moje ciało całe pulsowało z podenerwowania. Jej ironiczny śmiech drażnił mnie, a właśnie teraz takim mnie obdarowała. - Nie dam ci nowego adresu, masz skończyć normalnie szkołę i nie sprawiać więcej kłopotów dziadkom.

-Wiesz co, Ethan? - zapytała z goryczą. - Pierdol się. Pierdol się ty i tamta suka, którą wolałeś zamiast własnej siostry.

Nim zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć, rozłączyła się. Stałem tak chwilę, wyrównując przy tym oddech i wciągając do płuc świeże powietrze, które powoli mnie uspokajało, chociaż w małym stopniu, ale jednak to robiło. Nie zamierzałem do niej oddzwaniać, doskonale wiedząc, że pewnie wyłączyła telefon, a z jej głośników znowu leciała głośna muzyka. W sumie sam nie miałam ochoty z nią rozmawiać, nie po tym, jak zakończyła naszą rozmowę i obraziła niczego niewinną Norę, zrzucając na nią całą winę i nie dostrzegając swoich błędów. 

Miałem odłożyć telefon na bok, kiedy odruchowo wybrałem numer Małpki. Wpatrywałem się w ciąg liczb i przełknąłem ślinę, gdy mój palec zawisł nad ikonką zielonej słuchawki. Zrezygnowałem jednak z dzwonienia, nie chcąc wiedzieć, na czym mógłbym ją zastać i wcisnąłem małą kopertę, a na ekranie wyświetlił mi się przegląd naszych rozmów. Wystukałem wiadomość, zdając sobie sprawę z tego, że pewnie przeczyta ją dopiero rano.

Od: Małpka

Jest druga w nocy, Et. Co mogę robić o tej porze, oprócz zajadania się Cookie Cripsami?

Jej wiadomość spowodowała, że uspokoiłem się całkowicie. Uśmiechnąłem się, wyobrażając ją sobie, jak siedziała na blacie mebli z miską płatków w dłoni i pochłaniała te małe ciasteczka. Nim na ekranie pojawiła się klawiatura, dostałem kolejną wiadomość od niej.

Od: Małpka

Lepsze pytanie, Et. Co ty robisz o tej godzinie? Czyżbyś wraz z przeprowadzką przestał uwielbiać spanie?

Wypuściłem powietrze przez zaciśnięte zęby, ponieważ słowo "spanie" od razu skojarzyło mi się z łóżkiem, łóżkiem w którym chciałbym widzieć Norę. Powstrzymałem się od zagłębiania w tamte rejony i skupiłem się na tym, że zwróciła uwagę, iż nie spałem.

Oparłem się o chropowatą ścianę i wpatrywałem telefon, zastanawiając się, co mogłem jej odpisać, żeby się nie martwiła. Może nie byłem dla niej ważny, ale to była Małpka, a ona martwiła się o wszystkich i nie chciałem być powodem jej stresu. Biorąc głęboki oddech odpisałem, że zgłodniałem. Było to przecież oczywiste i dużo lepsze od zamartwiania jej. Pisaliśmy jeszcze przez godzinę, a ja z każdą wiadomością tęskniłem za nią bardziej i potrzebowałem jej bardziej. Kiedyś wystarczało, że wyszedłem z pokoju i przeszedłem do pomieszczenia obok, a już mogłem ją zobaczyć i porozmawiać z nią normalnie. Teraz oddzielały nas kilometry i to, że ją kochałem.

~~~~

Miałam dodać wczoraj jeszcze jeden rozdział, ale zasnęłam ;P

Mam pytanie, jak na razie podoba Wam się to opowiadanie? Perspektywa Ethana itp.?

Dobrej Nocy ^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro