22
Na zewnątrz zaczęło robić się ciepło, a powietrze po deszczu tylko umilało nam przebywanie poza domem. Nora z zafascynowaniem prowadziła nas po uliczkach, cały czas znajdując coś, co przykuwało jej uwagę. Tak bardzo było obojętne mi to miasto, że dopiero od niej dowiedziałem się, iż słynęło z przemysłu tytoniowego i włókienniczego.
– Jak to, Eth? – zaśmiała się głośno, gdy zobaczyła moją minę. Spoważniała, przechylając głowę na bok. – Takich podstaw nie wiesz o mieście, w którym mieszkasz? Mogę się założyć, że w szkole mówili o tym z milion razy.
Stanęła na palcach i stuknęła mnie w klatkę piersiową. Musiałem się powstrzymać, aby nie odsunąć kosmyków włosów jej z twarzy i nie pocałować jej.
– Nie zawsze byłem pilnym uczniem – mruknąłem, mrugając do niej.
– Ta... Jasne. – Wywróciła oczami, obróciła się napięcie i przyśpieszyła kroku, gdy kolejny budynek przykuł jej uwagę.
Nieśpiesznie kierowaliśmy się w stronę Uniwersytetu Duke, aby zwiedzić ogrody botaniczne, które mieściły się na jego terenie. Przez myśl mi przeszło, że to Max powinien zabierać ją do takich miejsc, w końcu był specjalistą od roślin, ale zachowałem ją dla siebie. Nie chciałem burzyć już i tak bardzo chwiejnej radości Nory.
Zazwyczaj szedłem dwa kroki za Małpką. Trzymając papierowy kubek z kawą, obserwowała uważnie rośliny, podchodziła do każdej tabliczki i wskazywała mi wszystko, co uważała za godne mojej uwagi.
Brakowało mi tchu, dawno nie widziałem jej tak szczęśliwej. Nie przejmowała się za dużymi ciuchami, innymi ludźmi i tym, że to ona musiała być przewodnikiem po tym mieście.
– Dlaczego mi się tak przyglądasz?
Potrząsnąłem głową. Znajdowaliśmy się na jednym z pomostów i do tej chwili byłem pewien, że dziewczyna skupiała całą swoją uwagę na pływających po stawie kaczkach.
Poprawiła niesforny kosmyk włosów i z szerokim uśmiechem, przyglądała się mi. Podszedłem bliżej i oparłem się o barierkę obok niej, w tym miejscu słońce odrobinę mnie oślepiało.
– Musiało ci się coś przewidzieć, Małpko – zaprzeczyłem, poprawiając jej ten sam kosmyk włosów, który ona przed chwilą próbowała doprowadzić do porządku.
Uważnie śledziła ruch mojej dłoni.
– Zobacz, ile jest tutaj rzeczy do podziwiania – zaśmiałem się, upijając łyk kawy, która zdążyła już wystygnąć. – Patrzyłem na tamte kaczki.
Skinąłem głową, a ona szturchnęła mnie w bok.
– Jasne, Eth.
Zagryzła wargę i nieznacznie oparła się o moje ramię. Westchnęła, przymykając na moment oczy. Posmutniała na chwilę, zgarnąłem ją przed siebie i uwięziłem między sobą a barierką. Oparłem podbródek na jej głowie, delikatnie objąłem. Czułem zapach jej perfum, a drobne ciało było zaskakująco aż ciepłe, w porównaniu do dłoni Nory.
Ukryłem je w swoich, wcześniej wyrzucając pusty kubek z kawy. Było mi zdecydowanie za dobrze w tej pozycji, gdy opierała się o mnie plecami i cicho wzdychała. Zanurzyłem twarz w jej włosach, wciągając ich zapach. Cały się spiąłem, powstrzymując się od wykonania jakiegokolwiek dalszego kroku, którego bym żałował. Już i tak pozwalałem sobie na zbyt wiele.
– Dlaczego nie przyjechałeś? – spytała prawie szeptem, nie ruszając się ani o milimetr. – Obiecałeś, że będziesz...
Odchrząknęła i zadrżała. Milczałem, nie wiedząc, co mógłbym jej powiedzieć.
– Obiecałem, że będę co tydzień – dokończyłem za nią. – I nie dotrzymałem jej, przepraszam.
Obróciła się gwałtownie, w tak małej przestrzeni, którą jej pozostawiłem, zakończyło się to tym, że jej twarz otarła się o moją. Uniosła głowę, a w jej oczach zapaliły się iskierki złości.
– Nie proszę cię o przeprosiny. – Bawiła się palcami, ewidentnie się stresując. – Chcę znać prawdę, dlaczego nie przyjechałeś. Zrozumiem, jeśli nie chcesz już spędzać ze mną czasu. Masz nowe życie, nowych znajomych na pewno. Proszę tylko o prawdę.
Chwyciłem ją za podbródek, gdy opuściła wzrok, bojąc się odtrącenia z mojej strony.
– Nadal jesteś dla mnie ważna, Małpko. – Nie pozwoliłem jej na odwrócenie wzroku. Wpatrywałem się w ciemne tęczówki, zmniejszając odległość między nami. Oddychała szybciej, gdy jej wzrok błądził po mojej twarzy. – Nawet nie próbuj myśleć inaczej, ale to nie jest odpowiednie miejsce na takie rozmowy.
Upewniłem się, że mnie zrozumiała. Nie powinienem był tego mówić, po raz kolejny straciłem szansę, aby skłamać, że nie chciałem jej w swoim życiu. Wszystkie moje postanowienia szły na marne, gdy tylko pojawiała się w pobliżu. Sama myśl, że mógłbym ją zranić, niszczyła mnie.
– Fakt, nie powinnam się mścić przy tylu świadkach – zażartowała i poklepała mój policzek.
Wysunęła się z moich objęć i z szelmowskim uśmiechem, tanecznym krokiem zbiegła z pomostu, tylko chwilę zastanawiając się nad dalszym wyborem drogi.
Odetchnąłem głośno, rozmasowałem sobie kark i zakląłem. Byłem zdecydowanie zbyt blisko, praktycznie napierałem na nią swoim ciałem. Jeszcze trochę i stracę nad sobą całkowitą kontrolę.
A wtedy stracę Norę na zawsze.
– Czuję się dużo mądrzejsza. – Usłyszałem jej głos za sobą.
Nawet nie zorientowałem się, kiedy przestała lecieć woda w łazience. Zalewałem właśnie herbatę i gorąca woda rozlała się po blacie, od razu spływając na podłogę, a przy okazji ochlapując mi koszulkę. Odskoczyłem, lecz zdało się to już na nic. Odstawiłem z trzaskiem czajnik i zakląłem, odsuwając zielony kubek na koniec mebli.
– A mówiłem, że herbata to zło – stwierdziłem, ścierając wodę.
Rzuciłem niechętne spojrzenie pełnemu koszu, klnąc w myślach na Willa. Nawet śmieci nie potrafił wynieść.
Już miałem podać dziewczynie herbatę, gdy dostrzegłem cytrynę. Z chytrym uśmiechem po nią sięgnąłem.
– Nawet się nie waż – zaoponowała, przez co posłałem jej niezadowolone spojrzenie. – Pamiętaj, że zostaję tu na noc.
Zamrugałem gwałtownie i jeszcze raz na nią spojrzałem.
– Jeśli chcesz, odwiozę cię – zaproponowałem, nadal gotowy chwycić za cytrynę. – Najwyżej się prześpię u nas.
Otuliła się ramionami i zaprzeczyła. Zauważyła, że jednak zabrałem cytrynę i zgromiła mnie wzrokiem, przybierając groźną minę. Musiałem się bardzo starać, aby nie roześmiać się.
– Psujesz całą zabawę. – Dostrzegając jej niechęć do powrotu do domu, postanowiłem nie dręczyć jej więcej tym tematem. – Jak możesz to pić?
Wskazałem na herbatę, Nora oparła się bokiem o ścianę i założyła ręce. Uśmiechnęła się nieznacznie i wyciągnęła dłoń po kubek, lecz zablokowałem jej dostęp. Uniosła brwi, dając mi czas na zmianę decyzji.
Sam oparłem się o meble, pozwalając sobie na bezczelne przyglądanie się dziewczynie. Jej długie, smukłe nogi topiły się w za dużych koszykarskich spodenkach. Musiała je dość mocno związać, aby nie zsunęły się przy najmniejszym ruchu.
Zazgrzytałem zębami, na myśl o spadających spodenkach i o tym, co pod nimi się kryło. Mało nie połamałem sobie tych zębów, uciekając od tego kątka umysłu, w którym podrywałem dziewczynę do góry, umieszczając ją na tym blacie i badałem dłońmi każdy skrawek jej ciała, wsłuchując się w ciche jęki, które mogłaby wydawać.
Ja pierdole.
Skupiłem się na jej twarzy, pozbawionej makijażu. Małpka ufnie patrzyła na mnie, tak samo jak kilka miesięcy temu, wiedząc, że każdy jej sekret był u mnie bezpieczny, że mogła w mojej obecności chodzić naturalnie. Nie martwiąc się nawet soczewkami.
– Dlaczego czujesz się mądrzejsza?
Z odmętu mózgu, którego resztki najwyraźniej jeszcze zostały mi w głowie, wyłapałem wypowiedziane przez Norę zdanie. Zmierzyłem ją wzrokiem, w żaden sposób nie rozumiejąc tego stwierdzenia.
Zaskoczyłem ją, przez moment wyglądała na rozczarowaną, jakby nie takiego pytania się spodziewała.
– Nie każdy może studiować w Chapter Hill, mądralo. – Wskazała logo na bluzie. Skrzywiła się, marszcząc przy tym nos. – Samo noszenie takich ciuchów i człowiek od razu czuje się mądrzejszy. A teraz oddawaj mi herbatę!
Teraz wyciągnęła obie dłonie. Uśmiechnąłem się, gdy oblizała usta. Jej oczy błyszczały, a ja dziękowałem bogu, że nie słyszała moich myśli. Westchnąłem, teatralnie marudząc o kobietach i podałem jej napój.
Byłem pewien, że gdyby życie się inaczej potoczyło, Nora osiągałaby sukcesy w każdej dziedzinie, jaką sobie wybrałaby. Cudne dziecko, które zostało zniszczone przez otoczenie, a miało w sobie niewyobrażalne pokłady potencjału.
Patrząc na jej smukłe palce, zastanawiałem się, czy kiedykolwiek jeszcze zagra na skrzypcach.
– Możesz ją zachować.
Zatrzymała się z kubkiem przy ustach, a jej twarz wykrzywiła się w grymasie konsternacji. Wzruszyłem ramionami, chcąc nadać temu luźniejszy ton.
– No co?
Nie przemyślałem tego, co Max pomyślałby, gdyby Nora wróciła z moją bluzą.
– Jesteś naiwny, przyjacielu, jeśli myślałeś, że zamierzałam ci ją oddać – zwróciła się z politowaniem, by sekundę później mrugnąć porozumiewawczo.
Obróciła się napięcie, a kręcąc biodrami, skierowała w stronę kanapy.
– Ściągnąłbym ją z ciebie – zawołałem, nim pomyślałem.
– Och... Chciałabym to zobaczyć – wyśmiała moje zamiary, odrzucając warkocz do tyłu.
Ledwo wyszedłem z kuchni, gdy rozbrzmiał jej telefon. Zatrzymałem się, a ona odstawiając kubek, przeszła do wieszaka. Nie patrzyła na mnie, lecz jej mina od razu zdradziła, kto do niej dzwonił. Próbowałem przełknąć gulę goryczy na myśl, że nasza mała sielanka miała właśnie minąć. Tak bardzo egoistycznie o tym pomyślałem, że miałem aż siebie dość.
Jednak Nora nie odebrała, a niepewność bijąca od niej, uświadomiła mi, że nie chciała od niego odebrać. Wyglądało na to, że pierwszy raz zamierzała zagrać jego kartami. Maxowi bardzo często zdarzało się nie odbierać, zwłaszcza wtedy, gdy się pokłócili, a Nora odchodziła od zmysłów.
Komórka ucichła, a w pomieszczeniu nastała przeraźliwa cisza. Dziewczyna szybkim ruchem schowała telefon i odwróciła się plecami. Przyłożyła dłoń do ust, jakby chciała zdusić szloch. Nawet nie wiedziałem, kiedy pokonałem dzielącą nas odległość.
– Jesteś pewna, że tak chcesz to zrobić?
Podskoczyła, zaskoczona moją bliską obecnością.
– Nie – zaprzeczyła. – Ale... Nie wiem, co innego mogłabym zrobić.
Zachwiała się i wpadła na mnie. Zaśmiała się, gdy zderzyła się twarzą z moim barkiem. Miałem wrażenie, że był to odrobinę histeryczny śmiech i moje obawy się spełniły. Dziewczyna zaczęła się niekontrolowanie trząść, zacisnęła dłonie na mojej koszulce i usłyszałem, jak łkała.
– Ej, Krasnalu – szepnąłem, głaszcząc ją po plecach. Poskutkowało to tym, że jeszcze mocniej się we mnie wszczepiła. – Spokojnie.
Staliśmy tak z kilkanaście minut. Nora już dawno przestała płakać, lecz drżenie nie ustępowało. Wtulała się mocno w moje ciało, a ja czułem jej zapach wymieszany z moim szamponem. Delikatnie muskałem jej włosy i plecy, próbując jej dać bezpieczną przestrzeń, w której mogła się uspokoić.
– Jesteś strasznie twardy – mruknęła, stukając mnie w tors.
Uniosłem brew, gdy odsunęła się na tyle, bym mógł spojrzeć jej w twarz, która teraz stała się czerwona. Ugryzłem się w język, nim palnąłbym jakiś idiotyczny tekst. Nora skrupulatnie unikała mojego wzroku i ledwo udało mi się ją powstrzymać przed ucieczką na kanapę.
– Jestem twardy? – powtórzyłem, na co zaczerwieniła się jeszcze bardziej i uderzyła mnie w bark.
– Brzuch! – Wykrzyczała piskliwie. – Masz twardy brzuch!
Zaśmiałem się głośno, odrzucając głowę do tyłu. Zawstydzenie Nory tylko potęgowało moje rozbawienie.
– A to nie ty się czasem nie śmiałaś, że mam tłusty brzuch? – zapytałem zniżonym głosem, chowając twarz w jej włosach.
Zadrżała.
– Piłki lekarskie z założenia są duże, twarde i okrągłe – próbowała się wytłumaczyć, z psotliwym błyskiem w oczach. – A tak określałam twój brzuch, prawda?
– Nie? – Znów się zaśmiałem, przyciągnąłem ją bliżej. – Mówiłaś coś o ciąży spożywczej, jak mnie pamięć nie myli.
Uśmiechnęła się delikatnie, a jej klatka piersiowa zaczęła szybciej się unosić. Jej uważne spojrzenie nie pozwalało mi odejść.
– Wybacz, ale z drugiej strony cóż to za różnica – szepnęła, lecz nawet mówiąc tak cicho, nie ukryła tego, że głos jej się załamał.
Przymknęła powieki, a spomiędzy jej warg wydobyło się ciche sapnięcie. Dreszcze przebiegły mi skórze, gdy oparłem czoło o jej, uświadamiając sobie, jak blisko byliśmy. Jak przez cały dzień oboje szukaliśmy ze sobą najmniejszego kontaktu. Próbowałem przekonać się, że to co zauważałem w jej zachowaniu, było tylko chorym wymysłem mojej wyobraźni. Ona na pewno tak tego nie czuła.
Mijała chwila za chwilą, a Nora nie odsuwała się. Czekałem, aż się zaśmieje, zrobi cokolwiek, co przyprowadziłoby mnie do porządku, lecz ona stała. Jakby czekała na mój ruch.
Wciągałem jej słodki zapach, skóra paliła mnie żywym ogniem w miejscach, gdzie spoczywały jej smukłe palce.
Ułożyłem dłoń na jej szyi i musnąłem opuszkami policzek, a ona momentalnie wtuliła się. Odbijało mi, gdy prawie dotknąłem ustami jej ust. Nasze oddechy mieszały się ze sobą, a ja nie myślałem o tym, jak jedna chwila mogłaby zburzyć całe zaufanie, którym mnie obdarowała.
Miałem wrażenie, że cofnęliśmy się w czasie. Znów w dniu jej wyprowadzki, kiedy jeszcze mniej dzieliło mnie od tego, aby ją spróbować zatrzymać.
Jej ufne spojrzenie, jej rozszerzone źrenice, dawały mi sygnał, że też tego chciała. Oblizała usta, a ja słyszałem krew huczącą mi w uszach.
– Małpko? – szepnąłem, pragnąc jej pozwolenia. Modląc się w myślach o to, aby mnie nie odtrąciła.
Zadzwonił telefon.
Wybudziłem się, przypominając sobie, że należała do innego. Odsunąłem się, nim przypadkowo zrobiłbym jej krzywdę, gdy dłonie ścisnąłem w pięści. Gorąca lawa wściekłości i goryczy przepłynęła przez moje ciało, a ból próbował rozszarpać od środka.
Zakląłem, odwracając się do niej tyłem, przymknąłem oczy i przyłożyłem pięść do czoła. Nie słyszałem, aby ruszyła do telefonu, lecz ten nieprzerwanie dzwonił, zakłócając ciszę.
Zostawiłem Norę samą, nie mogłem spojrzeć jej w oczy. Czułem się jak śmieć i nie chciałem, aby mnie widziała takiego. Została tam skołowana, a ja rozumiałem jej uczucia. Przynajmniej w tym względzie.
– Hej...Lisa, tak... Tak... Wszystko w porządku. – Usłyszałem, nim zatrzasnąłem drzwiami łazienki.
Moja klatka piersiowa unosiła się gwałtownie, gdy opadłem na umywalkę i zacisnąłem na niej dłonie. Byłem gotów coś zniszczyć, miałem ochotę rzucać wulgaryzmami tak głośno, aby usłyszeli mnie w całym budynku.
Nora nie protestowała. Nie protestowała i to było najgorsze. Gdyby mnie odepchnęła, gdyby zwróciła mi jakkolwiek uwagę, czułbym się lepiej. Nie dawałoby mi to złudnej nadziei.
Ona nigdy nie będzie cię chcieć.
Nie protestowała. Pociągnąłem się za włosy, z ulgą przyjmując dawkę fizycznego bólu.
Nie chciała cię później, zobacz, że wybrała Maxa! Nie chciała cię, nawet słowem się do ciebie nie odzywała, głupcze!
– Kurwa! – zakląłem, gdy w głowie wirowały mi słowa wypowiedziane przez Alice.
Odkręciłem wodę i ochlapałem się lodowatym strumieniem. Coś paliło mnie podskórnie. Spalało wręcz moje wnętrze.
Małpka tuliła do piersi koc. Kątem oka dostrzegłem poduszkę, leżącą na kanapie. Siedziałem w łazience na tyle długo, że musiała postanowić pójść spać.
Przyglądałem jej się, wymuszając na twarz rozbawienie. Jakby sytuacja sprzed kilkunastu minut nie miała w ogóle miejsca. Nora wyglądała na zamyśloną do tego stopnia, że nawet nie zauważyła mojej obecności.
Zmarszczyła brwi, nerwowym gestem odsuwając włosy i zacisnęła usta w wąską linię. Zaczęła mamrotać coś pod nosem. Wpatrywała się w kanapę, nim rzuciła na nią koc i westchnęła ciężko.
– Co ty robisz?
Wzdrygnęła się i wzruszyła ramionami, w typowym dla siebie sposobie.
– Nie wiem, wydaje mi się, że szykuję sobie miejsce do spania. – Neutralny ton głosu kłócił się z tym, co mówiło jej ciało.
Zebrałem koc i złożyłem w coś, co miało przypominać kostkę. Nie było opcji, żeby spała w salonie. Już nawet nie chodziło o to, jak kanapa była bardzo niewygodna. W nocy wróci Will, znając jego w towarzystwie. Zamierzałem oszczędzić Małpce tego widoku.
Nora postanowiła być uparta i próbowała wyrwać mi koc z dłoni. Spojrzałem na nią twardo, gdy ona posłała mi równie stanowcze spojrzenie.
– Nie ma takiej opcji – zaprzeczyłem, rzucając kocem za swoje plecy. – Nie będziesz tutaj spać.
Zmrużyła oczy i sapnęła wściekle.
– To gdzie? U Willa? A może mam znaleźć sobie teraz hostel?
Wskazała pusty pokój.
– Czyli od dzisiaj się mnie brzydzisz, tak? – Odbiłem piłeczkę.
Choć w środku się gotowałem, nie uniosłem głosu nawet na sekundę. Skazywałem się sam na jeszcze większe tortury, proponując jej spanie w tym samym łóżku, ale w normalnych warunkach nie miałoby to znaczenia.
– Tego nie powiedziałam.
– No to pakuj się do łóżka i dobranoc.
Jej twarz rozświetlił drobny uśmiech. Sięgnęła po poduszkę i skierowała się do mojego pokoju, a spojrzenie jakim mnie uraczyła, wywołało dreszcz wzdłuż całego kręgosłupa.
Sam poszedłem do kuchni i spędziłem w niej następną godzinę. Miałem nadzieję, że gdy wejdę do pokoju, Nora będzie już spała.
Nie spała, leżała wpatrując się w sufit. Położyłem się obok, nie myśląc o tym, jak blisko będzie przez całą noc. Chciałem zażartować, powiedzieć cokolwiek, lecz chyba brakowało mi słów.
– Pamiętam... – zaczęła cicho, nie odrywając wzroku od ściany. – Jak Robb bardzo często wchodził do mojego pokoju i...
Spiąłem się cały, już myśląc o najgorszym, ponieważ ten człowiek byłby zdolny do wszystkiego. Miałem świadomość, że było jeszcze wiele rzeczy, o których dziewczyna nie mówiła nikomu.
– Spokojnie. – Szturchnęła mnie w ramię, wyczuwając moje nastawienie. – To nie było coś złego.
Skinąłem głową, głośno przełykając ślinę.
– Czasem mnie wtedy przepraszał, wiesz? – Jej głos się łamał. – Przepraszał, a później obrzucał mnie winą. Delikatnie, z wyczuciem, ale tak, abym pamiętała to bardzo długo. Abym nie mogła usnąć, bo choć bardzo się starałam, on i tak wiedział, że nie śpię.
– Jesteś od niego wolna.
Przybliżyłem się odrobinę, a ona oparła głowę na moim ramieniu, wcześniej nieznacznie nią kiwając.
– Może – przyznała smutno. – Ale chciałam przez to powiedzieć, że przez pół życia nie miałam miejsca, w którym naprawdę czułabym się bezpiecznie. Nawet gdy zamykałam się w pokoju na klucz, a później dodatkowo w łazience. Za podwójnymi drzwiami. Nigdy.
Nieświadomie zacząłem muskać jej włosy, a ona wodziła palcami po moim torsie.
– Ale teraz w swoim mieszkaniu jesteś bezpieczna – zwróciłem na to uwagę, sam zaczynając wpatrywać się w sufit.
Już na to nie odpowiedziała.
– Tu jesteś bezpieczna – dodałem, nie chcąc, aby te słowa stały się przeszłością.
Nadal milczała.
– Czy mi się wydaje, czy ty ostatnio przytyłaś?
Uszczypnąłem ją w bok, a ona podskoczyła, patrząc na mnie wściekle. Z szeroko otwartymi oczami groziła mi palcem. Rozchyliła usta, lecz nic nie powiedziała, gdy ja znacząco spoglądałem na jej brzuch.
– Ty okropna gadzino! – Chciała uderzyć mnie w pierś, lecz złapałem ją za nadgarstki. – Co ty sobie myślisz?!
Zaśmiałem się, popychając ją na poduszki i zawisając nad nią. Chwyciłem jej nadgarstki ponad jej głowę i nie ukrywałem rozbawienia, gdy próbowała się uwolnić, a jednocześnie udawała strasznie urażoną.
– To jak tam, Małpko? – zapytałem niewinnie. – Ile ostatnio litrów lodów wciągnęłaś?
Gdy zaczynała się wyrywać, ja dorzucałem łaskotki. Nie miała szans, gdy jedną ręką byłem wstanie przytrzymać jej dłonie. Cały pokój wypełnił się jej śmiechem i przyśpieszonym oddechem, gdy kopnięciami próbowała mnie odsunąć.
– A przytyłam i co mi zrobisz? – wykrzyczała, przy każdym słowie robiąc przerwę. – I wiesz co?
– Jestem niezwykle ciekawy, Krasnalu, co tam masz mi do powiedzenia.
Udawałem znudzonego.
– Zjadłam tyle, że już nigdzie i nigdy nie znajdziesz orzechowych!
Mimo tego, że ledwo łapała oddech, posłała mi najszerszy uśmiech. Pełen zadowolenia i satysfakcji, jakby uważała, że to ona wygrała, nawet jeśli znajdowała się w tak słabej sytuacji.
Pochyliłem się nad nią, zanurzając twarz we włosach, a ona wstrzymała oddech.
– Dobrze, że wykupiłem cały zapas masła orzechowego – mruknąłem tuż obok jej ucha, przez co nieruchomiała. Jej śmiech momentalnie ustał. – Jeśli będziesz chciała krakersy, będziesz mnie musiała o nie błagać, skarbie.
Nie powstrzymując się, musnąłem ustami skórę tuż pod jej uchem, a ona wciągnęła powietrze ze świstem. Obserwowałem, jak wzdłuż jej ramienia zaczęła pojawiać się gęsia skórka, co podziałało na mnie jak zachęta.
– W życiu cię nie będę.... – Umilkła, gdy delikatnie zassałem skórę w tym samym miejscu.
Zadrżała pode mną, uciszałem głos rozsądku, który kazał mi się odsunąć. Odcinałem się od racjonalnych myśli, które już zapowiadały katastrofalne skutki tego, co zrobiłem.
– Czego nie będziesz? – zaśmiałem się. – Bo chyba nie dosłyszałem.
– Nie będę cię błagać! – wypowiedziała szybko, jakby bała się, że znowu nie zdąży.
Uśmiechnąłem się, obserwując jak płytko oddychała.
– Na pewno? – spytałem, puszczając jej dłonie, aby mogła mnie odepchnąć.
Czekałem na to, aby zmieniła tę sytuację w jakiś żart. Uniosłem głowę, aby spojrzeć jej w twarz. Podziwiałem te delikatne rysy twarzy, jej pełne usta, które mnie tak bardzo kusiły. Tę bliznę na czole, którą wiecznie starała się ukryć.
Kosmyk włosów opadł jej na twarz, odsunąłem go, a wtedy otworzyła oczy. Zamrugała kilkukrotnie, wodząc wzrokiem od moich ust do oczu. Jej palce splątały się z moimi, a wtedy pochylając się, wbiłem się ustami w jej.
Jęknęła, gdy pociągnąłem za dolną wargę, wolną dłonią wodząc po nagiej skórze brzucha. Starałem się całować ją jak najdelikatniej, smakując jej, co doprowadzało mnie do szaleństwa.
Głaskałem jej miękką skórę i wyczuwałem, jak przechodziły ją dreszcze. Jarało mnie, jak jej ciało reagowało na mnie. Jak cicho wzdychała, gdy ustami przeszedłem do pieszczenia jej szyi. Szybko znajdując jej czuły punkt, tuż pod szczęką.
Warknąłem, gdy pociągnęła za moje włosy, przyciągając twarz do swojej. Pocałowałem ją gwałtownie, odbierając jej oddech, a ona wiła się pode mną, jakby pragnęła więcej.
Gorąco zalewało moje ciało coraz bardziej z każdą chwilą. Mocniej chwyciłem ją za biodra, gdy paznokciami przejechała po moim karku, a później po plecach. A za jej ruchami podążały dreszcze.
Sunąłem dłońmi wzdłuż jej ciała, nieśpiesznie unosząc koszulkę wyżej, aż natrafiłem na miękkość piersi, kciukiem zacząłem się drażnić z twardniejącym sutkiem, a Nora wiła się pode mną.
Jednym płynnym ruchem pozbawiłem jej swojej koszulki i przez moment po prostu podziwiałem kobietę leżącą pode mną. Zabrakło mi tchu, gdy pierwszy raz ujrzałem ten skrawek jej ciała. Brzuch pełen mniejszych i większych blizn, krągłe piersi i cudne obojczyki.
Zacząłem całować każdą ryskę na jej ciele, nie mogąc wybaczyć sobie, że sam nie nigdy nie zareagowałem. Nora musiała przechodzić tyle cierpienia.
– Eth – szepnęła, gdy zassałem lewy sutek.
Uniosłem wzrok, patrzyła na mnie tak ufnie. Wodząc dłońmi po moich barkach. Pozwalała mi sprawiać sobie przyjemność. Wyglądała tak niewinnie i tak delikatnie.
Gdy ponownie przyciągnęła mnie do siebie, chcąc pocałować, czułem, jakbym odleciał. Oto kobieta, którą kochałem ponad wszystko, także mnie chciała. Pragnęła mnie. Nie mógłbym być szczęśliwszy niż w tamtej chwili, gdy mogłem dotykać ją w ten sposób. Gdy wszystkie marzenia stały się rzeczywistością.
I byłoby pięknie. Nora zrzuciła ze mnie koszulkę i zaczęła wodzić palcami po moich mięśniach, gdy ja muskałem wewnętrzną stronę jej uda.
I gdzieś między tą cholerną przyjemnością i rosnącym podnieceniem, szczęściem, które docierało do każdej komórki mojego ciała, odezwał się ten głos rozsądku, który nigdy nie pozwoliłby mi jej dotknąć w ten sposób.
Ona nie była moja.
Zerwałem się gwałtownie, klnąc tak głośno, jak tylko się dało. Odsunąłem się od niej najdalej jak mogłem i odwróciłem plecami, nie chcąc widzieć zawodu na jej twarzy, gdy zrozumie, co właśnie robiliśmy.
– Właśnie dlatego. – Wziąłem głęboki oddech, zamykając oczy. – Właśnie dlatego nie przyjeżdżam.
~~~
25.01.2022
Przepraszam! Rozdział miał się pojawić w weekend, ale miałam opóźnienie.
Dziękuję za to, że jesteście i czekam na Wasze opinie <3
Gdybyście miały jakieś pytania, śmiało możecie pisać w wiadomościach prywatnych :)
Ściskam
Nuhbe
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro