Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

30.2

Poniedziałek był pierwszym dniem, w którym opuściłam dom. Byłam jeszcze odrobinę przeziębiona, więc samo wysiedzenie na zajęciach było dla mnie nie lada wyzwaniem. Zwłaszcza, że zamiast na słowach nauczyciela, skupiałam się na rudowłosej dziewczynie, która tego dnia minęła mnie bez słowa, ponownie zaczynając mnie ignorować.

Nieprzyjemny dreszcz przebiegł po moim ciele, kiedy wpatrując się w okno przypomniałam sobie, że Lisa nie przyjechała dzisiaj swoim samochodem, spięłam się, gdy pomyślałam o tym, że osoba za kierownicą mogła być moim bratem. Gdyby nie fakt, że tego poranka udało mi się w miarę wcześnie wyciągnąć Ethana z domu i nie utknęliśmy w korkach, nawet nie wiedziałabym, że przyjechała sama.

Ale tak właśnie się stało, a ja idąc w towarzystwie Ethana i Mike'a, bez trudu dostrzegłam, jak rudowłosa opuszczała samochód, a później przeszła obok nas, nie zaszczycając nikogo nawet przelotnym spojrzeniem.

Przeciągałam wyjście ze szkoły do tego stopnia, że gdy popchnęłam ciężkie drzwi i wyszłam na zewnątrz, większość ludzi już odjechała lub znajdowała się kolejce do wyjazdu z parkingu. Odsunęłam kosmyk włosów z twarzy i objęłam się ramionami, gdy ciepły wiatr owiał moją skórę. Wyglądałam dość dziwnie przy wszystkich ludziach, którzy mieli na sobie tylko koszulki, a ja ubrana byłam w ciepły, rozpinany sweterek, którego rękawy zaciągnęłam aż do palców.

Uśmiechnęłam się nieznacznie, gdy kilka kroków ode mnie, czekał Ethan, wyjątkowo nie będąc już w samochodzie. Zatrzymałam się na moment, przyglądając się blondynowi, który oparty o murek właśnie śmiał się z czegoś, co powiedział Mike. Włosy opadały mu już na czoło i mogłam być pewna, że jeszcze w tym tygodniu pojedzie do fryzjera, by je ściąć, słońce odbijało się od nich, sprawiając, że wydawały się dużo jaśniejsze, niż były w rzeczywistości. Przez moment, przez jedną krótką chwilę wyglądał, niczym anioł. W tym samym momencie, kiedy z uśmiechem przyglądałam im się, dostrzegł mnie rudzielec i szturchnął Ethana, wskazując na mnie. Obaj posłali mi szerokie uśmiechy, więc odczuwając delikatną ulgę, ruszyłam w ich kierunku.

– Jak tam, Małpko? – spytał Mike, kiedy do moich nozdrzy dotarł zapach papierosów, chociaż w tym momencie chłopak nie palił. Blondyn szturchnął go, posyłając mu ostrzegawcze spojrzenie, jak zwykle nie lubiąc, gdy ktoś używał przezwiska, które dla mnie wymyślił.

– Słyszałam, że ostatnio jechałeś z Ethanem po drewno? – Uniosłam pytająco brwi, opierając się o murek tuż obok współlokatora, gdy przez jego twarz przeszedł cień.

Mike zmarszczył brwi, jakby nie wiedział, o czym mówiła. Potarł swoje rude włosy i może mi się wydawało, ale chłopcy w tym momencie porozumieli się bez słów, a wtedy na twarzy rudowłosego zagościł przebiegły uśmiech.

– No niektóre z nich drewnem były – zaśmiał się, patrząc znacząco na mój dekolt, przez co wywróciłam oczami, wiedząc, że sobie żartował. – Wiesz, jak to jest, czasami ręka nie wystarcza i trzeba pójść na polowanie.

Zrobił niewinną minę, a później zmrużył odrobinę oczy, przyglądając mi się z przechyloną głową. Oblizał wargi i rozchylił je, jakby chciał coś powiedzieć, ale wtedy przeniósł swój wzrok na Ethana i skinął nieznacznie głową. Nie widziałam twarzy blondyna, ale widocznie musiał mu coś przekazać spojrzeniem, ponieważ ten drugi zrezygnował z dalszego mówienia.

Nie rozumiałam, o co im chodziło, ale nie zamierzałam pytać. Najprawdopodobniej byli gdzieś zupełnie indziej niż sklep z drewnem i klub, może Ethan nawet nie odwiedził Mike'a, tylko pojechał do miejsca, o którym nie chciał mi wspominać.

Poczułam delikatne ukłucie bólu, na myśl o tym, że mógłby przede mną coś ukrywać, co było idiotyczne, ponieważ byliśmy tylko przyjaciółmi i nie miał obowiązku spowiadania mi się ze swojego życia.

– Może zamiast tego znalazłbyś sobie dziewczynę? – Uniosłam pytająco brwi.

– Nie mógłbym ci tego zrobić – odparł poważnym tonem, chociaż jego oczy śmiały się. – Przecież w końcu zrozumiesz, że jesteśmy dla siebie stworzeni, Małpko.

Przygryzłam wargę, powstrzymując się od śmiechu i odbiłam się od murku, a przechodząc obok rudowłosego, szturchnęłam go w bok. Zerknęłam przez ramię, dostrzegając, że obserwowali mnie, gdy nieśpiesznie ruszyłam w kierunku samochodu. Wsunęłam dłonie w kieszenie swetra i wbiłam wzrok w swoje trampki, wsłuchując się w dźwięk pracujących silników, gdy tuż obok mnie przejeżdżały kolejne samochody.

– Nora, gdzie ty idziesz? – zawołał za mną Ethan.

Zaskoczona obróciłam się, mało na niego nie wpadając. Spojrzałam na niego pytająco i wskazałam stojący nieopodal jego samochód. Przełknął ślinę, nie spoglądając na mnie. Westchnął cicho, a później skinął głową w całkowicie inną stronę.

– Max nic nie wspominał mi, że dzisiaj po mnie przyjedzie – mruknęłam sama do siebie, zauważając, jak zatrzymywał się tuż przy wjeździe na parking, przy czym nie wjechał na teren szkoły. Zmarszczyłam brwi i przygryzłam wargę.

–Zostawił ci wiadomość w kuchni, nie zauważyłaś? – Ethan wydawał się zaniepokojony.

Uniosłam wzrok patrząc na niego, gdy on spoglądał na mnie z troską. Wzruszyłam ramionami, robiąc niewinną minę. Przygryzłam policzek, rano nie potrafiłam wypić nawet kawy, a co dopiero mówić o tym, że mogłam zauważyć jakąś kartkę.

– Może zapomniałam – powiedziałam cicho i kopnęłam kamień, który leżał tuż obok mojej stopy. Wzięłam głęboki oddech wiedząc, że powinnam się ruszyć, a nie stać tak bezczynnie. – Gdzie byłeś w piątek?

Spojrzałam na niego pytająco, domyślając się, że nie był u Mike'a. Reakcja rudowłosego, chociaż bardzo się starał, była doskonale widoczna i on sam do tego momentu nawet nie wiedział, że Ethan posłużył się nim jako wymówki.

– Dobra – westchnęłam, kiedy nie wypowiedział żadnego słowa. – Nie chcesz mówić, to nie. Miłego dnia, Eth.

Zaczęłam go wymijać, gdy chwycił moje ramię, zatrzymując mnie. Obróciłam się, unosząc brwi, kiedy on wpatrywał się we mnie szarymi oczami, które były zamyślone. Zaczynałam odczuwać niepokój i nieświadomie rozejrzałam się dookoła. Oblizałam usta, przyglądając mu się, od czasu do czasu rzucając wzrokiem na jego dłoń.

– Miłego dnia, Małpko – odpowiedział, chociaż wyglądał, jakby chciał powiedzieć coś innego. Przytrzymał jeszcze przez chwilę moją ręką, a później uśmiechając się, puścił ją.

Wypuściłam wstrzymywane powietrze, gdy zaczął iść w przeciwnym kierunku niż ten, w którym ja miałam pójść. Dopiero gdy odchodził, zorientowałam się, że wstrzymywałam powietrze przez cały ten moment, a serce obijało mi się stanowczo za mocno o żebra. Czułam ciepło w miejscu, w którym jeszcze przed chwilą trzymał swoje palce, a to uczucie tak bardzo mnie przeraziło, że czym prędzej ruszyłam do Maxa, bojąc się myśli, które zaczynały nachodzić mój umysł. Były tak niepokojące, a jednocześnie sprawiające, że robiło mi się ciepło, że zaczynałam panikować.

Wpakowałam się do samochodu bruneta, oddychając ciężko. Ten uśmiechnął się na mój widok i pochylił w moją stronę, przyciskając swoje usta do moich. Z ulgą przyjęłam ten pocałunek, czując jak całe podenerwowanie, które odczuwałam, powoli zaczęło zanikać. Uśmiechnęłam się do niego, gdy odsunął się ode mnie odrobinę, a moje spojrzenie napotkało jego brązowe oczy, które błyszczały łobuzerskim blaskiem. Wciągałam do nozdrzy jego zapach, kiedy on odsuwał z mojej twarzy niesforny kosmyk włosów. Przymknęłam oczy i wtuliłam głowę w zagłębienie jego szyi. Uspokajałam się, wsłuchując się w jego cichy oddech i wyczuwając pod palcami bicie serca.

– Co jest, Słoneczko? – mruknął, muskając palcami moją skórę, powodując, że dreszcze przebiegały po moim ciele.

– Cieszę się, że cię widzę – szepnęłam ochryple, gdy zacisnęłam mocniej drżące dłonie na jego koszulce. – To był ciężki dzień. Kocham cię, wiesz?

Uniosłam głowę, by spojrzeć mu w oczy. Biło od nich ciepło, był dzisiaj w wyjątkowo dobrym humorze, nie wiedziałam, dlaczego, ale spowodowało to, że znowu zaczęłam odczuwać niepokój. Jakbym się bała, że zaraz dowie się, co działo się w mojej głowie i zdenerwuje się. Dowie się, że mój

brat najprawdopodobniej był dzisiaj w pobliżu szkoły i dowie się, o tej dziwnej sytuacji sprzed chwili. Przejechał dłonią po moich włosach i pocałował moje czoło, uśmiechając się.

– Wiem – powiedział równie cicho jak ja. – Ja ciebie też, Słoneczko.

Odsunęłam się od niego niechętnie, pozwalając by odpalił silnik i odjechał spod szkoły. Zapięłam swój pas, przymykając ponownie oczy, a gdy je rozchyliłam dostrzegłam, że Max zamiast na drogę, spoglądał na mnie z tajemniczym uśmiechem, jakby coś kombinował. Nachyliłam się i włączyłam radio, a wnętrze samochody wypełniły dźwięki jednej z piosenek znajdujących się na playliście chłopaka.

– Mam dla ciebie niespodziankę – wyjawił i chwycił moją dłoń, układając ją na moim udzie i łącząc nasze palce.

– Masz dla mnie M&M'sy? – zapytałam z nadzieją, wodząc kciukiem po wierzchu jego ciepłej dłoni. Uśmiechnął się nieznacznie, ale pokręcił głową zaprzeczając. Westchnęłam głośno udając, że sprawił mi tym zawód, co sprawiło, że uśmiechnął się jeszcze szerzej.

– Lepiej powiedz, Słoneczko, że bardziej cieszyłaś się na myśl o tych cukierkach niż na spotkanie ze mną – burknął pod nosem, zatrzymując się na skrzyżowaniu. Jak zwykle musieliśmy trafić na czerwone światło.

– To zależy – odparłam i przygryzłam wargę, kiedy on uniósł lewą brew, zaciekawiony tym od czego to zależało. Widziałam, jak patrząc na mnie, próbował domyślić się o co chodzi. Błysk w jego oczach pokazał, że wiedział, o co mi mogło chodzić.

–Od tego, ile byłoby brązowych w opakowaniu? – zgadł i przysunął moją dłoń do swoich ust całując ją.

Moje usta wykrzywiły się w uśmiechu, gdy widziałam, jak bardzo się starał. Nie było tak, że nagle przestał być wybuchowy, w sobotę prawie doszło ponownie między nami do kłótni i to o jakąś drobnostkę, która nie miała żadnego znaczenia. Jednak zamiast doprowadzić do awantury, Max zmienił temat, co kosztowało go wiele wysiłku. Może przez resztę wieczoru nie było idealnie, ale przynajmniej nie wyszedł wściekły, tylko zasnęliśmy obok siebie spokojnie.

– Wygrywasz odrobinę z brązowymi – oznajmiłam po dłuższej chwili, w której udawałam, że zastanawiałam się nad jego słowami.

– Cukierki nie mogą zrobić tego z tobą, co ja zamierzam tej nocy – mruknął ochryple, a jego oczy pociemniały, gdy przejechał wzrokiem po całym moim ciele i oblizał wargę.

Wstrzymałam oddech, kiedy poczułam ciepło i przyjemny uścisk, ale wtedy ktoś na nas zatrąbił. Wywróciłam oczami, gdy chłopak zaklął pod nosem i nadepnął pedał gazu, z piskiem opon odjeżdżając z skrzyżowania. Skręcił gwałtownie, a ja zaskoczona spostrzegłam, że nie jechaliśmy w stronę mojego domu, a w zupełnie przeciwnym kierunku na północny wschód miasta, w stronę centrum.

– To co to za niespodzianka? – spytałam, przyglądając się widokowi zza przedniej szyby.

W przeciwieństwie do południowej części miasta, tutaj korki były o każdej porze dnia, więc nie zdziwiłam się, gdy po kilku minutach utknęliśmy w jednym. Zaczęłam bawić się palcami, gdy przypomniałam sobie jak kilka przecznic stąd Lisa dostała mandat, gdy jak zwykle jechała jak szaleniec, wtedy ścigając się z jakimś innym kierowcą.

Musiałam gwałtownie zamrugać, by myśli o dziewczynie nie spowodowały, że się rozpłaczę. Spróbowałam przełknąć ślinę przez zaciśnięte gardło, ale chwilę później zamarłam, kiedy brunet wyjawił mi, gdzie jechaliśmy.

– Znalazłem mieszkanie – powiedział zadowolony, myśląc, że ucieszę się z tej wiadomości. – W końcu będziemy mogli razem zamieszkać.

Wbiłam paznokcie w dłonie, gdy zacisnęłam je w pięści. Poczułam uścisk w piersi, kiedy sens słów powoli dochodził do mnie. Naprawdę musiałam się postarać, by stłumić jęk. Nie miałam pojęcia, dlaczego zareagowałam na to zdenerwowaniem, ale nie mogłam powstrzymać swojego ciała od drżenia.

Zamieszkamy razem i nie wiedziałam, dlaczego nie potrafiłam cieszyć się z tej myśli.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro