2.1
Było to ryzykowne z mojej strony i rozsądek odradzał mi ruszania się z domu w piątkowe popołudnie. Czułam, że nie mogło to skończyć się dobrze, a pytania, które mogły się pojawić tego wieczoru, zapewne nie byłby komfortowe. Mogłam przewidzieć trudności, z jakimi musiałabym się zmagać, by odpowiedzi wydawały się chociaż odrobinę prawdziwe.
Widziałam zaniepokojenie w oczach Ethana, gdy przyglądał mi się, jak stałam przed lustrem i zastanawiałam się nad sukienką. Nie próbował wpływać na moją decyzję, pozostawiając mi wolny wybór, jednak powtarzał, żebym dokładnie to przemyślała, bym nie zmuszała się do czegoś, na co nie byłam gotowa.
Lecz jeśli nie byłam gotowa na to teraz, to kiedy? Czy kiedykolwiek miał nastać dzień, w którym czułabym się stuprocentowo gotowa na zrobienie tego wszystkiego bez cienia wątpliwości? Nie wierzyłam, że mogłyby mnie całkowicie opuścić, więc skoro zrobiłam już tak wiele, przyjechałam tutaj i postanowiłam zamieszkać, zwykła kolacja nie mogła być problemem.
Przynajmniej próbowałam w to wierzyć.
Słońce ani na chwilę nie schowało się za chmurami i rozpieszczało nas przez cały dzień, chociaż znajdowało się coraz bliżej horyzontu, nadal na zewnątrz było przyjemnie. Wiatr pachniał już wiosną, chociaż jeszcze do niej brakowało, na niebie pojedyncze chmury wyglądały jak muśnięcia pędzlem.
Odchyliłam głowę na zagłówek i przymknęłam oczy, gdy z radia rozbrzmiały pierwsze dźwięki Hello Adele. Nieświadomie zaczęłam zaciskać palce na pudrowej sukience, przechodząc od skubania jej końców do gniecenia materiału, wbijając paznokcie, ledwo powstrzymując się od zrobienia w nim dziury. Oplatające mnie niewidzialne dłonie, zaciskały się na szyi, bym po chwili poczuła rozsadzający się ból z tyłu czaszki, który tak naprawdę już nie istniał.
Zagryzałam drżącą wargę, w porę orientując się, że do oczu zaczęły napływać mi łzy, nie pozwoliłam im popłynąć dalej, szybko je wycierając, przy okazji starając się nie rozmazać makijażu, nad którym tak pracowałam tego dnia.
– Wszystko w porządku?
Rozchyliłam powieki dostrzegając przed sobą zmartwioną twarz Ethana. Otwierałam już usta, żeby zganić go za nieodpowiedzialne zachowanie na drodze, gdy zrozumiałam, że dojechaliśmy na miejsce. Pełna zaskoczenia spojrzałam w stronę radia, z którego płynęła już całkowicie inna piosenka.
Sapnęłam i pokręciłam głową, próbując dojść do siebie, przy czym skrupulatnie uniemożliwiałam nawiązanie kontaktu wzrokowego chłopakowi. Wygładziłam materiał sukienki, chociaż i tak pozostały brzydkie zagniecenia, których mogłabym się pozbyć tylko żelazkiem.
– To tylko obiad, Ethan – odparłam znużonym tonem, próbując ukryć moje wewnętrzne, chwilowe rozdarcie wywołane piosenką. – Trochę się rozmazałam, to wszystko.
Wyciągnęłam z torebki chusteczki oraz lusterko, a wtedy zabrałam się za wycieranie czarnych smug, które pojawiły się pod moimi oczami.
– Naprawdę sądzisz, że jesteś na to wystarczająco gotowa? – ponowił pytanie zadane przez niego już kilkakrotnie tego dnia. – To miejsce...
– Wiem – przerwałam mu, nie chcąc słyszeć ciągu dalszego. Schowałam rzeczy do torebki i spojrzałam na blondyna, który opierał się jedną ręką o kierownicę i przypatrywał mi się w pełnym skupieniu. – Ale to bez znaczenia, będzie dobrze.
Skinęłam głową próbując go przekonać i uśmiechnęłam się do niego zachęcająco, co odwzajemnił, widocznie uznając, że nie było potrzeby, by drążyć temat. Wzięłam głęboki oddech i wysiadłam z samochodu, a chłodny wiatr owiał moje nagie nogi, przez moment pożałowałam ubrania sukienki.
Zaczekałam, aż chłopak się ze mną zrówna, a później chwyciłam go pod rękę, starając się ustać na nogach. Patrzyłam prosto przed siebie, nie rozglądając się po osiedlu, wsłuchiwałam się w stukot własnych szpilek i odgłos przejeżdżających nieopodal samochodów.
Zatrzymując się przed drzwiami, blondyn od razu je otworzył i przepuścił mnie przodem, nie zawracając sobie głowy pukaniem. Z ociąganiem zaczęłam wchodzić do środka, wcześniej posyłając Ethanowi niepewne spojrzenie. Przełykając gulę w gardle, przygotowywałam psychicznie się na spotkanie z gospodarzami.
Wychodząc z niewielkiego korytarzyka i przystając przy szerokich schodach na piętro, miałam widok na jadalnie, usytuowaną między dużą kuchnią a a przestronnym salonem. Przed dużymi oknami zawieszone były śnieżnobiałe firanki, przez które wpadały ostatnie promienie Słońca. Na parapecie znajdował się rząd storczyków, a w rogu pomieszczenia doniczka z pachirą wodną.
Długi stół z ciemnego drewna i stojące przy nim proste krzesła ustawione były na jasnym, miękkim dywanie, przykrywał on część orzechowych paneli, które ciągnęły się od przedpokoju, poprzez jadalnie, aż do samego salonu. Również kolor ścian był niezmienny, sprawiając, że pomieszczenia niezauważalnie przechodziły jedno w drugie.
Zerknęłam w stronę kuchni, gdzie odwrócona tyłem do nas pani domu, krzątała się między szafkami a kuchenką, słuchając przy tym radia. Widoczny był tył jej granatowej sukienki, na którą nałożony był fartuszek. Nie usłyszała, kiedy usłyszeliśmy do domu i teraz czułam się niezręcznie stojąc tak na środku pomieszczenia.
Kuchnia pozostawała w takiej samej kolorystce jak reszta pomieszczeń, odróżniały ją białe kafelki, które kontrastowały z ciemnymi meblami ustawionymi na dwóch z czterech ścian. Tuż przy drzwiach do spiżarni znajdowała się pomniejszona wersja stołu z jadalni.
Zobaczyłam, jak Ethan kieruje się w stronę salonu i niepewnie ruszyłam za nim, jeszcze raz spoglądając na Emily i przełykając zalegającą w gardle gulę. Poprawiając dół sukienki, starałam się nie zachwiać podążając krok w krok za blondynem, który wyjątkowo był w eleganckim wydaniu.
We wnęce po lewej stronie był kącik telewizyjny, z dwiema obitymi skórami kanapami, fotelem o kompletu i szklanym stoliczkiem ukrywającym się pod stertą papierów, a stojącym między tym wszystkim. Przez tarasowe okno był widok na ogród i część boiska do koszykówki.
Przymknęłam na moment oczy, a moje serce zabiło mocniej, starając się być spokojna, skupiłam całą uwagę na głosie dobiegającym z zawieszonego na ścianie telewizora. Spojrzałam na prezenterkę, relacjonującą najświeższe wydarzenia ze studia telewizyjnego. Zauważając, jak Ethan wpatrywał się w blond piękność z telewizora, odrzuciłam zbędne myśli, a powstrzymując się od śmiechu, szturchnęłam chłopaka w bok, na co zrobił niewinną minę.
W chwili, gdy przenosiłam swój wzrok na Jamesa, ten unosząc głowę z zaskoczeniem zauważył nasze przybycie i gwałtownie podniósł się z miejsca, pozostawiając dotychczasową czynność. Jakby jednocześnie, Emily zaczęła zmierzać do nas z kuchni.
– James, dlaczego nie mówisz, że dzieci przyszły? – Kobieta spytała oskarżycielsko, jednocześnie uśmiechając się do nas przyjaźni, chociaż jeżeli chodziło o mnie, to odrobinę nieufnie.
– Gdyby się tak nie skradali, wcześniej bym ich zauważył – odparł jej mąż nie odwracając ode mnie spojrzenia swoich ciemnych oczu, mrużąc je, wyglądał, jakby próbował coś rozgryźć, jednak chyba zrezygnował, ponieważ już sekundę później uśmiechał się szeroko.
– Dobrze cię widzieć, Noro. – Jej głos się załamał w chwili, gdy obejmowała mnie na przywitanie, co w pierwszym momencie było dla mnie zaskakujące. – Widzę, że udało ci się go wyciągnąć z domu.
Wskazała dłonią na Ethana, witającego się z Jamesem i wymieniającego z nim kilka słów. Uśmiechnęłam się niepewnie i skinęłam głową, a wyłapując na moment wzrok blondyna, mój uśmiech się poszerzył.
– Jeszcze nie mieliśmy okazji się poznać. – James zrobił dwa kroki w moją stronę, w tym czasie Emily przedstawiła mnie, a po krótkim przywitaniu, mężczyzna rozejrzał się dookoła. – Max zamierza zejść na dół?
– Pójdę po niego – zaoferował szybko Ethan i już zaczął zmierzać w kierunku schodów, gdy powstrzymała go kobieta.
– Ty pomożesz mi w kuchni, Nora po niego pójdzie, a przy okazji zwiedzi dom, dobrze, Noro? – Ton jej głosu, chociaż niezwykle miły, nie pozostawił mi żadnego innego wyboru, po chwilowym zawieszeniu skinęłam gwałtownie głową, a oblizując usta i zapewne zjadając przy tym szminkę, obróciłam się na pięcie.
Mijający mnie blondyn zerknął na mnie z pewną ostrożnością, wzruszyłam ramionami dając mu tym znak, że nie było to nic takiego i mogłam spokojnie pójść po Maxa. Zaczęłam wchodzić po schodach, przytrzymując się poręczy, w myślach zastanawiając się, jaki cel Emily chciała tym osiągnąć.
Pokój bruneta, jak wszystkie sypialnie, mieścił się na piętrze, a drzwi do pomieszczenia były nieznacznie uchylone, co wprawiło mnie w chwilowe zakłopotanie. Kiedy drzwi były zamknięte, pukało się, a po zaproszeniu wchodziło, gdy pozostawały otwarte na całą szerokość dawały możliwość rozeznania w terenie.
Uchylone drzwi należały do beznadziejnych, dlatego zatrzymałam się przed nimi i przez chwilę stałam tak z uniesioną dłonią, której kostki prawie stykały się z drzwiami. Zastukałam równie szybko, jak biło moje serce, a nie otrzymując żadnej odpowiedzi, ponowiłam czynność.
Powstrzymałam się od wulgaryzmu, gdy za trzecim razem nadal nie było żadnej reakcji i popchnęłam drzwi pozostawiając wszystko losowi. Mój oddech ulgi, gdy pokój zastałam pusty, był zapewne słyszalny na drugim końcu kraju.
Dopiero wchodząc do pokoju, usłyszałam dobiegający za drzwi do łazienki szum wody. Zastygłam, kiedy zastanowiłam się, czy Max zamierzał wyjść nago i już miałam się cofnąć na korytarz, gdy coś przykuło moją uwagę.
W samym pomieszczeniu nie znajdowało się niewiele rzeczy, dwuosobowe łóżko, zaścielone granatową pościelą, niewielka czarna szafa i tego samego koloru stolik. Poczułam pustkę wchodząc do tego pokoju, a uczucie opuszczenia wręcz otoczyło mnie, przyklejając się do każdego skrawku ciała. Chłód bił z każdego zakamarka pokoju, jakby właściciel tego kawałka domu, wcale w nim nie mieszkał.
Zrobiłam jeszcze kilka kroków, podchodząc tym samym do stolika, między laptopem, kluczami, butelką energetyka i portfelem znajdowała się ramka ze zdjęciem. Zerknęłam w stronę łazienki, skąd nadal wydobywał się szum wody, a odsuwając pasmo włosów za ucho, sięgnęłam po prostą ramkę.
Przedmiot wypadł mi z rąk i w ostatnim momencie go złamałam, unikając przy tym rozbicia szybki o podłogę. Zaczerpnęłam powietrza ze świstem, jednak już kilka sekund później nie potrafiłam oddychać. Przymknęłam oczy zaciskając palce tak mocno, że mogłam połamać ramkę, jednak nie potrafiłam rozluźnić uścisku.
Na moim ciele pojawiła się gęsia skórka, kiedy drobny strumyczek nadziei wlał się do mojej piersi, zostając od razu wysuszony przez wszystkie wątpliwości i wyrzuty sumienia. Rozchyliłam powieki ponownie pozwalając sobie, na przyjrzenie się osobie ze zdjęcia i przejechaniu palcami po jej konturze.
Siedząca na huśtawce dziewczyna, wykrzywiała brzoskwiniowe usta w pełnym uśmiechu, mrużąc przy tym oczy, ukrywając za nimi rzeczy, nie chcące ujrzeć światła dziennego. Czarne włosy, kaskadami opadały na jej pierś, a pojedyncze kosmyki wpadały na twarz. Słońce odbijało się na jej skórze, uwydatniając znajdujące się na niej piegi.
Wyglądała na szczęśliwą, otulona kocem, uśmiechająca się do osoby ukrywającej się za aparatem, wyglądała, jakby niczego więcej w życiu nie potrzebowała. Patrząc na to zdjęcie, nawet ja dałabym się nabrać.
– Co tu robisz?
Wzdrygnęłam się, ponownie prawie opuszczając ramkę, odłożyłam ją szybko na miejsce i nim odwróciłam się, przywróciłam na twarz spokojny wyraz. Może odwrócenie się nie było dobrze przemyślanym pomysłem, chłopak opierając się o framugę drzwi miał na sobie jedynie ciemne spodnie, a w dłoniach trzymał biały ręcznik, którym najwyraźniej zamierzał wytrzeć jeszcze mokre włosy, jednak teraz stal nieruchomo, śledząc brązowymi oczami każdy, nawet najdrobniejszy mój ruch. Jego usta poruszyły się, gdy mruknął coś do siebie.
– Obiad jest już gotowy – poinformowałam bruneta w myślach będąc dumna z tego, iż głos mi się nie załamał. Nie otrzymując odpowiedzi, ruszyłam w stronę wyjścia, specjalnie unikając spoglądania na niego. – Powiem, że potrzebujesz jeszcze chwilę.
– Zostań – powiedział, zaskoczona zerknęłam na niego, zauważając, iż pozbył się ręcznika i właśnie sięgał po koszulę. – No chyba, że twój chłopak każe ci już schodzić.
Rozchylając nieznacznie usta pokręciłam głową, czując jak absurdalna była ta wypowiedź i nie rozumiejąc, jak Max tego nie zauważał. Widząc, że nic nie zrobił sobie z mojego niewerbalnego oburzenia, westchnęłam znacząco, a później skierowałam się w stronę łóżka, by chociaż na chwilę na nim przysiąść.
– Nie jestem z Ethanem. – Potrzeba wypowiedzenia tych słów była ode mnie silniejsza, chociaż doskonale wiedziałam, że nie musiałam się tłumaczyć, a brunet starał się wyprowadzić mnie z równowagi.
– Raczej nie zabierałby cię do nas, gdyby tak nie było. – Uniósł brew do góry, upierając się przy swoim i zaczynając zapinać guziki grafitowej koszuli. – Jesteś do niej podobna.
Wypalił nagle wskazując niby od niechcenia ramkę. Przy tym obserwował uważnie moją reakcje ani przez chwilę nie odwracając wzroku od mojego ciała, w szczególności od twarzy. Przez jego twarz przebiegł cień, gdy zauważył coś, czego nie chciałam pokazywać.
– Myślisz, że Ethan pozwolił mi zamieszkać z nim, bo jestem do niej tak podobna? – parsknęłam próbując wyjść z opresji. Wywróciłam oczami, czując jak jednocześnie wywraca się zawartość mojego żołądka. Podniosłam się i zerknęłam na zdjęcie. – Kim ona jest?
Nie odzywał się przez kilka długich sekund, podczas których byłam świadoma każdej cząsteczki swojego ciała, gotowa do ucieczki, czekałam na reakcję Maxa. Marszcząc czoło podszedł do mnie, a wraz z każdym krokiem na jego twarzy coraz bardziej formował się obojętny wyraz, jakby chciał ukryć za nim wszystko.
Pochylił się nade mną, przytłaczając swoją bliskością. Zapamiętany zapach wdarł się do moich nozdrzy otumaniając na moment, przymknęłam oczy nie mogąc oddychać.
– Osoba, której nienawidzę – wyszeptał do mojego ucha, a jego ciepły oddech uderzając w moją szyję, wywołał na moim ciele dreszcze. – Muszę codziennie sobie przypominać jej twarz, bo dzięki temu mogę żałować, że pojawiła się w moim życiu i wszystko w nim zniszczyła. Dlatego ciesz się, że nie jesteś nią.
Zacisnęłam dłonie w pięści, zmuszając się do oddychania. Wyczekiwałam momentu, aż się ode mnie odsunie, jednak to nie następowało.
– No chyba, że kłamiesz. – Muśnięcia jego palców na mojej szyi przestraszyły mnie. – Bo wtedy lepiej będzie, jeśli wrócisz, skąd przyjechałaś i nigdy więcej nie pokażesz się żadnemu z nas na oczy.
Wyczułam, jak odsunął się nieznacznie, a rozchylając powieki zobaczyłam, że wpatrywał się we mnie. Nie potrafiłam się odezwać, strach mnie obezwładnił, jednak nie przeciwstawiałam mu się, pozwalałam na to, bo większe niż strach, było pragnienie, by stojący przede mną chłopak się nie odsuwał.
– Ale to wyjaśniliśmy sobie ostatnio, prawda? – Nie oczekiwał odpowiedzi.
Pochylił się ponownie, a jego ciepłe usta zetknęły się z moim czołem. Westchnął ciężko, a jego dłoń zjeżdżając po całej mojej ręce, zatrzymała się na nadgarstku. Nie wiedziałam, że moje serce mogło zabić jeszcze szybciej w tamtym momencie.
– Chodźmy na dół – zmienił temat. – Nie chcemy przecież, by Ethan myślał, że jego dziewczynka wylądowała w moim łóżku, tak?
Nie odpowiedziałam nic, nadal otępiała, z trudem rozumiałam to, co się dzieje. Czułam, jakby jego usta nadal znajdowały się na mojej skórze, jego zapach nadal wypełniał moje płuca, a w głowie obijały się wciąż te same słowa, przez które powstrzymywałam się od płaczu. Słowa zmieniające wszystko.
Osoba, której nienawidzę.
A którą właśnie pocałowałeś, Max.
~~~~~~~~~
Mam nadzieję, że Wam się podoba. Dziękuję za wszystkie komentarze i gwiazdki, nawet nie wiecie, ile radości mi to sprawia.
Pozdrawiam
Nuhbe
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro