16.3
– Jesteś pewna?
Uniosłam wzrok nad swoich notatek z historii i odłożyłam zielony zakreślacz, którym do tej pory podkreślałam najważniejsze informacje. Chłopak stanął w drzwiach mojego pokoju i poprawiał kołnierzyk swojej niebieskiej koszuli w kratę.
– Tego, że powinieneś zmienić tę koszulę? – spytałam żartobliwie.
–Zaraz ciebie zmienię na jakiegoś rozrywkowego studenta, Małpko- mruknął, opierając się o framugę. – Na pewno nie chcesz z nami iść? Pójdziemy do innego klubu.
Westchnęłam cicho, przygryzając delikatnie wargę. Odsunęłam kosmyk włosów za ucho, spoglądając to na notatki, to na chłopaka. Wizja wieczornego zakuwania nie była zbyt kusząca, ale po tym, co zrobił Jude ostatniej soboty i to, co sobie przypominałam z ostatniego wyjścia, obawiałam się wychodzić na imprezę.
– Zostanę w domu. – Nie odeszłam od swojej decyzji, podjętej godzinę temu. Spojrzałam pewnie w jego szare oczy, chcąc przekonać chłopaka, że była to moja ostateczna decyzja. Nie wyglądał na zbyt przekonanego.
– Może zostanę w domu, co? – zaproponował, gotowy dotrzymać mi towarzystwa.
Pokręciłam głową, zaprzeczając, tym samym spowodowałam, że pojedyncze pasma włosów opadły mi na twarz. Zdmuchnęłam je, a gdy to nie pomogło, lekko zirytowana odsunęłam je ręką. Podniosłam się z miejsca, podchodząc do przyjaciela.
– Daj spokój, Ethan – mruknęłam, przechodząc obok niego i szturchając go w bok, jak to miałam w zwyczaju. – Jeszcze przejdzie ci okazja poznania jakieś niesamowitej dziewczyny? Ostatnio musiałeś mnie niańczyć i z żadną nie zatańczyłeś.
Obracając lekko głowę, uśmiechnęłam się do niego szeroko, lecz ten nie odwzajemnił tego gestu. Zmarszczyłam lekko brwi, ale wzruszyłam ramionami, ostatnio nie poznając przyjaciela. Słyszałam, jak w końcu zdecydował i ruszył za mną po schodach.
– Swoją drogą – ciągnęłam wywód, zauważając, że Ethan był mało rozmowny. – Ktoś musi pójść z Mikem, on dzisiaj bardziej potrzebuje przyjaciela niż ja. Sam mówiłeś, że zaczyna zajadać kłopoty, a ja jednak nie chcę rozstawać się z moimi słodyczami.
Ethan uniósł brwi, jakby zastanawiając się nad tym co powiedziałam. Podszedł do lodówki, wyciągając butelkę Fanty i gestem pytając, czy miałam ochotę. Pokręciłam głową, wspinając się na palcach, by wyszukać jednej rzeczy z górnej półki.
– Urośnij – powiedział blondyn sięgając ponad mną, po rzucone na tył szafki krakersy. Myśląc, że mi je poda, odwróciłam się, wyciągając rękę. – Chcesz? – spytał, jakby zaskoczony.
– Właśnie po to zeszłam – odparłam, układając jedną dłoń na biodrze.
– Ta? Nie zauważyłem. – Na jego usta wypłynął długo wyczekiwany uśmiech. Wywróciłam oczami, kiedy zaczął rozpakowywać krakersy i chciał sięgnąć po masło orzechowe, ale w porę je złapałam i wymijając go, wybiegłam z kuchni, nim zdążył mnie złapać. – Myślałem, że chcesz odprowadzić swojego ulubionego przyjaciela do drzwi.
– Skąd pewność, że jesteś moim ulubionym przyjacielem? – zadałam mu pytanie, unosząc brwi i opierając się o ścianę.
– Bo robię ci jedzenie – odparł całkowicie poważnie, wyciągając rękę po słoik. Westchnęłam teatralnie, gdy on wyciągał nóż z szuflady. Podałam mu słoik, robiąc minę zbitego psa.
– Te jedzenie rzadko jest zjadliwe – przypomniałam, sięgając po jego szklankę wypełnioną Fantą i upijając spory łyk.
– Ej, pytałem! – zawołał, patrząc na mnie, jakbym zabiła mu kota. Wzruszyłam ramionami, posyłając mu buziaka i dopijając.
– Teraz mi się zachciało.
Mruknął coś pod nosem, mierząc mnie kątem oka i smarując krakersy grubą warstwą masła orzechowego. Coś tam dosłyszałam chyba o niezdecydowanych kobietach, ale zignorowałam to.
– Wracając do jedzenia – powiedział po chwili, wymierzając w moją stronę nożem. – To ono zawsze jest zjadliwe.
– Tak, Eth – westchnęłam. – A Słońce wschodzi na zachodzie.
Zmrużył oczy, ponownie obrzucając mnie swoim spojrzeniem i powrócił do smarowania krakersów.
– Gdyby nie to, że wychodzę, siedziałabyś teraz pod prysznicem cała mokra – wyznał, wrzucając nóż do zlewozmywaku i zakręcając słoik. Odrobinę masła zostało mu na palcu, więc je zlizał, a później umył dłonie i wytarł je w ręcznik papierowy.
– Nie jest mi zbytnio przykro z tego powodu – zaśmiałam się, sięgając po stojącą na stole butelkę Fanty i nalewając ją do pustej szklanki. Podałam ją chłopakowi, który uśmiechnął się szeroko i patrząc na mnie, opróżnił ją do dna. Odłożył naczynie do zlewu, powodując moje westchnięcie, ponieważ to ja będę musiała umyć naczynia. Zostawiając talerzyk pełen ciasteczek, wyminął mnie, oczywiście przy tym czochrając włosy i skierował się w stronę wyjścia.
Zabrał po drodze dokumenty i kluczyki, a ja lekko skrzywiłam się, wiedząc, że znowu za bardzo się nie pobawi, skoro będzie prowadził.
– Baw się dobrze – zawołałam, zanim wyszedł. Zerknął na mnie, uśmiechając się szeroko.
– Pamiętaj, nie chcę widzieć gołego tyłka Maxa – odpowiedział, puszczając do mnie oczko i wychodząc z domu. Słyszałam jeszcze, jak przekręca zamek kluczem i wtedy nastała cisza.
Spojrzałam na schody, które prowadziły do nauki, a później na salon, zastanawiając się co wybrać. Westchnęłam cicho, wchodząc na górę, ale tylko po to, żeby zabrać stamtąd swoją komórkę, po czym wróciłam na dół. Wzięłam przyszykowane dla mnie krakersy i przeszłam do salonu, włączając od razu telewizor. Ciekawy wieczór się zapowiadał, bardzo ciekawy.
Po kolejnym przełączeniu kanału, żałowałam odrobinę, że nie poszłam z chłopakami. Teraz pewnie piłabym jakiegoś słodkiego drinka, a nie siedziała przed telewizorem, rozmyślając o całym kończącym się już dniu.
Sprawdzając telefon, nie widziałam żadnych powiadomień o nowej wiadomości, wątpiłam, żeby Lisa w najbliższym czasie do mnie napisała, ale chciałam chociaż mieć pewność, że wróciła bezpiecznie do domu. Wiedziałam, że była szalonym kierowcą, nie wiedziałam jednak, jak jeździła, gdy była zdenerwowana.
Odłożyłam telefon i pusty talerzyk na stół, odrzucając z siebie koc, wstałam i ruszyłam do kuchni, czując pragnienie. Wyciągnęłam z lodówki wodę i nalałam sobie do wysokiej szklanki. W czasie, gdy odkładałam ją na półkę, usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza w drzwiach.
Przeniosłam wzrok na rozbierającego się właśnie z kurtki bruneta. Ściągnął buty i nieśpiesznie ruszył w moim kierunku. Musiałam wziąć głęboki oddech, żeby nie myśleć o komentarzu Ethana na temat nagości Maxa, gdy ten wszedł do kuchni, opierając niedbale o ścianę.
Dopiłam wodę, czując jak w gardle robiło mi się coraz bardziej sucho. Drżącą dłonią odłożyłam kubek i uśmiechnęłam się do chłopaka.
– Po Jude'a przyjechała policja – wyszeptałam, czując uważne spojrzenie bruneta.
Nie wydawał się tym faktem zaskoczony, wręcz przeciwnie na jego ustach błąkał się uśmiech. Zastanawiałam się, jak wiele z tym wspólnego miała jego wizyta u mnie w szkole, którą przede mną zataił. Mogłam zawsze ujawnić to, że wiedziałam, jednak nie chciałam robić problemów o takie rzeczy.
– Nie miałeś z tym nic wspólnego, prawda? – spytałam, zakładając dłonie na piersi. Ale rozplątując je szybko, gdy jego wzrok przesunął się na tamtą część ciała.
– Za kogo mnie masz, Słoneczko? – odpowiedział pytaniem, unosząc jedną brew do góry.
Odwróciłam wzrok, wzdychając ciężko. Przejechałam palcami po włosach, odgarniając je i oblizałam usta, nie wiedząc, dlaczego w ogóle zadałam te pytanie.
Słyszałam, jak Max do mnie podszedł. Chwycił moją twarz, zmuszając tym samym do spojrzenia na niego. Westchnęłam, gdy swoimi brązowymi tęczówkami przewiercał mnie, jakby czytając mi w myślach.
– O co chodzi? – dopytał, muskając palcem mój policzek.
– Lisa była u mnie dzisiaj – wyznałam, czując jak odrobina ciężaru odpadła, a ja mogę zaczerpnąć więcej powietrza, przy okazji wciągając zapach chłopaka.
– Czego chciała? – Wyraźnie się spiął, przyglądając mi się jeszcze uważniej niż chwilę wcześniej.
– Poprosić o pomoc, ale odmówiłam jej – Nie powiedziałam wszystkiego, wiedząc, że brunet wścieknie się, gdy usłyszy, co rudowłosa chciała na mnie wymusić. – Pokłóciłyśmy się i wyrzuciłam ją z domu... Martwię się, że gdy jechała, mogło jej się coś stać.
– Spokojnie, Słoneczko – mruknął niższym głosem, całując mnie w czoło. Wstrzymałam oddech, licząc w duchu, że może zaprzestanie tego znęcania się nade mną i będę mogła go pocałować. – Nic jej nie będzie.
Odsunął się odrobinę, jakby czytając mi w myślach i uśmiechnął się łobuzersko. Jego ciemne oczy zdradzały, że sam się mocno musiał powstrzymywać, co wydawało mi się śmieszne. Nie byliśmy trzynastolatkami, żeby nie móc się pocałować, jednak on za bardzo przyjął wersję od nowa i chciał bawić się w jakiegoś dżentelmena.
– Wiesz, że jak mnie pocałujesz, to raczej nie stracisz na swojej rycerskości? – spytałam, mrużąc lekko oczy.
Pochylił się, z wyraźnym błyskiem w oku, który zignorowałam, gdy poczułam ciepły oddech bruneta na swojej skórze.
– A ty czasem nie byłaś księżniczką, która sama opuszcza wieżę? – spytał ironicznie, tuż przy moich ustach.
Uniosłam dłoń, umieszczając ją na jego szyi i muskając skórę dojechałam do miękkich włosów, wplatając w nie swoje palce. Przymknęłam oczy, czując bijące ciepło od niego i zapach perfum, który mnie odurzał, słyszałam, jak oddychał, a jego ciało stykało się z moim. I już prawie czułam dotyk jego warg, gdy ten odsunął się gwałtownie.
Otworzyłam oczy, zaciskając dłonie w pięści, gdy ten uśmiechał się szeroko, jego pociemniałe oczy, wpatrywały się we mnie, mając równą ochotę na to co ja.
– Co ciekawego mamy dzisiaj w telewizji? – spytał bardziej siebie, obracając się napięcie i ruszając w kierunku kanapy. Widziałam, jak chwycił pilot i przełączył na jakiś inny kanał, zachowując się, jakby nic się nie stało.
Oparłam się dłonią o szafkę, oddychając ciężej. Ten facet doprowadzi mnie kiedyś do zawału. Wzdychając ciężko, powoli poszłam za nim, siadając na samym końcu kanapy, w niemym proteście. Nie spojrzał na mnie, ale widziałam, że uśmiechał się, wiedząc, dlaczego tak usiadłam.
Po chwili przysunął się, przyciągając mnie do siebie, pochylił się, przykładając swoje usta do mojej szyi. Odruchowo pochyliłam ją, dając mu więcej dostępu.
– Pomyśl, Słoneczko – mruknął, wywołując u mnie dreszcz, a później przygryzł płatek mojego ucha, przez co jęknęłam cicho. – Zaczynamy od nowa, więc mamy nowe wszystkie pierwsze razy.
– Co? – prychnęłam cicho, ale pewnie bardziej przypominało to kolejny jęk.
– Pierwsza randka, pocałunek, seks –. Przy tym zniżył jeszcze bardziej głos, praktycznie mrucząc. – Ślub i dziecko, a później pierwsze razy się skończą i co? Znudzisz mi się, zostawię cię dla innej, z którą znowu będę miał wszystkie pierwsze razy, a ty zostaniesz sama i stara.
Odsunęłam się gwałtownie, patrząc na niego ostrzegawczym wzrokiem. Rozbawiony, patrzył na mnie, naśmiewając się, z mojej reakcji.
-Jesteś dupkiem- syknęłam, odsuwając się jak najdalej od niego i próbując uspokoić szalejące serce.
Oblizał usta i uniósł brew, wątpiąc w moje słowa. Po chwili i tak przyciągnął mnie do siebie, otulając ramieniem, na co ja wyraziłam niemą zgodę, wtulając się w jego pierś. Pocałował moją skroń, przytrzymując przy niej dłużej usta. Później chwycił koc i okrył nas nim.
Znieruchomiałam przez chwilę, głęboko zastanawiając się nad jego słowami i skądś je kojarząc. Czułam, że miałam na końcu języka to, skąd je znałam, jednak w tej chwili trudno było mi się skupić na czymkolwiek, a już na pewno na odszukaniu, gdzie słyszałam te słowa. Wydałam z siebie głośny dźwięk, gdy mój umysł doznał olśnienia.
– Ty dupku, cytujesz książki i to jeszcze te, które czytałam?
Parsknął, próbując się nie zaśmiać. Wyglądał, jakby spodziewał się tego, że go przejrzę i tylko mnie sprawdzał. A już było tak romantycznie, już myślałam, że mój Max był miał coś jednak z romantyka i potrafił wymyślać teksty, które podbijały serce kobiet. Akurat. Menda.
– Śpij, Słoneczko – mruknął, muskając dłonią moje ramię, co wywoływało przyjemne dreszcze, których nie mogłam powstrzymać.
– Nie chce mi się spać – zaprotestowałam, na co on cicho sapnął. – Teraz będę cały czas myśleć o tym, kiedy mówisz do mnie cytatami z książek. Uważaj, bo zacznę myśleć, że żaden twój tekst nie jest szczery.
-Śpij kobieto albo zaciągnę cię na górę i pokażę, że te pierwsze razy mają z nami więcej wspólnego niż myślisz – warknął tuż obok mojego ucha. Przygryzłam wargę, starając się nie jęknąć, wtuliłam w jego pierś. Zastanawiając się, co zrobić, wizja pójść na górę była kusząca.
– W sumie pójście na górę nie byłoby takie złe – stwierdziłam, przejeżdżając palcem po jego brzuchu, przez co napiął mięśnie. Uniosłam głowę, by spojrzeć na niego, gdy posyłał mi rozkazujące spojrzenie. Wywróciłam oczami i podniosłam się, schodząc tym samym z kanapy. Wyciągnęłam, w jego stronę dłoń, gdy on zmrużył oczy. Zaśmiałam się nerwowo. – Będzie nam wygodniej na górze i tak w telewizji nie ma nic ciekawego.
Jeszcze przez chwilę przyglądał mi się podejrzliwie, ale po chwili skapitulował, wstając. Ruszyłam w kierunku schodów, gdy on wyłączył telewizor, a później zgasił światła. Wchodząc do pokoju, ułożyłam na jedno miejsce notatki i wzięłam swoją piżamę, udając się tym samym do łazienki i zostawiając chłopaka samego w pomieszczeniu.
Gdy kilka minut później wróciłam, on już leżał na łóżku, wpatrując się w sufit. Serce obijało mi się o żebra, a dłonie drżały, gdy przez chwilę przyglądałam się Maxowi. Gdy na mnie spojrzał, unosząc pytająco brew, ruszyłam w końcu, gasząc po drodze światło.
Wsunęłam się pod kołdrę i przysunęłam do niego, czując przyjemny chłód pościeli i ciepło chłopaka, było mi idealnie. Obrócił się w moją stronę, przyciągając mnie do swojej piersi. Przełożyłam jedną dłoń po jego boku, wtulając się mocniej w niego. Westchnęłam z ulgą, a moje usta musnęły nagą skórę jego piersi.
– Słoneczko – warknął cicho, co spowodowało u mnie uśmiech.
– Dobranoc, Max – udałam, że nie wiedziałam, o co chodziło, nadal uśmiechając się szeroko.
– Dobranoc, Skarbie – mruknął, całując czubek mojej głowy.
Obudziłam się, lecz przez chwilę nie otwierałam oczu, chcąc nacieszyć się tą chwilą, zanim będę musiała wstać i zacząć szykować się do szkoły. Wiedziałam, że obudziłam się dużo przed czasem, więc nie miałam wyrzutów sumienia. Obejmująca mnie dłoń w pasie powodowała, że było mi strasznie gorąco, jednak nie zamierzałam jej z siebie zrzucać.
Zamrugałam kilkukrotnie powiekami, przyzwyczajając się do jasności panującej w pokoju. Wsłuchiwałam się w równomierny oddech śpiącego chłopaka i tykanie zegara, odmierzającego czas. Westchnęłam cicho, przenosząc wzrok na sufit, a później na drobinki kurzy, które widoczne były w smudze światła.
Obróciłam się na bok, zatrzymując spojrzenie na Maxie. Spał z policzkiem przyciśniętym do poduszki, pod którą schował rękę, potargane włosy swobodnie opadały mu na czoło. Uśmiechnęłam się, widząc spokój na jego twarzy. Musiałam się powstrzymać, by nie musnąć ustami jego rozchylonych warg. Leżałam tak jeszcze przez chwilę, a później delikatnie wysunęłam się spod ręki chłopaka i zsunęłam się z łóżka. Czułam przyjemne ciepło, gdy z ciuchami w dłoni, stanęłam w drzwiach, zerkając jeszcze raz na bruneta.
Jego obecność w moim łóżku była tak dziwna, że musiałam co chwilę upewniać się, że nie był to tylko wymysł mojej wyobraźni. On tam naprawdę spał, teraz poruszając się odrobinę nerwowo i przejeżdżając dłonią po miejscu, w którym jeszcze przed chwilą się znajdowałam. Mruknął coś przez sen, a jego czoło zmarszczyło się na chwilę.
Sapnęłam, zabijając chęć powrócenia do niego i wtulenia się w jego ciepłe ciało, obróciłam się na pięcie i cicho zamknęłam za sobą drzwi, kierując się w stronę łazienki.
Zeszłam na dół, a pierwszą rzeczą jaka mnie zaniepokoiła, była rozłożona kanapa w salonie. Zmarszczyłam lekko brwi, widząc rozkopany koc, którego większość znajdowała się na podłodze i kilka małych poduszek. Wypuściłam powietrze z ust, obracając się w stronę kuchni, skąd dobiegało ciche krzątanie.
Udało mi się zrobić krok, gdy mając widok na całe pomieszczenie, zatrzymałam się gwałtownie. Zerknęłam w stronę schodów, a później znowu spojrzałam na osobę, która krzątała się po naszej kuchni, jakby była u siebie.
Odchrząknęłam, zwracając jej uwagę na siebie. Trzymając dzbanek z kawą w jednej, a kubek w drugiej ręce, obróciła się, otwierając szerzej oczy, by po chwili spojrzeć na mnie normalnie i posłać mi szeroki uśmiech.
– Hej! – zawołała dziewczyna o długich, ciemnych blond włosach. Uniosłam brwi, zastanawiając się, czy moja wczorajsza uwaga, kierowana do Ethana, tak szybko poskutkowała.
Dziewczyna była śliczna, nie można było temu zaprzeczyć, z idealną cerą i zielonymi oczami. Szeroki uśmiech, pełnych warg odsłaniał równe i śnieżnobiałe zęby. Miała na sobie szarą koszulkę, która należała do Ethana, sięgała ledwo do połowy jej niesamowicie długich nóg. Można było zauważyć, że mimo iż była szczupła, a raczej wysportowana, to posiadała idealne krągłości w odpowiednich miejscach. Ukłucie zazdrości odebrało mi na moment oddech.
Patrząc na nią, wpadałam w kompleksy. Totalnie. Zaskoczona zrobiłam krok w tył, gdy wyciągnęła w moją stronę kubek z kawą, dłonią z równie idealnymi, pomalowanymi na różowo paznokciami. Niepewnie sięgnęłam po naczynie, kiwając głową w podziękowaniu.
– Jesteś dziewczyną Ethana? – spytała nagle, a ja mało nie wyplułam kawy z powrotem do naczynia. Zakrztusiłam się, kaszląc kilka razy, przez co łzy napłynęły mi do oczu.
– Raczej gdybym nią była, nie przyprowadziłby cię tutaj? – Bardziej było to pytanie niż stwierdzenie, gdy starałam się napić chociaż odrobiny kawy.
Dziewczyna roześmiała się, ściągając z suszarki jeszcze jeden kubek i napełniając go gorącym napojem. Odstawiła dzbanek, wyraźnie rozbawiona moim pytaniem. Coraz bardziej chciałam się dowiedzieć, co właśnie się działo w tym domu. Rozejrzałam się, mając nadzieję, że zobaczę blondyna, który najwyraźniej był winny mi jakieś wyjaśnienia.
– O Jezusiu – mruknęła do siebie i ponownie wyciągnęła w moją stronę dłoń. – Przecież ci się nie przedstawiłam, jestem Juliet.
Zerknęłam na jej rękę, na nią, a później znowu na jej rękę. Niechętnie uściskają ją.
– Nora – odparłam cicho. – Jestem współlokatorką Ethana i byłabym wdzięczna, gdybyś mi powiedziała, co tu robisz?
Postukała swoimi długimi paznokciami o kubek, przyłożyła go do ust i upiła łyk, nim znowu zaczęła stukać o niego palcami. Skrzywiłam się lekko, nie wiedząc, dlaczego, ten dźwięk tak mnie irytował. Może dlatego, że przy tej dziewczynie wyglądałam jak gówno. W niej wszystko było takie idealne, nawet włosy o tej porze miała idealnie proste i idealnie opadały na jej pierś.
– Ja w sumie już się zbieram – stwierdziła, dopijając napój i stawiając kubek w zlewie, spoglądając na mnie, jakbym miała jej kazać to pozmywać. Była dziwna. Chociaż pewnie to samo ona o mnie sobie pomyślała.
Wyminęła mnie, wlatując do salonu i chwytając ułożone w kostkę i leżące na fotelu ciuchy. Po raz kolejny uniosłam brwi, zastanawiając się, kto będąc pijanym i tuż przed stosunkiem, myśli o tym, żeby składać ciuchy w kostkę i to taką równą!
– Kilka tygodni temu poznałam Ethana i jego kolegę w klubie – wyjaśniła. – Trochę się wtedy upiłam, poszłam do toalety z takim jednym i film mi się urwał... – Zamyśliła się na chwilę, a jej czoło przecięła pionowa zmarszczka, po chwili zerknęła na mnie. – Ethan zabrał mnie tutaj, a jego kolega z samego rana odwiózł mnie do domu.
Założyłam dłonie na piersi, przypominając sobie noc, w której obudziła mnie ich sprzeczka na dole i po której Max pierwszy raz przyszedł do mnie do pokoju. Były wtedy jego urodziny i chłopcy mieli je spędzić na jakiejś imprezie.
Poczułam suchość w ustach, a odrobina zazdrości przepłynęła przez moje ciało, gdy pomyślałam o tym, że ta dziewczyna była chociaż przez moment sam na sam z Maxem. Przymknęłam oczy, wiedząc, że nie mogłam być o tamtą sytuację zazdrosna, jednak poczułam ukłucie bólu przy myśli, że mógł się przespać z taką dziewczyną, a później przyjść do mnie.
– Widziałam was kiedyś w klubie razem. Uroczo razem wyglądaliście, naprawdę. – Wzruszyła ramionami, nagle odkładając ciuchy i zaczynając składać koc. – Myślałam, że jesteście parą. – posłała mi znaczące spojrzenie, na które się skrzywiłam. O co jej chodziło? – Wczoraj miałam małą sprzeczkę z chłopakiem... Wyszedł wcześniej, a ja zapomniałam, że pieniądze i telefon miałam w jego kurtce.
Wypuściłam powietrze z ust, czując dziwną ulgę. Oparłam się o ścianę, przypatrując się dziewczynie. Chociaż blondyn jej praktycznie nie znał, udzielił jej pomocy i przenocował ją u nas w domu, za co nie byłam nawet na niego zła.
– Mogę skorzystać z łazienki? – spytała, wyrywając mnie z rozmyślań. Skinęłam głową, nawet nie przejmując się, żeby wskazać jej drogę, widząc zmyty makijaż z jej twarzy, domyślałam się, że pewnie wiedziała, gdzie miała iść.
Kiedy kilka minut później wróciła, ubrana z czarną mini, ja nadal stałam w tym samym miejscu co wcześniej. Patrzyłam, jak szła w kierunku drzwi, ubierając na nogi wysokie szpilki.
–Może mam zadzwonić ci po taksówkę? – zaproponowałam, ogarniając się w końcu. Coraz bardziej wierzyłam w żartobliwą teorię Maxa, która mówiła, że byłam niewychowana. Powinnam była wcześniej je to zaproponować, a nie wpatrywać się w nią bykiem, jakby cokolwiek mi zrobiła.
Obróciła się zaskoczona, z ręką zawieszoną w powietrzu, ponieważ właśnie sięgała po swoją kurteczkę. Uśmiechnęła się z wdzięcznością.
– Jakbyś mogła – przytaknęła, a ja dostrzegłam ulgę w jej twarzy. W sumie nie dziwiłam jej się, też miałabym dość, gdybym musiała iść w takich szpilkach przez pół miasta albo nawet na przystanek.
Po dwudziestu minutach taksówka zatrąbiła pod domem, a dziewczyna pożegnawszy się, opuściła nasz dom, dziękując za możliwość przenocowania. Starałam się uśmiechnąć i nawet życzyłam miłego dnia, a później zatrzasnęłam za nią drzwi, ganiąc się w myślach, za tak złe zachowanie.
W tym samym momencie z góry zszedł Max, był jeszcze zaspany, gdy podchodził, chcąc mnie przytulić na powitanie. Odsunęłam się od niego, mrużąc oczy, a ten nieświadomy niczego, otworzył szerzej oczy. Przejechał dłonią po włosach, oblizując wargę i przyglądając mi się zainteresowany. Uśmiechnął się łobuzerko, gdy błysk pojawił się w jego oczach.
– Wyglądasz, jakbyś była zazdrosna – mruknął, pochylając się w moją stronę, gdy otarł swoimi ustami mój obojczyk. Wciągnęłam powietrze, starając się nie reagować na jego dotyk, ale mimowolnie zacisnęłam dłonie na jego koszulce.
– Nie jestem zazdrosna – fuknęłam, z trudem odsuwając go od siebie, co jednak mi uniemożliwił, przyciągając mnie bliżej. Moja skóra stłumiła jego śmiech, gdy nie uwierzył w moje zaprzeczenie.
Wodził dłońmi po moich plecach, muskając ustami moją szyję. Westchnęłam cicho, poddając się tej pieszczocie, w głębi nadal czując zazdrość o tą dziewczynę.
– Nadal jesteś zazdrosna? – mruknął zniżając ton i chwytając zębami płatek mojego ucha, na co cicho jęknęłam. – Zastanawia mnie, o co jesteś zazdrosna, Słoneczko?
Odsunął się odrobinę, spoglądając na mnie ciemnymi oczami. Tonąc w jego spojrzeniu, czułam, jak brakowało mi słów. Uniosłam dłoń, przeciągając palcami po jego kłującym policzku, nie mając
pojęcia, co odpowiedzieć. Jego lewa brew powędrowała ku górze, gdy wzrok przyszpilał mnie na wylot, próbując znaleźć powód mojego zachowania. Stanęłam na palcach, chcąc w końcu poczuć smak ust bruneta, kiedy ktoś odchrząknął.
Odsunęłam odrobinę od chłopaka, który teraz wyglądał na rozbawionego. Zerknęłam zza niego, Ethan właśnie schodził ze schodów, będąc równie rozbawiony co Max, a może nawet bardziej, przez przerwanie nam.
– Wymieniajcie się płynami na górze czy coś – mruknął, przechodząc do kuchni. – Bo zaraz zaczniecie zdzierać tu z siebie ubrania, a wybacz Max, twojego obrzydliwego zadu nie mam ochoty oglądać.
Spięłam się, czekając, aż brunet odpowie Ethanowi w obraźliwy sposób, ale gdy po kilku sekundach nadal nie widać było zbliżającego się wybuchu, uniosłam wzrok spoglądając na chłopaka.
– Jeszcze byś się podniecił, a wtedy musiałbym odciąć sobie kutasa, bo nie czułbym się męsko – odparł mu w końcu, a ja wywróciłam oczami, odsuwając się od niego odrobinę.
Popatrzyłam na nich obu, wzdychając ciężko.
– Beznadziejni. Totalnie beznadziejni.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro