15.1
Leżałam na brzuchu, wsparta na poduszce, czytałam niedawno rozpoczętą książkę. Powoli sunęłam oczami po zdaniach starając się nie uciec myślami i skupić jedynie na tekście. Obok mnie znajdowała się miseczka z suszonymi bananami, które co jakiś czas lądowały w moich ustach. Gdzieś na podłodze leżała butelka wody niegazowanej, lecz po ostatnim razie, gdy ją brałam, upadła i najprawdopodobniej przeturlała się pod łóżko.
Zmarszczyłam brwi i odrapałam się końcówką ołówka między nimi, gdy po raz kolejny czytałam ten sam akapit, nie mogąc zrozumieć jego sensu. Litery zlewały się w jedną plamę, tracąc przy tym swój sens. Wypuściłam powietrze ze świstem i sięgnęłam po leżący na podłodze telefon, umieściłam go tam, żeby na niego nie patrzeć. Jak na razie ta metoda się nie sprawdzała, ponieważ w ciągu ostatnich pięciu minut podnosiłam go mniej więcej co trzydzieści sekund.
Wybrałam numer i przyłożyłam telefon do ucha, jednak już sekundę później rozłączyłam się, decydując się jednak na wiadomość tekstową. Szybko wystukiwałam wyrazy ograniczając się do skrótów, przy tym proponując dziewczynę zajrzenie do nas. Argumentem miało być posiedzenie chłopaków na meczu i prośba o minimalne wyrównanie stosunku ilości mężczyzn do kobiet. Dodałam uśmiechniętą emotikonę, po czym zamierzałam odłożyć telefon na swoje miejsce. Nim to zrobiłam, dostałam odpowiedź, przez którą mina mi zrzedła. Pokręciłam głową widząc odmowę i opadłam twarzą na pościel.
Zignorowałam dźwięk otwieranych drzwi, domyślając się, że zapewne był to Ethan, którego prosiłam o paczkę Oreo, kiedy wybierał się do sklepu.
Po drugiej stronie łóżka materac ugiął się, kiedy na nim przysiadł. Roztoczył wokół siebie woń intensywnych perfum, poruszyłam się nieznacznie, dostrzegając, że moje ciało zareagowało na jego obecność. Parsknęłam nerwowo, powracając do książki, nakazując sercu wolniejsze tempo. Nagle zauważyłam jego dłoń, gdy szybko układała białą różę pośrodku mojej książki. Sapnęłam, kiedy trącił nadgarstkiem moje ramię. Przygryzłam wargę, zerkając na niego kątem oka. Ułożył się wygodnie na łóżku, podłożył dłonie pod głowę i przymknął oczy. Po ustach błąkał mu się uśmiech, kiedy wyczuł moje spojrzenie.
– To jakaś próba przekupstwa? – spytałam obracając kwiat w dłoniach i wciągając zapach róży. – Patrząc na to, że pracujesz w hurtowni kwiatów, trochę słaba.
– Nie mam powodu, żeby cię przekupywać, Słoneczko – mruknął rozbawiony, a ja odetchnęłam z ulgą.
Jeszcze nie wiedział o tym, co wydarzyło się wczoraj. Gdyby było inaczej, Max nie byłby taki spokojny i radosny. Chociaż powinnam mu powiedzieć o tym jak najszybciej, nie chciałam teraz do tego powracać. Wystarczające było to, że poprzedni dzień spędziłam w pokoju, nie mogąc zmusić się do jego opuszczenia aż do późnego wieczora.
– Tak? – Nie mogłam nie dodać nuty sceptycyzmu do słowa.
Poczułam, jak poruszył się na łóżku, a już sekundę później poczułam, jak obrócił mnie i zawisł nade mną, przy okazji przyciskając do materaca. Powstrzymałam się od zaśmiania, kiedy jego ciepły oddech owiał mój policzek. Uniósł dłoń i musnął palcami moje czoło w miejscu, gdzie znajdowała się blizna. Przełknęłam ślinę opuszczając wzrok. Spiął się, zacisnął szczękę, a jego oczy na moment zapłonęły ogniem złości.
– Zamierzasz iść na randkę w dresie? – zapytał nagle pociągając za materiał moich spodni.
Fuknęłam odpychając jego dłoń, niezadowolona, że śmiał się ze mną droczyć. Zmierzyłam go poważnym wzrokiem doszukując się oznak fałszu i tego, iż zaraz stwierdzi, że był to tylko żart. Wyglądał na szczerze zdziwionego moją rekcją, jednak dostrzegałam, że również bawiło go to.
– No co tak mi się przyglądasz? – Uniósł brew, po czym zmrużył oczy. Mało brakowało, żebym nie rzuciła się na niego, by móc posmakować jego malinowych ust, które teraz drżały, gdy powstrzymywał się od uśmiechu.
– Zabierasz mnie na randkę?
Parsknął wznosząc oczy ku górze.
– Im prędzej skończymy etap niewinnych randek, tym prędzej będę mógł dobrać się do twoich ust – mówiąc to musnął kciukiem moją dolną wargę. Zassałam powietrze z głośnym sykiem. – A patrząc na to, że właśnie nad tobą wiszę, jestem bardzo blisko złamania twojego od nowa, więc bierz swój tyłeczek i się przebieraj.
– Podobają mi się twoje myśli, Słoneczko – wychrypiał widząc, jak zaczerwieniłam się na fantazje, które pojawiły się w mojej głowie.
– Czy czasem nie potrzebowałeś czasu? – przypomniałam marszcząc czoło.
Zamilkł, a ja wstrzymałam oddech.
– Miałem przyjechać w przyszłym tygodniu. Nie dałaś mi wyboru, Słoneczko – wyszeptał do mojego ucha, po czym odpychając się od materaca, odsunął ode mnie i zszedł z łóżka. Zaczął kierować się w stronę wyjścia, jeszcze usłyszałam, jak mówił, że miałam kilka minut, po czym zamknął drzwi.
Przymknęłam oczy, przykładając dłoń do czoła i zagryzając wargę. Serce szybko uderzało o moje żebra, gdy zrozumiałam, jak naiwna byłam myśląc, że Max się nie dowiedział. Pokręciłam głową zastanawiając się, dlaczego nie wypomniał mi tego od razu. Aż bałam się myśleć, co zrobił po dowiedzeniu się. Naprawdę, bałam się myśli, jak zareagował i bałam się tego, dlaczego teraz udawał, że nic się nie stało.
– Inaczej wyobrażałam sobie naszą pierwszą randkę – marudziłam marszcząc nos i wpatrując się w tafle wody.
Jechaliśmy godzinę, żeby dotrzeć na jedyny, naturalny zbiornik w promieniu kilkudziesięciu kilometrów. Mimo tego, że w okolicy nie znajdował się żaden inny, nie było tutaj ludzi. Zapewne było to związane z zakazem kąpieli i tym, że w większości granicą jeziora był las. Zapewne w nocy zbierały się tutaj dzieciaki, żeby straszyć się historiami o duchach lub jakieś pary na szybki numerek w samochodzie, jednak teraz byliśmy sami.
– Ciesz się, że nie pozwoliłem ci zostać w tej sukience – mruknął nabierając na łyżkę lody pistacjowe.
Przeniosłam wzrok na swoje ciemne dżinsy i uniosłam brwi. Mogłabym polemizować co do pozwolenia od Maxa. Raczej sama stwierdziłam, że musiałam się przebrać z sukienki, którą jakiś czas temu kupiłam z Lisą, gdy zauważyłam rozbawione i przebiegłe spojrzenie bruneta, który ewidentnie coś kombinował.
Poruszyłam się na grubym kocu, pomimo jego grubości i tak wyczuwałam drobne kamienie i patyczki, które się pod nim znajdowały. Siedząc w sporej odległości od wody, spoglądałam na stary pomost, nie odważyłabym się na niego wejść. Deski były spróchniałe, w niektórych znajdowały się dziury i zapewne, gdyby tylko ktoś na niego wszedł, zawaliłby się. Kąpieli w lodowatym jeziorze nie należała do moich marzeń.
– Jak zwykle romantyczny – burknęłam, jednak uśmiechając się pod nosem.
– Wolałabyś kolację ze świecami w restauracji pełnej ludzi? – Musnął palcami moje plecy. – A może pozostanie z chłopakami i oglądanie z nami meczu?
Wydęłam usta, po czym odebrałam mu pudełko z lodami, wystawiając przy tym język. Już czułam ból gardła, który miał pojawić się nazajutrz. Mogłam się założyć, że Boutrager specjalnie kupił lody, żeby nie musieć mnie słuchać. Zmrużyłam oczy rzucając mu krótkie spojrzenie, wyglądał na nieświadomego tego, że odkryłam jego podstęp.
– Raczej nie byłoby to w twoim stylu – odparłam zgodnie z prawdą. – Chodzi mi oczywiście o restaurację.
– Czy właśnie rzucasz mi wyzwanie, Słoneczko?
– Nie – zaprzeczyłam, wciskając sobie do ust sporą porcję lodów. Przymknęłam oczy czując na języku aksamitną konsystencje lodów i dopiero, gdy je przełknęłam, dokończyłam. – Stwierdzam fakt. Chciałabym zobaczyć cię jeszcze kiedyś na boisku.
Od razu po wypowiedzeniu ostatniego zdania pożałowałam, że w ogóle się odezwałam. Miałam ochotę uderzyć sama siebie, za to, że poruszyłam ten temat. Zacisnęłam zęby, gdy siedzący tuż za mną chłopak się spiął, tym samym potwierdzając moje obawy. Koszykówka była dla Maxa drażliwym tematem i zapewne nie chciał poruszać go na naszej, jakby nie patrzeć, pierwszej randce.
– Przepraszam – szepnęłam ze skruchą. – Nie chciałam... Po prostu zapomnijmy.
– Nieważne – powiedział ostro i wziął głęboki oddech. – Nie ma szans, żebym wrócił do regularnego grania. Nie chcę do tego wracać.
Poczułam gulę w gardle, kiedy słyszałam, jak sam siebie oszukiwał. Zamrugałam gwałtownie powiekami, żeby pozbyć się łez, które zebrały się w nich.
– Dostałaś już odpowiedź z jakieś uczelni? – zmienił nagle temat. – Gdzie będziesz studiować?
Teraz to ja się spięłam, w pierwszym momencie nie wiedząc, jak odpowiedzieć chłopakowi na te pytania. Jak wytłumaczyć mu, że moje marzenia również się zmieniły, że to, co kiedyś chciałam osiągnąć, nie miało dla mnie znaczenia. A najważniejsze, nie miałam na to żadnych szans, miałam takie braki w nauce, że ciężko byłoby mi cokolwiek ugrać.
Chociaż już kilka miesięcy temu złożyłam podania do kilku uczelni, wątpiłam, czy jakakolwiek rozpatrzyłaby pozytywnie moje podanie. Dlatego wolałam mówić wszystkim, że nie aplikowałam na studia, a zwłaszcza Maxowi.
– Nie idę na studia – powiedziałam tak cicho, że przez moment mogłabym się oszukiwać, iż tego nie usłyszał. Tak jednak nie było, odwrócił mnie przodem do siebie i zmusił do spojrzenia sobie w oczy, w których pojawiła się dezaprobata, a może i nawet złość.
– Jak to nie idziesz na studia? – Wydawał się zdenerwowany tą wiadomością, jakby moim obowiązkiem była dalsza edukacja. – Kiedyś tak bardzo chciałaś studiować!
Czułam pragnienie, żeby mu powiedzieć, że kiedyś chciał być zawodowym koszykarzem, a nie przenosić worki z ziemią i wypełniać papierki w hurtowni kwiatowej, lecz ugryzłam się w język.
– Daj spokój, Max – westchnęłam tracąc całkowicie humor i odsuwając jego dłonie. Moje marzenia również zostały zniszczone, już nie widziałam się w żadnej z ról, których zaplanowałam sobie kilka lat temu, gdy pozwalałam sobie na myśli o przyszłości. – Przestańmy niszczyć naszą pierwszą randkę.
Wyglądał, jakby nie zamierzał ustąpić. Uśmiechnęłam się do niego uspokajająco, gdy on w milczeniu obserwował moją twarz. Z ukrywaną niecierpliwością czekałam, aż odpuści, gdy to nastało, westchnął głośno i niechętnie opadł z powrotem na koc, pociągając mnie za sobą. Pisnęłam, opadając na jego pierś. Tęsknym wzrokiem spojrzałam na pudełko lodów, jednak nie wyrywałam się chłopakowi i wtuliłam się w jego ciepłe ciało, czując jak moje ciało rozluźniało się przy nim.
Sunęłam dłońmi po jego piersi i brzuchu, wyczuwając pod palcami, jak napinał mięśnie pod moim dotykiem. Wypuściłam cicho powietrze spomiędzy rozchylonych warg, gdy obniżył się i złożył pocałunek w zagłębieniu między moją szyję a ramieniem. Tworzył ścieżkę składającą się z pocałunków. Przymknęłam oczy, zagryzłam wargę, gdy złapał zębami skórę i zassał ją.
– Max – jęknęłam, wplatając palce w jego włosy i przyciągając go do siebie jeszcze bliżej.
Warknął cicho, zaciskając zęby na płatku mojego ucha, przez moje ciało ponownie przeszedł dreszcz. Coraz bardziej traciłam oddech, gdy jego usta sunęły po żuchwie i nieśpiesznie, wręcz boleśnie powoli, zbliżał się do moich ust. Oblizałam wargi z niecierpliwością czekając, aż poczuję jego usta na swoich. Możliwe, że jęknęłam, wstrzymałam oddech, a wtedy on złożył krótkiego całusa w kąciku moich ust i odsunął się tak gwałtownie, że opadłam boleśnie na koc, przy tym klnąc siarczyście.
– Co?! – Nie ukrywałam oburzenia, a widząc jego łobuzerski uśmiech, zacisnęłam usta w cienką linię i zmarszczyłam czoło. – Jesteś beznadziejny.
Powrócił na miejsce, które zajmował wcześniej, cały czas rozbawiony tą sytuacją.
– Nie oddam cię więcej łóżka – zagroziłam.
Poczułam wzrok bruneta na sobie, gdy przytulając mnie do siebie, złączył nasze dłonie, a masując wnętrze mojej sprawiał, że czułam przyjemne ciepło.
– Ubrań też nie będziesz ściągać? – spytał, a w jego głosie słyszałam, że nadal się śmiał. Szturchnęłam go łokciem, z zażenowaniem przypominając sobie, jak bez skrępowania pozbyłam się swoich ciuchów, rozrzucając je wszędzie i nie przejmując niczym. Byłam świadoma tego, że Max długo nie podaruje mi tamtej nocy i przy każdej możliwej okazji będzie mi to wypominać.
Z uśmiechem patrzyłam na niego, wyglądał tak beztrosko i radośnie, pozbawiona maski twarz, biła ciepłem, gdy w jego oczach tańczyły płomyki rozbawienia.
– Wybacz – odparłam z udawanym smutkiem. – Nie mam w zwyczaju rozbierać się przed nowo poznanymi mężczyznami.
Uniósł brew, nie powstrzymując się od parsknięcia i pokręcił głową, jakby nadal nie mógł uwierzyć w to, co robiliśmy.
– Zabiorę ci Cookie Crips, łóżko, a później serce – mruknął niskim i ochrypłym tonem – Nawet nie zorientujesz się, kiedy to nastąpi, ale najpierw zabiorę się za lody.
Gwałtownie się podniósł, przez co ponownie opadłam na koc, cicho sycząc, chociaż tak naprawdę nic mnie nie zabolało. Widziałam, jak szybko porywał opakowanie i odsuwał się jak najdalej, zaczynając się zajadać już roztopionymi lodami. Z satysfakcją na mnie spoglądając, doskonale wiedząc, że najbardziej lubiłam takie roztopione.
Ruszyłam na niego, chcąc odebrać mu opakowanie, jednak uniemożliwiał mi to, co chwilę zmieniając pozycję i ukrywając lody to za sobą, a to znów unosząc je. Po chwili poddałam się, opadając z westchnieniem.
Patrzyłam na niego, jak wpatrując się we mnie, nabierał lody i wsadzał sobie do ust, zadowolony ze swojego uczynku. Spoglądając na jego brązowe oczy, przeszywające mnie na wylot, w których czasami płonął ogień, a czasami bił z nich lód, które patrzyły z troską, ale i często z okrucieństwem. Ciemne włosy, które były tak przyjemnie miękkie, jeszcze miększe, malinowe usta, teraz pewnie smakujące pistacjami, odrastający zarost, silne ramiona i duże, ciepłe dłonie, które jednym muśnięciem powodowały, że przez moje ciało przechodziły dreszcze, wiedziałam, że nie musiał niczego zabierać, ponieważ moje serce już dawno należało do niego i nigdy nie przestało dla niego bić.
Zabrał je kilka lat temu i od tamtego czasu nic się nie zmieniło. Nieważne, jak inni starali się to zmienić, jak ja bardzo próbowałam odzyskać je przez ponad dwa lata. Wszystkie próby kończyły się fiaskiem i czułam, że miało już tak pozostać na zawsze.
– Mam nadzieję, że ten wzrok ukazuje twoje fantazje ze mną w roli głównej, a nie tych lodów- stwierdził, nadal je spożywając. – Chociaż w sumie, gdyby tak dłużej się zastanowić, to wizja ciebie w tych lodach jest całkiem kusząca.
Wywróciłam oczami, przygryzając wargę. Przeniósł wzrok na tamto miejsce, a później powrócił do moich oczu, z trudem przełykając lody. Starałam się nie uśmiechnąć, wiedząc, o czym właśnie myślał. Odłożył lody, powoli zbliżając się do mnie, obserwując każdy, najdrobniejszy mój ruch i chociaż miałam wielką ochotę, sprawdzić, co zamierzał zrobić, wstałam szybko, odsuwając się od niego. Zmarszczył brwi, wbijając we mnie ostrzegawcze spojrzenie, które mówiło, że jeszcze się policzymy.
– Dobra, dobra- mruknęłam, obejmując się ramionami. – Ty tu zajadasz się lodami, a ja marznę.
Oblizał usta wyraźnie coś wymyślając.
– Mogę sprawić, żeby zrobiło ci się gorąco, Słoneczko, tylko nie jestem pewien, czy wykrzykując moje imię, nie wystraszyłabyś połowy zwierząt z tego lasu – puścił do mnie oczko, powoli się podnosząc. – Z tego co pamiętam, potrafisz być głośna.
Odwróciłam głowę, gdy policzki znowu zaczęły mnie piec, zapewne byłam czerwona na twarzy, co powodowało, że Max miał większy ubaw.
-Pewnie pomyliłeś mnie z jedną ze swoich panienek z klubów- odparłam, a on odrobinę się spiął. Po raz kolejny nie potrafiłam powstrzymać się od wypowiedzenia rzeczy, których nie chciałam powiedzieć na głos. Już wyobrażałam sobie, jak cały dobry nastrój szlag trafiał, gdy on niespodziewanie wybuchnął śmiechem.
Otworzyłam szeroko oczy, czując się, jakbym przebywała z wariatem. Nadal się śmiejąc, zamknął pudełko lodów, wcześniej wrzucając do niego łyżeczki, podniósł koc, przerzucając go sobie przez ramię i ruszył w moim kierunku.
– Pamiętam każdy pieprzyk na twoim ciele, myślisz, że nie pamiętałbym, jak wykrzykujesz moje imię, wbijając mi paznokcie w plecy? – spytał retorycznie przechodząc obok mnie i jak gdyby nigdy nic, poszedł dalej w stronę samochodu.
Nucił pod nosem jakąś piosenkę, gdy ja nadal osłupiała, przebywałam w tym samym miejscu. Dopiero gdy zawołał, pytając, czy wolę iść pieszo, odwróciłam się i przeszłam odcinek drogi do pojazdu. Nadal w milczeniu wsiadłam na miejsce pasażera, zapinając od razu pasy. Chłopak uśmiechając się pod nosem odpalił silnik i zaczął wycofywać. Kiedy zauważył, że lekko drżałam, włączył ogrzewanie, a ciepłe powietrze owiało moje ciało. Spojrzałam na niego z wdzięcznością.
– Dziękuję – szepnęłam, wiedząc, że dziękowałam za wszystko.
Zerknął na mnie, a później wrócił wzrokiem na jezdnie, którą oświetlały tylko lampy samochodu. Przejechał pewną odległość, a gdy zaczęły pojawiać się uliczne lampy, odsunął jedną dłoń od kierownicy i ułożył wnętrzem do góry na moim udzie. Z uśmiechem złączyłam nasze palce, czując się szczęśliwa jak nigdy wcześniej.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro