1.2
Wystarczył dzień, żebym przewiozła wszystkie swoje rzeczy z motelu, w którym pomieszkiwałam od czasu przyjazdu do Cedar Creek, do domu Ethana. Tego samego dnia poukładałam już wszystko na półkach i zagospodarowałam pokój, starając się dodać mu chociaż odrobiny życia.
Sam dom nie wyglądał tak fatalnie, jak zastałam go za pierwszym razem i chociaż był względnie czysty, w powietrzu nadal unosił się ten niezbyt przyjemny zapach, który nie chciał zniknąć, mimo otwartych na rozcież okien. Mimo stycznia i sześciu stopni na dworze, wolałam marznąć niż pozwolić, by ten smród pozostał z nami. Przez to w nocy spałam pod kołdrą i dwoma kocami, dygocąc z zimna, jednak efekty jakie ten zabieg przynosił, wygradzały każdą minutę dreszczy.
– Jesz jak świnia – zwróciłam uwagę Ethanowi, gdy schodząc na dół, zajęłam miejsce obok niego na starej, przetartej już w niektórych miejscach, kanapie.
Siedział rozłożony, z nogami opartymi na stoliku, w otoczeniu różnych paczek i paczuszek jedzenia. Chipsy, paluszki, ciastka, żelki, nawet słoik masła orzechowego. Wyglądało to tak, jakby poszedł do sklepu na dział ze słodyczami i nie patrząc, zaczął po kolei wrzucać wszystko do koszyka, a później stwierdził, że zje to za jednym razem.
Z niecierpliwością oczekiwałam momentu, aż jego organizm się zbuntuje i chłopak będzie musiał pokutować za swoje obżarstwo. Z drugiej strony, miałam jednak nadzieję, że zdąży wtedy do łazienki, bo wizja sprzątania jego wymiocin nie napawała mnie optymizmem, a raczej powodowała, że krzywiłam się z obrzydzenia.
Odwrócił głowę w moją stronę i spojrzał na mnie szarymi oczami, jakbym postradała rozum.
– Noro – westchnął, przysuwając się do mnie, a jednocześnie oblizując palce z okruchów. Był na tyle blisko, że wyczuwałam jego oddech, który śmierdział cebulowymi chrupkami, przez co rzuciłam mu potępiające spojrzenie. - Za pół godziny w tym domu pojawią się chłopaki. Uwierz, jeżeli teraz czegoś nie zjemy, czeka nas śmierć głodowa. Dlatego nie rób takiej zniesmaczonej miny i częstuj się.
Wskazał dłonią na leżące paluszki, wzruszył ramionami, po czym posłał mi nieznaczny uśmiech. Wrócił na swoje miejsce, dzięki czemu mogłam w końcu zaczerpnąć powietrza, sięgnął po pilot i przełączył na program, który miał nadawać na żywo mecz footballu. Teraz jednak na ekranie widoczne były wiadomości ze świata sportu, które zainteresowały blondyna.
Nie ruszając się nawet o milimetr, zastanawiałam się, czy zamieszkanie z nim było, aby na pewno dobrą decyzją. Kręciłam głową, próbując zrozumieć tok rozumowania mojego współlokatora, lecz wydawało się to niemożliwe do zrealizowania.
– Jesz jak świnia, – powtórzyłam z niedowierzaniem, jednocześnie pogrążona w rozmyślaniach – ponieważ mają przyjść twoi kumple? Czy tylko dla mnie brak w tym jakiejkolwiek logiki? To nowy sposób na podbudowanie swojej pozycji w stadzie samców alfa?
Strzepnął okruszki ze swojej ciemnozielonej koszulki, jakby zastanawiał się nad odpowiedzią, kilka sekund później rzucił mi przelotne spojrzenie.
– Kiedy zobaczysz pustą lodówkę, kilka minut po ich przyjściu, zrozumiesz, o co mi chodziło – odparł poważnie, w ogóle nie zwracając uwagi na moje przytyki.
Ponownie wzruszył ramionami i wrzucił sobie garść chipsów do ust. Przyglądałam mu się jeszcze przez moment, by później obrócić się przodem do telewizora i oprzeć plecy o kanapę. Pociągnęłam za rękawy bluzy i skupiając się na prezenterze, co jakiś czas spoglądałam kątem oka na siedzącego obok mnie chłopaka. Nie było w tym logiki, tego mogłam być pewna.
Jednak bardzo się myliłam, o czym mogłam się przekonać niedługo później, kiedy siedząc na fotelu, kanapa była zbyt niebezpieczna, kuliłam się, przed nadlatującymi z kuchni parówkami. Przeleciały tuż przed moim nosem, wstrzymując oddech, czekałam na moment, w którym upadną na podłogę, jednak zostały złapane przez jednego z chłopaków.
Z przerażeniem patrzyłam na Ethana, którego mina wyrażała tylko, a nie mówiłem? Nie dostrzegałam w jego oczach zadowolenia z faktu, że miał racje, raczej wyglądał tak, jakby było mu w jakiś sposób głupio, że jednak stało się tak, jak przypuszczał.
Dosłownie kilka minut temu, próg domu przekroczyło trzech chłopaków i od tego momentu cisza przestała istnieć, a jedzenie częściej znajdowało się w powietrzu niż na stałym gruncie. Kilka minut, a ja już miałam ochotę pozbyć się całego tego towarzystwa, zatrzasnąć za nimi drzwiami i przekręcić klucz. Dodatkowo pozamykać wszystkie okna, by mieć pewność, że jakimś cudem nie przedostaną się do środka.
Całkowicie przestałam odczuwać zdziwienie względem bałaganu, który zastał mnie dwa dni temu. Mogłam się pokusić o stwierdzenie, iż doskonale wiedziałam, kto go spowodował i mogłam już sobie wyobrazić, jak został stworzony.
Nie mogłam niestety powiedzieć, że chłopcy byli niemili lub nieuprzejmi, wprowadzali przyjemną atmosferę, co chwilę śmiejąc się i żartując, chyba właśnie dlatego jeszcze ich nie wyrzuciłam. Toczyłam wewnętrzną walkę, gdy to w co zamieniali pomieszczenie przekraczało granicę mojej tolerancji, kłóciło się z ich pozytywną energią.
Moja obecność była dla nich niewielkim zaskoczeniem, Ethan od razu przedstawił mnie chłopakom. Chociaż bardzo się starałam, moja pamięć do imion zawodziła mnie i jedynym imieniem, które zapamiętałam, należało do chłopaka chodzącego do liceum z blondynem.
Pozostałą dwójkę, starszego o rok szatyna z kręconymi włosami i niebieskimi oczami oraz bruneta o oliwkowej karnacji i urodzie rdzennych amerykanów, nie udało mi się spamiętać, przez co czułam się niekomfortowo i tylko czekałam na moment, aż ktoś zawoła ich po imieniu, żebym mogła sobie przypomnieć.
– Jak to jest, – zaczął Mike. – że najohydniejszy z nas sprowadził sobie do domu taką laskę?
Był jednym z wyższych chłopaków z tej czwórki, jego włosy odznaczały się rudością, a oczy przykuwały uwagę swoją granatową barwą. Chłopak zmagał się z trądzikiem, jednak nie zwracałam na niego uwagi doskonale wiedząc, że to problem większości osób w naszym wieku. Problemy skórne były niczym los na loterii, czasami nie wygrywałeś niczego, czasami aż za dużo.
Mike przejechał wzrokiem po moim ciele z wyraźnym rozbawieniem, nabijając się z przyjaciela. Zagryzłam wargę, dostrzegając lecącą w jego stronę poduszkę. Robiąc krok w bok uniknął zderzenia z nią, a ta wpadła pod stół w kuchni i zatrzymała się tuż obok jednego z barowych krzeseł.
– Jesteś po prostu zazdrosny, bo każda która na ciebie spojrzy, ucieka z wrzaskiem.
Ethan puścił do mnie oczko, na co wywróciłam oczami, odrobinę rozbawiona. Mike otwierał już usta, by odgryźć się blondynowi, jednak wtedy oczy nas wszystkich przeniosły się na otwierające drzwi i postać, która pojawiła się w nich niespodziewanie.
Na kilka sekund zapanowała całkowita cisza, po której chłopcy zerwali się z miejsca, biegiem ruszając w stronę wyjścia. Przyczyną ich zachowania był chłopak, trzymający w dłoniach kilka pudełek z pizzą. Okrzyki zachwytu wypełniły salon, a ja przyglądając się całej tej sytuacji, zastanawiałam się, czy czasem nie byli to ci sami ludzie, którzy chwilę wcześniej opróżnili nam całą lodówkę. Wyglądali, jakby nie jedli od dobrych kilku dni, a nie kilku sekund.
– Ethan, kurwa, ostatni raz robię za dostawcę żarcia. – Przez krzyki dostał się do nas ostry, ewidentnie zirytowany, męski głos.
Wysoki chłopak ominął dwóch nadal nieznanych, a raczej zapomnianych przeze mnie, z imienia kolegów, a podchodząc do stolika i rzucając znaczące spojrzenie Ethanowi, postawił pudełka na meblu.
– Max, może tak ładniej przy kobiecie – zwrócił mu uwagę Mike, który pozostał w kuchni i właśnie wyciągał coś z lodówki.
Rzucił w stronę Maxa czerwonym pudełkiem ketchupu, a ten bez problemu go złapał i postawił tuż przy białych pudełkach.
– Po kolejnym spławieniu zmieniłeś płeć? – odkrzyknął, nie orientując się, że chodziło o kogoś innego niż Mike.
Dopiero po znaczącym spojrzeniu Mike'a zwrócił uwagę na moją osobę, a zobaczywszy mnie, zrobił krok w tył, marszcząc przy tym czoło. Czarne brwi uniosły się w zaskoczeniu, gdy brązowe oczy przyglądały się przez chwilę mojej twarzy. Zerknął na Ethana, jakby oczekiwał od niego jakiegoś wyjaśnienia, a po chwili znowu patrzył na mnie.
– Cześć – przywitałam się, a czując skupiającą się na nas uwagę wszystkich, spróbowałam przełknąć gulę w gardle.
Nieprzyjemny dreszcz przeszedł po mych plecach, kiedy poruszyłam się nerwowo. Jego oczy przewiercały mnie na wylot, jednak gdy zaskoczenie przeminęło, nie zdradzały żadnych emocji. Zacisnął usta w wąską linię, a później ruszył w kierunku kuchni, całkowicie mnie ignorując i nawet nie odpowiadając na moje przywitanie.
– Nie przejmuj się nim – poradził jeden z chłopaków, podając mi kawałek pizzy i siadając obok na podłodze. – Często tak się zachowuje.
Skinęłam głową, a nie chcąc patrzeć na nikogo, skupiłam całą uwagę na trójkącie ciasta, który odrobinę parzył moje opuszki palców. Zadrżałam, mając wrażenie, iż temperatura w pomieszczeniu spadła o kilka stopni. Niepewnie uniosłam głowę, natrafiając na przepraszające spojrzenie Ethana.
Nim mecz się rozpoczął, a wszyscy zgromadzili się w naszym małym salonie, niepostrzeżenie wymknęłam się do swojego pokoju, odcinając się od hałasu i towarzystwa pięciu mężczyzn. Z ulgą przyjęłam fakt, że znajdowałam się w pokoju.
Nie trwała ona długo, gdy moje spojrzenie natrafiło na lustro, serce zabiło mocniej. Odsunęłam do tyłu blond włosy, dostrzegając pojawiające się ciemne odrosty, wymuszające kolejną wizytę o fryzjera. Blizna nad brwią w tym świetle nie była nawet widoczna. Błękitne oczy wpatrywały się w postać w lustrze.
Nawet one nie były prawdziwe.
~~~~
Pozdrawiam
Nuhbe
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro