Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

23.

Ohayo ludziska!

Jak się trzymacie? Mam nadzieję, że dobrze! 

Specjalnie dla was żebyście trochę się rozerwali i żeby zająć wam trochę czasu - kolejny rozdział już za tydzień! 

Zapraszam też was do tej wspaniałej osóbki ------> EmiNowak do jej cudownego artbooka! 

Do następnego.

03.04.2020 rok

- Mistrzu jak się ciesze, że też lepiej się czujesz! - krzyknął Baron, słysząc radosne nowiny od Dana. Ten wyszczerzył się do niego w swój charakterystyczny sposób. 

- Nam też miło słyszeć, że już czujesz się o wiele lepiej po operacji. - dodał też zadowolony Shun, który przesiadywał kogo Kuso na łóżku. Tuż za nimi zaglądali do kamerki Marucho i Ace. - Kiedy Cię wypuszczał?

- Nie wiem... Lekarze stwierdzili jednogłośnie, że muszę zostać bardzo długo. Mój stan był poważny i teraz muszę jeszcze więcej odpoczywać. - zasmucił się lekko jak reszta załogi. 

Baron po ostatniej bitwie z wojskami Kura mocno ucierpiał - o mało co nie miał amputowanej ręki. Stracił dużo krwi, ale chirurdzy zdołali go odratować. Teraz razem ze swoim partnerem - Nemusem - wciąż przebywali w jednej ze szpitalnych sali. 

- Będziesz miał jutro jakieś badania? - przerwał niezręczną ciszę Ace. 

- Nie, jutro dają mi spokój. A co?! Wpadni-

- Proszę o zachowanie spokoju. Jest już cisza nocna... - upomniał go głos kobiety. Chłopak poczerwieniał lekko na policzkach i twierdząco kiwnął głową, że rozumie. 

- Przepraszam. - wyjąkał. - Będę już ciszej. 

- Może idź już spać Baron. - zaproponował Marucho, przy okazji zaglądając na zegarek w laptopie przyjaciela. Dawno już wybiła dwudziesta druga trzydzieści. - Odpoczynek dla Ciebie jest na wagę złota. 

- I dla mistrza Dana też! - podniósł lekko głos. Chłopak kiwnął głową - czuł już narastające zmęczenie, ale nie chciał dać po sobie tego poznać. Tak bardzo chciał spędzić jak najwięcej czasu z bliskimi mu osobami. - Więc do jutra chłopaki! 

Dwugodzinna rozmowa video zakończyła się dla Daniela Kuso wielkimi nowościami. Brązowo włosy nie mógł wyjść z podziwu gdy dowiedział się, że Baron zakochał się po uszy. Chyba z dobre pół godziny mówił tylko o " Pięknej niebiesko włosej dziewczynie, której oczy lśnią jak prawdziwe złoto". Kolejnym zaskoczeniem był fakt, że w końcu po wielu nieudanych próbach oficjalnie Ace z Mirą są razem. Już sobie Kuso wyobrażał zazdrosną minę Spectry. Następnie dowiedział się dokładnych informacji o atakach wroga pod jego nieobecność. Oczywiście on też się podzielił swoją wiedzą oraz groźbami pod jego adres. 

Tym czasowo miał wielki spokój ducha. Z wielkim zadowoleniem obserwował cały pokój: był w domu, rodzice byli kilka sypialń dalej, chłopaki siedzieli z nim, reszta była u siebie w pokojach, Runo spała smacznie już u siebie... Jedynym nierozwiązanym tematem został mu Drago, który ku jego zaskoczeniu musiał nagle lecieć na jakieś spotkanie - zostawiając go w większym stresie. Z tego co kojarzył miał wrócić bardzo późno. Już sama myśl, że niedługo będzie dodawała dla chłopaka większego stresu. Jak będą ze sobą rozmawiać po tak długim czasie? 

- Ej mam pomysł! - nagle rzucił. - Może zrobimy coś dla Barona do jedzenia? Ostatnio mówiliście, że tak marzył o cieście oraz o...?

- Specjalnym daniu Vestaliańskim. - dokończył Grit. - Myślisz, że damy rade? O tej porze? Z takimi umiejętnościami? Umiecie w ogóle robić jakieś ciasto? Ja nie zrobię tego dania ani ciasta. 

- Znajdziemy coś w internecie. - stwierdził optymistycznie najniższy ze zgromadzonych. - To nie będzie trudne.

- Więc ustalone! - Dan wstał pełen sił na samą myśl o jedzeniu. - Spokojnie, ja umiem co nieco robić.

- Miejmy nadzieję, że nie spalimy kuchni... - mruknął sam do siebie Shun. Nie widział mu się pomysł gotowania po dwudziestej drugiej, lecz gdy zauważył, że wszyscy zbierają się do wyjścia - ruszył też za nimi. 

Przejście po cicho aby nie obudzić reszty załogi była na prawdę prawdziwym wyzwaniem. Pierwszy mały wpadek zdarzył się gdy Marukura zaczepił się lewą stopą o dywan i zaliczył ostre spotkanie z podłogą. Wszyscy na dobrą minutę zastygli w bez ruchu, ale żadne drzwi nie otworzyły się. Kolejna wpadka przydarzyła się Kuso gdy byli już na schodach prowadzących poziom niżej. Lelak chorą nogę postawił aż drugi schodek niżej co poskutkowało jego dalszą podróżą na czterech literach. 

- Jezus... - jęknął, siadając na zimnej podłodze.

- Nie dość, że dwie kończyny masz obolałe to jeszcze chcesz sobie dołożyć. - mruknął czarno włosy w jego stronę. - Ciebie trzeba zamknąć na dobry miesiąc w pokoju abyś się nam nie zabił. 

- Okej, okej nie musisz już mi tak truć dupy. - prychnął w jego stronę. - Teraz niech ktoś pomoże mi wstać... Błagam... 

- Widzę, że nie tylko my nie śpimy mistrzu. 

Chłopaki odwrócili się do drzwi. Spectra oraz Gus szli w ich stronę - patrząc się raz na chłopaków, raz na siedzącego Dana. 

- Witamy, witamy! Co was tutaj sprowadza? - chłopak machnął brwiami. 

- Aktualnie szukaliśmy kolejnych informacji odnośnie tych cholernych maszyn. - zaczął Keith. - Ale Vulcan i Helios rzucili nas w diabły i poszli spać. Właśnie szliśmy do nich dołączyć. 

- A co was sprowadza...? 

- Idziemy robić jedzonko! - zawołał Dan, dalej siedząc na podłodze. - Dla Barona i trochę sobie przy okazji. Może chcecie iść z nami? Gwarantuje niezłą zabawę. 

- Czyli inaczej chcecie spalić nas żywcem? 

- Nie, tylko kuchnię. - wyszczerzył się Kuso. - Może tak odrobinę...

- Mistrzu Spectra, myślę, że lepiej iść z nimi. 

- Czemu by nie. Będziemy mieli pewność, że będziemy dalej żyć. 

Chłopaki nie czekając dłużej, w składzie - Dan, Shun, Marucho, Spectra, Gus oraz Ace ruszali do kuchni na rewolucje stulecia. 

Ich plan był prosty, ale jak wiadomo - nie obyło się bez debilizmu.

Przed wszystkim Kuso chciał pochwalić się swoimi umiejętnościami kucharskimi nabytymi od mamy oraz Runo, ale gdy dostał porządny opieprz od całej reszty pt. ,,Ty musisz się oszczędzać jeopie!"  usiadł obrażony na krześle, co raz dołączając się do rozmowy.

Głównym prowadzącym okazał się Grav, który na pamięć znał kilka prostych przepisów. Nawigował całym zgromadzeniem pod czujnym okiem - oczywiście, jednak często słuchał co ma ciekawego do powiedzenia jego mistrz. Nawet do gotowania przyniósł swój ulubiony fartuch, który zaraz założył. Nikt ze zgromadzonych nie odważył się skomentować jego uroczego ubioru, widząc Gusa szczęśliwego w nim. ( JA JUŻ WIEM KTO BY SKOMENTOWAŁ XDDD, MUSIAŁAM TO NAPISAĆ XDDDD ~ odp. aut LittleDevil45 ). 

- Zanim skończymy robić ten posiłek to będzie wieczór! - syknął zmarnowany Ace, wycierając mokre ręce o ścierkę. Właśnie skończył ugniatać ciasto.

- Nie masz się co przejmować... - stwierdził ze spokojem wojownik domeny Darkusa, mrożąc wzrokiem Grita a on jego. - Gus, jak tam drugie ciasto?

- Rośnie mistrzu. - Gus podniósł się z klęczek zadowolony ze swojego dzieła. 

- Sam byś sparwdził... 

- Dan jak siedzisz to siedź. - odpowiedział najstarszy, nawet nie spoglądając w jego stronę. Dalej stał przy szufladach chowając składniki. 

Chłopak jak najbardziej niezadowolony rozsiadł się na krześle koło stołu, gdy jeszcze na chwilę odwrócił się w jego stronę aby przygadać na koniec. Po kilku chwilach przyglądania się rzekł poważnym tonem na całą kuchnię. 

- STWIERDZAM, ŻE SPECTRA WCIĄGAŁ KOKS DUPĄ~

- Że co?! - krzyknął i momentalnie zaczął obracać się wokół własnej osi. Dan ryknął głośnym śmiechem przez co o mało co nie wywalił się na podłogę. 

Ace z Marucho, widząc sytuację z boku sami się zaśmieli. Kazami zakrył twarz lewą dłonią, nie dowierzając w debilizm przyjaciela choć pod nosem też delikatnie się uśmiechnął. 

Teraz sytuacja była szybka. 

Phantom czerwony jak burak zaczął latać po kuchni z tasakiem w ręku, mając plan poćwiartować Kuso a potem jego ciało spalić żywcem. Ten jak dzika łania, nie patrząc na nie zbyt zdrową nogę oraz rękę - leciał wszędzie i przez wszystko jak pojebany wyjąc na całą kuchnię, rzucając co słowo porządne przekleństwo jak jego goniący. 

Gus w pierwszej kolejności rzucił się na pomoc dla mistrza Spectry, lecz reszta zatrzymała go, mówiąc, że może sam stracić głowę. Blond włosy chwycił za kilka noży.

- ZABIJE CIĘ MAŁA ZARAZO!

- PRZYPOMINAM, ŻE MIELIŚMY ŻYĆ W ZGODZIEEEE!!! - uniknął ostrza jak baletnica na palcach. - SPECTRA PHANTOM, KEITH CLAY KURWA BO NASKARŻĘ NA CIEBIE DLA MIRY JUTRO! 

- WYJEBANE MAM GIŃ! - rzucił kolejnymi dwoma, o mało co nie trafiając dla Dana w łeb. - NIE RUSZAJ SIĘ UPIERDLIWA MAŁPO!

- PRZESTAŃ! BRAK SNU CI SZKODZI!!! WON SPAĆ!!!  

Mężczyzna wyprowadzony z równowagi machnął z całej siły tasakiem, puszczając go w pizdu. Daniel w dobrej chwili ukucnął, omijając lecący przedmiot.

- CO DO KURWY NĘDZY SIĘ TU DZIEJĘ?! 

Wszyscy zatrzymali oddech w wielkim szoku. Zszokowani odwrócili się do swoich partnerów.

Vulcan oraz Helios gdy zauważyli, że wciąż nie ma dwóch naukowców ruszyli do nich do laboratorium z ostrym opierdolem. Gdy ich tam nie zastali polecieli sprawdzić pokoje wojowników. Po odkryciu, że Shuna, Marucho oraz Ace też wciąż nie ma ruszyli razem na dalsze poszukiwania. Po pól godzinie spotkali przed drzwiami Dragonoida, który wrócił ze spotkania. Na widok bakuganów od razu stwierdził, że coś jest nie tak. Po dwu godzinne przechadzce dotarli do kuchni - o mało co nie dostając tasakiem po łbach. 

- Bawimy się w hardcorowego berka. Nie widać? - rzekł Dan, starając się patrzeć wszędzie tylko nie na Drago. 

- Ty to nazywasz berkiem?! - Gus popukał się w głowę zażenowany. 

- No wiecie-

- Myślę, że powinniśmy iść wszyscy spać. - wtrącił nagle bakugan Pyrusa. - Dobrze nam to zrobi. 

- Tylko wyciągniemy ciasta! - przypomniał Marucho o blachach będących w piekarniku. Od razu z Acem rzucił się aby wyciągnąć jedno. 

- Ja idę jeszcze się przewietrzyć...  Zaraz wracam. - rzekł Kuso. Nie zwracając na wzrok towarzyszy ominął bakugany i poszedł do drzwi wejściowych.

Potrzebował powietrza. Było mu za ciężko. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro