4. Uderzenie #1
Niebo przybrało kolor bardzo ciemnego granatu, który powoli bardziej przypominał kolor czarny. Jedynie gwiazdy i ogromny księżyc oświetlały ciemną nicość.
- Ciebie gdzieś zostawić to od razu kłopoty do ciebie przylegają... - stwierdził Shun. - Pomoc wam przy niej?
- Po pierwsze przesadzasz stary, a po drugie nie trzeba. Ja z Runo odprowadzimy ją do policji albo ochrony, którzy na pewno znajdą jej mamę - odparł Dan do słuchawki telefonu. - Jak załatwimy to, to wrócimy do was.
- Długo wam to jeszcze zajmie?! - wrzasnęła Julie.
- Raczej nie... Dziewczyny poszły jeszcze do łazienki, ale powinny niedługo wrócić, więc się nie martwcie tak - uśmiechnął się chłopak sam do siebie.
Runo
Nigdy nie sądziłam, że znajdę się w takiej sytuacji. Takie oto sprawy zawsze widziałam w telewizji w jakiś serialach kryminalnych, których zazwyczaj nie oglądałam, bo wiedziałam, że są wymyślone albo w internecie na różnych stronach informacyjnych.
Po przemyśleniu całej sprawy mogłabym powiedzieć, że to dziwne. Rozumiałabym, żeby Dan znalazłby ją gdzieś na festynie czy nawet przed wyjściem, ale niedaleko bazy? Jak on sam mówił, że nikogo więcej oprócz nich nie było. Może próbowała wrócić sama do domu, lecz już się pogubiła w tych ulicach? Może mama kazała je czekać w jakimś miejscu i sama się oddaliła, i nie wiedziała jak wrócić? Ciężko było mi coś powiedzieć.
- Pani nie idzie do łazienki...? - z moim przemyśleń wyrwała mnie mała dziewczynka przyglądająca mi się uważnie.
- Ja... Tak, tak idę. Czekaj tutaj na mnie. Zaraz wyjdę.
- Dobrze - przytaknęła radośnie.
Uśmiechnęłam się delikatnie i weszłam do toalety.
Tamashi
- Pani Runo kazała nam iść ... - powiedziałam cicho do chłopaka.
- Serio?
- Tak! Nie chce już czekać! Chce do mamy! - chwyciłam go za rękę i popędziłam ku wyjściu. Na samym początku myślałam, że się wywali, ale zdołał utrzymać równowagę.
Eh... Ludzie z tej planety są dziwni jak dla mnie. Tacy... radośni aż do przesady. Niby zgubiłam się, płaczę i... raczej oczekiwałam inne reakcji. On cały czas się do mnie śmiech, i gada ,, Wszystko będzie dobrze, obiecuję...". SKĄD SIĘ ON WYRWAŁ?! CO ON MA W TEJ GŁOWIE?! Po krótkim przemyśleniu wolę jednak nie wiedzieć, bo bym jeszcze gorsze rzeczy odkryła. Może dla tego Kuro chce go u siebie? Chociaż to do niego nie podobne... W tym jej coś więcej... W nim jest coś więcej...
- Skąd wiesz gdzie iść? - zapytał mnie nagle i się zatrzymał.
- Ja... No... Widziałam tam przechodzącego ochro...
- Tu jesteście!!!
- O CHOLERA! ZNALAZŁA NAS CO ROBIĆ, CO ROBIĆ?!
- Runo! Dogoniłaś nas!
- Gdzie ty idziesz be zemnie idioto?!
- Słucham?! Sama kazałaś nam iść?!
- Gówno prawda matole!
- Właśnie, że prawda!
- Chwila moment...
- Co chwila?!
- Przymknij się już Dan. Chyba wiem, kto tu kłamie... Masz nam coś do powiedzenia czy będziesz dalej się na nas gapić?
Witajcie!
Pomyślałam, że ten rozdział był bardziej zrozumiały podzielę go na dwa. Druga części ( postaram się ) żeby była jak najszybciej.
Do następnego!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro