Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

31. ( MARATON 3/4 )

* Shun,Marucho and Dan * ---> mój ulubiony amv, wpiszecie to to wyskakuje pierwsze ( autor:  хх ДжеДэль хх ) 

Dzisiaj taki krótszy rozdział, ale bardzo ważny! Mam nadzieję, że się spodoba. 

Myślicie, że Dan się przeliczył? 

Do jutra!



Narada wszystkich planet trwała w najlepsze. Kuso westchnął ciężko, czując że powoli traci chęci na dalsze rozmowy. Spojrzał się na towarzyszy, widząc na ich twarzach zmęczenie był pewien, że to trwa stanowczo za długo. Może o plan mieli prawie idealny, lecz zawsze ktoś musiał znaleźć jakiś problem - to komplikowało wszystko. 

Siedzieli na Vestalii w sali obrad już z dobre dwie godziny. Mieli wrócić po jednej a zapowiada się dłuższa przesiadówa. 

Fakt, że siedzieli koło wielkiego prostokątnego stołu na miękkich fioletowo-bordowych fotelach, ale i no wydawały się powoli niewygodne. Jeszcze ten ciemno szary kolor ścian robił gęściejszą atmosferę. 

- Jestem tego samego zdania aby Młodzi Wojownicy zostali jednak trochę z tyłu. - przyznał rację Renowi jeden z generałów Gundaliańskich flot. - Dan Kuso nie będzie tak rzucał się w oczy. 

- Ale oni są dość silny atakiem i obroną. - wciął się jeden z dowódców flory Vestalii. Widząc, że nikt nie zwraca zbytnio uwagi na jego spostrzeżenia. Walną ręką o drewniany stół z dość dużą siłą. Wszyscy ucichli, przyglądając mu się. Starzy mężczyzna kontynuował dalej. - Bez nich na przodzie od razu padnie pierwsza oraz druga fala! To będzie totalny absurd! 

- Jeżeli Dan z Drago będą na przodzie natychmiastowo zwrócą na siebie uwagę. - wtrącił Spectra, który siedział pomiędzy Maruchem oraz Gusem. - Nie oto nam chodzi. Chcemy pojmać Kuro a nie wystawiać ich na pole rażenia. Przecież mówiliśmy o tym, że na pewno chcą znów pojmać Kuso. Takim działaniem tylko to ułatwimy. 

- Ale wciąż to goni absurd!

- Wszystko zostało już dawno uzgodnione-

- Wiemy. - odparł twardo. Surowym wzrokiem spojrzał się na każdego Młodego Wojownika zaczynając od Gusa kończąc na Danie. Przytrzymał na nim wzrok. - Wierzę, że wasz dowódca jednak przyzna mi rację co do tej kwestii. Nie chcemy więcej ofiar.

Wszyscy w sali wlepili wzrok w Kuso oraz siedzącemu mu na ramieniu Drago. 

Dragonoid ukradkiem spojrzał się na partnera, czekając co powie. Sam nie był do końca pewien co ma już mówić na obronę. Z jednej atak z ukrycia był bardzo dobrą rzeczą. Byłby spokojny o Dana oraz o całą resztę. Nie martwił by się tak, że znów kogoś straci. Z drugiej strony nikt nie chciał więcej ofiar, a na pewno trzeba będzie czekać aby chwycili haczyk na sto procent przez to czas będzie mijał a zarazem poleje się krwi. 

Daniel spojrzał się na partnera i przez chwilę uchwycili kontakt wzrokowy.

Znali się tyle lat. 

Przeżyli tyle bitew, wojen. Klęski oraz zwycięstwa. 

Teraz ich więź znów był mocna. 

- Oczywiście, że z tym się zgadzam. - przyznał po krótce. Shun z Marucho delikatnie wychylili się aby widzieć jego twarz. Zaczęli nawet się zastanawiać czy nie włączyć się do dyskusji. - Ale myślę, że nasza jawna obecność tylko go ucieszy.

- Czyli? - założył ręce na piersi. 

- Jeżeli zobaczą, że nas nie ma. Może nie będą tak mocno się starać. Nasz atak z zaskoczenia lepiej zadziała niż to, co pan proponuje. - dokończył bakugan, wskakując na stół. Zaraz reszta ferajny też dołączyła do niego. 

Mężczyzna podrapał się po głowie. 

- Uważam, że i tak to słaby pomysł. Niestety nic nie zdziałam. - rozłożył bezradnie ręce. Znów spojrzał się na Kuso z gniewem. - Abyś się nie przeliczył, Danielu Kuso. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro