Obcy: Nowa Nadzieja #1
Na wstępie chcę poinformować, że historia w tej części dzieje się po filmie ,,Prometeusz " i ,,Obcy Przymierze", ale spokojnie, jeśli nie oglądałeś(aś) tych dwóch filmów to nie musisz się martwić. Jedynie ominiesz kilka smaczków i nie będziesz znał(a) kilku postaci, ale to nic. Skoro już wszystko wytłumaczyłam to zapraszam do opowiadanka...
Sen:
Znajdowałam się na Ziemi. Wokół mnie było wielu ludzi. Wszyscy wiwatowali i cieszyli się z mojego powrotu. Byli wszyscy poza moją rodziną. Szczerzę mówiąc nie dziwiło mnie to. Chciałam coś powiedzieć lecz nie zdążyłam gdyż świat zaczął się rozmywać...
Na początku słyszałam zniekształcone dźwięki, a obraz był rozmazany. Poczułam przypływ świeżego powietrza, a głos stał się głośniejszy. Po niecałej minucie moje zmysły przestały wariować, a ja już wiedziałam co się dzieje. Podniosłam się do pozycji siedzącej, po czym z prędkością światła chwyciłam pusty pojemnik znajdujący się na szafce obok i zwymiotowałam do niego. Nagle przybiegł do mnie mój android Victor. Chłopak podał mi chusteczki. Odstawiłam już pełny pojemnik, po czym przetarłam sobie usta chusteczką.
-Dlaczego wybudziłeś mnie z hibernacji? Dolecieliśmy do nowej planety?- zapytałam patrząc na bruneta. Tak dobrze słyszeliście Victor jest brunetem.
-Do następnej planety został tydzień drogi.
-Cóż to się stało, że postanowiłeś wybudzić mnie tydzień szybciej?
-Twoje urodziny. Sama przed pójściem do kapsuły mówiłaś, że mam cię wybudzić, albo jak dolecimy do następnej planety, albo jak będziesz miała urodziny.
-No w sumie racja.- powiedziałam wychodząc z kapsuły.
-Miło że obchodzę 56 urodziny...
-57- poprawił mnie.
-Miło, że obchodzę 57 urodziny, a wyglądam jak szesnastolatka.
-To źle?
-Poniekąd. Od kilku dziesięciu lat marzę o tym aby skończyć osiemnaście lat i być pełnoletnia. Niestety przez to, że trafił mi się taki perfekcjonista jak ty, nie jest mi to dane.
-Teraz to wszystko moja wina?
-A nie? Chciałabym się czegoś nauczyć, ale przez ciebie nie jest mi to dane. Za każdym razem gdy wracamy z jakiejś nowej planety ty każesz mi iść spać do kapsuły po to abym się nie zestarzała. To przez ciebie nadal wyglądam jak dziecko.- powiedziałam układając sobie włosy przy lustrze.
-I tak się zachowujesz.
-Ej...- jęknęłam z uśmiechem, po czym rzuciłam w Viktora szczotką. Chłopak ją złapał.
-Jak śmiesz mnie obrażać!- krzyknęłam z uśmiechem. Android jedynie się uśmiechnął.
-Oj nie ciesz się tak, bo cię dam do resetu.
-I tak wiem, że tego nie zrobisz, bo za bardzo mnie lubisz.
-Nie bądź tego taki pewien.- zaśmiałam się, po czym wyszłam z pokoju do hibernacji...
Podążyłam korytarzem do mojej starej sypialni. Pierwsze co zrobiłam to poszłam do szafy. Wzięłam zwykłe dżinsy z wysokim stanem, białą bluzkę z rękawem 3/4, i skarpetki w serduszka. Co poradzę, że mam słabość do nastolatkowego gustu z lat 18 XXI w. Wzięłam ubrania, po czym poszłam do łazienki. Spojrzałam w lustro. Moje włosy były o kilkanaście centymetrów dłuższe niż ostatnio. Teraz były trochę za ramiona. Moja cera była trochę bledsza niż ją zapamiętałam. Jedyną rzeczą która się nie zmieniła była moja figura. Nie czekając dłużej zostawiłam czyste ubrania na szafce, po czym zdjęłam brudne ubrania i poszłam pod prysznic. Woda była przyjemnie ciepła przez co nie chciałam wychodzić z pod prysznica, ale niestety umierałam z głodu więc musiałam wyjść. Wytarłam ciało w ręcznik, po czym zarzuciłam materiał na włosy i zakręciłam ala turban. Ubrałam czystą bieliznę i szybciej przygotowane ubrania, po czym wytarłam lekko włosy w ręcznik, a następnie zaczęłam je rozczesywać. Brudne ubrania wrzuciłam do kosza na pranie, po czym poszłam do pokoju. Znajdując się w sypialni spojrzałam na zdjęcie mojej mamy i siostry. Fotografia była w białej ozdobnej ramce i stała na szafce nocnej obok łóżka. Pamiętam jak ostatni raz je widziałam. Wtedy się z nimi pokłóciłam gdyż chciałam polecieć w kosmos, a mama mi nie pozwalała. Pamiętam jak NASA szukała śmiałków od 12 do 13 roku życia. Ja wtedy miałam trzynaście lat i rodzicielka uważała, że jestem za młoda i tym podobne, a siostra ją w tym popierała. Wtedy uciekłam z domu. Jedynymi rzeczami, które wzięłam był dowód osobisty, zdjęcie i nóż na wszelki wypadek. Pamiętam jak przyjechałam na miejsce i podałam naukowcom błędne informacje na mój temat i podrobiony podpis rodziców. Oni o dziwo to łyknęli i następnego dnia przedstawili mnie Victorowi, po czym nas obydwu wystrzelili w kosmos.
Na samo wspomnienie dawnego życia poczułam jak samotna łza spływa po moim policzku. Od razu ją wytarłam. Nie mogłam sobie pozwolić na słabość w kosmosie gdzie wszystko co się rusza planuje cie zabić. Nie czekając dłużej wyszłam na korytarz i ruszyłam w kierunku kuchni.
Kiedy weszłam do pomieszczenia zauważyłam, że Victor siedzi przy wyspie.
-Mamy coś dobrego do jedzenia?- zapytałam.
-Zależy od tego co masz na myśli mówiąc "dobrego"- stwierdził na co wywróciłam oczami.
-Sama zobaczę jeśli nie chcesz mi pomóc.- odparłam, po czym podeszłam do szafki i wyciągnęłam z niej wszystkie rzeczy na blat.
-Co my tu mamy?- zapytałam sama siebie.
-Papka, papka, papka...- wymieniałam przerzucając dobrze znane mi pudełka z próżniowo zapakowaną żywnością.
-O, a co my tu mamy!- krzyknęłam widząc nieznane mi dotąd pudełko. Wzięłam je do ręki, po czym przeczytałam co to konkretnie jest.
-Super.- powiedziałam z ironicznym uśmiechem.
-Nowy rodzaj papki.- oznajmiłam, po czym rzuciłam pudełko na blat do jego papkowych krewnych.
-Victor dlaczego na tym statku nie ma nic normalnego do jedzenia?- westchnęłam siadając obok androida na krześle.
-Nie rozumiem o co ci chodzi. Te posiłki- mówiąc to pokazał na znienawidzone przeze mnie pudełka.
-Są bardzo zdrowe i mają dużo witamin.
-Ta...- odparłam, po czym położyłam ręce na wyspie, a następnie na nie oparłam głowę.
-Już chyba wymiociny kosmity są bardziej zróżnicowane niż nasze żarcie.- stwierdziłam smutno.
-Na twoje nieszczęście musisz jeść, a moim obowiązkiem jest dbanie o ciebie, więc zapytam tylko raz. Co chcesz zjeść?
-A raz się żyje.- mówiąc to wstałam z blatu.
-Daj mi papkę...
Po zjedzeniu poszłam na mostek kapitański. Usiadłam do panelu sterowania, po czym podłączyłam mojego starego pendriva do konsoli.
-Co robisz?- zapytał jakiś męski głos przez co podskoczyłam na krześle. Odwróciłam się i spojrzałam w kierunku jego właściciela. Zauważyłam Victora opartego o framugę.
-Nie strasz mnie tak.- syknęłam, po czym odwróciłam się przodem do panelu. Włączyłam piosenkę pt. ,,Popcorn" wykonania Ronnie Ferrari. Piosenka nie dla dzieci. Zwiększyłam głośność do maksimum, po czym wstałam z fotela i zaczęłam tańczyć jak na dyskotece.
-Nie masz gustu do muzyki.- stwierdził Victor.
-Mam gust. Po prostu ja jestem nastolatkiem, a ty jesteś staromodny.- zaśmiałam się. Usłyszałam, że zbliża się refren.
-Ronnie Ferrari kręci melanż wbij i baw się z nami, miej wyjebane, dziś nie przejmuj się konsekwencjami! Dawaj śpiewa ze mną!- krzyknęłam do androida, który dalej zaparcie podpierał framugę.
-Nie masz innej piosenki? Mniej wulgarnej?- zapytał. Ja jedynie westchnęłam.
-Perfekcjonista mi się tu znalazł.- warknęłam sama do siebie, po czym poszłam do konsoli. Tym razem włączyłam ,,Come with me now" w wykonaniu kongos.
-Może być?- syknęłam.
-Lepiej.- powiedział. Ja nie czekając dłużej zaczęłam tańczyć. Kontem oka widziałam jak momentami chłopak się ze mnie śmieje. Spojrzałam na ekran pokazujący czas trwania piosenki.
-Dwie minuty dwanaście sekund! Wchodzi solo z gitarą elektryczną!- krzyknęłam radosna, po czym zaczęłam grać ala rock man na niewidzialnej gitarze. Teraz widziałam dokładnie, że szatyn się ze mnie śmieje. Zauważyłam jak Victor spojrzał za mnie i od razu spoważniał. Następnie podszedł do konsoli i wyłączył muzykę.
-Ej...- powiedziałam niezadowolona.
-Będziemy mieć gości.- odparł tajemniczo, po czym wyszedł z pomieszczenia. Z zaciekawieniem spojrzałam za okno gdzie zauważyłam dość spory statek.
-Wiktorio co to za statek?- zapytałam w przestrzeń z nadzieją, że odpowie mi komputerowy głos.
-Statek kolonizacyjny "Przymierze".- odparła. Spojrzałam z zaciekawieniem na niego. O ile mi wiadomo statek ten przewoził około dwóch tysięcy kolonistów na "nową Ziemię", żeby tam mogli się rozwijać, mieszkać itp.
-"Ciekawe co tu robi".- pomyślałam. Następnie podeszłam do panelu z chęcią nawiązania połączenia ze statkiem. Po kilku nieudanych próbach połączyłam się. Na ekranie pojawił się android wyglądający jak brat bliźniak Victora.
-Eeee.... Hej. Jestem kapitanem statku badawczego SR6843- przywitałam się.
-Witam jestem David.
-Miło mi ciebie poznać Davidzie. Mogę rozmawiać z kapitanem statku?
-Niestety nie. Kapitan wraz z załogą zginął podczas fali uderzeniowej wywołanej przez wybuch gwiazdy.
-A co z kolonistami?
-Wszystko dobrze.- oznajmił. Coś mi nie pasowało w jego wypowiedzi. Jest małe prawdopodobieństwo, że cała załoga zginie podczas fali uderzeniowej, a kolonistą nic nie będzie, albo wszyscy zginą, albo nikt, albo tylko kilka osób. Moja ciekawska natura kazała mi to sprawdzić.
-David? Mogę do ciebie mówić do imieniu?
-Ależ proszę.- powiedział z uśmiechem więc także się uśmiechnęłam.
-Mogłabym zajrzeć na twój statek? Tak kontrolnie, bo wiesz przezorny zawsze ubezpieczony.
-Jasne, zapraszam.
-Dzięki.- powiedziałam, po czym się rozłączyłam.
-Wiktorio!- krzyknęłam w przestrzeń.
-Podleć do statku ,,Przymierze" i zakotwicz.
-Już się robi.- odpowiedziała. Ja nie czekając dłużej pobiegłam do mojego pokoju wsiąść kilka rzeczy. Następnie udałam się pod właz...
Po kilku minutach statki były połączone i można było w bezpieczny sposób przemieszczać się między nimi. Właz się otworzył, a na mój statek wszedł David.
-Myślałam, że pójdziemy na twój statek.
-To zaraz. Mogę coś sprawdzić w panelu?- zapytał na co kiwnęłam głową. Zaprowadziłam androida na mostek kapitański. Stanęłam pod ścianą i uważnie przyglądałam się temu co robił.
-Coś się stało?- zapytałam.
-Po prostu mój statek wyłapał przed chwilą transmisję i jestem ciekawy czy twój też.
-Jaką transmisję?
-Ciężko określić. Była to jakaś muzyka z lat podajże 18 XXl wieku.
-Polski tekst?
-Tak, do ciebie też dotarła ta transmisja?- zapytał na co podrapałam się po karku.
-Wiesz... Ja ją puściłam.- oznajmiłam. Android przez chwilę mierzył mnie wzrokiem, po czym uśmiechnął się i pokręcił z dezaprobacją głową.
-W porządku. W takim razie wiem wszystko co chciałem.- zaśmiał się.
-To teraz, kiedy rozwiązaliśmy zagadkę muzyki nieznanego pochodzenia możemy iść na twój statek?- zapytałam.
-Oczywiście.
-Kapitanie, mogę panią na chwilę prosić?- zapytał Victor.
-Jasne. David poczekasz tu chwilkę?- spytałam na co android kiwnął głową. Wraz z Victorem wyszłam z pomieszczenia zostawiając Davida samego.
-Coś się stało?- zapytałam patrząc na chłopaka.
-Tak. Jest 50% szans na to, że za chwilę przejdzie tędy fala uderzeniowa powstała na skutek wybuchu gwiazdy.
-Już przez to przechodziliśmy i wyszliśmy z tego bez szwanku.- odparłam obojętnie.
-Wiem tylko tym razem jesteśmy podłączeni do innego statku. Musimy się natychmiast rozłączyć.
-To rozłącz nas. Nie widzę innego wyjścia.
-A co z statkiem kolonistów?
-Nic mu nie będzie. To w końcu tylko wyładowanie.- odparłam.
-Wiktorio odłącz nas od statku,, Przymierze"- rozkazałam, a moje polecenie zostało natychmiast spełnione.
David wszystko sobie zaplanował. Najpierw skłamał, że złapał jakąś transmisję nieznanego pochodzenia tylko po to aby dostać się na mostek kapitański. Android chciał zepsuć zbiornik z energią plazmową potrzebną do podróży kosmicznych. Wiedział, że dzisiaj gdzieś niedaleko wybuchnie gwiazda więc czekał tylko na okazję, aż pani kapitan wyjdzie z pomieszczenia. Następnie przyszedł Victor i zabrał dziewczynę ze sobą więc David mógł zacząć działać. Uszkodził zbiornik i czekał, aż nastąpi fala uderzeniowa.
Pewnie zastanawiacie się dlaczego to zrobił i czego od nich chce, a odpowiedź jest prosta. David potrzebuje ludzi do dalszych eksperymentów nad obcymi...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro