Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

-033-

Izzy spojrzała na mnie a później do pudełka.

-wiec kupiłeś czarnego kota...

-tak...

szeptam a ta wyciąga kota wielkości jednej dłoni i zaczyna głaskać miauczace zwierzę.

-po co?

-dam go jej w prezencie. Magnus mówił że zawsze chciała zwierzątko i rysowała koty, ten ma złote oczy W zestawie mam jeszcze obrożę, ładna czarna będzie widać tylko zawieszkę którą trzeba będzie zrobić jak nazwie go już. Powiedzmy że Magnus trochę namieszał i ten kot rośnie wolno... a jak będzie w pełni rozmiaru nie będzie już się starzał...

-wiec to prezent na wieczność. Musisz go schować... daj henremu on zawsze kochał zwierzątka, może się zająć do jutra. A ty musisz się nadyzkowac na rozgrywkę. wogóle... co postanowiłeś?

-pozniej wam powiem już wiem gzdei ja zabiorę jutro. Obym nie dostał w łep.

-mhm...-daje jej pudło gdy zaczyna mruczeć.-jak coś jest w pracowni maluję paznokcie bo stwierdziła że jej naturalnie białe jak śnieg wyglądają źle.

Viccia

Poczułam jak przyjemny zapach czekolady i carmelu oraz kawy otula moje zmysły. Zobaczyłam kawałek nosa.

-na czarno? ładnie... ale jak będziesz się bawić moimi włosami to się zleją kolory...

-ja się bawię twoimi włosami?

-przez sen gladzisz je zaczesane aż myślisz że czemu rano mam w każdą stronę. Chociaż to przyjemne... a ty właśnie pokazujesz jak drapieżna jesteś.

-i dobrze przynajmniej mam po co. Clave wysłało nam list dziękując mi osobno za znalezienie kielicha i że znaleźliśmy już wspólnie miecz. Napisali że mają u nas dług... i chyba ładnie go zapłacą nie kazać mi wychodzić za mąż.

Na to zassał powietrze więc wsadziłam w jego usta Pocky by mi nie syczał. Uśmiechł się i zaczął gryść.

-chcesz mi dogłębnie wytłumaczyć na czym skupia się moje dzisiejsze zadanie?

-nie mogę ci w nim pomoc, to test sprawnościowy

-sprawnościowy powinnaś sprawdzać sama z jedną osoba... naprzykład ze mną w moim ....

-widzę że już nie krępujesz się z tekstami.

Ściąga mnie z krzesełka i sam na nim siada poczym poglądach moja dłoń opierając głowę o moje ramię.

-ładnie, osobiście dodałbym srebrnego brokatu ale w twoim przypadku złotego, w końcu jesteś chodzącym złotym światłem.

Powoli zjerzdzajacw palcami w dół i zaczyna kciukiem jeździć po okręgu który narysowaliśmy sobie w łazience. Teraz były jak runa, czarne i widoczne. Jednak często jak trzymaliśmy się długo za obie ręce zaczynały świecić.

-powiedz mi masz może ochotę jutro iść ze mną gdzieś tam?

Zaproponował cicho chowając twarz we własnym swetrze który sobie przywłaszczyłam.

-proponujesz mi coś jak randkę? interesujące, randka osób które się nie lubią ale znoszą swoje towarzystwo z przymusu bo innej opcji nie ma.

-tak .. chcesz iść na randkę wrogów?

-z chcęcią, pośmieję się z tego że nie masz pojęcia gdzie mnie zabrać

-no to się zdziwisz.

W tedy zauważam brązowe tęczówki i czarne włosy.

-max?

-przyniosłem złoty brokat tak jak prosiłaś, zabrałem go izzy. To teraz nauczysz mnie tych odjazdowych ruchów?

-jasne

Mówię i wstaję z Aleka poczym biorę jego młodszego brata za rękę.

-wybacz ale teraz mam wZniejsza sprawę będę uczyć twoja kopię jak nie być zjebanym łowcą jak ty.

Kręcę biodrami i odchodzę w siną dal.

Północ Viccia

Zaraz konkurencja która najbardziej mnie interesuje. Zmęczony max wypił kolejna butelkę wody.

-jak to jest że się nie męczysz!

-mam to wyrobione, w twoim wieku miałam cięższe zajęcia niż trening. Jesteś uroczy, i nie drażniąc mnie jak również brat. Widocznie co nowszy Lightwood to lepszy Lightwood.

-wiec ten twój będzie najlepszym w historii.

Mówi zakręcając butelkę a ja sztywnieje.

-że co?

-no przecież śpisz w jednym pokoju z moim bratem, już nie rzucacie sobą po korytarzach i teraz on walczy o ciebie, będziecie razem jak nic.

-szybka dedukcja młody, ale coś źle kalkulujesz.

-nie prawda mój brat i siostra oraz mama i Henry mówią że się kochacie a o tym nie wiecie.

-to nie prawda, ja nawet go nie lubię.

-co z tego, chcę być wujkiem więc załatwisz mi te małe Aleki.

Zaczynam się dławić.

-jakiś ty szczery...-kałade się na podłodze.

-polozyłem cię słowami a nie kijem... interesujące, zjawiskowe wręcz, mówiąc szczerze ja nadal chce być wujkiem a moje rodzeństwo składajace się z homo brata i homo siostry mi tego nie załatwi.

-twoje siostra jest bo i skąd wiesz?

-ja wiem wszytko, jestem super odjechany i moje rodzeństwo mi ufa a ja siedzę cicho, tak jak ty w stosunku do Williama, to od niego wiesz dużo rzeczy bo cię kocha.

Oglądam zdziowna chłopca.

-jak już będziesz panią Lightwood chce być chrzestnym.

-o mamo...-w tedy wbiega izz.

-twoj facet zaraz zmierzy się z Williamem na łuki idziesz?

-to nie mój facet!-rumienie się.

-a nie mówiłem? chodź obejrzymy jak mój brat daje innym popalić.

Biegniemy wręcz na dwór ja jeszcze owijając się szalikiem. Widziałam jak Alek i Sebastian mierzą się wzrokiem. Oboje byli najlepszymi łucznikami w historii. Alek celował zawsze idealnie a Sebastian? dwa razy przebił mi rękę w tym samym miejscu.

Uśmiecham się i widzę jak Alek celuje w tarczę Pierwszy strzał nie jest na punkty. Alek i Sebastian wypuszczają strzały które wcześniejsze szykowałam i oboje wbijają w tarczę strzały i znów mierzą się wzrokiem kiedy ktoś tak wyciąga strzały.

Debile.

Oddają kolejno strzały aż w końcu zobaczyłam wściekłość Aleka. Wziął strzałę cięższa niż inne która jest punktowana bardziej. Zaczął się odsówac od tarczy i w nią celować.

-co on robi?

-trenował wczoraj to cały ranek, to jest strzał dzięki któremu pobije Sebastiana ... Musi

Mówi izz a Alek skupia się na ostatnim strzale. Chwilę później słyszę tylko świst i to jak ta strzała przebija się przez tarczę. Oszołomiona patrzę na Sebastiana który wyraźnie wściekły rzucil łukiem w przypadkowa stronę. Złapałam go w locie i spojrzałam z wyrzutem bo za mną stal max. Ruszam w ich stronę i wystawiam przed siebie łuk.

-William to jest 3 konkurencja. masz jeszcze 4 gdzie możesz wygrać masz tego świadomość?

podchodzi do mnie i patrzy głęboko w oczy.

-on nie jest człowiekiem, to nie możliwe by był w stanie pokonać mnie.

-a może jednak nie jesteś tak niesamowity jak myślisz i on poprostu jest dobry? Zauważ że ja też wam dorownuję.

-Vika...

-mogłes komuś zrobić krzywdę, jeśli taki ma być mój mąż to ja podziękuję. Albo się opanujesz i dalej będziesz grać albo usunę cię stąd i będziesz mógł zapomnieć o czymkolwiek.

Omijam go i podchodzę do Aleka który ściągał rękawiczki.

-gratulacje Lightwood, prowadzisz.

Następnego dnia południe

Popiłam ciastko kawą i spojrzałam na izz która od kilku godzin wybiera mi odpowiedni strój. Wygoniła nas z łóżka i Aleka na trening a mnie zaczęła torturować o to co mam ubrać.

-czujesz się bardziej panią lightwood?

-a ty panią Morgenstern?

-nie. Wiem ubierzesz te spodnie i top albo tamtą bluzkę ... tak dokladnie.

-to tylko twój brat a nie miłość mojego rzycia. Wiesz co z Ericem?

-byłam u niego, nie chce nas widzieć, i ciągle siedzi przy twoim bracie. Jak z twoim lightwoodem, widocznie musiał ustrzelić i twoje serce tamtym ruchem.

-to było naprawdę trudne a on to zrobił, a wczoraj w nocy jeszcze krzyczał do mnie "strzało ty moja wygram to "

Przyjadą dłoń do czoła a ja zaczynam zakładać spodnie i skarpetki. Dziewczyna przegląd coś w telefonie i w końcu się uśmiecha wyciągając prostownicę. Zaczyna mnie czesać kiedy ją się ubieram. Na moich włosach pojawiła się moja złota obręcz z motylem zaczęła wokoło niej oplatać małe warkoczyki a resztę wypuścila.

-wiem że ona ci nie spadała ale teraz nie ma opcji żeby keidykolwiek spadła

Wyprostowała resztę i zaczęła mi robić makijaż. W końcu pod wieczór byłam gotowa. Max oczywiście przyszedł godzinę temu i zaczął poprawiać izzy. On jest naprawdę niezły.

-teraz wyglądasz jak przyszła pani Lightwood.

-oh bądźcie cicho...-chowam Stellę w tylnia kieszeń a usta przejerzdzam jagodowa szminką.

Wchodzi Jace w okularach, uniósł ręce w górę.

-guru Jace Wayland Lightwood naszykował Swego brata na podróż życia przez miłość wrogów czeka na dole i szczerzy się jak pajac ciekawe czy umył te zębyw innym przypadku mamy plobfem i świeci zębami z osadem.

Przymykam oczy zażenowana i wstaję.

-dzieki Jace ...

-hej zauważyliście jak fajnie by było? rodzina Lightwoodów na polowanie!

Mróze oczy i wychodzę. Oni idą za mną a gdy zauważam Aleka na końcu korytarza dretwiej i prubuje zawrócić, znów skończymy jak po tamtej kawie ... Rusza w moją stronę aż w pewnym momencie pojawia się jakiś łowcą i podstawowa mu nogę gdy jest już przy mnie.

reagując odrazu zapieranie się trampkami i łapie chłopaka w pasie a on kładzie ręce na moich ramionach. Jest głową przy podłodze i wygląda to jak zakończenie tanga. Słyszę jak ktoś robi zdjęcie.

-ciekawi mnie ile takich akcji będzie gdy nas nie będzie. Nie chcę was nie pokroić ale to ty powinieneś ją ratować a nie się przewracać.

Poprawiam włosy.

-i kto tu jest wybawicielem?

Alek się podnosi do pionu i tym razem ja jestem w takiej pozycji mocno otulając go rękami.

-własnie kto?-przedrzeźnia mnie a później całuje w czoło na oczach wszystkich 35 chłopcach.

Pomaga mi wstać do pionu i poprawiając włosy zaczesuje mi je w tył.

Łapiąc mnie za biodro rusza w przód. Zdziowna łapie jego dłoń.. Bardzo powoli wychodzimy z instytutu a mnie ciągle drażnił szalik który pierwszy raz nie chciał się ułożyć.

-gdzie idziemy?

-niespodzianka.

-po co idziemy?

-by chyba przestać się nienawidzić ale i tak to nie wyjdzie.

Zapłata nasze palce i widzę zazdrosny wzrok kobiet na mojej osobie.

-czuje się osaczana, czy możesz być brzydszy?

-och z pewnością tego nie chcesz

Wciąga mnie gdzieś i dopiero teraz widzę gdzie jesteśmy. Kryte lodowisko. Otwieram zdziwiona oczy a on wciąga mnie delikatnie powoli ściągając szal.

-no łyżwiareczko pojeździmy trochę co?

Wyciąga jakaś kartę i daje kobiecie. To specjalna kartka zamawia się miejsce na lodowisku i wchodzi kiedy chce. Wszedł ze mną do szatni i poszedł dla siebie po łyżwy. Ja ściągam te swoje buty i tworzę złote łyżwy. Gotowa czekam na Aleka który zakłada czarne łyżwy.

-nie umiesz jeździć?

-umiem, tak trochę.

Wchodzimy na lód i zaczynamy się powoli poruszać. Może się pomyliłam i to wcale nie będzie taka zła randka z wrogiem?

Godzinę później

Podał mi kubek z czekoladą i usiadł obok z szarlotka mi dla nas.

-wiec lubisz ciasto?

-i tak wolę kanapki z masłem orzechowym i dżemem.

-to nasze ulubione danie, na podwieczorek Pocky musimy ustalić jeszcze kolację i obrad.

-lubię spaghetti-mówię zbusneucchem a Alek nadpija łyk czekolady.
-gdy byłam mała na urodziny zawsze mogłam mieć swoje rzyczenie, jak miałam 9 lat chciałam wykąpać się w makaronie od spaghetti.

Chłopak zaczyna się śmiać i prosi o kontynuację.

-i faktycznie umyłam się w tym spaghetti. Było ślisko... ale przyjemnie.

Rumienię się A on wkłada mi ciasto do ust.

-a ty?

-nigdy nie miałem głupich przygód a nie czekaj, kiedyś moja mama była smutna i markotyna więc z Izzy i Jace'm opracowaliśmy nasz własny przepis na zupę z żelek. Była okropna ale mama i tak się uśmiechnęła kiedy ją przyniosłem jako najstarszy tackę z różą jakimś napojem sztućcami i zupa z żelek. Jace i izz szli za mną w rękawicach i fartuszku kucharskim. Oczywiście sami byliśmy usyfieni od cukru a Henry opserwował z boku i pilnował żebyśmy się nie popażyli. najważniejsze że mama była szczęśliwa.

Wtuliłam się w jego ramię i zamknęłam oczy z przyjemności jaką dawało mi jego ciepło.

-izz mówiła że w wieku 4 lat wyszles z pokoju i na własną rękę znalazłeś kuchnię.

-ahhh... też wyjąłem wszelką możliwą mąkę i rozsypałem po ziemi i zaczęłam się bawiąc robiąc z niej wierzę. Była miękka ... i ciepła jak taka lepsza wersja śniegu. Później znalazł mnie Henry e nie mógł się powstrzymać i się tak śmiał że przyszła Maryse która zobaczyla mnie całego w mące.

Opieram się o jego ramię i popijam czekoladę.

Ja chyba wcale nie uważam go za wroga.

Chyba się w nim zakochuję, każdego ranka coraz bardziej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro