Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

-027-

Przez resztę drogi szliśmy w miarę cicho, nie odzywał się do mnie.

-masz rację jesteś taka jak chciałaś... ale ja nigdy nie czułem niczego i zawsze się zastanawiałem jak to jest... nie cenisz niczego.

-Zamknij się, nienawidzę cię Jesteś gnojkiem i idiotą. Zauważ że skoro nic cię nie zraniło masz czyta duszę i będziesz mugl wyciągnąć miecz a ja nie bo jestem pełna uczuć.

-może właśnie to sprawia że jesteś taka? może to sprawia że nikt nie może ci się oprzeć. Każdy cię lubi bo masz emocje, chłopcy a nawet dziewczyny w instytucie na twój widok mdleją, fani... miałaś ich wielu porywałaś ich samym uśmiechem bo masz uczucia, mi się boją powierzyć tajemnice bo jestem bezwzględny i nie wiem co będziecie czuć jak was zranię.

Obracam wzrok i chłodno patrzę na miecz utkwiony w kamieniu. Był na wzniesieniu nie chroniony... Wystarczyło wejść na podest. Zacisłam pięści.

-ty się czepiasz że chce być zimna ja mogłabym się czepić że chcesz mieć uczucia... po co ci to żeby cię raniono? po to żebyś czuł się lubiany?

-po to żebym czuł się człowiekiem...

Poczym wchodzi i łapie za uchwyt miecza. Prubuje go wyciągnąć ale nie idzie mu to... Wchodzę do niego.

-dalej Alek zaraz usłyszą że tu jesteśmy

-prubuje do cholery! sama sprubuj jak taka mądra jesteś...

-faceci nic nie umiecie zrobić.

Syczę i staje na kamieniu poczym łapie za złoty miecz, moja obręcz na głowie rozbłyska tak jak i motyl. Cała stoję w płomieniach... moich własnych. Unoszę miecz do góry a on zaczyna świecić. Teraz świece tak jak zawsze na złoto. Patrzę że wściekłością na Aleka i podaje mu fiolkę...

Widzę biegnące story i krzyk strażników.

Łapie kartkę papieru i stykam z nią miecz powoli go wkładka a do środka. Alek otworzył nam portal i ciągnąć mnie za szalik wrzucił do środka a następnie sam wszedł. Upadłam na łóżko z jękiem trzymając mocno kartkę. Alek upadł na mnie, krzykła z bólu i zaczął mnie przepraszać. Ja tylko zaczęłam go atakować bijąc gdzie popadnie.

-nienawidze cię! Kretyn.

Zaczęłam go bić po głowie i ciele siedząc już na jego biodrach. Byłam wściekła.

W końcu złapał moje nadgarstki i przerzucił przez siebie poczym to on siedział przyciskając mnie do łóżka. Jego oczy były srebrne, przestałam na chwilę się wiercić by przypatrzeć się jego oczą które są srebrne... jednak blask znika a ja zaczynam się wiercić.

-zostaw mnie idioto! nienawidzę cię! jesteś pierdolonym debilem z zespołem niedożywienia tlenowego mózgu jebany bezmusk kartofel ... pizdokleszcz plebs, nie zazdroszczę kobiecie która cię urodziła.

Zrobił wielkie oczy. Zabłysłam na złoto.

-puszczaj mnie Lightwood -moje złote oczy zdają się niemal płonąć... widziałam to w jego oczach.

-nie, nie puszczę cię. masz się uspokoić

-nie chce cię znać....

-masz piękne oczy.

Przestaje się ruszać. Czy ..  co? jedną dłonią trzymał moje nadgarstki a druga powoli gładzi mój policzek. Zatrzymałam oddech. Jego oczy znwo były srebrne. Pochylił się bardzo powoli i pocałował mój policzek. Nie mogłam się ruszyć czułam się odrętwiała za sprawą jego dotyku. 

Powoli schodził pocałunkami z policzka na szyję. Zamknęłam oczy czując napływ gorąca. Odchyliła mnie głowę przez co miał tylko łatwiejszy dostęp. zaczęłam ciężej oddychać kiedy schodził coraz niżej. W pewnym momencie ugryzł mnie i zassał skórę robiąc malinkę. Jękłam odwracając twarz a jego to tylko zachęciło. Ugryzł mój płatek ucha i znów schodził powoli w dół aż do koszulki. Włożył tam powoli dłoń i delikatnie robił kółka na moim brzuchu... czułam się dobrze

Ale był problem, on nic do mnie nie czuje a tego nie chce. Nie chcę czuć przyjemności nie czując nic tak samo jak on. Wyciągnęłam jedną nogę z pomiędzy jego nóg i położyłam na klatce poczym mocno odepchnęłam. Wstałam czując jak zaczynają mi płynąć łzy. Otarłam je i spojrzałam na jego zdziwiony podniecony wzrok... dla niego nie było to niczym więcej niż zadowoleniem potrzeb.

-nigdy więcej tego nie rób. Mówiłam jesteś dla mnie nikim... nie mam do ciebie nic nawet szacunku. Nie pujdę z tobą do łóżka tylko dlatego że cię podniecam jak innych. Nie próbuj takiego czegoś znowu bo wsadzę ci miecz anioła w dupę.

Poczym wychodzę z pokoju i biegnę do łazienki. Tam się zamykam i patrzę w lustro. Wszędzie miałam złote ślady. Dlaczego tylko gdy on mnie dotyka one powstają...

Potarłam policzki i szyję a te zaczęły znikać. Potrzebuje treningu. Wyszła z. determinacją z łazienki i zobaczyłam że Alek leży na łóżku zakrywając twarz rękoma. Za pomocą magii odstawiam wszystkie rzeczy na bok. włączam sobie muzykę baletowa i zaczynam ćwiczyć.

Nawet nie wiem kiedy ale Alek usiadł sobie na sofie i zaczał mnie nagrywać.

-w rzyciu nie widziałem wkurwionej baletnicy.

uderzyłam go butem i przestałam się poruszać.

-Dzisiaj śpisz na sofie.

Mówię i przeskakuje nad nim poczym wchodzę do pokoju i go zatrzaskuje za pomocą magii.

Położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy przypominajac go sobie nade mną... dlaczego ja się tak zachowuję...

Alek 3 w nocy

Nie spałem. Bez niej nie mogłem zasnąć. Kurwa uzależniła mnie od siebie. Krążąc po pokoju usłyszałem w końcu krzyk i blask światła intensywny blask światła... Słyszałem jak rzuca się po łóżku... a szyby w pokoju zaczęły drżeć i pękać. Widziałem Stellę i otworzyłem drzwi. Dziewczyna zaczęła lewitować nad łóżkiem a jej motyl starał się schować pod łóżkiem. Podbiegłem i złapałem ją za dłoń.

-Promyczku! Wstawaj ... Viccia!

Nie reagowała. Zaczęła się trząść i płakać Położyłem na niej dłonie by docisnąć ją do łózka.

-Victya...

Otwarła oczy i przestała krzyczeć. Podniosła się dysząc a później położyła na moich kolanach i nadal się trzęsąc że strachu zamknęła oczy próbując unormować oddech.

-zabiłam was... zabiłam was wszystkich.... znowu.

Zaciska dłonie na mojej koszulce.

-nigdy więcej nie chcę spać sama...

-nie będziesz...

Kładę się obok i otulał ja całym ciałem.

-jutro znów będziemy w instytucie

Szeptam jej do ucha a ta kładzie dłonie na moich.

-zostań ze mną na parę dni... muszę odpocząć od bycia twoja pomocnica która pomaga clave.

-jak chcesz...

tydzień później

Viccia

W Chinach spędziliśmy równo 9 dni. a później znaczy teraz wróciliśmy do ny. Magnus uściskał mnie i powiedział że wśród czarowników narobiliśmy szumu a nikt nie wie kto jest sprawcą. Plan idealny... Alek przeszedł ze mną na barana przez portal. Za to że mnie wkurzył już w drugi dzień ma karę i ma robić to co chce, do odwołania. Nie wiem jak wam mnie kręci ta wizja. Poprawiam szalik pod którym jest tą przeklęta malinka i wcale nie zamierza zejść. Magnus Wita mnie przytulając zaraz po tym jak schodzę z Aleka.

-macie?

-mamy-wyciagam rysunek z mieczem i wkładam w niego dłoń poczym wyciągam złoty miecz świecąc się przy tym całkowicie.

Magnus mrózy oczy i zakłada okolary przeciw słoneczne.

-dlaczego ty się tak świecisz?

-widocznie mocno reaguje na miecz ... Alek nie mógł go wyciągnąć a powinno na odwrót.

- twoje serce nie było naprawdę zranione, a on jest czymś skażony nie wiem jeszcze czym ale się dowiem... jak zacznę go badać jak mi obiecał

Magnus zaciera swoje ręce a ja podaję miecz przyjacielowi, czekaj on nie jest moim przujacielem. Miecz jak i ja gaśniemy. Poprawiam włosy i płaszcz.

-musimy iść do instytutu. Trzeba powiedzieć że skończyliśmy naszą misję i przy okazji mamy miecz. Mozesz się wykazać Lightwood.

Klepie go po ramieniu a on wzdycha i opiera się łokciem o miecz. Był długości jego nóg a jego nosi smsa długie więc to był ogromny miecz. Pewnie dla anioła jest mały.

-jak wrócimy do instytutu muszę spotkać się z kilkoma osobami chodź Alek czas marnujemy.

Biorę torby i otwieram drzwi butem na co dostaje repremedę od ojca. wychodzę z uśmiechem i ruszam do instytutu.

Izzy

Mam wiadomość że już wracają. A tymczasem w instytucie stała się naprawdę dziwna sprawa.

-mamo dlaczego tu jest tyle mężczyzn?

-nie mam sama pojęcia... ale z każdego instytutu przyjechali chłopcy powyżej 18 roku życia. Nie mam pojęcia o co tutaj biega.

Patrzy w papiery i stuka paznokciami.

-jace czy przyszły nowe papiery z clave? Tu są nawet chłopcy z Alicane. Chce wiedzieć co sprowadza tu płeć przeciwną w wieku 18-25 lat.

Jace czyta listy spięte spinaczem.

-ymm wygląda na to że cały świat cieni już wie o dziewczynie która znalazła kielich. Wiesz że są zasady clave i albo jest się zaręczony od dziecka dzięki umowie rodziców albo się wybiera męża/żonę w wieku powyżej 18 roku życia. Mamy mało łowców a ci tu są chyba po to by stworzyć nowych z ... na anioła Viktorią.

Moja matka otępiała i zaczęła przeglądać listy. Złapałam się za głowę.

-mamo... czy tylko Viccia ma mieć męża?

-nie... w ostatnim liście od clave no ja pierdole-rzuca listami i patrzy w dół na chłopców którzy ze sobą rozmawiają.
-nie mam ochoty wydawać za mąż żadnej z moich córek.

-masz jedną córkę

-wiem że jesteś parabatai Vicci pozatym ta mnie polubiła więc jest moja druga córką, a prawdziwa będzie jak się przenieść z którymś moim synem.

-tak najlepiej z maxem-chichotam a ta obraca się wściekła.

-dziewczyna jest cenna, znalazła kielich, jest mądra, wysportowana, jest najlepszym łowcą tych czasów.  Chce ją mieć w swojej rodzinie. Nawet nie wiesz jaki to zysk byłby w oczach clave, rozszarpywania by nas żywcem a ja chceili w szeregi.

Wątpię skoro właśnie włamała się do muzeum łamiąc pół kodeksu podobnie jak jej syn który chcąc się przypodobać uległ manipulatorce.

-jedbak ich przybycie oznacza walkę o jej rękę. A to oznacza że Alek i Jace mogą przegrać.

-a co z lydią?

-zauważ że ona nie jest nażeczonego Aleka bo nie. Tak to by już dawno by miał dzieci... a Jace był taki uroczy i skrzywdzony... nie mogłam mu tego zrobić.

Wzdycham i patrzę na chłopców. Są przystojni owszem ale ja mam dziewczynę a Viccia należy do Sebastiana chodź ja wiem że leci na Aleka... bynajmniej mam nadzieję że wiem że to robi. Jeśli tu wrócą pojawi się chaos a to oznacza tylko wściekłość Aleka i Vicci, a znając ich znów będą sobą rzucać przez instytut.

-zamowilismy plastry?

-są już dawno te dla Aleka i dla Vicci...

-ja mówię o plastrach dla nich, wiem dobrze że Alek nie pozwoli ci wyjść za mąż z przymusu a ona sama nie chce się nawet całowac puki nie pokocha na prawdę.

-czyli... zmusimy go siła by startował w zawodach?

-a z twojej dziewczyny zróbmy chlopaka, jeśli się ożenicie kto to ogarnie

-wyczuwam intrygę...

-alek i Viccia muszą zostać narzeczeństwem tak żeby nie mieli nic do gadania, potrzebujemy sabotażu bo jestem pewny że będzie chciała walczyć z każdym poakzujac że musi mieć równego sobie... a najlepiej silniejszego.

-czyli musimy ich zeswatać nie dając czas a siłą?

-na to wygląda. Jak my czegoś nie zrobimy to nikt tego nie zrobi.

Viccia

Spojrzałam. na Aleka

-skoro jest tak was mało ankieliccha nie było... to czy wy się nie rozmnażacie?

Prychł śmiechem otwierając mi furtkę.

-oh robimy to, to zdecydowanie nasze ulubione zajęcie. A co myślałaś że jesteśmy bezpłodni czy jak?

-w sumie zapomniałam że masz młodszego brata a kielicha nie widizanonod 30 lat więc nawet ty nie mógłbyś być przemieniony. Okej więc jesteśmy.

Otwieram drzwi i widzę korytarz pełny mężczyzn. Uśmiechają się gdy mnie zauważają.

-Yyyy Alek...

-nie nie pytaj chodź do izz wygląda na to że jak my dopiero przybyli.

Mruczy i popycha mnie przez tłum. Czuje się osaczana. Poprawiam szalik i wchodzę do pracowni odstawiając wcześniej torby. Alek niesie miecz zakryty czarnym materiałem a gdy zauważamy Maryse oglądająca mężczyzn sztywnieje. Wyglądał na wkurzona ich przybyciem a Jace i izz gestykulowali wściekłe.

-mamo...
-pani Maryse

Mówimy w jednym czasie a kobieta się uśmiecha i otwiera ręce. Uscisłam ją podobnie jak Alek a później wskazałam na niemały tłum.

-a z nimi co?

-wychodzi na to że kandydaci na narzeczonych.

-co to za zwyczaj i dla kogo...

W tedy Alek staje bardziej po środku chcąc się wykazać wiedzą.

-Ponieważ jak ci mówiłem statystycznie kobiet łowców rodzi się mniej kobieta po ukończeniu 18 lat może przyjąć kandydatów którzy mogą zostać jej mężem. Robimy to ze względu na niską ilość łowców i tego że mamy zapotrzebowanie na nowych. Czasem śluby są już ustalane po narodzinach dzieci ale częściej jest to co widzisz zazwyczaj przywywa mniej łowców ale jak widać ktoś ma branie i to niezłe. Nie sądzę by Jace był kobietą więc raczej chodzi o izz bo reszta kobiet tu jest już zaręczona bądź po ślubie.

Przykłada kawałek materiału do ust. Patrzę na chłopców z uśmiechem.

-to do kogo przyjechała ta ilość?

Obracam się do Maryse a ta zaciska szczękę.

-własnie tu tkwi problem... oni przyjechali do ciebie i izz... Cały świat cieni huczy o dziewczynie z nowego Jorku która znalazła kielich i poprosiła tylko o swobodę. Oczywiście clave jest zachwycone tobą i musiało dodać dwa grosze... stąd ci chłopcy.

Alek nagle gryzie się w wargę aż poleciała mu krew, syczy z bólu a ja wyciągam chusteczkę gotowa na takie posunięcia i przykładam mu do ust poczym patzre już zupełnie wkurwiona na nich.

-no nie ma mowy żebym się zaręczyła, mówiłam że zrobię to z miłości nie ma mowy że kurwa któryś z nich będzie... cholera przepraszam...

-nie szkodzi... reagowałam tak samo w twoim wieku dlatego wyszłam za mojego przyjaciela... jednego z dwóch.. a to bardziej z przymusu bo Robert był zamąrzniejszy.

udeżam ręką w rurę.

-oni są tak tępi że myślą że się na to zgodzę?

-promyczku nie masz głosu to stara tradycja nie ważne czy ocalisz świat i tak się skończy w ten sposób.

-zawody o mnie!? kiedy ją ich nie znam!

Patrze na izz która wydaje się być tak samo wściekła. W tedy zauważam Sebastiana który z uśmiechem wychyla się obok Maryse.

-chyba jestem potrzebny Promyczku co? Myślisz że jak przyjdę to zrobią problem?

Otępiała mnie i spojrzałam na białowłosego... jeszcze jego by tu brakowało...

To jakiś koszmar

JA. NIE. WYJDĘ. ZA. MĄŻ.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro