Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

-016-

Czułam ból całego ciała, obok mnie było jasne światło.

-Apollina zapomnisz o tym... jednak bądź silną zaraz to minie pewna nimfa właśnie straciła dziecko, będziesz dla niej skarbem... Unikaj potworów, będą cię chcieli dla siebie nie daj się złapać, daje ci dary, będziesz podobna do wielu gatunków a szczególnie do jednego, do moich dzieci łowców, bedziesz znosić runy i będziesz silniejsza niż ktokolwiek... nie pochodzisz z ziemi chodź na niej się urodzisz... Bóg mnie nienawidził za to że ukradłem mu iskrę i dałem tobie.

Światło otulił mnie jeszcze bardziej.

-jesteś moim dzieckiem chodź nie jesteś jak ja, stworzyliśmy cię w odległej galaktyce nie wiedzieliśmy że staniesz się człowiekiem miałaś być Nowym światłem które by rozjaśniło kosmos... jednak teraz muszę cię sprowadzić na ziemię... będziesz dla nich obca... jesteś światłem i sama musisz odkryć jakim planem naprawdę byłaś, czym cię stworzyłem z braćmi. Teraz leć...

Na mojej głowie wylądował okrąg

-to twoja korona chodź nie wygląda jest potężna w twoich rękach i niech przypomina a ci dom moja córko...

Odpycha mnie miałam malutkie ręce. Leciałam w stronę ziemi

"Matka" Viktorii

Spojrzałam na jasny blask na niebie. Coś złotego spadało z nieba leciało prosto w stronę mojej góry

-Aurora spójrz!

-widzę! to światło jest dziwne...

-leci tam gdzie rodzilaś, to twój znak, to nie może być groźne biegnij tam...

Tak też zrobiłam biegiem ruszyłam w stronę góry a złote światło się stylko z ziemią. Upadłam na ziemię z jękiem a później się wczołgalam do otworu jaki się tam stworzył... to nie była spadająca gwiazda ...

Zeszłam po lianach do wody i spojrzałam w tafle aż zobaczyłam dziecko. wyłowilam je z wody. Bawiło się obręczą. Uśmiechłam się i przyłożyłam do serca.

-nie jesteś zagładą tylko dzieckiem...

Spojrzałam. w niebo z uśmiechem bog dał mi dziecko...

Usłyszałam krzyk i zobaczyłam moją przyjaciółkę i jej męża

-Aurora schowaj się Łowcy tu są, Bóg nie chce nas na ziemi, mają wybić wszystkich z krowa anioła ukryj się szybko!

Zobaczyłam jaskinie pełna świateł do której wszedłam. Kolorowe motyle zaczęły nas obsiadac a ja się uśmiechłam do dziecka o złotych oczach.

Viki retrospekcja

Jakaś kobieta mnie przytulała. Wyszła z jaskini inną drogą niż do mnie przybyła. Wsadziła mnie w kosz, zobaczyłam jeszcze wierzby i jagody, takie też miałam w koszu, zaczęłam je jeść i się śmiałam. Słyszałam jej szept bym nic nie mówiła. Jako rozum e dziecko posłuchałam jej i dalej jadłam. Wrzucała mi je go koszyka  a ja je jadłam. Wyszliśmy z góry i w tedy jakby Zapomniałam o tym miejscu... uciekaliśmy... później zostałam odkryta... i zobaczyłam Magnusa.

Upadłam na ziemię i spojrzałam na okrąg. Kobieta ugasiła okrąg ognia. Ja nigdy nie miałam rodziców, moim nazwiskiem nie jest Glass a imieniem nie jest Viktoria a jakaś bezsensowna Apollina. Nie jestem stąd dlatego nie ma o mnie książek, tylko dlaczego to siwatlo z braćmi chcaili mnie stworzyć jako światło...

-cokolwiek zobaczyłaś po towjej minie sądzę że to nie było za fajne.

-wiem czemu kocham tak jagody..  to był pierwszy smak jaki poznałam. To jest nienormalne... dziękuję za pomoc...

Biorę obręcz i wsadzam na głowę. W wizji ona świeciła a tutaj nie..

Staje obok dziewczynek.

-izzy idziemy...

-Ale Viccia...

Spojrzałam na nią groźnie a później wyszłam. Przymknąć oczy na raka nowojorskiego powietrza. Po żyłam dłonie na biodrach, a przede mną pojawiły się morskie oczy.

-hej promyczku...

-czego chcesz Sebastian, nie możesz sobie mnie odpuścić?

-nie, i nie odpuszczę, za niedługo będziesz mi potrzebna a później odejdziemy stąd na zawsze

Uśmiechł się i dotknął ustami mojego policzka a później znikł. Myślała. że wizję niego są tylko gdy nie śpię...

Wybiegłam z uliczki i stanęłam na jezdni. Auta nawet mnie nie dotykały... Przenikły przeze mnie...

Jedną z moich mocy...

Poszłam sama kupić sobie bułkę z jagodami a później wróciłam do instytutu. Jadłam ja idąc przez instytut i płakałam. Nie mam rodziny ja nawet nie miałam tu być. Nie powinnam istnieć.

Załkałam i wszedłam co sali treningowej. Jace podbiegł do mnie i uniósł podbrudek.

-Promyczku?

-nigdy nie miałam rodziny... nie jestem nawet z ziemi... coś mnie stworzyło bym była światłem w galaktyce, ale coś poszło nie tak i zmieniłam się w człowieka dlatego wylądowałam tutaj... nie powinno mnie tu nigdy być...

Zamykam oczy i czuję jak gładzi mój polik.

-ja straciłem rodziców ...

-a moi nie istnieją a jak już są to jest ich tysiące i żadnego nie znam.

-gdzie izzy?

-pewnie panikuje, gdzie mój wróg?

-alek? ostatnio gdy go widziałem dał mi w ryj.

-typowe. Matkuje wszystkim ale jak przyjdzie co do czego jest dzieckiem.

Ocieram łzy i kończę bilke poczym staje prosto i biorę kij.

-szybka jesteś.

-łowczynie muszą być silne, szczególnie takie jak ja.

Kładę gdzieś woreczek i ściągam bluzkę zostając w samym topie. Staje na środku i rzucam mu drugi kij

-masz więcej krwi anioła niż inni, twój tatuś cię chyba nie lubił skarbeńku kabinował-dotykam biodra gdzie jest wyraźny znak jak po szczepiace.

-mowi to laska której włosy świecą !

Zaczynam chichotać i odpychamy chłopaka. Jego oczy jak i moje stają się na chwilę złote jednak moje bardziej świecą.

Nie musiałam się aż tak przy nim chamowac. Uderzyłam go w nogę zanim zadał cios a później z kolana uderzyłam go w brzuch i odepchałam.

-tak od razu szybko?

-nie opierdalaj się twój patabatai nigdy tego nie robi.

Jace się uśmiecha i zaczyna szybko atakować. Nie oszczędzamy w środkach... aż w pewnym momencie przyciąga mnie do siebie i trzyma w biodrach Kije dociskamy do kręgosłupa drugiego. Jace się sumeicha i błyska oczami.

-zazdroszczę twojemu chłopakowi.

-c-co? skąd...

-czuje męski zapach, znam go chodź jest jakiś inny i nie wiem do kogo należy.

Alec

Poszedłem by przeprosić jace'a nie chce się z nim kłócic, to mój brat, przyjaciel i parabatai. Jednak zdecydowanie mu przeszkadzałem. Stal sobie z nią jakby nic... jednak wzrok obojga mówił sam za siebie. Uśmiechała się promie nie i dociska moc jej swój kij do jego pleców.

-robisz się twardy jak Lightwood. Czyżby ten codowny związek cię zmieniał?-porusza brwiami a on odchyla głowę i obraca dziewczynę wokoło siebie. Skad ja znam te ruchy...

-co zrobisz jak twój patabatai się dowie?

-och w tedy moja miłość życia nie będzie już tajemnica przed nikim.

-oby... co zrobimy w tedy z clave?

-clave interesuje tylko Aleka

Odeszłem stamtąd czym prędzej, zabrałem tylko łuk i strzały.

Viki

Zobaczyłam jak Alek wychodzi z siłowni.

-jest wkurwiony, mogę mu dojebac i w końcu mam energię by to zrobić.

Zakładam bluzkę o ruszam za alekiem. Jestem dość zdziwiona gdy on wychodzi z instytutu. Przybierając coś jak tarcze idę za nim. Narysował runę szybkości... cholera ja nie.mam Stelli...

Mój okrąg na głowie zaczyna świecić. Moje oczy połyskują się na złoto a chwilę później czuje więcej energii niż zawsze. Ruszam za alekiem A gdy przestajemy biec zauważam że jesteśmy dużo poza miastem. Naprawdę daleko... w lesie. Skąd tu las?

Alek bierze łuk i zaczyna strzelać do drzewa. Zero poszanowania przyrody. Staje za nim i łapie w ramionach tak że musiał puścić łuk. Obrócił twarz jednak nic nie zobaczył... gdyz ja byłam niższa. Spojrzał w dół.

-czego ty kurwa chcesz i co robisz tutaj?

-przybiegłam za tobą. Nie sądzę że normalnie się idzie na odludzie, powiesz mi co się stało?

-nie powinnaś się przejmować swoim chłopakiem?

-nie mam chłopaka Lightwood, straciłam go zyskując bliznę, pozatym nawet jakbym miała wiesz że nie powinieneś się wtrącać?

-opiekuje się tobą, kazano mi cię pilnować

-wiec ci coś nie wychodzi.

-jesteś nienormalna...

-nie widziałeś mnie zakochanej. Odwołuje jakiekolwiek zawieszenia broni. Wolę już nigdy nie spać niż mam stać obok.

-wiec znów założymy ci opaskę.

-nie jeśli mnie tu nie będzie, chcesz coś wiedzieć? proszę bardzo, przekaz izzy że przepraszam a jace'owi że ma się nie przejmować twoim zadaniem, a teraz sekret na który tyle czekałeś dupku.

Moje oczy stają się złote a włosy zaczynają płonąć. Gdy skóra zaczyna pokrywać złotymi znakami cofam się w tył.

-a to daj Magnusowi.- Rzucam mu zamknięta szczelnie kartkę. Gdy się używa magi w jedną sekundę można napisać list. Odsówam się od Aleka i zaczynam biec zostawiając go zdziwionego.

Biegnę jak najdalej aż w końcu ląduje w innym mieście. Jeśli znajdę czarownika może dam radę zrobić jeden portal i wrócę na górę nimf... dowiem się wszystkiego.

Alek

Wróciłem jak najszybciej do instytutu i poszedłem do izz która wróciła. Zawołałem też mojego parabatai.

-wiedziałaś że twoja przyjaciółka jest chodzącym światłem?

Pytam ją z nienawiścią w oczach, ukrywali to... ich miny mówiły za siebie.

-alek to nie tak....

-a jak? nie okłamywaliscie mnie? Czemu mam to dać Magnusowi, co do cholery się dzieje...

byłem wściekły... jak mogli ...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro