Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

-015-

(w mediach Alec)

Obudziłam się rankiem. Zakleszczona w ramionach Aleka, wszędzie czułam jego zapach, przesiąkłam nim. Zarumieniona obróciłam się delikatnie i przewaliłam go na plecy. teraz leżałam na jego brzuchu a on nadal mnie zakleszczał rękoma. Wsunełam się wyżej i wyciąglam jedną rękę w o drugą się podparłam. Spojrzałam na przumkiente powieki i zaczełam gladizc jego policzek drugą ręką.

-Lightwood dupku wstawaj. Mamy trochę papierów i trening, a ja w końcu będę mógł wyjść, chyba... i pewnie z tobą jak z niańką ale jednak, a bardzo mam ochotę na gofry te z cukierni niedaleko.

Chłopak otwiera powiekę a później odrazu ja zamyka mocniej mnie przyciągając. Obraca nami i kładzie głowę na moim brzuchu zjerzdzajacw. dół.

-spij jeszcze, zamknąłem runami pokój nawet moja wkurwiającego siskra tu nie wlezie i nie zobaczy nas, o 3 w nocy się wierciłas jak pojebana i spać nie mogłem.

Mruczy przyciągając każda sylabę. Zaśmiałam się i zamknęłam oczy

-przepraszam zwykle o 3 budzę się z kryzkiem a jeśli nie to się wiercę.

-nie szkodzi, jest pewnie 6 rano bo o tej godzinie zwykle krązysz na korytarzu i czekasz aż izzy wstanie, więc mamy 2 godziny snu.

-skad wiesz ze krążę?

-słysze a teraz śpij.

Zgodnie z poleceniem zakryłam nogi kołdrą i na powrót zasnęłam. Aleksander Gideon Lightwood to dziwny człowiek którego nie rozumiem chodź teraz jego działania są jeszcze bardziej niepokojące.

Gdy się obudziliśmy była 8:00 a do drzwi ktoś się dobijał. Zrzuciłam z siebie chłopaka i uderzyłam go w policzek żeby wstał.

-ała idiotka.

-kretyn ktoś się dobija do drzwi

Staram się szeptać ale zamiast tego Alek się przerwacajac na bok i spadamy na podłogę.

-Alek! otwieraj bo jak nie rozpierzchła te drzwi !

Uniósł głowę, izzy umie otworzyć wszytko, to prawie nie możliwe a jednak.

Deptajac Aleka ruszyłam do swoich drzwi ale gdy je otworzyłam był w nich Jace. Drugie otworzyła izzy.

-o chuj...-podskakuje przestraszona i upadam obok Aleka.

-wiec pierwszy raz w życiu spałaś w tym instytucie.

-w pokoju naszego brata. To jest podejrzane wyjaśni to ktoś?

-mam koszmary.

-Krzyczy w nocy.

-boje się spać sama.

-musi się czuć bezpiecznie.

-jace znika w nocy.

-izzy naprawią broń.

-z Henrym nie wypada.

-Innych nie znam tak jak was.

-zostalem więc ja.

-byl poruszony tym że mu nie dokuczam aż tak, i że wyglądam jak trup

-nadal się nienawidzimy

-tylko pomaga mi spać

Mówimy po sobie a później ze śmiechem przybijamy piątkę.

Izzy i Jace zamieszani się wycofują a później znikają z pomieszczenia.

-jestem głodna.

-chce mi się pić.

-idzemy do kuchni...?

-chcesz bluzę?

Rzuca mi jedną a później wychodzimy boso w samych czarnych bluzach z kapturem.  Na mnie była jak sukienka. A on gdyby nie spodenki by szedł świecąc bokserkami. Poprawiam jego plaster na nosie i wchodzę do kuchni gdzie stoi izz i Jace.

-robi się coraz dziwniej...

Podchodzę do szafki i znów próbuje chwycic moja carmelową kawę. Pojawia się Alek i ściąga ja na dół.

-mówiłam ci że masz nie kłaść jej tak wysoko bo też ją piję Lightwood.

-dobra już dobra, chcesz posypkę i pianki?

-bita śmietaną?

Wsypuję do dwóch szklanek a on podaje mi składniki. Wstawiam wodę do czajnika a gdy kończymy bierzemy ciastka i chleb z masłem orzechowym i dżemem. to kladizmey na stół i opierając się o blat czekamy na wodę.

-świat się kończy...-wymruczał Jace a izzy podeszła z śrubokrętem.

-szlaban zdjęty, spałaś więc jesteś pełna energii. Możemy dzisiaj wyjść do cukierni.

Dotknęła nosa co zrozumiałam jako "idziemy też do medium". To był nasz znak. Banan nie wchodził mi z twarzy a Alek zalał nam kawy. Wzięłam swój kubek w jednorożce i złote gwiazdki. Był najdziwniejszy, dlatego był mój. Wzięłam łyżeczkę i zaczęłam jeść bitą śmietanę z wierzchu. Alek podsunął mi kanapkę która jest początkiem naszego dnia.

Zaczynam ją jeść pełna energii, a gdy kończę biorę następne kanapki. Patrzę na Aleka.

-chcesz trening czy papiery?

-trenowałam zrobimy później a papiery są zrobione masz czas wolny do 10 ...

Pozbierałam siebie i dopilam kawę.

-izzy lecimy.

Mówię i dokładam kubek.

-dzięki Lightwood.

Całuje go w policzek i wybiegam z kuchni.

Izzy

Wyplułam kawę na podłogę a Jace upuścił swoją kanapkę.
Alek zaś otępiały złapał swój policzek i spojrzał na mnie z naprawdę wielki. szokiem. Czarne oczy błyszczały i były szeroko otwarte

-c-co to było...

-chyba dała ci buziaka... cholera.

Alek poczerwieniał i ukrył twarz za kubkiem i kanapką.

-jesteś roztargniona może to było coś ważnego i no...

Zaczyna Jace i po chwili równie czerwony znika za drzwiami.

Ona chyba nie była świadoma tego co zrobiła.

Viki

Ubrałam rurki z dziurami i zmieniłam bluzę Aleka na krytyka bluzkę odsłaniającą mój brzuch. Ale jak się ma spodnie z wysokim stanem i tak za dużo nie widać. Włosy spielam w wysoką kitkę.

-A gdyby je tak ściąć?

Po chwili rezygnuje jednak z tego pomysłu i robię wysoka kitkę z przodu wypuszczając dwa kosmyki włosów.  Założyłam czarne trampki i opaskę na udo przypięła tuż pod stanikiem tak by bluzka jeszcze je zasłaniała. Wlazlam do pokoju Aleka by oddać mu bluzę a w tedy zobaczyłam dwie Stellę, jedną była jego ale druga nie wyglądała jak żadna inna. Położyłam się na łóżku i zaczełam bawić. Po co alekowi taka Stella wygląda jak dla dziewczyny.

Wiem że łowcy sami ozdabiają swoje Stellę by wyruzniala się od innych. W sumie tylko ja nie miałam swojej, bo uważałam że nie potrzebna mi.

-Jace błagam cię nie znoszę jej to że spałem OBOK niej nic nie znaczy, bała się a wiem że ją lubicie jednak byliście zbyt zajęci, to że nie kłucimy się jedząc też nic nie znaczy.

-oczywiście przyznaj się że ja lubisz.

-nienawidze jej i to z wzajemnością.

Słyszę kłutnię Aleka z Jace'm. Odkładam czym prędzej Stellę na biórko i wchodzę do siebie. W tedy oni wchodzą do pokoju Aleka i zaczynają rozmawiać.

-wiec czemu o nią dbasz?

-jestem tu głową i mam obowiązek dbać o każdego łowcę.

-jedbak z żadnym nie śpisz gdy ma koszmary.

-ona nie spała dwa tygodnie, to jest paniczny strach przed snem A skoro tak to nie znikaj na noc i sam z nią śpij żeby się nie bała.

-wiesz dobrze że chce czasu dla siebie! mam prawo wychodzić kiedy chce. Mogłeś spać równie dobrze na materacu obok.

-ja nie będę spał na ziemi! równo uprawnienie.

-ona jest delikatna jest kobietą więc może zachowuj się jak facet! Nikt ci nie kazał obok niej spać!

-zazdrosny jesteś?

-nie dawno straciła ważne osoby, w tym swojego chłopaka mógłbyś okazać szacunek.

-nie miała nic przeciwko.

-bo nie potrafi się sprzeciwić!

-ciagle się kłóci... jakoś ma na to odwagę.

-ale uznaje w tobie alfę idioto, wychowali ja podziemni ona widzi to inaczej, jesteś wysoko postawiony ona zachowuje się jak siostra której zabranaisz wszystkiego.

-twoje słowa są bez sensu! Jace o co właściwie ci chodzi?

-poprostu zostaw ją w spokoju.

-nienawidze jej najchętniej bym ją wyjebał na zbity krzywy ryj ale pozwalam jej tu być bo lubicie ją...

-i twoja matka ja uwielbia i stawia tak wysoko jak ciebie.  A skoro tak to powiedz mi na jakiego diabła od tygodnia siedzisz po pracowniach i robisz jej Stellę?

-spieprzaj Jace.

-jak chcesz kretynie....

Ta kłutnię nie miała sensu, żaden z nich nie miał racji prycz wątku że ja i Alek się nie znosimy. Wyszłam na korytarz napotykając oczy jace'a.

-nie sprzeciwiam się poniewaz chciałam spać, dlatego pozwoliłam sobie być obok niego nawet jeśli mnie to brzydziło. Następnym razem zapytaj mnie. Nie znoszę Aleka dotrze to do ciebie?

Poczym odchodzę z chłodnym wyrazem twarzy.

Z izzy poszłam najpierw do cukierni a gdy znudziło ja trzymanie mojej obręczy wsadziła mi ją na głowę i ruszyłysmy do medium.

-czemu jesz tyle słodkiego?

-mam poprostu na to ochotę pozatym im więcej słodkiego zjem tym mniej muszę spać, oczywiście bo kilku dniach będę zmęczona ale nie ma mowy by chłopcy znów się kłócili o to że spałam obok Aleka.

-klocili się o to?

-mam wrażenie że Jace nie podoba się pomysł spania obok swojego parabatai, myślę że nadal jest zazdrosny pozatym widziałam w jego oczach, boi się że któreś z nas się zblizy i pewnie chodzi o mnie. Powiedział coś zbliżonego do tego by się nie zbliżał do mnie i nie dawał nadzieji.

przełykam kawałek słodyczy i idę dalej.

-nie chce bym się zakochała w zimnym aleku który mnie nie znosi, bo jeśli zostanę zraniona mozr się coś stać... Nigdy nie byłam naprawdę zakochana i Jace chyba to wie. Skąplikowane. Chce uniknąć moejgo bólu tym że będę trwała w nie odwzajemnionej miłosci jak on. W aleku łatwo się zakochać, jest przystojny i sprytnie walczy o swoje nadal przestrzegając zasad. dba o swoje i dąży do celu.

-co -co ty gadasz...

-jace nigdy nie miał prawdziwego rodzeństwa, widzi we mnie siebie, pozatym gdy ty byłaś w zbrojowni a Alek na treningu ja siedziałam z Jace'm i oboje wiemy o sobie naprawdę dużo... powiedziałam mu też że jestem inna, ufam mu a on lubi moje złote włosy.

-to chyba dobrze...

Schodzimy po schodkach i pukam do drzwi.  Otwiera mi dziewczynka o białych włosach.

-hej! Nie mamy się czym martwić to jest Viccia! Viccia pokażesz nam sztuczkę?

Wyciągam izzy do środka i witam się z kobietą do której przyszłam. Z kieszeni wyciągam sztuczny kwiatek. Dziewczynki otoczyły mnie a ja tworząc wokoło lewitującego kwiatka złota mgłę zaczynam tworzyć więcej takich baniek wokoło mnie. Kulę podaje każdej dziewczynce a te zamieniają się w złoty proszek, zaś w środku jest złota różyczka. Uśmiecham się i podchodzę do kobiety.

-witaj Viktorio, dawno cię tu nie było, Beniamin tęsknił jak jeszcze tu był.

-obiecuje go znaleźć, nie pozwolę by coś mu się stało. Przyszłam z prośbą muszę odblokować wspomnienie i przypomnieć sobie miejsce moich narodzin. Mam obręcz która była w moim koszu.

Ściągam okrąg z głowy a ta go bierze do rąk.

-te znaki są takie jak na twoim szkielecie.

-Magnus jak zawsze ma teorie że to zaklecie albo moje prawdziwe imię.

-magnus za dużo kombinuje. Ale to Magnus, moim zdaniem to są rzeczy które cię określają zresztą nie mi się nad tym zastanawiać.

Uśmiecha się i wciąga mnie do pokoju.

-dziewczyno, przypilnujesz moje wychowanki?

-w porządku.

izzy

Usiadłam wśród dziewczynek.

-wiec jesteście podziemnymi ?

-a ty nocna łowczynią...ale nie zabijesz  Lili?

Pytają a ja zauważam dziewczynkę o zielonych włosach.

-niby dlaczego miałbym to zrobić?

-jest nimfą... jeśli chcesz nam zrobić krzywdę obronimy ją!

Mówią hardo a ja biorę ołówek i zaczynam rysować je wszytkie na kartce, ciekawy widok dziewczynek gdy wyglądają jakby miały mnie zamordować.

Pokazuje im kartkę.

-nie zabijam nikogo, wolę rysować. Bycie łowcą jest fajne jeśli się jest dobrym łowcą i się chroni dziewczynki takie jak wy. pewnie większość z was mnie nie będzie lubili bo nasi znajomi mogli zabić waszych rodziców. Jednak ja i Viki się przyjaźnimy, i szukamy kielicha dzięki któremu będziemy mogły zwrócić wam Beniamina...

Usiadły wokoło mnie z łagodniejszymi wyrazami twarzy.

-to z jakich jesteście gatunków?

Viki

Wystawiłam dłonie stając w okręgu Kobieta posypała je jakimś proszkiem.  Podpaliła okrąg a ja wzięłam w dłonie moja pseudo koronę.

-zamknij oczy i cofnij się jak najdalej sięgnij do pamięci w której nigdy nie byłaś i nie powinnaś być

Zamykam oczy i czuję jak się unoszę...

Lecę... pośród gwiazd... płonę...jestem jedną z nich.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro