-014-
Znalazłem ją w parku... głucha cisza w słuchawce i coś jak szept mogło znaczyć wszytko, tym bardziej że ona nie nawidzili dzwonić do kogokolwiek. Poprzedni telefon uwywalq by kontaktować się z ojcem bądź przyjacielem, a do żadnego z nas nigdy jeszcze nie dzwoniła a jej rejestru były puste. Jednak teraz zadzwoniła do mnie.
Jace wrócił tak samo jak Izz chociaż ona wcale nie zniknęła. Wybiegliśmy z instytutu zaraz po namierzeniu sygnału. To ja ją znalazłem. Oprócz ran po mnie miała jeszcze jedną. Miała zupełnie czarną rękę w która była wbitą złota strzała. Skrzywienie się na ten widok, była zupełnie blada i Lesław w kałuży własnej krwi. Telefon leżał obok. Jej runy znikły jak zawsze.
Zawołałem izz i oderwałem fragment koszulki by odciąć dopływ krwi do ręki jednak izz mnie zatrzymała.
-jesli to zrobisz ona dosłownie będzie płonąć... teraz reguluje przepływ krwi nie jest zwyczajna łowczynią, musimy zabrać ją do czarownika, zabezpiecz ranę by nie zostawiać śladów, trzeba spalić jej krew.
Mówi moja siostra i zabiera naszemu adoptowanemu bratu zapałki.
-trzeba zabrać ją do czarownika.
-jaki czarownik wpuści łowców?
-taki który zna Viccie.
Odchyla głowę w tył. Wiedziała gdzie musi iść... a ja mam wrażenie że będą tego konsekwencje.
narrator
Gdy przyszli do czarownika ten bez wąchania przyjął dziewczynę nie mówiąc że to jego córka. Wypytywał o rany i sam się zdziwił gdy nie mógł ich wyleczyć. Jednak bardziej martwiła go strzała w ręce dziewczyny. Złamał ją używając magii i obejrzał dokładnie. Znał już te strzałę. Miał już taką jedną i nie mógł namierzyć właściciela. Wypalil złoto w ręce dziewczyny a rana po przepłukaniu zaczęła się goić.
-dlaczego na rany szyte i się nie chcą goić od magii?
-nie wie tego nikt, Alek się z nią pobił jego rany też się nie goją od iratze.
Zdziwiony tym Magnus odchodzi z izzy na bok.
-miałaś chronić moją córkę.
-poszła na spacer z Leonem a później zadzwoniła do Aleka ...
-ona nie dzwoni nigdy do ludzi, nawet do mnie nigdy nie dzwoniła.
-a jednak. Zadzwoniła i dzięki temu jest tu Jej okręg na plecach świecił powstrzymuje przemianę. Kiedy się ocknie?
-za niedługo zabierzcie ją do instytutu będzie bezpieczna. A gdy się ocknie dasz jej pudełko, są w nim fiolki będzie wiedziała co z nimi zrobić i coś co było w jej koszu. Chroń ją cena życia. Podejrzewam że to kim jest ma głępszy sens. Coś czego nie rozumiemy.
Pokiwała głową i ruszyła szybko do swoich braci.
-co jest?
-juz sytuacja opanowana rana zagojona magią, mamy ja zabrać i dać odpocząć.
Alek wzrusza ramionami i wychodzi, Jace zaś bierze na ręce blondynkę i z czułością patrzy jak wtula się w jego ramię. Biorę pudełko i ruszam za nimi. Idioci.
2 tygodnie później
viki
Dostałam szlaban na wychodzenie z instytutu bez obstawy łowców. Nadal nie spałam w nocy siedziałam w bibliotece i studiowałam książki. Henry nawet przynosił mi herbatkę.
Szukałam informacji na temat kielicha.
No i na temat złotej obręczy. O dziwo nie paliła mojej skóry a gdy robiłam na niej testy wynikło że nie jest stąd. Izzy odmawiała wyjścia ze mną do medium szczególnie że ostatnio porwano tam chłopca co wręcz zmuszało mnie tam iść. Ale szpiegowski mnie do tego stopnia że założyli mi nadajnik na ręce. Kto się z tego śmiał? Lightwood.
Najgorsze że zegarka nie mogłam spalić bo w środku miał złoto i bym znów wylądowała nieprzytomna z wypalona skóra do kości.
Nie zostało nic jak siedzieć w bibliotece i szukać. Szukałam i szukałam informacji. Coś na temat mnie i osobno kielich. Jednak nigdzie nie było nawet bajki ani legendy o stworzeniu takim jak ja.
Na dodatek niepokoi mnie zlota obręcz. Była taka duża że mogłam ja sobie założyć na głowę trochę jak jakaś koronę, i odizwo się trzymała jakby była dla mnie, właściwe jest dla mnie, należy do mnie ale ma pełno wyrazów i liter których nie ogarniam.
Przemęczona usiadłam w pracowni. Ze względu na brak snu byłam trochę mroczniejsza a moje światło przygasło. Zaostrzył mi się też charakter i stałam się chamska dla wszystkich. Chciałabym się przytulić do Leona albo Erica ale straciłam ich oboje i nie wybaczę sobie tego że to wszytko przeze mnie. Demony ewidentnie szukają mnie bo mam tę moc.
Stanął na przeciwko mnie Henry.
-wyglada jak trup płomyczku. Będę cię pilnować jak będziesz spać.
-nie zdołasz. Zacznę krzyczeć a w tedy wybuchną ci bębenki uszne. Zdrzemnę się w tedy gdy będę mogła spać w czyiś ramionach, czuje się bezpieczna i w tedy nie mam koszmaru.
Wymruczałam i napiłam się kolejny raz herbaty z wanilią. Było w niej coś dziwnego... momet zaraz. Odkładam ją i patrzę z nienawiścią w jego oczy.
-nie pujde spać Henry, nie zrobię tego bo ogłuchniecie ja nie żartuje a to było niskie zagranie.
Mówię wyraźnie wściekła i patrzę na łowców grzebiących w papierach. Oni chodzą na łowy a ja wypełniam papiery, no i ciągle jak mijam Aleka krzyczę na niego. Moje rany bynajmniej się zaszły i usunęłam nitki. Nie miałam blizn na szczęście. Więc została ta w ręce i na biodrze.
Z śmiesznych wiadomości to ta że ciągle chodzę z plastrem na nosie chodź nie muszę.
Był wieczór i zaraz wrócą brudni i spoceni z patrolu i polowania. Jest coraz więcej demonów więc patrolują miasto ale dziwnie nie atakują nikogo i przebywają w miejscach gdzie często bywam. Łatwiej ich złapać.
-Musisz spać.
-musze zabić Aleka i rozwiązać zagadkę. A raczej dwie pierwsza to kielich a druga to radość jace'a i malinki na jego szyji. Czuje od niego znajomy zapach ale nie wiem co to jest... idę się umyć zanim spocony Alek zajmie mi łazienkę i całą utopi jak zawsze.
Poszedłam po piżamę która stanowiła prześwitująca biała koszulka i bielizna. Pod prysznicem odpoczywałam zmywając z siebie zmęczenie. Nadal byłam śpiąca ale nie zmęczona bynajmniej aż tak.
Umyłam włosy a gdy znów zamknęłam oczy poczułam dotyk na piersiach, ręce sunęły powoli w dół do ud. Obróciłam się łapiąc zimne nadgarstki. To był pół demon.
-sebastian...
-wiec jednak pamiętasz, i żyjesz moja królowo-uśmiechł się. Spojrzałam automatycznie w dół... Boże był nagi, powiedzcie że to znwi wizja.
-kusi co?
Zagryzł wargę i przycisł mnie do ściany.
-leon żyje... -Słysze walenie-ocho laluś wrócił, pamiętaj to nie im jesteś przeznaczona... tylko mi promyczku-oblizuje wargi w których miał kolczyk. Zamykam oczy by nie musieć go widzieć.-zabije go jeśli cię dotknie
Poczym całe to uczucie znika. Wyskakuje z pod prysznica i się ubieram we wszytko. Zamykam oczy i zaczynam łkać. Zasłaniam sobie żałosna twarz.
-Promyczku chce się umyć z tego demonicznego gówna jak zaraz nie wyjdziesz wejdę tam.
Słowa jak przez mgle obiły się o moje uszy i ideslzy w zapomnienie. Zwinełam się w kącie i zakryłam ręcznikiem Aleka. Straciłam przyjaciela, chłopaka a osoba z którą najwięcej współpracuje mnie nienawidzi. Usłyszałam. jak rysuje runę a chiwke ozoniej wchodzi do łazienki. Zamknął na powrót drzwi i podszedł do mnie poczym zabrał swój ręcznik. Był oszołomiony tym co zobaczył. No w końcu ryczalam jak mała dziewczynka bo miałam okropna wizję faceta którego nie znam. Mówił coś przez jakiś czas jednak ja tylko wsunelam się bardziej i sklejam w kulkę. Usłyszałam wodę pod prysznicem. Czyli zignorował mnie jak zawsze i poszedł się myć.
Nienawidzę mężczyzn.
Wybiegłam z łazienki i poszłam do swojego pokoju. Miałam w nim porzadek ponieważ właściwie w nim nie przebywałam. Spojrzałam na obręcz w pudełku. Nie rozumiałam jej znaczenia, na co mi to. Fiolki miałam w opasce na udo która leżała na biurku. Posegregowane fiolki były w specjalnych pudełkach. O dziwo łowcy zezwolili skoro się na tym znam.
Po niedługim czasie usłyszałam. jak Alek wchodzi do siebie do pokoju. Podeszłam do drzwi dzielących nas. Muszę w końcu spać, jednak Jace pewnie znów będzie poza instytutem a izz za bardzo będzie zajęta bronią.
Już miałam zapukać z pytaniem ale jednak zwątpiłam.
Chciałam odejść jednak nie pozwolono mi. Drzwi się otwarły a Alek spojrzał na mnie strojach w samej koszulce i bokserkach. Podziwiałam jego runy i sylwetkę, za pewnie ma duże branie u kobiet, wysoki ciemnowłosy i umięśniony, takich podobno najmniej dlatego najbardziej się ich chce.
-Promyczku?
-Lightwood... ja nic... ja pójdę spać...
-chyba raczej pujdziesz się błąkać po korytarzach. Wiesz dlaczego masz szlaban? Wymyśliłem to by coś sprawdzić, i faktycznie puki jesteś w instytucie nie chcesz spać i pijesz ka we w by nie usnąć. Dziwię się że stoisz na nogach i dajesz radę sie kłócić że mną. Promyczku jest z tobą naprawdę źle ooadasz z sił nie byłabyś zdolna się nawet obronić.
Mróze oczy uwarzjac że to nie prawda jednak kiedy wymierzana cios w jego rękę on ja łapie i obraca mnie jakby chciał tańczyć poczym oplata rekoma i buja przez chwilę. Kładę głowę na jego piersi i patrzę w górę.
-nie masz sił promyczku.
-jesli zasnę będę miała koszmar, nawet czarownicy nie potrafią z tym czegoś zrobić, budzę się zawsze o jednej godzinie z krzykiem i czasem budziłam nawet cały blok.
-wiec czemu u wilków spałaś cicho? nie pytaj skąd wiem mam dojścia.
Mówi jakby zatroskany i ociera moje łzy.
-kiedy robisz się mniej irytująca i ignorujesz moje słowa jest dziwnie. Dlatego poszukalem informacji. Czemu płakałaś w łazience?
-meczy mnie coś... nie ma to sensu, nie zasnę puki nie poczuje się bezpiecznie. Nie udawaj że się troszczysz. Pójdę do biblioteki i znajdę coś na to, jakaś runę czy coś.
-jak będziesz używać runy w końcu zacznie krwawić i wda się zakażenie. Idź spać jeśli będziesz w potrzebie przyjdę jestem w pokoju obok.
-nie Alek nie zasnę sama jeśli wstanę z kryzkiem mogą ogłuchnac ludzie!
Oznajmiam pół krzykiem na co tylko wciąga mnie do pokoju i rzuca na łóżko. Kiedy zawisł nade mną poczułam jak robi mi się gorąco.
-skoro nie zaśniesz sama będziesz spala u mnie, ze mną. Nie zjem cię a do mojego pokoju i tak nikt nie ma w stepu więc nasza reputacja wrogów jest bezpieczna.Ty się wyśpisz a ja w końcu będę mógł ci przywalić jak mnie wkurzysz.
Zadrżałam i podkulilam nogi łapiąc włosy. Chciałam zakryć nimi rumieńce jednak on mi nie dał. Odsunął się i założył czarne spodenki i wlazł pod kołdrę obok mnie. Potraktował mnie jak poduszkę! Przeżucił nogę przez moje biodro i przycisł do siebie. Czułam jego oddech na szyji i włosach.
-masz tatuaż?-pyta i wsadza mi dłoń pod koszulkę poczym przejerzdza po kółku. Zagryzam wargę czując z tego przyjemność. Poczułam ciepło bijące od niego...
-mhm...
-ładny... o tym zdarzeniu nie powiemy nikomu.. uznajmy że to kolejny momet gdzie będziemy zawieszać broń.
Wymruczałam mi na ucho a później zatopił głowę w mojej szyji. Był śmiały... nie rozumiałam czemu to robi, w końcu mnie nie znosi.
Położył dłoń na moim brzuchu. szczelnie mnie otulił a ze swojej ręki zrobił nam obojgu poduszkę. Zarumieniona i nieco rozgrzaną wtuliłam się w niego pozwalając sobie na normalne oddychanie. Złapał moja dłoń i spłatał ze swoją. Poczułam się dziwnie bezpiecznie jak w tedy gdy Magnus otulał mnie kocem w cętki... Było tak jak za dziecka gdy spałam w ramionach Magnusa wiedząc że obroni mnie przed wszystkim. Przyjemne ciepło przypominające dom ... nadal nie wiem kim jestem ale teraz mam izzy i jace'a oraz Magnusa i jednego wroga.. z którym na czas zawieszenia broni jem, pracuje albo staram się to robić i od teraz śpię. Bo czułam się bezpiecznie... jak nigdy dotąd.
-dobra noc promyczku...
-Dobra noc Lightwood.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro