Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

-004-

Wszedłam do domu ale zamiast jak zawsze porządku zobaczyłam stosy ksiąg i drogę z kieliszków do jednej osoby która siedziała nad księgą z drżącymi rękoma.

-Magnus...-podbiegłam do niego i złapałam za dłonie.

On niedowierzając złapał mnie w pasie i podniósł.

-Biszkopciku... co ty..  gdzie byłaś.

-w klubie zaatakował mnie demon byłam ranna a łowcy mnie zabrali do siebie, czemu mi nie powiedziałeś że jestem jedną z nich?

-nie jesteś... nie wiem czemu tak uznali...

-bo zaniosłam runę...-szeptam i dotykam miejsca gdzie miałam znak. Magnus łapie moja rękę i dokładnie ogląda.

Znak był mniej widoczny, zamrugalam parę razy.

-jak im uciekłaś?

-mają lukę w systemie, jednego miejsca kamery nie obejmują uciekłam tamtedyk.

-Zostaniesz u mnie na tydzień a po wszytkim zaprowadzę cię do wilkołaków. Muszą o tobie zapomnieć, obiecałem twojej matce że nie wplatam cię w ten świat, to nie rozsądne zwłaszcza z twoimi możliwościami.

Mówi wściekły i odchodzi sprzątając pstryknięciem palca. Zdziwiona idę do swojego pokoju i siadam na łóżku. No i na co mi było wchodzenie tam?

Izzy

Nocą wróciliśmy z Jace'm do instytutu gdzie odrazu pobiegłam do pokoju dziewczyny, jednak nie było jej tam. Zdziwiona tym poszłam jej szukać po instytucie aż w końcu znalazłam się przed salą treningową gdzie Alek okładał jakiś worek treningowy.

-Alek, wyjaśnij mi gdzie nasza podopieczna?

-w pokoju, kazałem jej tam siedzieć.

-to mamy problem bo nie ma jej w całym instytucie...

-c-co?

Pyta zdziwiony a w tedy przybiega Jace.

-zarejstrowaly ją kamery jak gdzieś odbiegała w stronę centrum, jak wyszła nie naruszając czujników?

Alek uderzył kijem o podłogę i zaklnał wychodząc z sali. Właśnie zgubiliśmy jedną niesforną nastolatkę super...

Tydzień później
Viktoria

Niby byłam od 2 dni  u wilkołaków bo łowcy przyszli do Magnusa ale jakoś nie czułam tego czasu. Poznałam za to miłego chłopaka... Miał na imię Leo.

-wiec jesteś przyszłym alfą?

-jestem alfą nie mam stada, przybyłem tu niedawno i mieszkam tu ale nie należę do stada, jednak tutejszy alfa dba o mnie jak o syna.

Zieleno oki bawi się kolczykiem w języku i spogląda na mnie z ukosa. No tak robiłam teraz za ladą i nie miał jak na mnie spojrzeć.

-skad znasz się na tych drinkach?

-żyłam z Bane'm on zna się na tym jak nikt pokazał mi parę razy a reszta to mój wymysł i lata testów smaków.

Czerwono włosy poprawia niezgrabną kitkę i opiera się o ladę.

-ciesz się łowcy żadko do nas wpadają.

-i super... są dziwni uważają że jestem jedną z nich.

Poprawiam dwa kosmyki poza warkoczem i patrzę na kieliszek. Neh jest brudny, znowu...

-masz ochotę iść sie zabawić do klubu twojego ojca?

-byłam umówiona z Ericem. Ale z dziwnego powodu nie odzywa się do mnie od kilku dni nie wiem co się dzieje, na dodatek dziś mam nocną zmianę wolę nie narazić się Alfie.

Mamrotam i poprawiam fartuch poczym czyszczę kieliszek.

Do póki ludzie nie zaczęli się schodzić do baru a raczej wilkołaki Leo pomagał mi. No a później się zaczęło, robiłam drink za drinkiem bez wytchnienia. Mieli dziwne zamówienia ale zaczęłam z drobna pomocą magi je wykonywać.

Z uśmiechem rozmawiałam z klijetow aż do środka wszedł jakiś podejrzany koleś. Poprosił o naprawdę mocnego drinka i usiadł w tłumie. Zdziwiona zwolniłam tempo pracy by się mu przyjrzeć aż do środka wszedli łowcy... Cholera... Więc to musi być demon. Pojawił się za mną Leo i złapał w pasie.

-twoje tętno słyszę z drugiego końca sali uspokój się promyczku.

-łowcy... mówiłeś że są tu rzadko...

-ostatnio kręci się tu dużo demonów stąd ich obecność. -przygryzł płatek mojego ucha aż cała zadrzałam.-czegos szukają coś ich tu ciągnie, może ty moja złoto włosa?

-jestem zwykła nastolatką jak już mogę przypuszczać że jestem czarownikiem-uśmiecham się i pod blatem wytwarzam w dłoni złotą mgiełkę.

Leo skutecznie mnie zasłaniając cały czas uspokajał. Jednak wiedziałam że zaraz zaatakują tamtego faceta

-Leo musisz go pilnować, jeśli się wkurzy zagrozi dziecią.

On kiwa głową i stara się mnie ukryć jeszcze bardziej.

Zauważam jednak jak mój pierścionrk zaczyna migać.

Wyślizguje się z jego objęć i przeskakując nad blatem odpychamy tamtego mężczyznę z dotychczasowego miejsca. W tamto miejsce się wbija strzała a ja zauważam że facet się nie zmienia... on nie był demonem a czarownikiem. Spojrzałam wściekła na łowców i wyciąglam strzale patrząc na Aleksandra. Pomogłam mężczyźnie wstać i pociąglam go do tylniego wyjścia gdzie ruszyli też łowcy. Roztrzęsiony czarownik stanął na przeciw mnie a ja wściekła wzięłam kij i rzuciłam w pierwszego łowcę jaki tu wszedł. Trafiło na Aleka dziwny zbieg okoliczności.

Dostał kijem w brzuch aż się zgiął.

-idioci! dzieci straszycie nienormalni debile!

Syczę na nich i sprawdzam czy czarownik nie został poszkodowany.

-szukalismy cię tydzień gdzie ty do cholery byłaś?

-w domu, i jej zabierzecie mnie stąd, nie odróżnia cię demona od czarownika... idioci

Mężczyzna spogląda na mnie a mnie aż szczypią dłonie . Zacisłam je w ukryciu wiedząc że robią się złote. Patrzą na mnie a Alec się podnosi z miną wpierdolu. Spojrzałam na mężczyznę.

-zapomnisz że kiedykolwiek tu byłeś wrócisz tam skąd pochodzisz i nigdy nie wrócisz-pstrykam mu palcami przed oczami. A on zdziwiony robię sobie portal i odchodzi.

-jak ty...

Spojrzałam na nich i potarlam rękę tam gdzie kiedyś był znak.

-nie jestem jedną z was mówiłam już. To jest mój dom nie chce mieć problemów...

W drzwiach pojawił się Leo i podszedł do mnie.

-jakiś problem?-spytał ich a ja poczułam pieczenie dłoni mocniejsze niż zawsze, mój pierścionek nadal świecił.

Odeszłam od nich i grzybami zaczęli się wkurzać ja znalazłam łom poczym zaczęłam się rozglądać. Poczułam zapach siarki.

-Czujniki wariują tu jest demon jestem pewna!-Krzyczy izzy a ja rozpuszczam włosy i patrzę w ciemne niebo.
-moja naszyjnik świeci na pewno tu jest demon!

-Viccia idź do środka -mowi Leo i staje za mną.

Poprawiam łom w rękach nie zamierzam iść, tu są niewinne wilkołaki. Dzieci, tu są dzieci.
Słyszę bulgoczenie połączone z warczeniem, jakiś demon zaczyna tworzyć ten pieprzony kwas. Zagryzłam wargę i się obróciłam widząc przemykający cień. Jeśli nie przestanę zaraz zacznę stapiać ten metal.

-zostaw to profesjonalistą -mowi jace a ja z grożą patrzę na niego.

-widzisz tu jakiś? bo ja nie zbyt. To nie jest zwykły demon...

Szeptam i w tedy słyszę za sobą klaskanie.

-brawo promyczku... jedyna inteligentna w tym gronie, wysyłamy po ciebie demony od wielu lat ale jak nie ty to twoi strażnicy zawsze zabijają moje psy po kolei...

Słyszę syk więc się powoli obracam..  Mężczyzna w czarnym kaptórze trzymał smycze na których były dziwne stwory...

-no moje kruszynki, ją zabrać resztę zabić...

Widzę błysk białych zębów a chwilę później puszcza linki. Że wściekłością biorę łom i udeżam pierwszego który na mnie skacze. Demoniczne zwierzę rozpryskuje się zamieniając w złoty pył... co to do kurwy jest. Rzucam łomem a ten przebija następne trzy demony. W tedy zauważam na dachu białowłosego chłopaka o morskich oczach... nie mylić z moimi oceanicznymi to dwa różne odcienie.

Wyciąga łuk i strzały a następnie wycelował we mnie. Podbiegłam do Aleka i zabrałam mu z dłoni łuk poczym wzięłam strzale.

-Vikt... kto to jest!?

demony padły martwe a teraz ja i białowłosy mierzyliśmy w siebie bronią. Pragnęłam się zmienić pod jego wzrokiem. Spojrzałam na Aleksandra jego oczy staly się groźniejsze niż zawsze

-Apollina...-wyszeptał a ja zdziwonym poczułam jak moje ręce i klatka piersiowa mnie palą.

-wiecie kto to?

Pytam opserwuje ciało chłooaka, miał runy tak jak i oni. Koło niego się pojawia dziewczyna włosach jak dym... Staje na palcach i szepta coś do chłopaka ten jak w hipnozie patrzy mi w oczy.

-to ona... to jej szukamy

-sebastian zabij

Słyszę jej głos a chwilę później czuje spojrzenie reszty na sobie. To był demon a ten chłopak? to kto.. do diabła...

Wypuszczam strzale lecz zanim tam dociera oni znikają w mgle. Czuje zawrót głowy, spoglądam na restze naszej wesołej załogi i jedyne co zdążę wyszeptać zanim odlecę to...

-woda...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro