rozdział 65
Jaime przygarnął ją do siebie i znów przywarli do siebie ustami. Pocałunek trwał długo, a mężczyzna przytulał ją mocno do siebie. Brienne nie wiedziała, czy to pod wpływem wina, późnej pory, jego uroku czy też może jej własnego zepsucia, ale bardzo pragnęła Jaimego. Tak bardzo, że było to niemal bolesne. Czuła, że policzki jej płoną, zupełnie jakby miała gorączkę, cała zresztą drżała z pożądania, ucisk w podbrzuszu sprawiał, że nie potrafiła ustać spokojnie w miejscu, kręcąc się w ramionach mężczyzny, a ciepło ciała Jaimego, który wciąż przytulał ją do siebie, chroniło przed zimnem. Zaczęła się zmagać ze sprzączką przy jego pasku, aż musiał pokierować jej ręką, żeby zapięcie puściło. Jego palce też drżały, kiedy ją rozbierał. Walka najpierw z paskiem, a potem ze sznurówkami spodni nieco wytrąciła go z równowagi. Brienne oderwała się od niego na chwilę, żeby zdjąć sobie buty, a potem spodnie razem z bielizną i z powrotem przywarła do niego mocno.
Wtuliła się ufnie w jego ramiona, a Jaime, nie do końca wiedząc dlaczego, przytulił ją do siebie mocniej, niż to było potrzebne. Odwróciła ku niemu twarz – a może wcale tego nie zrobiła, tylko on odnalazł ustami jej rozchylone w niemym zaproszeniu wargi. Kiedy później o tym myślał, nie mógł sobie przypomnieć. W każdym razie stało się: pocałował ją raz, potem drugi, mocniej, namiętniej. Zatracił się w tym pocałunku do tego stopnia, że zupełnie nie umiałby odtworzyć nic, co stało się dalej. Jedyne, co pamiętał, to że czegoś takiego nie przeżył nigdy wcześniej. Nawet nie przypuszczał, że może być aż tak – że można do tego stopnia kogoś pragnąć, chcieć go wchłonąć w siebie, a zarazem drżeć z obawy, że się go skrzywdzi – że można kogoś dotykać z taką nabożnością, z taki zachwytem, że da się do tego stopnia zatracić własne granice i zespolić się z kimś, i że rozkosz może być zarazem przyjemna i aż tak bolesna.
Brienne też nie potrafiłaby nazwać tego wszystkiego, co stało się jej udziałem, bo przepełniało ją niczym woda kipiąca z czajnika zostawionego na palenisku – nie dało się nad tym zapanować. Był ogrom czułości, a zarazem chęć opiekowania się i oddania w opiekę... Był lęk przed obnażeniem się i jednocześnie ogromna ufność... Były rozkosz i błogość przemieszana z bólem i smutkiem, ale i euforyczna radość... Po raz pierwszy w życiu Brienne była aż tak bezradna wobec własnych uczuć. A co więcej, nie mogłaby powiedzieć, że jej się to nie podoba.
Wreszcie Jaime odsunął się od niej powoli, sprawiając, że kobieta spojrzała na niego rozczarowana, aż musiał się powstrzymać, żeby się nie zaśmiać. Dobrze wiedział, że chciała od niego więcej, ale nie nauczyła się jeszcze żądać od niego przyjemności tutaj, tak jak żądała jego poddania się na placu treningowym. Zamiast ponownego pocałunku objął ją mocno, a Brienne westchnęła cicho, czując jak dłoń Jaimego przesuwa się powoli coraz niżej po jej ciele. Było jej gorąco i z każdym kolejnym dotykiem czuła się coraz bardziej krucha i rozbrojona. Jaime pieścił ją delikatnie, koniuszkami palców lekko muskając jej piersi, aż sutki kobiety pod jego dotykiem stały się twarde i nabrzmiałe.
Usta mężczyzny odnalazły jej policzek, ten naznaczony zaróżowioną, pomarszczoną lekko blizną po zębach Kąsacza i Brienne spięła się lekko w jego ramionach, rumieniąc się jeszcze mocniej niż dotychczas, kiedy ją tam pocałował. Żadna z blizn, które nosiła, nie sprawiła jej ostatecznie tyle przykrości, co ta. Chociaż mieszkańcy Winterfell w końcu przyzwyczaili się do tego widoku, przez długi czas właśnie ta blizna była pierwszym, na co zwracano uwagę, gdy patrzyło się na kobietę. Jaimemu jednak zdawała się ona zupełnie nie przeszkadzać. W końcu już wiele razy zdołała się przekonać, że jej wygląd nie był czymś, czym mężczyzna specjalnie by się przejmował.
Brienne drgnęła, kiedy usta Jaimego zsunęły się niżej, na jej szyję, a potem odnalazły blade, nieco wypukłe krawędzie blizny na ramieniu, ciągnące się dalej wzdłuż obojczyka i schodzące nieco na lewą pierś, stanowiące pamiątkę jej spotkania z niedźwiedziem w Harrenhal. Kobieta zadrżała mocniej, spróbowała wysunąć się z jego uścisku, osłonić dłonią, nagle zawstydzona przed nim swoim wyglądem, ale Jaime szepnął jej kojąco kilka słów, na ułamki sekund przerywając pieszczotę i to sprawiło, że z powrotem rozluźniła się pod jego dotykiem.
Bogowie, była taka chętna, kiedy wierciła się niespokojnie w jego ramionach, a taka nieśmiała. Kiedy walczyli razem, trenując na placu przez ostatnie tygodnie, zostawiał na jej ciele siniaki. Teraz dotykał jej ciała tak delikatnie, jak tylko mógł, jakby bał się, że nawet nieumyślnie mógłby ją w ten sposób skrzywdzić. Brienne wciąż czuła się przy nim niepewnie, Jaime to czuł, a jedyne czego chciał w tamtej chwili, to rzucić ją na łóżko i sprawić, by wzdychała z przyjemności. Pragnął jej tak bardzo i nie miał najmniejszych wątpliwości, że i ona chciała go równie mocno. Jej serce łomotało w piersi, odbijając się echem w nierównym rytmie jej pulsu, gdy Jaime wciąż przyciskał usta do jej szyi, składając na niej czułe pocałunki, a on nie mógł nic poradzić na to, że czuł przypływ dumy i dziwnej satysfakcji, gdy jego zwykle opanowana i szorstka wojowniczka w jego ramionach jedynie drżała, nie potrafiąc wykrztusić nawet jednego słowa.
– Cała drżysz – szepnął Jaime, całując ją przy tym w zarumieniony, upstrzony piegami policzek. – Czy robię coś nie tak? – zapytał zaczepnie, a Brienne nie musiała odwracać głowy by wiedzieć, że na jego twarzy zagościł subtelny, prowokacyjny uśmiech.
– Nie... To znaczy... – zająknęła się w odpowiedzi. Dłoń Jaimego delikatnie sunęła po jej ciele, od talii do krzyża i niżej na pośladki, zanim w końcu znalazła się między jej udami i Brienne jęknęła.
Wcześniej, kiedy tylko Jaime zaczął ją dotykać, czuła tylko pulsujący, rozkoszny bólu w podbrzuszu, ale nawet nie zdawała sobie sprawy z tego jak bardzo pod jego dotykiem stała się wilgotna. Już wcześniej sprawiała sobie przyjemność, oczywiście, że tak, zwykle jednak dotykając się tam tylko opuszkiem palca, kiedy ze wstydem powstrzymywała się od jęków i starała się je tłumić, drugą dłoń mocno przykładając do ust, by nikt nie mógł jej usłyszeć. W tym jak teraz dotykał jej Jaime, nie było nic wstydliwego. Była już zupełnie mokra tam na dole, gdy Jaime przesunął wzdłuż niej palec, odnajdując w końcu jej wrażliwe miejsce, gorące i nabrzmiałe. Brienne stłumiła jęk, kiedy jej tam dotknął, mimo wszystkiego co już od niego dostała, wciąż nie potrafiąc zupełnie się rozluźnić w jego ramionach. W oczach wzbierały jej łzy rozkoszy i upojnego bólu, a Jaime wreszcie musiał wyczuć jak bardzo jest spięta, bo ustami znów musnął lekko jej policzek.
– Spokojnie... – wyszeptał, uśmiechając się przy tym lekko. – Nie powstrzymuj się, Brienne, nie musisz. – Gorączkowo przytaknęła ruchem głowy.
– Nie przestawaj – odpowiedziała szeptem, z trudem panując nad drżeniem głosu, kiedy mężczyzna na chwilę cofnął dłoń.
– Ani myślę. – Jaime jeszcze pogłębił uśmiech.
Zrobił krok w tył, potem drugi, a Brienne posłusznie podążyła za nim, aż wreszcie oboje opadli na łóżko. Kobieta położyła się bez słowa, pozwalając by Jaime ukląkł nad nią i nachylił się do niej, do pocałunku, wspierając się o materac na prawym przedramieniu, a lewą dłoń z powrotem wsunął jej między uda, żeby kontynuować pieszczotę. Wcześniej musnął jeszcze palcami jej brzuch i zarys dolnych żeber, czując jak ciało Brienne drży pod jego dotykiem, a klatka piersiowa unosi się i opada w jednostajnym rytmie, kiedy niemal z trudem łapała oddech. Pod ciężką zbroją i grubym kaftanem, który nosiła na co dzień, była szczupła, a jej mięśnie rysowały się łagodnie pod kremowobiałą skórą, która niemal lśniła teraz w złotym świetle ognia.
Nie mógł oderwać od niej wzroku, lekko zaskoczony, że wcześniej nie potrafił dostrzec tak oczywistych rzeczy w jej wyglądzie. Nigdy co prawda nie uważał jej za brzydką, jak o niej mówili inni, ale nie potrafiłby też nazwać naprawdę ładną. Tymczasem teraz, gdy wierciła się pod nim niespokojnie, cudownie zarumieniona, był to chyba najpiękniejszy widok na świecie. Widział to wszystko już wcześniej, oczywiście, że tak. Podczas wspólnej kąpieli w zapomnianym przez Boga miejscu wieki temu i kilkukrotnie później, gdy opiekował się nią w chorobie. Wiedział wcześniej, że potrafi być jednakowo twarda i cudownie wrażliwa w równym stopniu. Ale teraz, w złotym świetle ognia, zdawało mu się, że taką widzi ją właśnie po raz pierwszy. I być może rzeczywiście tak było.
Dłonie Brienne zacisnęły się na rzuconym na łóżko futrze, kiedy w napięciu czekała na jego kolejny ruch. Jaime przesunął palcami zdrowej dłoni w dół jej piersi, po brzuchu, obserwując, jak mięśnie pod jej skórą tańczą w świetle ognia. Jej szeroko otwarte niebieskie oczy, mokre od łez, wpatrywały się w niego w wyczekiwaniu, gdy lekko rozchyliła przed nim uda w niemal zapraszającym geście. Mężczyzna wiedział wystarczająco dużo o dziewiczych lękach, by odsunąć się i patrzeć jej w oczy, kiedy z powrotem zaczynał pieścić ją palcami. Myślał, że jest na to gotowa, ale spięła się natychmiast, gdy tylko delikatnie wsunął w jej gorące, ciasne wnętrze koniuszek palca. Oboje zdawali sobie sprawę z tego, że wkrótce włoży tam coś o wiele większego niż palec i przez chwilę Jaime nie mógł sobie wyobrazić, że rzeczywiście zdoła to zrobić.
– Spokojnie Brienne... – wyszeptał, nachylając się do niej, żeby musnąć ustami jej wargi. Odwzajemnienie pocałunku przyszło jej z łatwością, a mężczyzna całował delikatnie, powoli, zupełnie inaczej niż to zwykle rozbił z Cersei. Ich zbliżenia był gwałtowne, pospieszne i z reguły polegały głównie na tym, że kobieta brała sobie, co tylko chciała. Teraz wreszcie nie musiał się spieszyć, a Brienne nawet w najmniejszym stopniu nie była jak jego siostra.
Jaime z powrotem potarł kciukiem jej nabrzmiały i gorący guzek, sprawiając, że kobieta jęknęła, zamykając oczy. Odchyliła głowę, wreszcie zaczynając rozluźniać się pod jego dotykiem, a mężczyzna zaryzykował wsunięcie palca głębiej w jej rozpalone wnętrze, pieszcząc ją przy tym delikatnie. Nie wydawało się, żeby ją to bolało, nie dała mu tego po sobie poznać, pozwolił więc sobie na więcej, z przyjemnością obserwując jak Brienne pojękuje cicho, drżąc lekko, gdy leżała pod nim tak cudownie delikatna i bezbronna. Jej wnętrze zaciskało się i rozluźniało miarowo wokół jego palca, którym poruszał powoli w środku i Jaime nie mógł się już doczekać, kiedy znajdzie się w niej cały.
To jak pływanie w morzu – pomyślała Brienne z zamroczeniem, przypominając sobie uczucie fal wznoszących się i opadających w jednostajnym rytmie, rozbijających się o piaszczysty brzeg plaży, a następnie cofających w głąb oceanu. Nie znała wcześniej podobnego uczucia... Niemal robiło jej się słabo z rozkoszy, kiedy palce Jaimego pieściły ją delikatnie i w końcu poczuła jak po jej ciele rozlała się fala ciepła, jej plecy niemal odruchowo wygięły się w łuk, a zaskoczona Brienne krzyknęła cicho i cała roztrzęsiona z powrotem opadła na poduszkę.
Nie mogła powiedzieć z całą pewnością, ile czasu minęło. Mogły to być godziny. Mogły to być dni. Dopiero dotyk dłoni Jaimego odgarniającego włosy z jej twarzy sprawił, że otworzyła oczy. Mężczyzna leżał obok niej z uśmiechem, którego jeszcze nie rozumiała. Kącik ust drżał mu lekko, kiedy się jej przyglądał. Brienne czuła, jak pot zwilża jej twarz i włosy, była też pewna, że cała jest zarumieniona. Czuła się zupełnie rozbita.
– W porządku? – zapytał Jaime i kobieta mogła tylko pokiwać głową w odpowiedzi. Bała się, że głos zadrży i załamie jej się, kiedy tylko spróbuje sklecić dłuższe zdanie.
– Czy mogę...? – Brienne przełknęła ślinę niespokojnie. – Mogę cię dotknąć?
– Nawet nie wiesz jak bym tego pragnął. – Mężczyzna patrzył na nią z wyczekiwaniem i dziwnym napięciem, a oczy błyszczały mu z pożądania i zanim zdążyła się rozmyślić, Brienne sięgnęła dłonią do jego krocza. Pogłaskała go po udzie i biodrze, aż poczuł, że napinają mu się mięśnie brzucha. Dopiero potem jej smukłe palce zbliżyły się do członka.
Sapnęła cicho z zaskoczeniem, odkrywając, że jego męskość już teraz jest nabrzmiała i na wpół twarda, niemal gotowa do działania. Jaime uśmiechnął się, ale pozostał w bezruchu. Pozwalał, żeby kobieta poznawała jego ciało tak długo, jak miała na to ochotę. Kiedy potarła go lekko przez materiał spodni (przyszło jej to zupełnie instynktownie), z piersi mężczyzny wyrwał się jęk, który spróbował stłumić, przygryzając wargę.
– Chcę cię zobaczyć – wyszeptała Brienne gorączkowo, rumieniąc się przy tym jeszcze mocniej, jeśli tylko było to możliwe. – Chcę cię widzieć całego.
Jaimemu nie trzeba było dwa razy tego powtarzać. Jedną ręką przez chwilę szarpał się ze swoimi spodniami, zanim kobieta nie pomogła mu się do końca rozebrać. W pierwszej chwili odwróciła wzrok ze wstydem, zaraz jednak nie tylko znowu na niego spojrzała, ale również wyciągnęła dłoń, by móc go dotknąć. Powoli wodziła dłonią po piersi mężczyzny, muskając palcami włosy na jego klatce piersiowej, a potem schodząc niżej, do pępka i wreszcie między uda.
Oddech Jaimego niemal uwiązł mu w piersi, kiedy go tam dotykała, z początku nieśmiało i ostrożnie, potem już coraz pewniej, nawet jeśli w dalszym ciągu niezręcznie, zawstydzona swoim brakiem doświadczenia. Była łagodniejsza niż Cersei, ona nigdy tak naprawdę nie starała się mu sprawiać przyjemności, ważniejsze było to, żeby to on jej ją dał. Nie potrzebował zbyt wiele czasu, żeby zupełnie stwardnieć pod jej dotykiem. Z gardła wyrwał mu się przeciągły jęk, gdy sięgał po jej dłoń. Jeszcze tego brakowało, żeby pozwolił sobie skończyć teraz, nie znalazłszy się w niej wcześniej.
– Na pewno tego chcesz? – zapytał, przenosząc wzrok na kobietę.
– Och, proszę... – Z gardła Brienne wyrwał się niemal błagalny jęk. Jaime uśmiechnął się zadziornie.
– Przecież ty prawie płaczesz – zauważył z rozbawieniem. Rzeczywiście, w oczach kobiety lśniły łzy pożądania, a bolesny ucisk w podbrzuszu nie zelżał, nawet jeśli zaledwie chwilę wcześniej szczytowała, doprowadzona do ostateczności samym jego dotykiem.
– Nie chcę cię rozczarować...
– Brienne... Czy wyglądam na rozczarowanego?
Brienne nie miała już więcej oporów. Powoli uniosła się na łokciach i chwilę potem przysiadła okrakiem na jego biodrach, sprawiając, że mężczyzna wbrew sobie wstrzymał oddech, kiedy nieświadomie otarła się o niego udem, sprawiając, że zakręciło mu się w głowie. Poruszyła się, próbując się do niego dopasować, a Jaimemu przemknęło przez myśl, że to najpiękniejszy widok jaki kiedykolwiek oglądał. Brienne siedziała na nim zarumieniona niemal po samą szyję, wstydliwie odwracając wzrok. Mężczyzna wodził wzrokiem po jej niewielkich, ale idealnie okrągłych piersiach, płaskim brzuchu, a wreszcie odnalazł spojrzeniem również jej wzgórek pokryty delikatnym puszkiem jasnych włosów – to miejsce, którego nikt przed nim ani nie widział, ani tym bardziej nie dotykał. Wciąż się wahała, próbując znaleźć odpowiednią pozycję.
– Przygniatam cię? – spytała w końcu z niepokojem.
– Nie, Brienne. Naprawdę tak myślisz? – Nie roześmiał się, ale nie mógł powściągnąć szerokiego uśmiechu.
Kobieta zarumieniła się gwałtownie.
– Widziałaś mnie już wcześniej nago. W łaźni, w Harenhal – przypomniał jej, nieco zduszonym głosem, wciąż czując jak udo Brienne ociera się o jego kutasa. Bogowie, chyba nigdy przedtem niczego tak nie pragnął, jak znaleźć się w niej, jego męskość pulsowała bólem, nabrzmiała i twarda, za nic w świecie nie chciał jej jednak wystraszyć ani zniechęcić.
– Tak, ale nigdy nie czułam... Uhm...
– Nigdy, naprawdę? – Brienne uparcie odwracała wzrok.
– Słyszałam zdecydowanie zbyt wiele rad dotyczących tego, jak zadowolić mężczyznę w łożu – powiedziała powoli, nieco zduszonym z zakłopotania głosem. – Ale najczęściej powtarzano mi po prostu – bądź posłuszna.
– To łóżko, a nie pole bitwy. – Jaime prychnął śmiechem.
Brienne odetchnęła głębiej, wreszcie znajdując gdzieś odwagę, żeby spojrzeć wprost na niego.
– Powiesz mi, gdybym zrobiła coś nie tak?
– Czy kiedykolwiek przegapiłbym okazję, żeby się z tobą podroczyć? – To sprawiło, że wreszcie i Brienne się zaśmiała, odrobinę się przy tym rozluźniając.
Nie była już tak spięta i wystraszona jak jeszcze chwilę temu i znów sięgnęła palcami do jego kutasa, przez chwilę jeszcze pieszcząc go dłonią, aż Jaime syknął ostrzegawczo, omal nie odgryzając sobie przy tym języka, gdy jego zęby zgrzytnęły o siebie. Wahała się jeszcze, wyraźnie widział to w jej sylwetce, ale wreszcie uniosła biodra, a on pokierował nią, zanim opadła na niego powoli, obie dłonie opierając przy tym o klatkę piersiową mężczyzny. Jej ciało na jedną chwilę zupełnie znieruchomiało. Jaime patrzył, jak bierze głęboki, drżący oddech, przyzwyczajając się do nowego uczucia. A potem jeszcze jeden. I kolejny. Ciemnoniebieskie oczy rozszerzyły się w chwilowym szoku i dezorientacji.
Potem poruszyła się powoli, bardziej instynktownie, niż dlatego, że rzeczywiście wiedziała, co robić. Wstydliwie przygryzła dolną wargę, wykonując spokojne, rytmiczne ruchy, kiedy jej gorączkowe westchnienia przeszły w jęk. Tego też ciągle się wstydziła, próbowała stłumić wydawane przez siebie odgłosy. Ktoś mógł ich usłyszeć, Jaimego jednak ani trochę to nie obchodziło i zdawać by się pomogło, że w końcu i Brienne przestała przejmować się tym co ktoś może o nich pomyśleć. Jej ruchy też w końcu stały się szybsze, bardziej pewne.
Nie wiedzieć kiedy na powrót znalazła się pod nim, lądując plecami na poduszce, a Jaime przez chwilę przyglądał jej się tylko z błyskiem w oku.
– Powiedz mi, jeśli będę zbyt gwałtowny – odezwał się ochrypłym głosem. – Albo żebym przestał. Choć chyba nie będę do tego zdolny – dodał z rozbawieniem, zanim nachylił się do niej, żeby znowu ją pocałować. Przechyliła głowę, gdy to zrobił i z przyjemnością dostosował się do niej, patrząc jak powoli zamyka oczy. Brienne westchnęła kiedy lekko przygryzł jej dolną wargę i delikatnie ją possał, na jej ustach czując jeszcze lekki smak wina.
Był to miękki pocałunek, który miał przede wszystkim ją uspokoić. Tylko że dla niej to już było za mało. Jego potężne pragnienie również i w Brienne budziło silną reakcję. Jaime kochał się z nią z radosnym zapamiętaniem, jednocześnie okazując troskę o jej bezpieczeństwo, co wydawało się kobiecie zarazem rozczulające i irytujące. Każdy jego gest był prośbą o pozwolenie. Palce kobiety coraz bardziej swobodnie wędrowały po jego ciele. Wsunęła mu dłoń we włosy, a kiedy zaczął całować jej szyję, poczuła mrowienie aż w koniuszkach palców. Nie odważyła się powiedzieć mu na głos, czego chce. Ale ujęła jego rękę i położyła ją tam, gdzie jej potrzebowała, a Jaime zdawał się zrozumieć.
Brienne drżała lekko pod dotykiem jego palców, którymi sunął po jej piersiach i brzuchu w delikatnej pieszczocie, a gdy za którymś razem bez ostrzeżenia wsunął się w nią jeszcze głębiej, niemal krzyknęła, odruchowo wyginając plecy w łuk. Jaime uśmiechnął się z satysfakcją, nie przestając poruszać się z nią w jednostajnym rytmie. Odkąd byli razem nie mógł się nią nacieszyć, wysiłek, który wkładał w to, żeby utrzymać kontrolę nad sobą, przyprawiał go niemal o zawrót głowy i choć czuł, że niewiele mu już brakuje, żeby skończyć, chciał to przeciągnąć jak najdłużej.
Palce Jaimego swobodnie wędrowały po jej skórze, zachodząc wszędzie, gdzie tylko miały ochotę, we wszystkie te miejsca, na które tak długo tylko zerkał. Wkrótce Brienne dyszała już ciężko, podobnie jak on sam. Nawet w ciemności mógł dostrzec rumieniec na jej policzkach i oczy wypełnione łzami rozkoszy, błyszczące lekko gdy na niego patrzyła. Jaime mógł poczuć jak drży, jej wnętrze zaciskało się na jego członku, żeby zaraz potem znowu lekko rozluźnić.
– Jaime, proszę... – jęknęła Brienne przez łzy i już samo to sprawiło, że mężczyzna omal nie eksplodował.
Wystarczyło mu jeszcze zaledwie kilka pchnięć i zalała go fala rozkoszy. Brienne krzyknęła cicho z zaskoczeniem, czując jak rozlał się ciepłem po jej wnętrzu, jej ciało natychmiast się temu poddało i opadła bezsilnie na poduszki, bez tchu, z trudem łapiąc powietrze. Jaime powoli wysunął się z niej, układając na boku. W uszach słyszał głośne i wolne uderzenia pulsującej krwi. I, Bogowie, Brienne drżąca podczas orgazmu była najpiękniejszą rzeczą, jaką widział w całym swoim życiu.
W nikłym świetle ognia płonącego na palenisku patrzył teraz na leżącą obok kobietę, na jej zaróżowione, drżące ciało, którego mięśnie – jeszcze przed chwilą sztywno napięte – teraz rozluźniały się powoli. Jej policzki wciąż były zarumienione, na czole lśnił pot, a opuchnięte od pocałunków usta rozchyliła lekko, starając się uspokoić oddech. Dopiero po chwili, kiedy jej się to udało, wstydliwie naciągnęła na siebie futro i przytuliła się do niego, kryjąc twarz w zagłębieniu jego szyi.
Bezbronność tego gestu zupełnie zaskoczyła Jaimego. W odpowiedzi naturalnym gestem przytulił do piersi jej głowę. Pasowali do siebie, a pierwsze skrępowanie zniknęło we wspólnym podnieceniu i doznawaniu siebie nawzajem. Trwali tak przez dłuższy czas, a Jaime ani myślał wypuścić ją z objęć.
– Podobało ci się? – zapytał nieśmiało po chwili.
– Tak – wyznała Brienne zupełnie szczerze.
– Tego się spodziewałaś? – spytał zaciekawiony.
– Prawie. Myślałam, że... Nieważne.
– Powiedz. O czym myślałaś?
– Nie, będziesz się śmiać.
– Skrzywdziłem cię? – zapytał powoli.
– Nie! – Brienne natychmiast zaprzeczyła, czerwieniąc się jeszcze mocniej. Bolało, to prawda, Brienne słyszała, że pierwszy raz boli, ale nie tak bardzo, żeby nie dało się tego wytrzymać. Prawdę mówiąc, bolało znacznie mniej niż uderzenie pięścią w twarz przez Sandora Clegane'a. – Nie, po prostu... Czy tak jest za każdym razem? – spytała nieśmiało.
– Nie, nie za każdym – zaprzeczył Jaime z rozbawieniem. – Tylko wtedy, kiedy mężczyzna jest dobrym kochankiem.
– Och... – Jej policzki poróżowiały jeszcze mocniej. – Powiesz mi co powinnam zrobić następnym razem? – spytała.
– Nie musisz robić niczego szczególnego. To znaczy... Powinnaś robić to na co będziesz miała ochotę, do niczego się nie zmuszać. Na tym to polega, na sprawianiu przyjemności sobie i tej drugiej osobie. A ty szybko się tego nauczysz. Byłaś dzisiaj cudowna.
– Ser... – zaczęła Brienne, a formalny ton w takim momencie sprawił, że mężczyzna natychmiast skrzywił się odruchowo.
– Jaime – przypomniał jej. – Mam na imię Jaime.
Nie był to pierwszy raz, kiedy prosił ją, by właśnie tak do niego mówiła, choć wydawało się, że ten nawyk będzie wyjątkowo trudny do wyplenienia. Przez chwilę zdawało mu się, że Brienne będzie naciskać, z pewnością miała taki zamiar, otworzyła już nawet usta, żeby mu odpowiedzieć, wyglądało jednak na to, że się rozmyśliła. Jej spojrzenie zmiękło, a wargi zacisnęły się w cienką linię. Zabawne – pomyślał Jaime, patrząc na nią teraz. Mógł być nagi, bezbronny i uwięziony w jej ciepłym uścisku, ale nie przychodziło mu teraz do głowy żadne bezpieczniejsze miejsce niż ramiona Brienne.
Nie było takiego miejsca w całym Westeros, Essos, ani nigdzie indziej w znanym mu świecie, w którym wolałby teraz być.
– Sądzę, że mógłbym już na zawsze zostać w tym pokoju – powiedział po chwili, rozkoszując się ciepłem jej ciała i futer, które Brienne na nich naciągnęła. Można było niemal zapomnieć, że wciąż znajdują się na zmarzniętej, skutej lodem Północy. Nieunikniony chłód wydawał się teraz tylko odległym wspomnieniem. – Zostańmy tutaj, podczas gdy Starkowie i Targaryenowie będą toczyć swoje wojny.
Zabrzmiało to tak słodko, gdy wymówił to na głos, że Jaime prawie pożałował, że to niemożliwe. Tak bardzo starał się zapomnieć o roli własnego rodu w tych wojnach, odciąć się od przeszłości, nawet od więzów krwi, których przecież nie da się zerwać, a mimo to to wszystko i tak tkwiło gdzieś w nim, głęboko zakorzenione. Im więcej czasu spędzał na rozmyślaniu o tym, rozdrapywaniu tych ran, tym chętniej zamieniłby to wszystko na zwyczajny, niekończący się spokój w ramionach kobiety, którą kochał. Brienne musiała uznać, że słowa mężczyzny to przede wszystkim majaki umysłu pijanego winem i zmęczonego seksem, bo prychnęła cicho z rozbawieniem, choć w jej spojrzeniu w dalszym ciągu była czułość.
– Znudziłoby ci się po jednym dniu – stwierdziła, próbując się z nim droczyć, a nowo odkryta brawura w jej tonie zabawnie kontrastowała z wcześniejszą nieśmiałością.
– Dlaczego? Miałbym ciebie. Jestem pewien, że mielibyśmy mnóstwo rzeczy do roboty.
Głęboki rumieniec z powrotem pokrył policzki kobiety, gdy tylko Jaime spojrzał na nią z zadziornym uśmiechem, a Brienne odwróciła wzrok ze wstydem, choć mogłoby się wydawać, że po wszystkim co wydarzyło się między nimi tej nocy, nie pozostało już nic, czego mogłaby się wstydzić.
– Idź spać, Jaime – powiedziała w końcu, również układając się wygodnie po swojej stronie łóżka. – Ten pokój i wszystko, co się w nim znajduje, nadal tu będzie, kiedy się obudzisz.
– Nawet ty? – spytał, uśmiechając się szeroko z nadzieją.
Brienne nadal miała w końcu obowiązki wobec lady Winterfell, a on wątpił, by jej honor pozwolił jej odwlekać moment powrotu na służbę Sansie bardziej, niż było to konieczne. Choć bardzo chciałby, aby cały ich świat skurczył się do tych czterech ścian, życie na zewnątrz toczyłoby się przecież dalej, czy by mu się to podobało, czy nie.
Bez wątpienia obowiązek wkrótce wyrwie mu Brienne z ramion, chciał się tym więc nacieszyć tak długo, jak tylko mógł.
– Nawet ja – obiecała Brienne z uśmiechem i chociaż Jaime wiedział, że poranek zmusi ich oboje do powrotu do rzeczywistości, perspektywa przebudzenia w jej ramionach była wystarczająco słodka.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro