8
Nicolas Patter
Czułem, jakbym coś tracił, choć nie do końca wiedziałem co. Odgłos szlochającej Samanthy sprawiał, że czułem się jak ostatni drań. Jej płacz był ostatnią rzeczą, którą chciałem teraz widzieć, ale wiedziałem również że to było nieuniknione. Nie mogłem od niej oczekiwać, że będzie ślepo mi wierzyć, po tym obudziła z nieznajomym facetem.
Starałem się ją uspokoić z nadzieją, że uwierzy w moje puste słowa. Choć tyle mogłem teraz dla niej zrobić.
Gorąca woda nadal płynęła z kranu, tworząc wokół nas ulotną kotarę osłaniającą przed potworami rzeczywistości. Jednak w całym tym koszmarze udało mi się znaleźć jedną dobrą rzecz, Samantha pozwoliła mi się do siebie zbliżyć. Nie wyrzuciła mnie z łazienki, kiedy wkroczyłem tam zaniepokojony o nią.
Do tego była nagą, co nie umknęło mojej uwadze i nie uspokoiło moich myśli względem jej ciała. Wspomnienia były torturą, które przechodziły moje ciało i umysł za każdym razem, gdy widziałem w jej oczach zmieszanie i nieufność. Chciałem nią wtedy potrząsnąć i zażądać by oddała mi tę dziewczynę przy której...zaczynałem czuć się inaczej.
— Nicolas. — powiedziała, z trudem łapiąc powietrze. — Pomożesz mi? Pomożesz mi poznać prawdę?
Coś w piersi skurczyło się, słysząc ten niemal błagalny ton.
— Postaram się. — musiała jej starczyć ta odpowiedź. — Mam pomysł. — dodałem, licząc, że się rozweseli.
Odsunęła się nieznacznie ode mnie, zakładając ręce na piersiach nieświadomie uwydatniając ich krągłość. Pamiętam, jak wodziłem po nich palcami, słuchając jej szybszego oddechu i przyśpieszonego bicia serca. Byliśmy w pokoju hotelowym, w łóżku, zmęczeni, ale szczęśliwy, kiedy Samantha powiedziała, że pozwoli mi...
— Aż się boję. — odparła, w jej zaczerwienionych oczach błysnął ogień. Westchnąłem.
— A powinnaś, bo mam zamiar zabrać moją żonę na randkę. — przybrałem przestraszony wyraz twarzy — Myślisz, że się zgodzi?
— Jeśli ładnie poprosisz, to myślę, że tak.
Wypuściłem powietrze z ulgą. Uśmiech na jej ustach stał się szerszy, a oczy przestały być smutne tylko roziskrzone. Misja wykonana.
Teraz ta trudniejsza cześć.
Chrząknąłem i uklęknąłem na jedno kolano, by patrzeć jej prosto w oczy, chciałem, by zobaczyła co czuję. Niektórzy mogliby pomyśleć, że się oświadczam, ale ten etap mamy już za sobą. Poza tym, jeśli miałbym to powtórzyć to byłem pewien, że zapamięta tę chwilę do końca życia.
— Czy ty, pani Patter, pójdziesz ze mną na randkę? Pamiętaj, jestem dobry w negocjacjach.
Patrzyła na mnie jakby wyrosła mi druga głowa i niespodziewanie wybuchnęła głośnym śmiechem. Łzy stanęły jej w oczach i zaczęły spływać po zarumienionych policzkach, weszła głębiej w wannę, ku mojemu niezadowoleniu. Sam nie mogłem powstrzymać cichego śmiechu, ale nadal starałem się być poważny. Minęło kilka chwil, nim się uspokoiła i zrozumiała, że to nie jest żart. Przez krótki moment widziałem cień dawnej Samanthy, która nie bała się być szczęśliwa.
Warto było o nią walczyć.
— Ty tak na serio? Sądziłam, że poczekasz, chociaż aż wyjdę, ubrana. — dodała coraz bardziej świadoma, że niemal widziałem jej całe ciało. Byłem zaskoczony, że jeszcze mnie stąd nie wyrzuciła, ale się nie skarżyłem.
Wzruszyłem ramionami.
— Po co czekać? Zajmę się wszystkim, ty za ten czas się umyj. — zacząłem wstawać. — Ale mam jeden warunek, chcę byś nie zmieniała zdania i ubrała tą bieliznę. — wskazałem na stanik i majtki, które pokazała mi w biurze.
Taka słodka tortura.
— Czemu? Może przyjdę tylko w bluzce i spodniach lub spódniczce.
Ten obraz stanął mi przed oczami i nie powiem, był bardzo podniecający, ale nie taki finał miało mieć to spotkanie. Choć oczywiście, nie byłbym zły, jeśli chce czegoś więcej.
— Samantho, chciałbym spędzić z tobą czas, porozmawiać, a nie fantazjować o twoim ciele. Poza tym i tak podsunęłaś mi kilka pomysłów na samotne wieczory w łazience. — mrugnąłem do niej, powodując jeszcze głębszy rumieniec.
— Wychodzimy gdzieś?
— Niespodzianka i nic ze mnie więcej nie wyciągniesz. — pogroziłem palcem.
Teraz muszę skombinować coś wyjątkowego, by moja pierwsza randka z żoną była niezapomniana. Jak to możliwe, że w jednym zdaniu może być tyle sprzeczności!
Przypominam, że na jeden miesiąc przypadają dwa lub trzy rozdziały.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro