42
Nick (zwany również Nickoś)
- Przepuść mnie. - powiedziała przez zaciśnięte zęby, gdy zrobiłem krok w jej stronę, a później kolejny.
- Nie - pokręciłem głową- musimy porozmawiać, bez prawników. - cofnęła się.
- Po co? Dlaczego nie chcesz tego zakończyć? Jestem zmęczona już tą walką. Po prostu odpuść. - spuściła głowę, przykładając ręce do oczu.
Pokonując dzielący nas dystans objąłem ją i nie puściłem nawet, gdy zaczęła się szarpać i krzyczeć. Trzymałem ją w ramionach milcząc, gdy przeklinała i płakała, a gorące łzy zaczęły wsiąkać w moją bluzkę i palić skórę jak kwas. Byłem przy niej, dopóki nie odpuściła i nie podniosła głowy. Nie potrafiłem oderwać wzroku od jej ust, które wręcz błagały o głęboki pocałunek. Zacisnąłem zęby i wypuściłem ją z objęć. Byłem biznesmenem i zawsze patrzyłem w przyszłość, wiedząc, że im bardziej pragnę czegoś cenniejszego tym większe ponoszę ryzyko.
Walka o naszą przyszłość była niepewna i mogła mieć jedno dobre zakończenie albo milion złych. Ale ja byłem zdeterminowany by poznać jej koniec. Wszystko co jest cenne nie powinno być nigdy proste, w przeciwnym wypadku nigdy nie poznamy ich prawdziwej wartości.
- Już dobrze. - powiedziałem, przyciągając ja do siebie i ponownie ją obejmując. Zaprowadziłem ją do najbliższej kanapy i usiadłem obok niej. - Chcesz się napić? - spytałem, ale pokręciła głową.
- Dobra, pogadajmy. - powiedziała odsuwając się ode mnie. - Co proponujesz?
- Na początek proponuję zawieszenie rozwodu. - spojrzałem na nią. Miała wzrok wbity w podłogę, a policzki i oczy czerwone od płaczu. - Zacznijmy od nowa.
- Chcesz wziąć kolejny ślub? - usłyszałem kpiący ton Sam.
- Chcę cię poznać, chcę Ci pokazać, że nie warto tego kończyć.
- Dlaczego? Za każdym razem, gdy to mówiłeś, ja ci wierzyłam i za każdym cholernym razem pokazywałeś mi, że źle zrobiłam. Wybacz, ale mam dość wychodzenia na idiotkę. Chcę wrócić do domu.
Musiałem jakoś ją przekonać. Pokazać, że tym razem warto i sprawić, żeby ona również w to uwierzyła.
- Umów się ze mną do kawiarni. - powiedziałem, gdy wstała. Zatrzymała się i odwróciła się do mnie. - To nie jest nic zobowiązującego. Miło będzie wspólnie spędzić czas, jak kiedyś.
- Wiesz co powiedział mi mój tata trzy dni temu? Że mam spróbować. Mój tata cię nie lubi - widziałem, jak jej usta zadrżały. - ale bardziej nie lubi patrzeć, jak cierpię. Powiedział, że jeśli chcę to zakończyć to powinnam być tego pewna. Tak cholernie pewna, jak to, że po długiej bezkresnej nastaje świt. - zrobiła krok w moją stronę. - Kocham cię Nickolasie Pattersie i jestem pewna jednej rzeczy. - palcem wskazującym dotknęła mojego mostku. - Że tym razem albo wyleczysz mnie z tej miłości albo ją pogłębisz. Tym razem to ja narzucam tempo.
Komu spodobała się historia?
Jeśli ktoś liczy, że wszystko pójdzie z planem to trochę się zdziwi.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro