40
Nie potrafiłem zasnąć. Przez cały ten czas, gdy spała w moim mieszkaniu, ja siedziałem na fotelu naprzeciw niej z do połowy rozpiętą koszulą. Nie wiedziałem nawet kiedy noc stała świtem, a słońce zaczęło wychodzić zza horyzontu. Na stoliku obok łóżka stała szklanka z wodą oraz tabletka przeciwbólowa, którą z pewnością będzie potrzebowała po przebudzeniu.
Nie potrafiłem oderwać od niej wzroku, w uszach raz po raz rozbrzmiewały mi jej słowa, a przed oczami miałem obraz zapłakanej, upitej do niemal nieprzytomności i skulonej na kanapie na tyłach lokalnego baru zdana na łaskę lub niełaskę nieznajomych. Przypominało to film, który nie ma końca.
Samantha lekko poruszyła się we śnie, a następnie jęknęła i obróciła się na drugą stronę, plecami do mnie. Kochała mnie i choć starała się walczyć z tym ze wszystkich sił nie potrafiła. Ta kobieta idealnie pasowała do mojego życia mimo, że wkroczyła z nie buta i postawiło wszystko w nim do góry nogami...nadając mu prawdziwy sens. Wstałem i skrzywiłem się lekko czując protest wyczerpanych mięśni. Po cichu podeszłem do łóżka, a miękki dywan pod moimi stopami całkowicie stłumił moje kroki. Nachyliłem się nad nią czując na twarzy jej ciepły i lekko kwaśny oddech, przez chwilę wpatrywałem się w jej lekko rozchylone usta, które chciałem pocałować , ale ostatecznie złożyłem pocałunek na jej czole.
- Kocham cię Sam i również wątpię bym przestał kiedykolwiek to czuć. - opuściłem pokój, gdy pierwsze promienie słońca zaczęły wpadać przez okno. Byłem pewien, że gdy tylko się obudzi zgotuje mi piekło. Będąc na korytarzu spojrzałem na zegar wskazujący na porę dnia, w której szykowałem się do kolejnego dnia pracy. Zadzwoniłem do swojego biura uprzedzając ich, że wszystkie spotkania mają zostać przesunięte na kolejne dni, a wszystkie pilne rozmowy będę przeprowadzał za pomocą telekonferencji.
Wziąłem szybki i zimny prysznic pozbywając się części zmęczenia i braku snu. Wiedziałem, że ktoś sprzedał już dziennikarzom informację o mojej wizycie w barze w środku nocy. Nie musiałem zaglądać na portale plotkarskie by wiedzieć, że moje nazwisko znowu pojawiło się na językach.
Przebrałem się zwykły T-shirt oraz spodnie dresowe i ruszyłem do swojego gabinetu. Zacząłem przeglądać maila i stworzyć listę najpilniejszych spraw, gdy ciszę w mieszkaniu przerwał kobiecy krzyk.
- To chyba jakiś pieprzony żart! - na wpół jęknęła krzycząc.
Natychmiast wstałem z fotela i ruszyłem do sypialni. Stanąłem w progu drzwi patrząc, jak drżącymi dłońmi Sam bierze szklankę i pigułkę złorzecząc na cały świat, szczególnie na mnie. Nie odzywałem się, nie skupiając na sobie jej uwagi, gdy powoli zaczynała pojmować, gdzie się znajduje.
Powoli odwróciła się w moją stronę. Jej już i tak blada twarz stała się biała, jak papier.
- To nie jest żart- odpowiedziałem spokojnie i robiąc krok w jej stronę. Cofnęła się na łóżku. Zacisnąłem zęby nie zbliżając się już do niej.
- Porwałeś mnie.- odparła oskarżycielsko. Jej wzrok mówił, że mimo licznych dowodów nadal nie potrafiła uwierzyć, że mnie widzi. Rozumiałem ją, sam nie potrafiłem w to uwierzyć, gdy ją znowu zobaczyłem.
- Odebrałem cię nieprzytomną z baru po tym, jak zadzwonił do mnie barman. Jeśli to uważasz za porwanie, to możesz mnie pozwać.
Nie odrywała ode mnie wzroku, jak ja od niej.
Wiem, że ta myśl była nie na miejscu, ale chciałem ją pocałować. Znowu poczuć jej smak. Pokręciłem głową, próbując skupić się na najważniejszych rzeczach.
- Muszę już iść - powiedziała, szybko oddychając.
- Może najpierw się umyjesz i coś zjesz.- powiedziałem, gdy mnie mijała. - Myślę, że poczułabyś się lepiej.
Zatrzymała się plecami do mnie.
- A co ty możesz o mnie wiedzieć? - odezwała się, ale również nie ruszyła do drzwi co wziąłem za dobry znak. Miałem nadzieję, że logika podpowie jej, że mój pomysł jest właściwy. Wiedziałem, że to nie być tak proste, jak chciałem - Umyję się, a ty zadzwonisz po taksówkę. -dodała i ruszyła w kierunku łazienki.
Specjalnie dla was kolejny rozdział szybko się pojawił!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro