Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

36

Czułam się jakbym żyła w niekończącym się koszmarze, gdzie jedynym wyjściem, by dalej nie cierpieć jest ostateczne odejście. To wszystko co się wydarzyło było ponad moje siły. Nie widziałam już innej drogi. Żałowałam, że tu przyszłam, a duma w oczach tej wariatki, gdy ostatecznie rozwiała wszystkie moje nadzieje na wspólną przyszłość z Nickiem, jeszcze bardziej mnie poniżyła.

Żałowałam w życiu wiele decyzji, ale musiałam przyznać, że poznanie Nicka tamtego dnia w tym pechowym barze był najgorszym z nich. Jednak pocieszałam się, że to wszystko co mnie spotkało niosło ze sobą nauczkę.

Odwróciłam się od Nicka i schodami zbiegłam do wyjścia z budynku. W tym momencie nie liczyło się ile pięter mam dla pokonania, liczyło się tylko to by być od niego jak najdalej. Zauważyłam, że coraz łatwiej jest mi ignorować jego wołania.

* * *

Żałowałam, że całe swoje życie poświęciłam na budowaniu swojej kariery i nauce. Zazdrościłam Nickowi Aleca, który na mój zapłakany widok nic nie powiedział tylko odprowadził mnie do swojego samochodu i zawiózł pod dom. Ja nie miałam takiej osoby jak on.

— Naprawdę koncertowo to spieprzył. — odwrócił się do mnie zza kierownicy, gdy stanął pod moim domem. — Nie wierzę, że cię z nią zdradził...Nick taki nie jest.

Zmusiłam się do słabego uśmiechu i położyłam mu rękę na ramieniu.

— To już nie ważne. — otworzyłam drzwi samochodu. — Nick ma dobrego przyjaciela.

— Jestem też twoim przyjacielem, Sam.

Wysiadłam nie odpowiadając.

NICK

Nie powinienem pić alkoholu, tym bardziej w pracy, ale czasem są takie chwile, że trzeba zapomnieć, chociaż na moment.

— Tego nie wypija się jednym haustem, tym się delektuje!

Nie otwarłem oczu słysząc trzask zamykanych drzwi i wkurzony głos Aleca. On nie powinien być zły, to ja byłem na niego wściekły.

— Nie twój interes. — burknąłem, podnosząc butelkę do ust. — Spieprzaj.

— Nicolas, ogarnij się, jesteś w pracy. — ignorowałem jego uwagi. — Spieprzyłeś sprawę po całości.

Wyrwał mi butelkę i postawił na drugim końcu pokoju. Natychmiast wstałem, czekając świat przestanie wirować przed oczami.

— Spałeś z nią? — Alec złapał mnie za marynarkę. — Odpowiedz. —syknął.

— Nie twój interes. — wyszarpnąłem się z jego uścisku. — Za kogo ty się uważasz?

- Twojego przyjaciela. Zależy Ci na niej?

— Po co ją tu sprowadziłeś?! — warknąłem. — Masz aż tak nudne życie, że zacząłeś wtrącać się w moje? Nie będę odpowiadać na żadne twoje głupie pytania, bo to nie twój interes.

— Nie będę z tobą rozmawiać, gdy jesteś w takim stanie. - obrzucił mnie krótkim i nieprzyjemnym spojrzeniem. — Ale wiedz, że Sam tym razem złoży pozew rozwodowy. Jeśli nie chcesz się bardziej stoczyć to ogarnij się, byle szybko.

Wyszedł trzaskając drzwiami. Złapałem się za głowę i pierwszy raz od bardzo dawna z mojego oka popłynęła pierwsza łza.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro