Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3

Nicolas i ja szybko zjedliśmy resztę śniadania. Dostałam od mojego męża zupełnie niepasujące do siebie, i mnie,  ubrania,  które znalazł w szafie. Kazał mi się pośpieszyć, a na pytanie,  gdzie podziały się moje wczorajsze ciuchy, odpowiedział wzruszeniem ramion.

— W kieszeni spodni masz swój telefon, nie radziłbym go teraz włączać. — dodał,  gdy zbieraliśmy się do wyjścia. 

— Pewnie masz rację. — mruknęłam pod nosem , czując, że  jeszcze wiele razy będę powtarzać te słowa. — Wiesz co ,Nick? Ja nie należę do niskich ludzi, ale nawet ja  nie będę potrafiła w tym zrobić kroku, a co dopiero biec widząc, jakie narzuciłeś tempo. Olbrzym. 

Wyglądałam komicznie w za dużej koszulce, bosa i w spodniach od garnituru, w których dosłownie tonęłam. Nawet kilkukrotne podwijanie nogawek nie pomogło. Czułam się, jakbym podkradła się do szafy ojca. Nicolas spojrzał na mnie, a na jego ustach błąkał się uśmieszek,  który teraz osiadł na jego prawym kąciku. Zignorował moje pochmurne spojrzenie, oglądając mnie kilkukrotnie od stóp do głów. 

— W tych ubraniach wyglądasz...

— Komicznie. — podsunęłam głosem przyprawionym sarkazmem. Pokręcił przecząco głową. 

— Uroczo. — oczy mu się zaświeciły, gdy  pokazałam mu środkowy palec. — I nawet mam pomysł. 

— Co ty... — nim zdążyłam wykrztusić resztę pytania, Nicolas podszedł do mnie i wziął na ręce. Jakbym była panną młodą, co w sumie było prawdą.

Wyniósł mnie  z pokoju śmiejącą zarówno z tej sytuacji jak i wydarzeń z ostatniej doby. Mój śmiech niósł się po pustych korytarzach przyciągając spojrzenia zarówno niewyspanych i wzburzonych gości hotelu zza uchylonych drzwi, jak i porannych sprzątaczek mijających nas w windzie. Po policzkach ciekły mi łzy, ale to mi nie przeszkadzało. 

Cały ten poranek przypominał wyrwany fragment z taniej komedii romantycznej. Gdy Nicolas wybiegał ze mną na rękach z hotelu, starszy recepcjonista na nasz widok wstał i zaczął nam klaskać, życząc wszystkiego dobrego. Po chwili kilku ludzi poszło w jego ślady. Zawróciliśmy, wbiegając na parking na tyłach budynku,  gdzie czekał na nas Mercedes z załączonym silnikiem i otwartymi tylnymi drzwiami. 

— Powiedz, że to wszystko nie dzieje się naprawdę? — odezwałam się zdyszana, gdy ruszyliśmy z piskiem opon.  Za kierownicą siedział blondyn,  który nie przestawał się śmiać pod nosem, odkąd wsiedliśmy do środka auta. To pewnie on ma na imię Aleck. 

— Teraz to nie jestem już pewien. Aleck, zawieziesz nas do mnie? Ochrona powinna dać sobie radę z natrętami. 

— Jasne, panie młody. Tak w ogóle jestem Aleck, pani Patter. Miło, że nas sobie przedstawiłeś Nick. — blondyn spojrzał na nas w lusterku. Puścił mi oczko, odwzajemniłam się.

— Cześć, Aleck, jestem Samantha. — pomachałam do lusterka.

— Co teraz planujecie? Miesiąc miodowy na Karaibach? Ibiza? Może słoneczny Meksyk?

— Możesz sobie, chociaż tym razem darować. Na razie zabunkrujemy się u mnie i tyle powinno cię teraz obchodzić. — oparł czoło o szybę. Jęknął, widząc tłumy dziennikarzy przed hotelem. Widziałam, jak kobiety wymachiwały plakatami z napisami typu" Ja+Nick= Wieczna prawdziwa miłość ".

Położyłam pocieszająco na jego ramieniu, spojrzał na mnie i mruknął coś pod nosem, co brzmiało jak.

— Spokojnie, dam sobie radę.

Obiecałam sobie, że jak będę miała, choć chwilę wytchnienia sprawdzę telefon i wszystkie plotki na temat Nicolasa Pattera. Nawet jeśli mielibyśmy spędzić ze sobą jeszcze tylko dni czy godziny, to chciałam go poznać, bo wydawał się tego wart. Ale na razie musieliśmy dotrzeć do celu. 

— Niezły ubaw co?

— Nie mogę się nie zgodzić.

— Będziesz potrafiła chodzić czy mam cię znowu nieść?

— Zastanawiam się, czy aby specjalnie mnie tak ubrałeś. — powiedziałam, gdy wjechaliśmy w bogatszą dzielnicę miasta. Oparłam głowę o zagłówek.

— Nie wiem, o czym mówisz. — To mi wystarczyło za odpowiedź. 

A tak właśnie obudziła się Sam





Do następnego!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro