3
Nicolas i ja szybko zjedliÅmy resztÄ Åniadania. DostaÅam od mojego mÄża zupeÅnie niepasujÄ ce do siebie, i mnie, ubrania, które znalazÅ w szafie. KazaÅ mi siÄ poÅpieszyÄ, a na pytanie, gdzie podziaÅy siÄ moje wczorajsze ciuchy, odpowiedziaÅ wzruszeniem ramion.
â W kieszeni spodni masz swój telefon, nie radziÅbym go teraz wÅÄ czaÄ. â dodaÅ, gdy zbieraliÅmy siÄ do wyjÅcia.Â
â Pewnie masz racjÄ. â mruknÄÅam pod nosem , czujÄ c, że jeszcze wiele razy bÄdÄ powtarzaÄ te sÅowa. â Wiesz co ,Nick? Ja nie naleÅ¼Ä do niskich ludzi, ale nawet ja nie bÄdÄ potrafiÅa w tym zrobiÄ kroku, a co dopiero biec widzÄ c, jakie narzuciÅeÅ tempo. Olbrzym.Â
WyglÄ daÅam komicznie w za dużej koszulce, bosa i w spodniach od garnituru, w których dosÅownie tonÄÅam. Nawet kilkukrotne podwijanie nogawek nie pomogÅo. CzuÅam siÄ, jakbym podkradÅa siÄ do szafy ojca. Nicolas spojrzaÅ na mnie, a na jego ustach bÅÄ kaÅ siÄ uÅmieszek, który teraz osiadÅ na jego prawym kÄ ciku. ZignorowaÅ moje pochmurne spojrzenie, oglÄ dajÄ c mnie kilkukrotnie od stóp do gÅów.Â
â W tych ubraniach wyglÄ dasz...
â Komicznie. â podsunÄÅam gÅosem przyprawionym sarkazmem. PokrÄciÅ przeczÄ co gÅowÄ .Â
â Uroczo. â oczy mu siÄ zaÅwieciÅy, gdy pokazaÅam mu Årodkowy palec. â I nawet mam pomysÅ.Â
â Co ty... â nim zdÄ Å¼yÅam wykrztusiÄ resztÄ pytania, Nicolas podszedÅ do mnie i wziÄ Å na rÄce. Jakbym byÅa pannÄ mÅodÄ , co w sumie byÅo prawdÄ .
WyniósÅ mnie z pokoju ÅmiejÄ cÄ zarówno z tej sytuacji jak i wydarzeÅ z ostatniej doby. Mój Åmiech niósÅ siÄ po pustych korytarzach przyciÄ gajÄ c spojrzenia zarówno niewyspanych i wzburzonych goÅci hotelu zza uchylonych drzwi, jak i porannych sprzÄ taczek mijajÄ cych nas w windzie. Po policzkach ciekÅy mi Åzy, ale to mi nie przeszkadzaÅo.Â
CaÅy ten poranek przypominaÅ wyrwany fragment z taniej komedii romantycznej. Gdy Nicolas wybiegaÅ ze mnÄ na rÄkach z hotelu, starszy recepcjonista na nasz widok wstaÅ i zaczÄ Å nam klaskaÄ, życzÄ c wszystkiego dobrego. Po chwili kilku ludzi poszÅo w jego Ålady. ZawróciliÅmy, wbiegajÄ c na parking na tyÅach budynku, gdzie czekaÅ na nas Mercedes z zaÅÄ czonym silnikiem i otwartymi tylnymi drzwiami.Â
â Powiedz, że to wszystko nie dzieje siÄ naprawdÄ? â odezwaÅam siÄ zdyszana, gdy ruszyliÅmy z piskiem opon. Za kierownicÄ siedziaÅ blondyn, który nie przestawaÅ siÄ ÅmiaÄ pod nosem, odkÄ d wsiedliÅmy do Årodka auta. To pewnie on ma na imiÄ Aleck.Â
â Teraz to nie jestem już pewien. Aleck, zawieziesz nas do mnie? Ochrona powinna daÄ sobie radÄ z natrÄtami.Â
â Jasne, panie mÅody. Tak w ogóle jestem Aleck, pani Patter. MiÅo, że nas sobie przedstawiÅeÅ Nick. â blondyn spojrzaÅ na nas w lusterku. PuÅciÅ mi oczko, odwzajemniÅam siÄ.
â CzeÅÄ, Aleck, jestem Samantha. â pomachaÅam do lusterka.
â Co teraz planujecie? MiesiÄ c miodowy na Karaibach? Ibiza? Może sÅoneczny Meksyk?
â Możesz sobie, chociaż tym razem darowaÄ. Na razie zabunkrujemy siÄ u mnie i tyle powinno ciÄ teraz obchodziÄ. â oparÅ czoÅo o szybÄ. JÄknÄ Å, widzÄ c tÅumy dziennikarzy przed hotelem. WidziaÅam, jak kobiety wymachiwaÅy plakatami z napisami typu" Ja+Nick= Wieczna prawdziwa miÅoÅÄ ".
PoÅożyÅam pocieszajÄ co na jego ramieniu, spojrzaÅ na mnie i mruknÄ Å coÅ pod nosem, co brzmiaÅo jak.
â Spokojnie, dam sobie radÄ.
ObiecaÅam sobie, że jak bÄdÄ miaÅa, choÄ chwilÄ wytchnienia sprawdzÄ telefon i wszystkie plotki na temat Nicolasa Pattera. Nawet jeÅli mielibyÅmy spÄdziÄ ze sobÄ jeszcze tylko dni czy godziny, to chciaÅam go poznaÄ, bo wydawaÅ siÄ tego wart. Ale na razie musieliÅmy dotrzeÄ do celu.Â
â NiezÅy ubaw co?
â Nie mogÄ siÄ nie zgodziÄ.
â BÄdziesz potrafiÅa chodziÄ czy mam ciÄ znowu nieÅÄ?
â Zastanawiam siÄ, czy aby specjalnie mnie tak ubraÅeÅ. â powiedziaÅam, gdy wjechaliÅmy w bogatszÄ dzielnicÄ miasta. OparÅam gÅowÄ o zagÅówek.
â Nie wiem, o czym mówisz. â To mi wystarczyÅo za odpowiedź.Â
A tak wÅaÅnie obudziÅa siÄ Sam
Do nastÄpnego!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro