Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2

Niecały kwadrans później siedzieliśmy na łóżku, jedząc śniadanie. Nicolas wywiązał się z obietnicy, zamawiając razem z kanapkami lody oraz herbatę, którą " przyprawił" kroplami alkoholu z barku. Zrezygnował z marynarki, dołączając do mnie na materacu. 

— Jesteś zły? — spytałam, próbując nadać pytaniu lekki ton. Mimowolnie spojrzałam na swoją obrączkę. 

— Zły? Nie, ale rozczarowany już tak. Wiedziałem, że jesteś pijana, ale nie aż tak. Powinienem był być bardziej uważny. Spokojnie, jeszcze dziś spotkam się z prawnikami, by może wieczorem wszystko podpisać. Sądziłem, że będziesz pamiętać wczorajsze wydarzenia. 

— Jeśli mogę spytać, dlaczego w ogóle się żeniłeś? Wydajesz się mieć wszystko, cały świat masz u stóp. 

Spojrzał na mnie zza parującej filiżanki mocnej kawy.  

— Wiesz, że wczoraj powiedziałaś te same słowa? — Pokręciłam głową. — Ogólnie mówiąc, przyszedłem do klubu napić się po pracy, los chciał, żebyś i ty tam była, więc podeszłaś do mnie i zaczęłaś się chwalić, że ukończyłaś rok najlepsza ze wszystkich w grupie. Pogratulowałem ci, ale ty przysiadłaś się i zaczęłaś się rozpędzać, mówiąc o wszystkim i o niczym. Byłaś zabawna, a ja potrzebowałem trochę wyluzowania... i koniec końców sam lekko podpity wziąłem z tobą ślub przed początkowo opornym księdzem.

W połowie jego wyjaśnień schowałam głowę w poduszce jęcząc z zażenowania. Byłam bardziej narąbana, niż sądziłam, ale słysząc, że po pijaku braliśmy ślub, nie mogłam powstrzymać dłużej śmiechu. To nie Vegas, tylko zwykłe większe miasto bez tego rodzaju atrakcji. 

— Opornym księdzem? — parsknęłam. 

— Początkowo wierzył w bajeczkę, że uciekliśmy przed twoimi rodzicami i tym, że jesteś w ciąży, ale gdy zaczęłaś chichotać i nazywać księdza Gargamelem szukając Smerfów pod ławkami, sprawa się skomplikowała. 

Teraz śmialiśmy się razem z Nicolasem na cały głos. Potrzebowaliśmy ponad pół godziny, by się uspokoić. Mężczyzna obok mnie wydawał się, być sympatyczny i czułam się dziwnie swobodnie w jego towarzystwie, mimo że praktycznie go nie znam. Przez to cała ta sytuacja stawała się bardziej znośna.

— Mimo wszystko nadal nie mogę uwierzyć, że to wypaliło. 

— Ja też.  

Rozmowę przerwał nam dzwonek jego telefonu, który wygrywał kołysankę. Mężczyzna mruknął pod nosem groźbę pod adresem jakiegoś Alecka.  Odebrał telefon i udał się na drugi koniec pokoju.

— Czego Aleck? Powinienem zemścić się na tobie za ten dzwonek. 

Usłyszałam głośny śmiech. 

—  To raczej ty powinieneś oczekiwać mojej zemsty. Ja się pytam, czemu nie zaprosiłeś mnie na ślub?! Sądziłem, że jesteśmy przyjaciółmi. 

— Co?! — wybuchnął, czerwieniąc na twarzy. Wpatrywał się w widok za oknem.

— Nie oglądałeś wiadomości, co? Chociaż w sumie z taką żoną to ja też bym...

— Aleck!

— Ktoś cię rozpoznał na ulicy i zrobił zdjęcie, wstawiając do internetu. Pod hotelem masz tłum dziennikarzy i wielbicielek, którym złamałeś serduszka. — chwila ciszy. — Potrzebujesz mojej pomocy? — spytał tym razem poważniej. 

— Podjedziesz?

— Nie ma sprawy,  będę za kwadrans. 

Zakończył połączenie, zaciskając palce na nosie. 

— Wszystko słyszałaś,  co?

— Nie dało się tego nie słyszeć.

  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro