19
Nickolas
Jednym ruchem zrzuciłem cały stos papierów, które od kilku dni zbierały się na moim wujku i tak większość z nich nie wymagała natychmiastowej odpowiedzi. Wstałem z fotela i zacząłem chodzić wzdłuż gabinetu, raz po raz sprawdzając, czy nie dostałem wiadomości od Sam. Wiedziałem, że to moja wina i teraz, gdy dostaliśmy szansę na wspólną wycieczkę, musiałem coś spieprzyć. Tym bardziej że pozwoliłem wierzyć Sam, że nie budzi we mnie pożądania. Jednak, gdy od przekroczenia granicy dzieliły nas sekundy, zrozumiałem, że to nie tak powinno się odbyć.
Odkąd obudziłem się przy Sam w pokoju hotelowym mój podziw i sympatia względem niej tylko wzrastały. A wraz z nim strach. Przerażały mnie te emocje i fakt, że gdy mnie zostawi nie będę potrafił wstać. Może wydawać się to dziecinne, ale zachowywałem się jak nastolatek, który boi się powiedzieć prawdę kobiecie, którą kocha. Nie ma sensu tego ukrywać, zakochałem się w Sam, swojej żonie, która szturmem wtargnęła w moje życie, burząc cały świat, który wokół siebie zbudowałem. Bo jak inaczej nazwać uczucie do osoby, która daje ci nadzieję i martwi się o ciebie, gdy ty udajesz, że wszystko jest dobrze?
Twoje myśli krążą wokół niej i nic na to nie poradzisz.
A teraz to zniszczyłem. Za każdym razem, gdy zamykam oczy, widzę twarz Sam, która nie potrafiła na mnie spojrzeć, choć jej oczy aż szkliły się od niewypłakanych pytań. Powinienem jej coś wtedy powiedzieć, ale strach znowu złapał mnie za gardło i nie puścił, dopóki nie wsiadłem do samochodu.
Kolejne spojrzenie na ekran telefonu uświadomiło mnie, że w najbliższym czasie nie zobaczę numeru Sam, a przynajmniej dopóki sam go nie wpiszę.
Nacisnąłem przycisk połączenia i przystawiłem telefon do ucha, słuchając kolejnych sygnałów.
— Odbierz. — mruknąłem pod nosem.
Kilka sekund później sygnały ustąpiły, a rozbrzmiała muzyka i śmiechy.
— Sam? — spytałem. — Gdzie jesteś?
— Torris, oddaj mi ten telefon. — usłyszałem rozbawiony głos. — Lepiej wracaj za bar i zacznij obsługiwać klientów.
— To znaczy ciebie też? W końcu jeszcze nie tak dawno sama stałaś w kolejce.
— Sam, w tej chwili powiedz, gdzie jesteś! — warknąłem do telefonu. Lepiej dla tego Torrisa, żebym go więcej w życiu nie spotkał.
— Nickolas? Czemu dzwoniłeś? — chwilę później hałas ucichnął, a głos Sam był doskonale słyszalny.
— Stęskniłem się. — odparłem. — Gdzie jesteś? Piłaś?
— Nie twój interes, ale nie, nie piłam tak, jak sobie obiecałam. Czemu naprawdę dzwonisz?
Hardość w jej głosie postawiła na baczność moje zmysły i nie tylko. Wolną ręką przetarłem twarz, oczami wyobraźni widząc, jak bawi się samotnie wśród mężczyzn bez żadnej ochrony. Co było całkowicie nierozważne i głupie
— Chciałem usłyszeć twój głos i upewnić się, że jesteś bezpieczna.
— Wujek zapewnił mnie, że nikt mnie nie zaczepi, prawda Torris?! — krzyknęła, próbując przebić się przez muzykę.
— Lepiej niż w skarbcu. — głos z początku rozmowy znowu stał się głośniejszy. Zacisnąłem dłonie w pięści, próbując znaleźć racjonalną odpowiedź, bo wykrzyczenie, by nawet nie patrzył na moją żoną odniosło, by odwrotny skutek od zamierzonego.
Był wieczór, ale nie miałem zamiaru teraz wracać do domu wiedząc, że Sam...bawi się dobrze beze mnie, tym bardziej po tym, jak się rozstaliśmy ostatnio.
— Powiedz, gdzie jesteś. Będę dosłownie za sekundę. — byłem na siebie zły za tą nutę desperacji w moim głosie.
— Zostań, gdzie jesteś, na razie dobrze się bawię, więc nie niszczmy tego, dobra?
Rozłączyła się, nie dając mi nawet szansy na odpowiedź. Wyjechałem od Sam kilka dni temu, biorąc niemal wszystkie numery telefonu od jej wujka, a teraz jest idealna okazja, by z nich skorzystać. Czułem, że dzieje się z nią coś złego i niech mnie, jeśli coś się stanie tylko dlatego, że nie potrafiłem powiedzieć jej prawdy.
Szybko wybrałem telefon i bez żadnych wstępów zadałem kluczowe pytanie.
— Gdzie jest Sam?
Drama Time!!!!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro