17
Samantha
Głupi uśmiech nie schodził z moich ust, gdy jechaliśmy za wujkiem. Po tym, jak niemal zostaliśmy przyłapani na czułościach Nickolas z trudem utrzymywał opanowany wyraz twarzy, ale teraz, gdy znowu zostaliśmy sami, nie ukrywał grymasu poddenerwowania.
- Mogłabyś, chociaż spróbować udawać, że nie cieszy cię mój ból w spodniach. - burknął, wywołując u mnie śmiech.
- Biedulek, jeśli cię pocałuję, to pomoże? - spytałam, siląc się na spokojny ton.
Szybko odwrócił głowę i zaczął świdrować mnie spojrzeniem.
- Gdzie?
- Nie tam gdzie myślisz.
- Skoro nie w usta to chociaż w policzek, co ty na to?
- Pomyślę nad tym. - odparłam, co zrodziło na jego ustach uśmiech zadowolenia.
Naszą rozmowę przerwał dzwonek telefonu Nicka. Ustawił urządzenie na stojaku między nami i odebrał.
- Cześć, coś się stało Aleck?
- Nic, ale właściwie to dzwonię do twojej żony. Jesteś tam Sam?
Nick przewrócił oczami, ale nie przerwał połączenia. Pamiętając jeszcze okolicę z dzieciństwa, wiedziałam, że zostało nam jedynie kilka minut.
- Jestem, a w czym mogę ci pomóc?
Nastąpiła chwilowa cisza.
- Znalazłbym kilka rzeczy...
- Cześć, Aleck. - przerwał mu mój mąż i zakończył połączenie. Widziałam, jak zaciska zęby i robił głębokie wdechy. Nie rozumiałam, co się dzieje, ale wierzyłam, że gdy w końcu wejdziemy do domku, będziemy mogli spokojnie porozmawiać.
Wreszcie dotarliśmy, wujek już czekał przy najdalej odsuniętym domku pośród innych. Wysiadłam, zostawiając Nickolasa w samochodzie i objęłam krewnego.
- Dziękuję, że mi pomogłeś i nie zadzwonisz do rodziców.
- Nie ma sprawy, skoro moja siostra wam dopinguje, to ja nie widzę przeszkód. Wierz mi, ta kobieta poza nieograniczonym optymizmem ma jeszcze instynkt, z którym nie zadzieram. Zostawiam was, w środku na stole jest klucz. Gdybyś czegoś potrzebowała, dzwoń od razu, okej? - kiwnęłam głową. - Do zobaczenia na kolacji młoda.
Uścisnął mnie jeszcze raz nim odjechał swoim Jeepem. Przez chwilę patrzyłam, jak odjeżdża i ruszyłam do samochodu, gdzie za kierownicą nadal siedział Nick z głową opartą o szybę. Zapukałam i otworzyłam od jego strony drzwi.
- Co jest? Nick? Powiedz, co cię trapi?
Wzięłam go za rękę i wyciągnęłam z samochodu. Nie odzywał się, a ja na niego nie naciskałam, ale zaczynałam się martwić. Jego nastrój w mgnieniu oka się pogorszył, a na nie znałam jego źródła.
Gdy tylko przekroczyliśmy próg domku Nick pokazał swoją nową twarz . Przyparł mnie do ściany i jak bestia zaatakował moje usta. Wcześniejsza apatia zniknęła zastąpiona nagłym przypływem energii.
Jego palce zaczęły szarpać za zamek u spodni. Chciałam się poruszyć, ale jedyne na co pozwalał mi Nick, było łapczywe chwytanie powietrza.
- Nick? - próbowałam go powstrzymać, jednak przynosiło to odwrotny skutek. Jego usta, palce, całe ciało jeszcze bardziej zapamiętale zaczęły na mnie napierać.
- Proszę, Sam. - odezwał się, gdy udało mu się ściągnąć ze mnie spodnie. - Ten jeden raz po prostu pozwól mi. Proszę.
Nie rozumiałam z tego ani słowa, ale to, w jaki sposób to powiedział, sprawił, że zamarłam, zaprzestając dalszych prób. Błagał mnie o to, co bałam się mu dać, ale troska o niego przesłoniła częściowo mój strach. Mój bezruch Nick przyjął za milczącą zgodę i jakby nigdy nic zerwał ze mnie majtki i bluzkę zostawiając mnie jedynie w staniku. Wziął mnie na ręce i zaczął gorączkowo przeszukiwać pokoje, prawdopodobnie sypialni.
Położył mnie na łóżku i sam zaczął się szybko rozbierać. Patrząc na niego, czułam, że się roztapiam, a to ciepłe uczucie, które pojawia się za każdym razem, gdy go dotykam, zapewniało mnie cicho, że robię dobrze.
Zawisł nade mną, mając na sobie jedynie bokserki i po chwili wahania znowu zaczął mnie całować, ale tym razem poczułam ledwie zauważalną różnicę.
- Sam...- szepnął głosem, który wydawał się odległy i niemal nierealny. Odsuwał się, a ja nie rozumiałam dlaczego.
Na moim profilu znajduje się terminarz kolejnych rozdziałów 😁
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro