Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

20. Co tu robi to kasyno? cz.2 (liga młodych)

"No dobra, jestem już w środku, a nadal niczego nie widać" - denerwował się Jaime Reyes, stojąc już od paru sekund w tym pseudo-kasynie, które do tej pory wyglądało dla niego, jak pozostałości starego, kamiennego więzienia.

"W sumie mur dookoła i mroczne otoczenie się zgadzają" - ożywił się trochę na tę myśl, nadal skanując otoczenie.

Czy to nie ty wspominałeś coś o skupieniu się na zadaniu? - przypomniał mu skarabeusz.

Chłopak westchnął ciężko, jakby miał właśnie słuchać jakiegoś dwugodzinnego kazania.

- Rany, ty tak na serio? - mruknął w odezwie do niego. - Bo wiesz, zwykle to ty odbiegasz od celu misji i gadasz coś o zniszczeniu.

Lepiej nie prowokuj mnie Jaime Reyes.

- Słyszałeś to? - Przerwał mu brunet z niewiadomego powodu.

Być może po prostu nie chciał, żeby skarab doszedł znów do jakichś dziwnych wniosków, a może naprawdę coś usłyszał?

W każdym razie, tak czy siak usłyszał zdanie swojej nieodłącznej "części siebie".

Jeśli chcesz wiedzieć, to 'coś' jest pewnie twoim nieudolny towarzyszem. A poza tym powinniśmy zburzyć cały ten budynek. Wtedy wszystkie dowody zostaną usunięte.

Ta satysfakcja w jego tonie drażniła Jaimego, ale jeszcze dzisiaj nie zirytowała. Jeszcze.

- Niemożliwe, żeby to był Impuls. Przecież kazałem mu zostać na czatach - wrócił do bezpieczniejszego tematu.

I naprawdę myślisz, że ktoś by cię posłuchał?

Kończąc na tym przekąsie, obaj towarzysze się zamknęli, bo rzeczywiście ktoś lub coś znajdowało się na końcu korytarza. A co ważniejsze, przybliżało się do nich.

Niebieski Żuk skierował w ową stronę uaktywnioną broń.

- Ustaw tylko na ogłuszanie - przypomniał szeptem skarabeuszowi.

Kiedy odgłos sugerujący, że potencjalny przeciwnik w następnej chwili zostanie trafiony osiągnął zenitu, okazało się, że przygotowanie uzbrojenia było całkowicie zbędne.

- Łooł, spokojnie hermano, to ja. - Po korytarzu rozniósł się echem głos znajomego wszystkim Barta Allena aka Impulsa, poruszającego się teraz wyjątkowo powoli, i z rękami uniesionymi w geście pokoju.

Zanim skarabeusz zdążył wtrącić jedną że swoich słynnych, złośliwych uwag, Jaime odezwał się do młodego sprintera.

- Co ty tutaj robisz? - spytał przciszonym głosem. - Przecież miałeś sta...

- No wiem, wiem. Ale tam nic się nie działo, poza tym kto by ci pomógł, gdybyś nagle potrzebował pomocy? - Zabrzmiało to, jakby cała formułka była już z góry wyuczona, a teraz wyrecytiwana z typowym akcentem dla Barta.

Niebieskiemu było to zupełnie nie na rękę. Znaczy nie z tą regułką, tylko to, że wolał wykonać to zadanie po prostu sam. Po cichu. Bez głośnego i namolnego sprintera. Czyli SAM!

No, ze skarabeuszem, ale na to już nie miał wyboru.

Jednak los miał co do niego inne plany, tak więc musiał pomęczyć się z tą misją i razem z dwoma nieraz irytującymi kolegami ją wykonać.

- Eh, dobra - westchnął. - Możemy iść dalej. Tutaj niczego nie ma. - Niebieski odwrócił się do niego plecami i ruszył dalszą częścią ciemnego i nieprzyjemnego korytarza.

Impuls posłusznie poszedł za przyjacielem. Nie miał pojęcia dlaczego Niebieski się tak zachowywał. Znaczy... zwykle to on był tym poważniejszy z ich dwójki, to fakt. Ale zwykle nie zachowywał się tak, jak... jakby wszystko chciał zrobić na własną rękę.

"Przecież jesteśmy drużyną - pomyślał spoglądając przed siebie. - Zawsze możesz na mnie liczyć Żuczek".

Chociaż oczom duetu powinno ukazać się, jak to zwykle bywa, jasne światło z wnętrza pomieszczenia znajdującego się tuż przed nimi, to... nie.

Tutaj wszystko wyglądało tak samo - szarość, kamień, chłód. To był dość skrócony, ale trafny opis całego budynku.

Chłopcy zorientowali się, że wchodzą do jakiegoś pomieszczenia dopiero wtedy, gdy wyższy z nich zachaczył barkiem o ścianę.

Nic dziwnego, że jej nie zauważył, bo docierające do tego miejsca światło, było zerowe.

- Hm, żadnych drzwi czy czegoś? Jesteśmy pewni, że tu w ogóle było kiedyś jakieś kasyno? Bo mnie to bardziej wygląda na więzienie - odparł jak zwykle wyluzowany Bart.

Jaime musiał się z nim w tej sprawie zgodzić, bo przecież jeszcze niedawno sam myślał o tym podobnie.

Przydatne okazały się dla niego następne słowa speedstera.

- Dobrze, że mamy noktowizory, nie? - Szturchnął towarzysza w ramię.

Brunet rzeczywiście nie pomyślał o tym, żeby uaktywnić to jedno z udogodnień swojego pancerza wcześniej i teraz głupio było mu się do tego przyznać. Miał dlatego nadzieję, że skarabeusz sam zakapuje, że mógłby postąpić zgodnie z tamtą radą zamiast czekać, aż Jaime sam go o to poprosi.

Tak jakby jeden czy drugi miał na to ochotę...

Jeżeli czegoś chcesz, to może zaczniesz się odzywać Jaime Reyes. Chyba nie sądzisz, że ktoś będzie czytał ci w myślach - odezwał się z kpiną skarabeusz, gdy bohaterowie rozpoczęli oględziny pomieszczenia.

Więc jednak siengańska technologia postanowiła być złośliwa. Cudownie.

- Mógłbyś przestać się ze mną droczyć? Wolałbym zająć się wykonywaniem misji, a nie zawracać sobie głowę twoimi humorami - szepnął, kiedy był na tyle daleko od przyjaciela, by ten nie mógł go dokładnie usłyszeć.

Szatyn coś tam jednak wychwycił. Chociaż grzebiąc w jednej ze skrzyń stojących pod ścianą, dosłyszał tylko jakieś pomruki przyjaciela, o które wolał dokładniej nie wypytywać.

- Dziwne. Czy tu nie powinno być jakichś... pieniędzy? Do bani to kasyno. Myślałem, że będzie fajniejsze - marudził oglądając zwykłe kamienie, znajdujące się w pojemnikach zamiast przypadkowych... drogocennych kamieni, czy jakiegoś złota.

Niebieski Żuk zdawał się jednak puścić tą uwagę mimo uszu.

- Sprawdziłeś czy w okolicy nikogo nie było? - zainteresował się nagle.

Impulsowi nie zdawało się to takie konieczne.

- Hermano! Kto niby miałby przychodzić do jakiegoś nudnego... - Nawet nie zdążył dokończyć wyjaśnienia.

W momencie odwracania się w drugą stronę, coś małego trafiło w jego klatkę piersiową.

- Impuls? - Jaime odwrócił się do przyjaciela, słysząc jakieś dziwne odgłosy i dźwięki.

Zobaczył wtedy tylko, jak mała ostra strzałka opada na ziemię, zresztą tak samo, jak zaatakowany, powalony jednym mocnym ciosem w kark.

Skarabeusz nawet nie czekał na zachętę. Sam uaktywnił odpowiednią broń, która zaraz została wycelowana w stojącego przy ścianie przeciwnika.

- Nie martw się. Dla ciebie też mamy coś fajnego - usłyszał jeszcze jeden głos, dobiegający od lewej.

Zanim zdążył się odwrócić w stronę jego właściciela, to w jego stronę zostały posłanie podobne strzałki, które załatwiły jego partnera.

Przy pomocy skrzydeł oraz refleksu skarabeusza udało mu się uniknąć pocisków.

- Naprawdę myśleliście, że tak łatwo wam pójdzie? - zapytał ostrzegawczym tonem.

W odpowiedzi usłyszał coś, co nieco go zaskoczyło.

- Już poszło. - Trzymający w dłoni rurkę do wydmuchiwania strzałek, uśmiechnął się szyderczo, nie zwracając uwagi na wycelowany w jego osobę miotacz.

Zamiast tego, najzwyczajniej w świecie uniósł dłoń i pstryknął palcami.

Zanim Niebieski Żuk zdążył uruchomić swoją broń, zaczął się krztusić, omieciony dziwną, żółtawą mgłą.

Zaraz potem czekało go bliskie spotkanie z podłogą, choć nie wiadomo czy zdążył to jeszcze zarejestrować.

I tak oto dwójka bohaterów została pokonana przez dwóch niewiele znaczących złoczyńców z rurką i strzałkami.

I nie mów mi Jaime Reyes, że opcja wysadzenia całego budynku byłaby zła przy obecnej sytuacji. - Niestety Skarabeusz nie miał się zbytnio komu poskarżyć, bo nawet jeżeli miał (a pewnie miał) rację, to jedyna osoba, która była w stanie go usłyszeć, leżała teraz nieprzytomna.

Podobało się heroesMN?

To druga część Twojego zamówienia :D

Nie za bardzo pamiętam co tu napisałam, bo napisałam to już trooochę daaawno, ale cóż... miała być druga część, to jest!

Mówcie jakie wrażenia, jesłi jakieś macie, a jeśli nie... to do następnego ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro