20. Co tu robi to kasyno? cz.2 (liga młodych)
"No dobra, jestem już w środku, a nadal niczego nie widać" - denerwował się Jaime Reyes, stojąc już od paru sekund w tym pseudo-kasynie, które do tej pory wyglądało dla niego, jak pozostałości starego, kamiennego więzienia.
"W sumie mur dookoła i mroczne otoczenie się zgadzają" - ożywił się trochę na tę myśl, nadal skanując otoczenie.
Czy to nie ty wspominałeś coś o skupieniu się na zadaniu? - przypomniał mu skarabeusz.
Chłopak westchnął ciężko, jakby miał właśnie słuchać jakiegoś dwugodzinnego kazania.
- Rany, ty tak na serio? - mruknął w odezwie do niego. - Bo wiesz, zwykle to ty odbiegasz od celu misji i gadasz coś o zniszczeniu.
Lepiej nie prowokuj mnie Jaime Reyes.
- Słyszałeś to? - Przerwał mu brunet z niewiadomego powodu.
Być może po prostu nie chciał, żeby skarab doszedł znów do jakichś dziwnych wniosków, a może naprawdę coś usłyszał?
W każdym razie, tak czy siak usłyszał zdanie swojej nieodłącznej "części siebie".
Jeśli chcesz wiedzieć, to 'coś' jest pewnie twoim nieudolny towarzyszem. A poza tym powinniśmy zburzyć cały ten budynek. Wtedy wszystkie dowody zostaną usunięte.
Ta satysfakcja w jego tonie drażniła Jaimego, ale jeszcze dzisiaj nie zirytowała. Jeszcze.
- Niemożliwe, żeby to był Impuls. Przecież kazałem mu zostać na czatach - wrócił do bezpieczniejszego tematu.
I naprawdę myślisz, że ktoś by cię posłuchał?
Kończąc na tym przekąsie, obaj towarzysze się zamknęli, bo rzeczywiście ktoś lub coś znajdowało się na końcu korytarza. A co ważniejsze, przybliżało się do nich.
Niebieski Żuk skierował w ową stronę uaktywnioną broń.
- Ustaw tylko na ogłuszanie - przypomniał szeptem skarabeuszowi.
Kiedy odgłos sugerujący, że potencjalny przeciwnik w następnej chwili zostanie trafiony osiągnął zenitu, okazało się, że przygotowanie uzbrojenia było całkowicie zbędne.
- Łooł, spokojnie hermano, to ja. - Po korytarzu rozniósł się echem głos znajomego wszystkim Barta Allena aka Impulsa, poruszającego się teraz wyjątkowo powoli, i z rękami uniesionymi w geście pokoju.
Zanim skarabeusz zdążył wtrącić jedną że swoich słynnych, złośliwych uwag, Jaime odezwał się do młodego sprintera.
- Co ty tutaj robisz? - spytał przciszonym głosem. - Przecież miałeś sta...
- No wiem, wiem. Ale tam nic się nie działo, poza tym kto by ci pomógł, gdybyś nagle potrzebował pomocy? - Zabrzmiało to, jakby cała formułka była już z góry wyuczona, a teraz wyrecytiwana z typowym akcentem dla Barta.
Niebieskiemu było to zupełnie nie na rękę. Znaczy nie z tą regułką, tylko to, że wolał wykonać to zadanie po prostu sam. Po cichu. Bez głośnego i namolnego sprintera. Czyli SAM!
No, ze skarabeuszem, ale na to już nie miał wyboru.
Jednak los miał co do niego inne plany, tak więc musiał pomęczyć się z tą misją i razem z dwoma nieraz irytującymi kolegami ją wykonać.
- Eh, dobra - westchnął. - Możemy iść dalej. Tutaj niczego nie ma. - Niebieski odwrócił się do niego plecami i ruszył dalszą częścią ciemnego i nieprzyjemnego korytarza.
Impuls posłusznie poszedł za przyjacielem. Nie miał pojęcia dlaczego Niebieski się tak zachowywał. Znaczy... zwykle to on był tym poważniejszy z ich dwójki, to fakt. Ale zwykle nie zachowywał się tak, jak... jakby wszystko chciał zrobić na własną rękę.
"Przecież jesteśmy drużyną - pomyślał spoglądając przed siebie. - Zawsze możesz na mnie liczyć Żuczek".
Chociaż oczom duetu powinno ukazać się, jak to zwykle bywa, jasne światło z wnętrza pomieszczenia znajdującego się tuż przed nimi, to... nie.
Tutaj wszystko wyglądało tak samo - szarość, kamień, chłód. To był dość skrócony, ale trafny opis całego budynku.
Chłopcy zorientowali się, że wchodzą do jakiegoś pomieszczenia dopiero wtedy, gdy wyższy z nich zachaczył barkiem o ścianę.
Nic dziwnego, że jej nie zauważył, bo docierające do tego miejsca światło, było zerowe.
- Hm, żadnych drzwi czy czegoś? Jesteśmy pewni, że tu w ogóle było kiedyś jakieś kasyno? Bo mnie to bardziej wygląda na więzienie - odparł jak zwykle wyluzowany Bart.
Jaime musiał się z nim w tej sprawie zgodzić, bo przecież jeszcze niedawno sam myślał o tym podobnie.
Przydatne okazały się dla niego następne słowa speedstera.
- Dobrze, że mamy noktowizory, nie? - Szturchnął towarzysza w ramię.
Brunet rzeczywiście nie pomyślał o tym, żeby uaktywnić to jedno z udogodnień swojego pancerza wcześniej i teraz głupio było mu się do tego przyznać. Miał dlatego nadzieję, że skarabeusz sam zakapuje, że mógłby postąpić zgodnie z tamtą radą zamiast czekać, aż Jaime sam go o to poprosi.
Tak jakby jeden czy drugi miał na to ochotę...
Jeżeli czegoś chcesz, to może zaczniesz się odzywać Jaime Reyes. Chyba nie sądzisz, że ktoś będzie czytał ci w myślach - odezwał się z kpiną skarabeusz, gdy bohaterowie rozpoczęli oględziny pomieszczenia.
Więc jednak siengańska technologia postanowiła być złośliwa. Cudownie.
- Mógłbyś przestać się ze mną droczyć? Wolałbym zająć się wykonywaniem misji, a nie zawracać sobie głowę twoimi humorami - szepnął, kiedy był na tyle daleko od przyjaciela, by ten nie mógł go dokładnie usłyszeć.
Szatyn coś tam jednak wychwycił. Chociaż grzebiąc w jednej ze skrzyń stojących pod ścianą, dosłyszał tylko jakieś pomruki przyjaciela, o które wolał dokładniej nie wypytywać.
- Dziwne. Czy tu nie powinno być jakichś... pieniędzy? Do bani to kasyno. Myślałem, że będzie fajniejsze - marudził oglądając zwykłe kamienie, znajdujące się w pojemnikach zamiast przypadkowych... drogocennych kamieni, czy jakiegoś złota.
Niebieski Żuk zdawał się jednak puścić tą uwagę mimo uszu.
- Sprawdziłeś czy w okolicy nikogo nie było? - zainteresował się nagle.
Impulsowi nie zdawało się to takie konieczne.
- Hermano! Kto niby miałby przychodzić do jakiegoś nudnego... - Nawet nie zdążył dokończyć wyjaśnienia.
W momencie odwracania się w drugą stronę, coś małego trafiło w jego klatkę piersiową.
- Impuls? - Jaime odwrócił się do przyjaciela, słysząc jakieś dziwne odgłosy i dźwięki.
Zobaczył wtedy tylko, jak mała ostra strzałka opada na ziemię, zresztą tak samo, jak zaatakowany, powalony jednym mocnym ciosem w kark.
Skarabeusz nawet nie czekał na zachętę. Sam uaktywnił odpowiednią broń, która zaraz została wycelowana w stojącego przy ścianie przeciwnika.
- Nie martw się. Dla ciebie też mamy coś fajnego - usłyszał jeszcze jeden głos, dobiegający od lewej.
Zanim zdążył się odwrócić w stronę jego właściciela, to w jego stronę zostały posłanie podobne strzałki, które załatwiły jego partnera.
Przy pomocy skrzydeł oraz refleksu skarabeusza udało mu się uniknąć pocisków.
- Naprawdę myśleliście, że tak łatwo wam pójdzie? - zapytał ostrzegawczym tonem.
W odpowiedzi usłyszał coś, co nieco go zaskoczyło.
- Już poszło. - Trzymający w dłoni rurkę do wydmuchiwania strzałek, uśmiechnął się szyderczo, nie zwracając uwagi na wycelowany w jego osobę miotacz.
Zamiast tego, najzwyczajniej w świecie uniósł dłoń i pstryknął palcami.
Zanim Niebieski Żuk zdążył uruchomić swoją broń, zaczął się krztusić, omieciony dziwną, żółtawą mgłą.
Zaraz potem czekało go bliskie spotkanie z podłogą, choć nie wiadomo czy zdążył to jeszcze zarejestrować.
I tak oto dwójka bohaterów została pokonana przez dwóch niewiele znaczących złoczyńców z rurką i strzałkami.
I nie mów mi Jaime Reyes, że opcja wysadzenia całego budynku byłaby zła przy obecnej sytuacji. - Niestety Skarabeusz nie miał się zbytnio komu poskarżyć, bo nawet jeżeli miał (a pewnie miał) rację, to jedyna osoba, która była w stanie go usłyszeć, leżała teraz nieprzytomna.
Podobało się heroesMN?
To druga część Twojego zamówienia :D
Nie za bardzo pamiętam co tu napisałam, bo napisałam to już trooochę daaawno, ale cóż... miała być druga część, to jest!
Mówcie jakie wrażenia, jesłi jakieś macie, a jeśli nie... to do następnego ;)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro