12. "Najleniwszy" dzień świata. (Naruto)
22 września, godz. 21:30
Shikamaru - ninja bez ambicji, bez zaangażowania ani nawet żadnego powodu, żeby zostać ninją - tak myśleli wszyscy. A przecież wrócił właśnie z kolejnej, przydzielonej mu przez hokage misji! I to nawet bez szwanku...
Aktualnie, to szedł główną drogą Konohy, porzucając właśnie swój wcześniej przydzielony mu zespół, by udać się do Tsunade-sama wraz z raportem!
- Do zobaczenia Shikamaru - pożegnał się Lee.
- Tak, i nieźle ci poszło - pogratulował Kiba - jako przywódcy.
- Tak - przytaknął Rock, po czym obaj chłopcy ruszyli w swoje strony.
Shikamaru stał jeszcze chwilę, machając do nich, co w sumie nie miało żadnego sensu. No chyba, że chciał odwlekać zdawanie raportu.
"Rany, dlaczego zawsze to ja muszę to robić?" - pomyślał, idąc zwolna ulicą Konohagakure. - "Eh... beznadzieja".
Na miejscu, u hokage, okazało się, że młody Nara będzie jeszcze bardziej niezadowolony z dzisiejszego dnia. A dlaczego?
- Jejku. Ona wykończy mnie na śmierć tymi misjami - marudził sobie pod nosem, kierując się teraz dokładnie na drugi koniec wioski.
- Jakimi misjami? - usłyszał głos jakiejś dziewczyny.
Na szczęście nie musiał się obawiać, ponieważ była to tylko Tenten, a nie należała ona do tych marudnych.
- Eh. Piąta kazała mi uwolnić "coś" lub "kogoś" z jakiejś chorej sadzawki - zaczął jej tłumaczyć. - Podobno jest niebezpieczna i mam zabrać ze sobą kogoś po drodze. - Spojrzał na nią pytająco.
- Niestety, nie mogę - odpowiedziała pospiesznie. - Zaraz mamy trening drużynowy i nie mogę się na niego spóźnić. To narazie! - krzyknęła, po czym wskoczyła na pobliski sklep i tyle ją chłopak widział.
"Tak. Nikt już nie chce iść na misję rangi D, nawet jeśli jest oznaczona rangą C".
- No nic, trzeba iść dalej - powiedział do siebie i ruszył w dalszą drogę.
Shikamaru miał nadzieję, że akurat dzisiaj zdoła się uwolnić od misji, a bynajmniej takich, które zajmowały zbyt wiele czasu i sił (czyli każdych), a ponadto były nudne i bezsensowne (czyli wróć do nawiasu poprzednio).
No ale niestety - jak mus, to mus.
Miał tylko nadzieję, że nie będzie musiał się z tym męczyć sam i że zanim tam dotrze, znajdzie kogoś chętnego do pomocy.
I nagle, jak na własną prośbę, usłyszał znajomy mu dźwięk. A mianowicie hordę małych owadów, chodzących po pobliskim drzewie. Obejrzał się w tamtą stronę.
Shinobi, stojący na drzewie, skinął mu na przywitanie.
- Witaj Shikamaru-kun - odezwała się cicho Hinata.
"A gdzie Kiba? Gdzieś niedaleko słychać szczekanie psa, więc musi być. A biorąc pod uwagę, że Shinobi przywołuje swoje robaki, a Hinata używa byakugana, ta trójka musi wykonywać jakieś zadanie, swoje własne. Czyli żadne z nich mi nie pomoże" - wydedukował i poszedł znów przed siebie, chowając ręce w kieszeniach.
Ponieważ Shikamaru nie dawał za wygraną i uparcie poszukiwał kogoś, kogo mógłby zabrać ze sobą, (chyba by go podręczyć łażeniem po bagnach) szedł powoli, nie spiesząc się właściwie w ogóle.
Choć tak w sumie, to może robił to z przyzwyczajenia, albo dlatego, że ubzdurał sobie, że ten dzień będzie taki spokojny.
"Ale nie jest".
- Shikamaru - usłyszał za sobą głos kolejnej dziewczyny, ale ta również wyjątkowo go nie wkurzała. To znaczy, do czasu.
- Hej Sakura - powiedział, odwracając się w jej stronę. - Co robisz?
- Właśnie idę do Ino - oznajmiła.
"No tak, żadna z nich raczej też nie będzie chciała mi pomóc. Chociaż z drugiej strony, utknąć z dwoma marudnymi dziewczynami, to byłaby już... totalna beznadzieja".
I tak, Shikamaru Nara - geniusz - ponownie musiał odbyć następny kawałek drogi, jedynie w towarzystwie... niczego.
"Został jeszcze Choji, ale on od rana jest zajęty. No i jest jeszcze..."
Jego wzrok nagle skierował się na przechodzącego obok, roztaczające go ponurą aurę (jeszcze bardziej niż on sam), Sasuke.
Po chwili zastanowienia, Nara doszedł tylko do jednego wniosku:
- Nie.
Teraz, Shikamaru szedł prosto do jednego miejsca: Ichiraku ramen. Tylko dlaczego, skoro miał przecież dojść w okolice sadzwki? W środku wioski, to raczej bagien nie znajdzie...
W ogóle, on szedł jakoś dziwnie! Zamiast ruszać prosto na misję, a później do domu, żeby zaznać chwili spokoju w tym "pięknym" dniu, lazł jakoś, krętymi ścieżkami Konohy, żeby chyba specjalnie spóźnić się z wykonaniem zadania.
- Nie, po prostu jest tu jakoś zbyt spokojnie.
Czy ty się właśnie że mną kłócisz?
"W wiosce nigdy nie jest tak cicho. Ale wiem, gdzie mogę znaleźć głośnego rozmówcę".
Już z odległości kilkunastu metrów, zobaczył siedzącego przed ladą Ichiraku, dzieciaka w pomarańczowo-granatowej kurtce... No, przewiązanej w pasie, bo wieczór był dzisiaj bardzo ciepły.
Podszedł do niego od lewej strony i jak on, klapnął na siedzenie.
- Cześć Shikamaru! - krzyknął radośnie, przyciągając do siebie kolejną miskę ramenu i zamawiając przy tym jeszcze jedną.
Nara spojrzał na pozostałe trzy, puste pewnie już dawno.
- Taa - odpowiedział smętnie.
- A ty coś taki zmęczony? Czasami przydałby ci się trening...
- Dostałem dzisiaj już dwie misje. Chociaż myślałem, że... - przerwał i ziewnął sobie - ...że akurat dzisiaj będę miał spokój.
- Hmm? - Naruto spojrzał na niego znad swojej miski.
- Eh, nikt nie pamięta, co dzisiaj jest - mruknął Shikamaru, opierając głowę na rękach.
- Co? Przecież ja wiem co dzisiaj jest! - krzyknął oburzony Uzumaki. Nara spojrzał na niego znudzony. - Masz dzisiaj trzynaście lat! Prawda? A teraz trzymaj i jedz! - Shikamaru ożywił się, słysząc huk stawianej przed nim, dużej michy z ramenem.
Przez chwilę patrzył to na nią, to na swojego przyjaciela. Zaraz jednak odezwał się:
- Dzięki Naruto.
I obaj spokojnie zjedli sobie ramen.
--------------------------------------------
Hej! No i wiem, że numeracja rozdziałów jest narazie dosyć... niekompletna że tak powiem, ale po prostu mam tam z tyłu parę niedokończonych albo... po prostu mam tam one-shoty, których jeszcze nie wstawiłam i tak jakoś...
Pewnie kiedyś się to zmieni.
No a jak wam się podobał rozdział z tej bajki? Jakoś mnie tak inspiracja doszła. Ale mam jeszcze kilka planów, których jakoś totalnie nie chcę mi się ruszyć... masakra i ten... beznadzieja. No nie?
A skapnął się ktoś po co była ta data na początku?
Przedstawię wam (i zapiszę sobie przy okazji), co jeszcze mam napisać (tak żeby nie zapomnieć).
A więc tak: (będę tu sobie odchaczać)
1. Young Avengers - głównie z Wiccanem i wymyślonym przeze mnie gościem.
2. Pościg Spider-mana za bandziorami-motorzystami.
3. Spotkanie Kapitana Ameryki z pewną dziewczynką, lubiącą pisać wiersze. ✓
4. Coś tam w dzikiej krainie, ale zapomniałam co, bo wymyśliłam dawno w aucie.
5. Kankuro ma pokazać komuś co to jest "prawdziwy strach".
6. Amadeus Cho ma znaleźć i śledzić pewnego zamaskowanego przestępcę.
7. Kontynuacja Shrink.
8. Kontynuacja "Dwóch braci".
9. Co tu robi to kasyno?! cz.2
I 10, to oczywiście wasze pomysły i zamówienia.
Możecie napisać co chcielibyście z tego przeczytać (chyba że nic), albo dajcie swoją własną propozycję. Albo olejcie ten akapit :)
No i to tyle.
Pa!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro