Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10. Dwaj bracia i dwa inne toki myślenia.

- Ludzie mówią, że uczucia mają co najmniej jedną poważną wadę. - mówił wciąż powoli - Nie da się ich kontrolować. Ale my wiemy, że tak nie jest. Że da się to zrobić.

Westchnąłem, a on ciągnął dalej. Pozwalałem mu na to.

- Można panować nad każdym, choćby najmniejszym uczuciem. Prawda? - ostatnie słowo brzmiało jak dźwięk powietrza przecinanego sztyletem.

- Daj spokój - powiedziałem zrezygnowany. - Mówiłem ci, że ta technika jest niebezpieczna. Wszyscy ci to mówili. Nie ma co do tego wracać - starałem się tak modulować głos, by wyglądało, że to o czym w tej chwili mówię, nie ma dla mnie znaczenia.

- Ale wracamy. Robisz to przecież... codziennie - pauza między tymi słowami i nacisk na ostatnie z nich, każdego wprawiłoby w osłupienie, nawet mnie.

Byłem doświadczonym przesłuchującym. Dla mnie takie słowa i ich ton nie były niczym nowym ani nadzwyczajnym.

Kiedy otrzymywałem tę misję, pomyślałem sobie: Nie on, tylko nie on. I pewnie właśnie dlatego, to musiało trafić na niego. I na mnie.

Szkoda, bo zapowiadał się taki piękny wieczór.

Czas teraz go trochę przycisnąć.

- Dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego to był akurat jej dom? - miałem zamiar zastosować na nim technikę, którą nie było zwykłe dopytywanie. - Dlaczego...?

~~~**~~~

- Ludzie mówią, że uczucia mają co najmniej jedną poważną wadę. - mówiłem mu to powoli, choć obaj o tym wiedzieliśmy. - Nie da się ich kontrolować. Ale my wiemy, że tak nie jest. Że da się to zrobić.

Westchnął, a ja ciągnąłem dalej. Widziałem, a raczej wiedziałem co teraz myślał. Uważał, że to on pozwala mnie, na poruszanie tego tematu. Ale wcale a wcale tak nie było.

- Można panować nad każdym, choćby najmniejszym uczuciem. Prawda? - ostatnie słowo było jak sai, wyciągnięte przeze mnie w jego stronę.

- Daj spokój - westchnął, najwyraźniej już zmęczony tą naszą rozmową, co akurat było mi na rękę.. - Mówiłem ci, że ta technika jest niebezpieczna. Wszyscy ci to mówili. Nie ma co do tego wracać - kontynuował.

Nawet postronny obserwator mógłby założyć, że to co teraz mówi, budzi w nim tylko przykre wspomnienia.

- Ale wracamy. - spojrzałem na niego z "lekko sadystycznym" uśmiechem, jak to kiedyś często nazywał. - Robisz to przecież... codziennie.

Dałem mu znać, a raczej próbowałem dać mu znać, że wiem o tym, co się u niego dzieje. Jestem przecież jego bratem i bądź co bądź, pomijając tą katastrofę sprzed laty, powinienem wiedzieć o nim wszystko.

Ekatu uważał się za mądrego i doświadczonego, ale tak naprawdę był głupcem. Parę udanych misji i zbiegi okoliczności, nie czynią z niego dobrego przesłuchującego, jakim mianowała go rada.

Od zawsze, kiedy tylko dla nich pracuje, miał nadzieję, że nie przytrafię mu się ją. Nie wierzył w to, że mnie złapią, chyba że wpakowałbym się w kłopoty.

A jego oczekiwania co do wolnego wieczoru prysły wraz z moim pojawieniem się w tych drzwiach...

Cały czas na niego patrzyłem, choć on pewnie nie zwrócił na to większej uwagi. Widziałem, że pod moim spojrzeniem jest spięty i że spróbuje użyć jakiejś sztuczki, która zapewne nie zadziała. Chyba nawet wiem której.

- Dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego to był akurat jej dom? - Miał zamiar zastosować przy mnie technikę, której już dawno mięliśmy się wyzbyć. - Dlaczego...? - Nie dokończył.

Bardzo chciałem dać mu dokończyć, choćby dla tej jego satysfakcji, która byłaby widoczna w jego spojrzeniu, ale nie miałem na to czasu.

Moje oczy zaczęły "falować" i stały się dla niego, niczym bezdenny ocean - to właśnie widział. Jego źrenice pomniejszyły się i Etaku padł jak sparaliżowany na podłogę. Mój brat, leżał tak bezwładnie przez chwilę, aż go z tamtąd nie podniosłem.

Mój wzrok utkwił teraz w miejscu na drewnianej ścianie, jak gdyby nagle miał otworzyć się z niej portal.

Eka pewnie uznałby to za lekkomyślne i dziecinne, ale on zawsze mówił tak o osobach, które nie były nim, choć przecież jemu samemu wiele brakuje.

A tak w ogóle, to słaby z niego przesłuchujący.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro