Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XXXVI - Scarlett

– Scarlett.

Z niejasnego punktu przerzuciłam wzrok na Louisa.

– Przecież słucham. Nie wierzycie, że Ian ot, tak nagle zaczął rozmawiać bez spięć z Rävgorem. Też mnie to dziwi, ale trochę mniej. Z Ianem ostatnio jest coś nie tak. – Niby to przypadkowo spojrzałam na Abigail.

Cały tydzień powstrzymuję się od powiedzenia jej czegoś. Nie boli mnie jej związek z Ianem. Boli mnie, że o nim nie powiedziała. Wiem, że sama nie mówię zawsze prawdy. Przynajmniej ja nie mogę o pewnych rzeczach mówić. W większość nikt by mi nie uwierzył.

– Rävgor nic ci nie mówił? – zapytał.

Pokręciłam głową.

– On sam się dziwi, że Ian tak chętnie z nim rozmawia. Nie przeszkadza mu to, ale zaczyna mieć dość, że cały czas ktoś za nim łazi. Nic wielkiego. – Wzruszyłam ramionami. – Ian jednak wydaje się całkiem w porządku. Jego mama jest strasznie miłą osobą.

– A to skąd wiesz? – spyta Abigail, wpatrzona w swoje jedzenie.

Ciekawe, czy ty to wiedziałaś?

– Poznałam ją, odwożąc go do domu. Była niesamowicie zła na niego, że wrócił na weekend do domu. I nie odzywał się do nikogo przez weekend. Właściwie to przez to, że Rävgor czuje się odpowiedzialny za Iana, codziennie go przywożę i odwożę ze szkoły.

Ellie kopnęła mnie pod stołem. Jeszcze nie przesadzam.

Louis odwrócił się do stolika, przy którym siedział Rävgor i reszta jego znajomych. Myślę, że całą szkołę szokowało to, że Ian tam siedzi. Prawda jest taka, że to Harry zagroził, że jeśli Ian nie będzie z nimi siedział, to źle się to się dla niego skończy. Czuł się mocno odpowiedzialny za niego. Szczerze, że wciąż daje mu pić swoją krew, więc ma nad nim sporą przewagę.

– Ian tam w sumie pasuje. Szczególnie w tym składzie, kiedy Jeremy chodzi z nami do szkoły – skomentował.

– Rävgor ma słabość do zadawania się z osobami, z którymi kiedyś nie nienawidził. Nic nowego – mruknęłam niby obojętnie.

– Czyżbyś mówiła o sobie? – zapytała Abigail – I o waszym domniemanym związku?

– Zaczyna się – mruknęła Ellie.

– Ile razy mam powtarzać? Nie byłem, nie jestem i nie będę z Rävgorem.

– Kto mówi o byciu w związku? Masz skłonności do hipokryzji i mówienia rzeczy innych, niż faktycznie takie są. Może nie jesteście razem, ale przyznaj... Doszło do czegoś pomiędzy wami.

Ani Louis, ani Ellie się nie odezwali się.
Mam tego dość. Nie będzie do mnie bezpodstawnie jechać bez konsekwencji. Mam dość. Wiem, że ostatnio się nie dogadujemy, ale nie będę pozwalać się obrażać.

– Jaka ironia, że akurat ty to mówisz... Wiesz, że Iana jest łatwo skłonić do tego, żeby mówił, co wie. Jego telefon również dużo mówi.

– Dobrze dla ciebie, że żerujesz na plotkach. Co mi do tego?

Nie odpowiedziałam od razu. Wzruszyłam ramionami.

– Tak myślałam, że cię to zainteresuje. Jak widać się, myliłam... Swoją drogą Ian podobno zmienia grupę na tę, w której jestem. Aless woli go mieć na oku w swojej pseudo ulubionej grupie.

– Czyżby Ian miał być kolejnym do podrywania cię? Trochę tak o nim mówisz. Twoja chwilowa fascynacja jego osobą.

– Dobrze wiesz, że to nie jest prawda. A nawet zakładając, że jest, naprawdę przeszkadzałoby, że to jest Ian?

Spojrzała na mnie morderczym wzrokiem.

– Może po prostu nie powinnaś tak postępować z ludźmi? Ktoś w końcu musiał to powiedzieć, Scarlett.

– Bo ty jesteś tak święta – mruknęłam, patrząc na Iana – Skoro masz mnie za taką złą, to może na chwilę się taką stanę?

Obróciła się, żeby zobaczyć, na co patrzę. Akurat przypadkiem Abigail nawiązała z Ianem kontakt wzrokowy, na co on się speszył.

– Ja wiem – powiedziałam, nie odrywając wzroku od Iana – Wiem. I to od niego.

Nastała cisza.

– Zostawicie nas na chwilę samych? – spytała po chwili Abigail. Ellie i Louis niechętnie się zgodzili. Kiedy odeszli od stołu, przesunęłam się tak, żeby siedzieć naprzeciwko niej. – Co takiego wiesz?

Milczałam przez chwilę. Będę musiała później spytać Rävgora, czy było słychać naszą rozmowę.

– O tobie i Ianie. O ukrywaniu związku. Jak długo trwa. Że mieliście się spotkać w piątek. Że nas okłamywałaś wielokrotnie z tego powodu.

– Czemu ci powiedział? – odezwała się po chwili ciszy.

– Zobaczyłam twoją wiadomość na jego telefonie. Nie kłamałam, mówiąc, że znaleźliśmy go z Alessem i Rävgorem...

– Na pewno nie był pijany. Nie zdążyłby w takim czasie się najebać.

– Wiesz swoje, a ja wiem swoje. Tylko jak chcesz potwierdzić swoją wersję? Albo jak wytłumaczyć, co się z nim działo.

– Jaka szkoda, że tej części ciebie nikt nie widzi. Przecież wprost mi przyznajesz, że kłamiesz. Straszna z ciebie hipokrytka.

Zabolało.

– Chcesz wiedzieć więcej? Idź do swojego chłopaka i go o to zapytaj wprost. Sam powinien ci powiedzieć, skoro jesteś taka ciekawa, co się wydarzyło, a nie wierzysz w oficjalną wersję.

– Oficjalna wersja ma dziury. I jak o tym pomyślisz, nie ma sensu. Coś czuję, że kolejne kłamstwo.

Wzięłam głęboki wdech. Trochę nie wiem, w którą stronę mam z tym iść.

– Nikt nie mówił, że oficjalna wersja jest tą prawdziwą. Chcesz wiedzieć? To pójdź do niego do cholery. – Głos minimalnie mi się przy tym podniósł.

– Jesteś hipokrytką. Ty możesz mieć swoje tajemnice, ale nikt inny nie ma już tego prawa.

– Kiedy tak powiedziałam?

– Nie mówisz tego mówić, żeby tak myśleć. Ostatecznie zawsze wszystko musi być robione pod ciebie. Zawsze!

Zaczynałam czuć się coraz bardziej wkurwiona. Przepraszam, że lubię mieć jakąś kontrolę nad rzeczami. Nikomu to do niej pory nie przeszkadzało. Doceniali, że umiem zorganizować wszystko. Dawno nikt mnie tak nie wkurwił, jak ona. Dobrze wiedziała, że to, co mówi, nie jest prawda. A przynajmniej nie w pełni.

– Zapamiętam, że zawsze ustawiamy pode mnie te wszystkie spotkania, na które się spóźniasz notorycznie albo nie przychodzisz w ogóle, bo masz do cholery lepsze zajęcia. Albo zapominasz, bo też się zdarzyło. Przepraszam, że masz wszystkich gdzieś. Oprócz Iana, do którego nie podejdziesz. Ale jak zawsze to moja wina, przecież. Czyż nie? Tak właśnie sądzisz?

– Jak zwykle robisz z siebie ofiarę! Naprawdę zaczynam współczuć Rävgorowi, że okłamałaś i wmówiłaś wszystkim, że odrzucił twoje uczucia. Ty ich zwyczajnie nie posiadasz!

Poczułam, jak w moim ciele z każdym jej następnym słowem, przepływa coraz więcej energii. Miałam wrażenie, że nie jestem w stanie jej kontrolować, co gorsza... Nie chciałam jej kontrolować. Chciałam, żeby płynęła i mnie pochłonęła.

Wstałam i położyłam ręce na stole.

– Dziękuję za te słowa. Robienie ze mnie villana musi być dla ciebie wyzwalające, żeby ignorować wszystko, co robisz źle. Nie obchodzi cię nic poza sobą i obwinianie mnie o to, że nie mówię wam wszystkiego. Mam nadzieję, że jesteś zadowolona. Od dziś cię szczerze nienawidzę za to.

Przypadkiem spojrzałam na dłonie. Zaczęła się z nich unosić różowo-czarna aura.

Kurwa.

Westchnęłam ciężko i walnęłam rękami w blat, żeby ją rozgonić. Nie dość, że dźwięk, to i aura rozprzestrzeniły się po całej stołówce. Po całym ciele przeszyła mnie jej siła. Nie podoba mi się, jaka to ma władzę nade mną. Nie będę wypierać, że co powiedziałam Abigail, nie jest prawdą. Tylko że ja bym tego nigdy nie przyznała. A przynajmniej nie w szkole. I nie w taki sposób. Nie tak łatwo.

Poczułam ma sobie wzrok Rävgora. Jak widać, nie tylko ja poczułam tę siłę.

– Daj mi minutę, zanim coś zrobisz – powiedziałam, patrząc na niego.

Niechętnie skinął głową.

Wzięłam wdech i zamknęłam na chwilę oczy. Uspokój się. To nie skończy się dobrze, jeśli nie będziesz nad sobą panować.

Zaczęłam doceniać, że o niczym nie myślałam, odganiając od sobie aurę. To by dopiero mogło się źle skończyć.

– W końcu się do tego przyznałaś – odezwała się w końcu Abigail i odeszła od stolika.

Usiadłam z powrotem, czując, że w oczach zaczęły mi się pojawiać łzy. Do czego właśnie doprowadziłam?

Wtedy też z głośników wydobył się nieprzyjemny dźwięk.

– Rävgor Lupus jest proszony do gabinetu dyrektora. – Głos Myersa nie brzmiał zbyt spokojnie.

Spojrzałam na Rävgora, który niepewnie się podniósł. Skinęłam mu głową, że poradzę sobie, po czym wyszedł ze stołówki. W sumie chwilę później zrobiłam to samo i poszłam do swojej szafki, zabrać rzeczy na najbliższe lekcje. Założyłam przy okazji słuchawki.

To było bardzo dziwne uczucie. Z każdym krokiem czułam, że jednocześnie tracę siły i je pozyskuje z tajemniczego źródła. Jakby wszystko we mnie zaczęło ze sobą walczyć o jakąś dominację. Przeszywało to moje ciało i powodowało napad dreszczy, co jakiś czas.

Otworzyłam szafkę i zaczęłam się wpatrywać w jej zawartość. Miałam czas, nie musiałam się nigdzie śpieszyć. Mogłam sobie na to pozwolić, szczególnie że skupiałam się na muzyce.

– Wszystko w porządku?

Przekręciłam głowę na bok i zdjęłam jedną słuchawkę.

– Zostaw mnie, okey?

Harry przekręcił oczami.

– Nie ma takiej opcji. Dosłownie poczułem twój gniew.

Jęknęłam cicho i zamknęłam szafkę.

– Dzięki za informację. Coś jeszcze?

– O co poszło?

Nie odpowiadałam mu przez chwilę. To tak bardzo nie jest jego sprawa.

– Od dawna nie dogadywałam się z Abigail. O to, że ukrywała swój związek z Ianem. Głównie o to, że go ukrywała.

– Brzmiało poważniej niż tylko to. Nie moja sprawa, ale... Chyba cała szkoła poczuła napięcie. Nie mówiąc już o... O tym cokolwiek to było. – Uśmiechnął się krzywo. Widziałam, co robi. Zmienia temat, żebym nie myślała o kłótni.

– Aura. Niezbyt panuję nad swoją mocą, bo bierze się z w większości z emocji. Im silniejsze są, tym... Sam czułeś. Moje walniecie w stół, miało ją rozproszyć, żeby się nie kumulowała.

– Chyba jeszcze nie byłem świadkiem używania przez ciebie magii. Przynajmniej nie kiedy byłem świadomy, że to robisz. Właśnie to często zapominam o tym, że to potrafisz.

To rozmowa zmierza do nikąd. Proszę, zabierzecie go ode mnie.

Rozejrzałam się po korytarzu i stanęłam tyłem do kamer. Wysunęłam rękę, wokół której zaczęła się pojawić prawie niewidzialna przezroczysta otoczka, która później przeszła na plecak, który po chwili zaczął unosić, aż trafił do mojej dłoń.

– Nie powiem, to serio robi wrażenie.

– A wiesz, ile mi zajęło opanowanie tego? – zapytałam lekko podirytowanym głosem. Jednak wolałabym być sama. Nie ważne, czy lubię Harry'ego, czy nie.

– Nie mam pojęcia, ale rzadko korzystasz z magii.... Swoją drogą, mogę o coś spytać?– Zabrzmiał niepewnie. Zazwyczaj taki nie był.

– Chyba. Zawsze mogę nie odpowiedzieć.

Zaśmiał się pod nosem.

– Pokłóciłaś się z Abigail o to, że coś ukrywa, a sama to robisz. Nie czujesz się hipokrytą w tym momencie? Nie mówię tu o magii i Frakcjach, bo to inny temat, ale wątpię, żeby widzieli o tym, że całowałaś się z Alessem....

– To on mnie pocałował.

–.... a wiesz, to trochę podobna sytuacja. W pewnym sensie.

Mogłam się domyślić, że będzie chodziło o coś, co będzie związane z moją rzekomą hipokryzją.

– To nie jest to samo...

– Też bym tak mówił.

Westchnęłam.

– Żeby powiedzieć im w pełni o Alessie, musiałabym jakoś wspomnieć o całym aspekcie związanym z Frakcjami. I magia. I tym wszystkim.

– Wciąż masz jednak jej za złe, że to ukrywała – zauważył – Robiąc dokładnie to samo.

– Ja ich nie okłamuje. Ukrywam tylko i wyłącznie to, czego nie mogę powiedzieć.

Harry spojrzał na mnie poważnie.

– Brzmi jak wymówka. I to taka, w którą sama nie wierzysz.

– To co? Mam im powiedzieć o magii? To jest to lepsze wyjście?

– Nic nie jest dobrym wyjściem. Też musiałem żyć z tą wiedzą, nie mogąc z nikim o tym wszystkim porozmawiać, tuż po przeprowadzce do Seattle. Właśnie dwa tygodnie temu się to zmieniło.

Nie chciałam w ogóle zaczynać tego tematu. Niestety teraz nie ma jak się wycofać. Coraz lepiej.

– Życie łowcy musi być takie trudne...

– Nie o to chodzi. Nie możesz być w pełni sobą, ukrywając tak ważną część swojego życia.

– Żyłam przez szesnaście lat, nie widząc o niej! – głos trochę mi się podniósł. Tym razem jednak panowałam nad sobą. To po prostu irytacja.

– I nie powiesz mi, że przez ostatnie dwa lata się nie zmieniałaś?

Chciałam mu coś odpowiedzieć, ale wtedy w oddali zobaczyłam Rävgora, który zadawał się uciec od Alessa, który szedł za nim.

Zatrzymałam Rävgora, łapiąc go za ramię.

– Co jest? – spytałam, patrząc mu prosto w oczy.

– Nic... Niech ten idiota ci powie – warknął, po czym wyrwał się i poszedł dalej.

Kiedy Aless do nas doszedł, zatrzymał się i głęboko westchnął.

– Chyba zjebałem. Mam nadzieję, że nie trafię do rowu za to – oznajmił, patrząc w głąb korytarza – Przepraszam, jeśli przerwaliśmy rozmowę.

– O co poszło? – spytałam tym razem lekko Inaczej.

– Sam ci powie i zwyzywa mnie przy okazji. A raczej w odwrotnej kolejności.

Harry spojrzał się niewyraźne, ale pozostawił to bez komentarza. W sumie ja też nie widziałam, co powiedzieć.

Co jeszcze się dziś wydarzy?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro