Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XXIV - Scarlett

Wdech. Wydech. Wdech. Uda ci się. To nie jest takie trudne.

Kurwa.

Nic mi dzisiaj nie wychodzi.

Spojrzałam jeszcze raz na telefon. Zaklęcie ognia. To nie może być aż tak trudne. Mam przed sobą miejsce na magiczne ognisko, czy to nie powinno mi jakoś pomóc?

Przeczytałam jeszcze raz co mam zrobić.

Usiądź jak do medytacji. Zamknij oczy. Skup się na ogniu, który ma się pojawić.

Od godziny siedzę na dworze, starając się o jakiś efekt. Jedyne co mi się udało to zniszczyć doniczkę, w którą przez przypadek trafiłam kamieniem z irytacji. Oczywiście rzuciłam ręcznie, nie magią. Czemu jak się już za coś zabieram związanego z nauką magii, to mi nie wychodzi?

– To bez skuteczne – jęknęłam – Ostatni raz.

Odłożyłam telefon jak najdalej od siebie i zamknęłam oczy. Skup się na ogniu. Na małej iskrze, która potrzebuje tylko chwili, żeby dać światło i ciepło potrzebne do przetrwania. Na płomieniu, którego poświata powinna dać amarantową aurę.

Otworzyłam oczy. Nic.

Mam dość na dziś. Nie obchodzi mnie, co mówi Aless. Siedzenie i gapienie się nic mi nie da oprócz zmarnowanego czasu.

– Hej – usłyszałam za sobą. Odwróciłam głowę. A no tak, zapomniałam, że mieli dziś przyjść. Louis, Ellie i Abigail stali na tarasie najwidoczniej zafascynowani tym, że siedzę na ziemi. Leniwie się z niej podniosłam.

– Hej.

– Co robiłaś? – spytała Abigail.

– Udowadniam sama sobie, że nie da się rozpalić ognia umysłem – mruknęłam, na co się zaśmiali. Gdyby tylko to miał być żart. Witaj w smutnej rzeczywistości.

– To raczej mało możliwe – odpowiedziała.

Wewnętrznie wiedziałam, że to jest możliwe. Tylko ja tego nie potrafię.

Zabrałam telefon z ziemi i weszliśmy do środka.

– Właściwie, to jak weszliście? – spytałam, kiedy już byliśmy w moim pokoju.

– Twoja mama – powiedziała Ellie – Nikt inny tu nie mieszka.

Czyli Alessa jeszcze nie ma. Bywa tu coraz częściej, żeby odtwarzać wspomnienia z miejsc zbrodni. Za często. Przy okazji sprawdzam, jak mi idzie trenowanie magii. I tak od prawie dwóch tygodni.

– Nie wiedziałam, że już wróciła. – Kłamstwo, dziś z niego nie wychodziła. I myślałam, że Aless przyszedł.

– To, co robimy? – spytał Louis dla zmiany tematy. Mieliśmy iść do kina, ale moja mama jest znowu na etapie "chodzenie po zmroku jest zbyt niebezpieczne, a tam jest morderca". Gdyby mi naprawdę zależało to pewnie, by się zgodziła, ale po tym, jak dziś wstałam, po prostu odechciało mi się wychodzić z domu.

– Kiedy ponownie wyjdzie, możemy coś obejrzeć. Nie chcę jej na razie w pracy przeszkadzać. – A to jest już prawda. Kiedy Aless przyjdzie, będą używać ogniska, które widać z salonu zbyt dobrze. A u siebie zasłoniłam okna, więc nic nie zobaczą. Już walić sam płomień, wkładanie w niego ręki i barwa mógłby być podejrzane.

Przytaknęli zgodnie na wcześniej zaproponowany pomysł, kiedy rano oznajmiłam, że jednak nie mogę wyjść z domu. Włączyłam laptopa na "niemagiczne" konto, gdzie trzymałam wszystko oprócz pdf'ów z magicznymi księgami i innych takimi. Weszłam na IMBD i położyłam urządzenie na łóżku.

– Czyli nie znalazłaś niczego.

Pytanie, a raczej chamski komentarz pochodził od Abigail. Od jakiegoś czasu ciężko jest się z nią normalnie dogadać. Szczególnie jeśli chodzi o mnie, permanentnie unika formy kontaktu. Nie zdziwiłabym się, jakby coś ukrywała. Nienawidzę, jak ktoś mnie oszukuje, co czyni ze mnie hipokrytkę, jeśli zastanawiać się jak dużo ściemniam. Oczywiście mam swoje powody. Zazwyczaj. A przynajmniej sama przed sobą umiem wytłumaczyć, czemu to robię. Szczerze tego w sobie nienawidzę.

Ale wracając, jeśli ktoś coś przede mną ukrywa i kłamie w żywe oczy, to to widzę. Nauczyłam się zwracać na szczegóły. I tak od co najmniej dwóch lat jestem chodzącym wykrywaczem kłamstw z prawie stuprocentową skutecznością. Jeśli ignoruje kontaktu ze mną... Nie wróżę temu nic dobrego.

– Oj przepraszam, nie znałam nic godnego ciebie – odparłam chyba jeszcze bardziej chamsko od niej. Przewróciła oczami, a Ellie i Louis starali się ignorować atmosferę, która zaczęła się tworzyć.

Wtedy też rozległo się pukanie do drzwi.

– Tak? – spytałam, odwracając głowę.

Zbyt cichy ruch otwarcia sugerował mi, że nie chce, żeby ta osoba otwierała drzwi.

– Cześć – powiedział Aless i oparł się o framugę. Uśmiechnęłam się krzywo w odpowiedzi.

– Jeśli przyszedłeś tu tylko po to, żeby to powiedzieć, możesz już sobie iść.

Przewrócił oczami, pod którymi nie miał worów pod oczami. Chyba w końcu się wyspał.

– Twoja mama mnie przysłała po kartki do drukarki – mruknął i spojrzał się na mnie jakby chciał dodać "mówiłem jej, że to zły pomysł".

– Mam otworzoną ryzę na samym dole w szafie – powiedziałam. Trochę przypał. Jak dobrze, że nie nie mówiłam o tym, że w sumie to ledwo go znam. Co w pewnym sensie wciąż byłoby prawdą, bo większość tego, co o nim mówi podczas "kłótni" z Rävgorem, a o tym, że zmusza mnie do nauki magii to tak średnio przy nich mówić. Jednak swoboda, jaką on czuje, mówiąc do mnie tego nie wyraża.

Aless niepewnie rozejrzał się po pokoju i przeszedł do garderoby. Cała trójka bacznie go obserwowała. Otworzył drzwiczki i wszedł do środka. Przykucnął, po czym zabrał kilka kartek. Niezręcznie.

– Coś jeszcze? – spytałam, kiedy zatrzymał się przy wyjściu z pokoju. Odwrócił lekko głowę.

– Oby nie – mruknął cicho i wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Proszę, nie pytajcie, co on tu robi, proszę. To jest zdecydowanie coś, czego nie potrafię wytłumaczyć, nie mówiąc o tym, że Aless jest detektywem.

– Chyba zaczynam rozumieć, czemu mówisz wszystkim, że pomiędzy tobą a Rävgorem nic nie ma – powiedziała w zamyśle z ironią Abigail. W każdy inny dzień, to byłby nawet zabawne – Zawsze czułam, że masz słabość do bad boyi – dodała od niechcenia. Okey to nigdy nie byłoby zabawne.

– Naprawdę, jeśli coś ci się nie podoba, zawsze możesz wyjść – odpowiedziałam – To wciąż mój dom.

– Miło, że to podkreśliłaś. Co w takim razie robił w nim Aless?

Przez umysł zaczęły przenikać mi różne myśli. Nie wszystkie jednak miały szansę być wiarygodne.

I czemu właściwie wyczuwałam w tym pytaniu jakiś seksualny podtekst? Znaczy jakby fakt, że rozmawiam z Alessem więcej niż standardowa osoba w szkole, miał świadczyć o tym, że mi się podoba. Czy coś. Czemu? I tak się dzieje za każdym razem, jak rozmawiam z osobą płci przeciwnej. Najpierw Rävgor, później Louis, znowu Rävgor, Connor i reszta czarowników (na szczęście to są tylko nieśmieszne teksty), Aureli (on akurat należy do grupy "z nienawiści do miłości, z jakiegoś powodu jego matka wciąż wierzy w nasz związek, który nigdy nie miał prawa powstawać i nigdy go nie będzie miał), po raz trzeci Rävgor, no i Aless. Aż czasem kusi, żeby oświadczyć całemu światu, że jestem aseksualna, żeby się odwalili. Później najwyżej mogę się z tego wycofać i podać jakąś inną nazwę z LGBTQA+. To nie jest problem.

– Skąd mam wiedzieć? Może jest na stażu u mojej mamy i ma ambicje prawnicze?

– Jestem przekona, że to wiesz. Głównie dlatego, że jak wszyscy wiedzą on i Rävgor mają zażyłą relację, a ty z kolei masz zażyłą relację z nim. Nie musisz z nim rozmawiać, żeby widzieć o nim wszystko.

– To najgorszy argument, jaki w życiu usłyszałam. Wynika z tego, że powinniśmy wszystko wiedzieć o twoich tajemniczych randkach, przez które nie masz czasu na nic. Niespodzianka, wiem tylko, że one istnieją.

Abigail prychnęła, uśmiechając się jakby nie dowierzała.

– Klasycznie, Księżniczce brakuje argumentów, to zaczyna atakować drugą osobę. Nie muszę ci się z niczego tłumaczyć.

– Dobrze wiedzieć. – Wstałam z podłogi, żeby znaleźć się na poziomie jej oczu. – Jak zawsze moja wina, jak ja mogę się interesować twoim życiem. Tylko nie przychodź później z płaczem, że ci nie wyszło i nikt cię nie ostrzegł.

Uspokój się.

Zaczęłam czuć energię pochodząca z wszystkiego w pokoju. Zły sygnał.

– I żebyś mogła się chełpić, że miałaś rację? Chyba sobie odpuszczę.

Poczułam na ciele nieprzyjemny dreszcz.

– Niby, kiedy się tak zachowuję? A no tak, zapomniałam. Przecież ja zawsze mam rację, prawda?

– Sama to przyznałaś. Nie muszę nic dodawać.

– Ja mogę, jeśli nie podoba ci się moje wszechwiedzące towarzystwo, zawsze możesz wyjść. Nikt cię tu nie trzyma. I tak byś pewnie znalazła jakąś wymówkę, że ojej, musisz już iść.

Abigail spojrzała na mnie z niedowierzaniem. Nie powinnam tego mówić. I bym tego nie powiedziała, gdyby nie to, że aktualnie jej obecność i ta dyskusja prawdopodobnie wywołała ten dziwny stan. Podobno emocje wpływają na magię. Negatywne emocje wpływają na nią negatywnie, co prowadzi do czarnej magii, a tego nie chcę. A tym bardziej nie chce się tłumaczyć z tego, co mogłoby się stać, gdyby ta energia się uwolniła.

Teoretycznie mogłaby to zniszczyć dom.

Przez to, że nie dodałam nic więcej do swojej wypowiedzi, Abigail zabrała swoje rzeczy i wyszła z pokoju. Na szczęście zrobiła to na tyle głośno, że jeśli mama z Alessem robiliby coś magicznego, zdążyliby to ewentualnie ukryć.

Właściwie to nie jestem pewna, co się stało.

– Musiałaś? – spytał Louis. Nie było w tym nic, co miałby mnie skrytykować, ale fakt, że jednak o to spytał, przyprawiał mnie o wyrzuty sumienia.

– Sama zaczęła – mruknęłam obronnie, co po chwili zastanawia, było prawdą. Gdyby nie wzmianka o Alessie... Chociaż zaczynam widzieć, że mogłam inaczej się wyrażać.

– Jej sprawa. Nie musi się z niczego tłumaczyć, ale niech później nie ma pretensji do Scarlett, że ona też nie mówi wszystkiego – powiedziała Ellie.

– Niech wam będzie. Tylko pamiętaj, że to nie sprawia, że jesteś lepsza od niej.

Wiem, że nie jestem. Dwa lata temu mogłabym powiedzieć, że przynajmniej nikogo nie okłamuję, teraz to bardziej skomplikowane.

– Co do Alessa... – zaczęłam, chcąc raz, że zmienić temat, dwa lekko się z tej relacji wytłumaczyć.

– Nie musisz mówić, jeśli nie chcesz – przerwała mi Ellie. Obie wiemy, że mówi tak, żeby nie być winna, że "zmusiła" mnie do mówienia o nim.

– Wiem, że Abi jakoś roześle plotki o nim, więc jednak muszę. Przez Rävgora, rozmawiałam z nim więcej niż losowa osoba ze szkoły. Ich relacji nawet nie warto próbować zrozumieć. A przez to, że Aless nie ma za dużo znajomych, to uczepił się nas jako potencjalnych znajomych. Jednak to, co robi w moim domu, nie ma nic wspólnego ze mną, a że to zahacza o tajemnicę zawodową mamy to pewnie nigdy się nie dowiem. – Właśnie to prawda. Nie mam pojęcia, czego on się dowiaduje z tego ogniska. Jasne kojarzę ten ogień i zaklęcie oraz wiem, że jest detektywem, ale pewności mogę nie mieć.

– Swoją drogą ile on ma lat? – zapytał Louis – Gdyby nie to, że przed całą szkoła Myers powiedział, że jest starszy od nas i będzie uczył, to wziąłbym go za ucznia z wymiany.

Wzruszyłam ramionami.

– Dwadzieścia trzy, przynajmniej tyle mówi. Chyba, nie pamiętam. – osobiście dałabym mu tak z dziewiętnaście. Ale nie będę się oszukiwać, ma co najmniej sto lat. – Rävgor pewnie by wiedział. I tak nie wiem, czy wam się gdzieś chwalił, ale jest Rumunem.

– Stąd ten akcent – zauważyła Ellie – Nie będę kłamać, nikt by ci nie miał za złe, gdyby coś pomiędzy wami byłoby.

Czas umierać.

– Bo ma akcent?

– Bo o nim mówisz, spędzasz czas, a on co by nie mówić jest przystojny, a ten akcent tylko dodane mu uroku.

– Jesteś pewien Louis, że nie jesteś gejem?

Zmierzył mnie wzrokiem.

– Może następnym razem jak spytasz, to będę, wybacz, że rujnuje ci wizję posiadania przyjaciela geja.

– Wielce zabawne – mruknęłam.

Ellie faktycznie się zaśmiała. Teraz byłby dobry moment na wyznanie, że magia istnieje. Naprawdę byłby, ale chyba brakuje mi odwagi, żeby to zrobić. Za daleko zabrnęłam w swoich wymówkach na wszystko.

Usiadłam na podłodze i oparłam podbródek o łóżko. Poczułam wibracje. Leniwie sięgnęłam po telefon.

Aless: Przepraszam, jeśli przez moją obecność pokłóciłaś się z Abigail

Aless: Niezręcznie wyszło

Nie powiem, zrobiło mi się miło od tej wiadomości.

Scarlett: I tak by do tego doszło, tylko powód byłby inny

– To, co robimy? – spytała Ellie.

Scarlett: Polecisz jakiś film?


***

Cały dom wciąż wypełniał zapachem popcornem. Przyjemny zapach. Na telewizorze od kilku minut leciały napisy końcowe filmu, który Aless mi polecił. A raczej odradził oglądania samej i o trzeźwym umyśle. Podjęliśmy to wyznanie. Teraz nie jestem w stanie opisać tego, co widziałam. To był prawdopodobnie najgorszy film, jaki obejrzałam, ale z tych, co warto obejrzeć dla doświadczenia. The Room. Będę mieć teraz flashbacki za każdym razem jak ktoś o tym wspomni. Oh, hi Mark.

– To nie było tego warte – skomentował Louis wciąż wpatrzony w ekran – Trzeba było znaleźć jakieś the best moments, nic byśmy nie stracili – obojętność jego głosu była przerażająca.

– Plus jeden, ale przynajmniej coś obejrzeliśmy.

– Nic godnego Abigail – mruknęłam cicho, żeby nie usłyszeli. Przez cały film nie mogłam się w pełni skupić przez nią. Poczekam do poniedziałku i zobaczę jak się będzie zachowywać. Jeśli mnie nie oleje, po tym, jak mnie zobaczy, to zdobędę się na to, żeby ją przeprosić, bo akurat w tym przypadku to nie jest tego warte i nie ujmie to mojej dumie. Jednak w każdym innym przypadku... Niech nie liczy, że będę miła.

Spojrzałam się na okno wychodzące na taras. W miejscu na ognisko wciąż dogasał płomień. Na szczęście tego nie zauważyli.

Ogień, którego nie umiem wywołać. Jakby nie wiem stopień jego trudności był w okolicach nekromancji. A to tylko proste zaklęcie, umożliwiające przeżycie. Jedno z podstawowych można by powiedzieć.

Uspokój się.

Odwróciłam wzrok, po czym wstałam z kanapy i wyłączyłam film. Usiadłam pod telewizorem, sprawdzając powiadomienia z ostatnich kilku godzin. Jak zwykle większość tego to nowe filmy z subskrypcji kanałów na YouTube'ie. Z nudów zaczęłam przeglądać Tweetera.

– Ej – usłyszałam i dostałam poduszka.

– Co? – jęknęłam, po czym zdjęłam ją z twarzy.

– Czy to jest normalne? – spytała Ellie, wskazując ręką na szybę. Spojrzałam się ponownie w tamtym kierunku. Jest źle.

Nagle znikąd zaczął się pojawiać niewielki płomień. Wstałam szybko i wybiegłam, żeby go zobaczyć. Amarant. Miło, że w książce, którą Aless mi wysłał nie ma nic o tym, jak należy je gasić. Przykucnęłam tak, żeby zasłaniać plecami, co robię.

Fuck.

Czas zrobić coś głupiego. Podobno ten ogień nie parzy. Włożyłam rękę w ognisko i jedyne, o czym myślałam, to to żeby zgasło. Jednak wtedy doświadczyłam czegoś dziwnego. Nagle znalazłam się na boisku Pine Hill. Reflektory zaczęły mnie oślepiać, a w powietrzu roznosił się zapach chloru. Wszędzie gdzie się nie spojrzą, można było znaleźć policję i porozklejane taśmy o zakazie wstępu. Niepewnie podeszłam do największego zbiegowiska ludzi. I to był błąd. Pomiędzy nimi leżał nieruchomo Zack Murray. Nie wyglądał aż tak na martwego, jak poprzednie ofiary Heartlessa. Oprócz dwóch ran na szyi i braku oddechu, przypomniał bardziej osobę, która śpi niżeli nieżywą. To jest dziwne.

Wyjęłam rękę z ogniska. Oczywiście wciąż się paliło. Rozejrzałam się na boki i znalazłam spory odłamek doniczki, którą zbiłam, po prostu ją zrzuciłam. Nie wiem jak ale to stłumiło ogień. A może ten magiczny po użyciu sam się wypala i znika. Kto wie. Nikt mi nie powiedział.

Ignorując to, co właśnie zrobiłam, wróciłam do środka.

– Nie, to się nie zdarza – oparłam na poprzednio zadane pytanie. Sama nie potrafię tego wytłumaczyć, nie będę się silić na lepszą odpowiedź. Prawda jest taka, że nie potrafię kontrolować tego, co umiem.

Podniosłam telefon.

Scarlett: Okey, miałeś rację, że powinnam zacząć ćwiczyć magię

Scarlett: Przez przypadek roznieciłam ogień

Scarlett: Gdzie wcześniej przez dobra godzinę nic się nie działo

Scarlett: Przy okazji, to na prawdę coś daje? Wracanie do miejsc zbrodni, jestem w szoku, że ten zapach chloru cię nie wkurwia

– Wracając do tematu, ten film był bardzo zły... – zaczął Louis.

Aless: Czekaj? Chlor?

Scarlett: No tak. Przeniosło mnie do Pine Hill i to była pierwsza rzecz, jaka do mnie doszła

–...ale przynajmniej teraz rozumiem, czemu jest tak memiczny...

Aless: Sądziłem, że to kwestia, tego, że mają basen na terenie szkoły. Jak ja mogłem tego wcześniej nie wyczuć

Scarlett: Może czujesz czasem za dużo?

Aless: To, czemu policja tego nie zanotowała?

Scarlett: Tego nie wiem. Może to kwestia tego, że to zignorowali, bo faktycznie obok jest basen. Tylko że od wakacji jest zamknięty przez remont

– ... Abigail nie dałaby radę tego obejrzeć, gdzieś w połowie, narzekałaby, żebyśmy to wyłączyli – odezwała się Ellie.

– To prawda – wtrąciłam, żeby nie zaczęli się interesować, czemu się nie udzielam w rozmowie – Zaczęłaby krytykować, co to za gówno znalazłam i tyle by było po miłym oglądaniu.

Oboje się zaśmiali. To nawet nie miało być śmieszne.

Aless: Czuję się jak idiota, że tego nie zauważyłem. Dziękuję ♥️

Aless: Powinienem Rävgora i ciebie częściej wykorzystać przy tym, dajecie mi sporo nowej perspektywy

Jakie to miłe. Na chwilę zapomniałam, że chodzi tu o morderstwa.

Scarlett: Może powinieneś

Scarlett: Kto jak potencjalne ofiary, pomogą ci znaleźć sprawcę?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro