Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XXI - Scarlett

– Nienawidzę map.

Spojrzałam się na Margo. Bycie z nią w parze to prawie jak tortura. Może i umie rzeczy, ale jej brak motywacji do robienia czegokolwiek na lekcji jest przygnębiający. Okey, mi też się nie chce, ale przynajmniej nie obwieszczam tego całemu światu.

– To nie zmienia faktu, że musimy to skończyć. Na tej lekcji.

– Wiem – odpowiedziała, pochylając się nad wydrukowanymi fragmntami atlasu – Tylko tej rzeki tutaj nie ma – i wskazała losowe miejsce na mapie.

Akurat w tym miała rację. Zadania, które raz na jakieś czas mielismy robiliśmy w parach, były absurdalnie trudne. Atlas, karta zadań i telefon na biurku nauczyciela. Na co była mi rozszerzona geografia?

– Czyli to znaczy, że jest to jedno z zadań na myślenie i udowodnieniu, że czegoś takiego tam nie ma? Ostrzegał, że tak może się zdarzyć na początku roku.

– Minął dopiero wrzesień, nie zdam, jak on będzie dawał takie rzeczy. Zaczynam się szczerze bać nadchodzącego testu.

Spojrzałam na zegar wiszący nad tablicą. Minęło dziesięć minut lekcji.

Wróciłam wzrokiem do zadania. Przeczytałam je po raz piąty. Było proste, wystarczyło znaleźć rzekę na mapie i odpowiedzieć na pytania. Głównym problem był fakt, że akurat tej rzeki tam nie było. Albo zaczynałam być ślepa.

Z chęcią używałabym magii teraz. Kolejnym problemem jest to, że nie wiem, co chciałabym tym osiągnąć. A nawet jeśli to pewnie nie znałabym odpowiedniego zaklęcia. No i Margo pewnie coś by zauważyła.

– Szczerze? Chyba się wypiszę, jeśli to ma tak wyglądać.

Margo jęknęła cicho i położyła głowę na biurku.

– Ja nie mogę. Potrzebuję ukończyć rozszerzoną geografię, żeby dostać się na studia. Zaliczyłam już fizykę, co było wyzwaniem, a ostrzegali mnie, że to jest jeszcze gorsze... Głupia nie wierzyłam.

– Gdzie planujesz iść?

Podniosła głowę.

– Inżynieria. Berkeley.

– Ambitne plany. Pozostają więc próby zaliczenia tego – powiedziałam i wskazałam na kartki przed nami. Margo przewróciła oczami.

– Nie uda nam się tego zrobić. To dopiero pierwsze zadanie. A jest ich jeszcze... Z dwanaście.

– To, co chcesz zrobić?

Jęknęła cicho. Położyła rękę biurku, na której miała Apple Watch z błękitnym paskiem. Spojrzała na ekran, który minimalnie się rozświetlił. Dotknęła go i zaczęła się bawić animacją z wybieraniem aplikacji.

– Chyba mam pomysł, ale musiałbyś mnie wesprzeć mnie w moim planie.

Nie mam pojęcia, co to oznacza oraz z tym to się wiąże.

– Jaki plan?

Dyskretnie obróciła się w stronę nauczyciela. Obok niego na biurku leżało pudełko z naszymi telefonami, na które co chwilę zerkał.

– Przepraszam – powiedziała głośniej i podniosła rękę.

Catch poniósł wzrok znad licznych kartek i spojrzał na nią. Margo nie dodała nic więcej, co zmusiło nauczyciela do wstania i podejścia do nas.

– Problem z zadaniem? – zapytał przyjaznym głosem.

– Nie w tym rzecz... Jak pan wie, na dobre się zaczął sezon futbolowy. Należę w pewnym sensie do drużyny, o czym też pan pewnie wie. Początek semestru zawsze jest skomplikowany, jeśli chodzi o organizację. A ja zapomniałam, że – spojrzała na mnie, żeby sprawdzić, czy słucham uważnie. Tak, słuchałam, tylko nie miałam pojęcia, o co jej chodzi – przed spotkaniem z zespołem, który jest w porze lunchu, muszę dopracować choreografie na najbliższe zawody. W piątek gramy wyjazdowy przeciwko Pine Hill, a co za tym idzie w sobotę mamy wewnętrzne zawody cheerleadingu, przez co wszystko musi być idealne.

– Do czego zmierzasz?

Ja nie wiedziałam.

Margo spojrzała się na mnie kątem oka, po czym odwróciła się bardziej w stronę nauczyciela.

– Lauren poprosiła mnie, żebym znalazła kogoś, kto obiektywnie oceni choreografię. Byłam przekonana, że zdarzę po tej lekcji, ale zdałam sobie sprawę, że...

– Margo chce powiedzieć, że zaczyna im brakować czasu – moja umiejętność do wymyślania wiarygodnych kłamstw, w końcu na coś się przyda – na wszystko. Oprócz Lauren czy Margo, jest tam kilka osób, które przez to mają szansę na stypendium w tym roku. Poprosiła mnie, a raczej sama spytałam, czy mogę jakoś pomóc. Sądziłyśmy, że uda mam się to wypełnić i wyjść wcześniej, ale po – spojrzałam na zegar ma ścianie – jakichś dwunastu minutach, nie udało nam się skoczyć żadnego zadania.

– Obie jesteśmy teraz w stanie, gdzie nie możemy się skupić. Obiecuję, że oddamy to do końca dnia wypełnione, jeśli tylko pozwoli nam pan teraz wyjść. Tylko o to prosimy.

Catch zetknął na naszą kartę pracy i westchnął ciężko. Słyszałam od poprzednich roczników, że jako człowiek jest bardzo wyrozumiały, ale i cholernie wymagający. Widać po jego kartach pracy, które robi sam. Co roku nowe. Westchnął ciężko i rozejrzał się po sali.

Jestem pewna, że istnieją jakieś zaklęcia, które wpływają na decyzję drugiej osoby. Coś takiego musi istnieć. A o tym, że z premedytacją unikam większość wiedzy, jaką mogłabym posiąść, to teraz jesteśmy skazane na losowość.

Świadomość tego, że mógłbym coś zrobić, ale nie wiem, jak jest mocno dołująca.

– Niech wam będzie. Pine Hill to jeden z najważniejszych meczów, dająca szansę się wykazać każdemu, kto tam jest. Na równi z tym jest tylko Northside. Możecie iść, a na jutro przed lekcjami przynieście mi je wypełnione – wskazał na zadania – Tylko chce wiedzieć następnym razem, najlepiej przed lekcją, że coś takiego będzie mieć miejsce, dobrze? A teraz idźcie, jeśli faktycznie musisz ćwiczyć.

Skinęłam głową i z lekkim niedowierzaniem na niego spojrzałam, ale zgodnie z poleceniem spakowałam swoje rzeczy i razem z Margo wyszłyśmy z sali. To było dziwne. Znaczy, nie wiem teraz, czy faktycznie na niego jakoś wpłynęłam, czy to tłumaczenie i niewinny wzrok Margo, czy to, że posiada w sobie słabość do futbolu. Kto wie? A może wszystko na raz? Za dużo pytań.

– Jestem w szoku, że się zgodził. Dla mnie to brzmiało jak pretensjonalna wymówka osoby, która chce wyjść z lekcji – powiedziała, kiedy oddaliłyśmy się dość mocno od drzwi.

– A tak nie było? Trochę nie wiedziałam, co mówię. Liczyłam, że ty też wymyślasz na bieżąco.

– W połowie. Pomijając twoją część, to wszystko jest prawdą. Mocno nagiętą, ale jednak. Mamy mniej niż tydzień na nauczenie się choreografii, która wymyśliłam przez weekend. Nikłe szanse, że wyjdzie tak, jak chcemy. Ważne, żeby chłopaki wygrali mecz. Porażka Pine Hill zawsze cieszy.

O Pine Hill nie warto mówić. Zwykła szkoła dla bogatych nastolatków i jeden z dwóch mentalnych wrogów naszej szkoły. Drugim liceum jest Northside. O nich też nie warto mówić.

– Sport mnie jednak za mało interesuje, żeby szczerze powiedzieć, że mi zależy na wygranej – to była prawda. Najgorzej jest wtedy, kiedy Rävgor zaczyna opowiadać o czymkolwiek związanym z drużyną. Jak na mało zainteresowanego futbolem, mocno się wczuwa.

– Nie mówię, że jest to najważniejsze, ale zawsze miło jest wygrywać – dodała i zatrzymała się na chwilę – Może chciałabyś faktycznie ocenić to, co wymyśliłam? Lauren mnie zabije, jeśli to nie będzie chociaż dobre. Szczególnie po tym, jak skrytykowałam to, co ona wymyśliła.

Oparła się niebiesko-zielone szafki. Jej blond prawdopodobnie zahaczyły o kilka zamków. Znam z autopsji.

– I tak nie mam co robić.

Uśmiechnęła się pod nosem i zaciągnęła mnie na salę gimnastyczną. Jestem ciekawa, czy ktoś zauważył nieliczne ślady po nożach Alessa w ścianie. I na podłożu w pewnych miejscach. Kiedyś się wezmę, żeby to naprawić. Pewnie, kiedy Aless przestanie rzucać we wszystko, co popadnie. Lub Rävgor nie będzie tego robić, jak już złapie jeden z noży.

Margo postawiła swoją torbę na trybunach i wyjęła z niej głośnik. Bawiąc się kostką w ręce, zaczęła szukać czegoś w telefonie.

– Nie jest ani skomplikowane, ani długie. Liczę na szczerą opinię – powiedziała, odkładając oba przedmioty na siedzenie.

Z głośnika zaczęła lecieć rytmiczna popowa piosenka, jedna z tych, której słuchanie nie wierzę się z zażenowaniem dla opinii publicznej z samplem niczym z Anny. To zdecydowanie Torn od Avy Max.

Margo pośpiesznie rozciągnęła kark oraz ścięgna w rękach i nogach. Jeśli miałabym zgadywać, oczekiwała na refren piosenki. Wraz ze słowami "I can't git enough, can't take anymore" zaczęła tańczyć. Widać było, że taniec był dla niej czymś więcej i nie kończył się na szkolnej drużynie cheerleaderek. Płynne ruchy całego ciała współgrały z rytmem piosenki. Ciężko było nadążyć z opisywaniem tego, co aktualnie się działo. Wiem na pewno, że byłam pod wrażeniem. Prostota choreografii z trudniejszymi połączeniami poszczególnych kroków robiła swoje. Szczególnie kiedy wykonywała je tak zdolna osoba.

Po zakończonym refrenie (i wręcz idealnym obrocie) skończyła tańczyć. Ukłoniła się teatralnie i wyłączyła muzykę. Spojrzała się na mnie z podekscytowanym wzrokiem.

– Chyba nie było najgorzej, co?

Mam za sobą kilka lat uczęszczania na zajęcia taneczne z powiedzmy hip-hopu. Będąc w formie, tak nie umiałam.

Może magia by to zmieniła.

Nienawidzę siebie za takie myśli.

– Jestem w zbyt dużym szoku, żeby z szacunkiem godnego jury tanecznego to ocenić.

Zaśmiała się cicho.

– Zaczynam rozumieć, czemu Rävgor aż tak cię lubi.

Ciekawe czy z każdym z jego przyjaciół będę mieć taką rozmowę? Ellie i James muszą mieć niezłą zabawę z obgadywania mnie i niego.

– Ja szczerze nie. Oprócz tego, że go zawożę do szkoły, żeby się nie spóźniał.

Bo co innego mogę mówić? Że tylko ze mną może narzekać o tym, jak to czasem wszystkie wilkołacze cechy mu przeszkadzają?

– Możesz tego nie widzieć, ale uwierz, gdybym o tym widziała wcześniej, dawno byśmy was pogodzili. Masz coś w sobie, co go... Nie wiem jak to nazwać – to bardziej wpływ Alessa, chociaż może trochę i moja.

– Ktoś musi temperować jego wybuchowy charakter napędzany przez wszystko i wszystkich, włącznie z Alessem. Równie dobrze to mogę być ja.

– Przez praktycznie całe liceum miałam ci wewnętrznie za złe jak potraktowałaś Rävgora po waszej kłótni. Jakby coś w nim umarło.

Robi się dziwnie.

– Jeśli namierzasz mnie za to obwiniać, to sobie odpuścić. Nawet we wspominkach. – Wystarczająco sama siebie o to obwiniałam, usłyszenie tego na głos na pewno mi się nie przysłuży – Chcesz w to wierzyć czy nie, był sam sobie winny.

Margo usiadła na trybunach. Ręką zagarnęła kosmyk włosów za ucho.

– Może. Nigdy sam o niej nie mówił.

Westchnęłam ciężko. Oczywiście, że nie mówił. Moja wersja w jego ustach brzmiałaby źle, jakby chciał się pochwalić, o co między nami poszło, a dodawanie jakichkolwiek szczegółów, sprawiałoby, że trzeba by było o nich pamiętać. Później niewygodnie byłoby się z tego tłumaczyć.

Prawda jest taka, że... Kurwa po prostu żadne z nas nie chce do tego nigdy wracać. Czemu nikt tego nie może zrozumieć?

– Dziwisz mu się?

W odpowiedzi wzruszyła ramionami.

Może inaczej by to wyglądało, jakby znali prawdę o nas. O tej części, o której się nie mówi. Może wtedy powód kłótni nie byłoby tajemnicą. Ale tego nigdy się już nie dowiemy.

Jaka szkoda.

Nagle drzwi do sali się otworzyły i przed próg przeszła wysoka sylwetka.

Aless.

Podszedł do nas pewnym krokiem. Z udawanym zdziwieniem na twarzy, zatrzymał się przy mnie. Oczywiste, że nas wyczuł, zanim tutaj wszedł, prawdopodobnie też podsłuchał.

– Wagary? – spytał, patrząc na mnie. Ale chyba zrozumiał, że to może wyglądać zbyt dziwnie, więc przerzucił swój wzrok na Margo.

– Pewnie, dlatego wciąż siedzimy w szkole – mruknęłam z lekka chamsko. Jemu mogłam, po tym, jak spał u mnie na podłodze mogę mu mówić wszystko. Oprócz mówienia tego, że spał u mnie na podłodze przy ludziach. I Rävgorze. Wiem, że o tym wie, ale nie przy nim.

– Skąd mam wiedzieć jak w teraz wyglądają wagary? Czasy się zmieniają – odparł lekceważąco, krzyżując ręce na piersi.

– Czy ty nie jesteś starszy od nad o jakieś pięć lat? – zapytała Margo – Aż tak dużo nie mogło się zmienić w tej mentalności.

Aless zamarł. Pewnie, pięć lat. Raczej sto dwadzieścia pięć. W sumie to czy mówił, przy mnie ile ma lat?

– Nie uczyłem się w amerykańskich szkołach – wzruszył ramionami. Naiwna, ale prawdziwa odpowiedź.

– Racja, Rävgor coś wspomniał o tym.

Aless przewrócił oczami, nie czekając na dalszą część wypowiedzi.

– Tak mnie nienawidzi, a jednak pamięta o wszystkim, co mu mówię. Hipokryta.

– On cię lubi, ale się do tego nie przyzna. Dobrze o tym wiesz – wtrąciłam. Chemia pomiędzy nimi jest zbyt piękna, żeby to wypierać. Tak musiało być, oni musieli się poznać. Szkoda tylko, że zaczęło się od śmierci nastolatków – Dostałam kilka screenów rozmów, to się po prostu czuje.

– Wracając do pytania... Wiem, że macie teraz lekcję – powiedział zirytowanym głosem. Wczuł się w pilnowanie nas. Interesuje go wszystko, co z Rävgorem robimy, a przez ostatnie dni uznał, że jak gdzieś wychodzimy i będziemy po nocy wracać, to po powrocie mamy wysłać mu oznaki życia.

Podeszłam do swojego plecaka i wyjęłam z niego kartę pracy. Podałam mu, czekając na reakcję.

– A umiałbyś to zrobić?

Ze zdziwionym wzrokiem przejrzał zadania.

– Cztery miejsca stąd nie istnieją.

Wymieniałam porozumiewawcze spojrzenie z Margo.

– Mógłbyś wskazać które? Ułatwiłoby to nam pracę? – spytała z błagalnym spojrzeniem.

Aless westchnął i wyjął ze swojej torby ołówek. Przeczytał jeszcze raz zadania, a w międzyczasie zaznaczył kółkami zadania. Po chwili oddał mi kartki.

– Nie ma szans, że zrobię to są was. Za dużo liczenia. – Aless schował ołówek i odstawił torbę – Poza tym jaki jest sens zadawania zadań, których nie da się zrobić?

Wzruszyłam ramionami.

– Będzie trzeba opracować jakąś taktykę, co do robienia tych zadań. Następnym razem nie uda nam się wyjść – powiedziała Margo, patrząc podejrzanie na mnie – A ty co tutaj robisz? – jej wzrok przeniósł się na Alessa.

– Będę mieć zajęcia. Przyszedłem się rozgrzać do grupy z tym idiotą Ianem i zastanowić się, o czym będę mówił – odpowiedział obojętnie – Chcesz popatrzeć?

Nie jestem pewna do kogo skierował to pytanie, ale Margo odpowiedziała za nas obie, ciągnąc mnie za rękę, żebym usiadła na trybunach. Nic ciekawego by mnie do końca tej lekcji nie spotkało, więc niech będzie.

Szukanie innych pozytywów chyba nie poszło mi za dobrze, bo ani nie to nie jest coś, co widziałam pierwszy raz, bo Aless często mówi co mamy robić albo nad czym się zastawiać, żeby mu później odpowiedzieć, a w tym czasie robi... Cokolwiek robi. A w porównaniu do sporego procenta osób, dla których Aless mógłby być obiektem pożądania, patrzenie na niego nie sprawia mi przyjemności. Ogólnie patrzenie na ładnych ludzi nie sprawia mi przyjemność. Może jak ktoś mi się podoba i czuję tą osobą fascynację, to może wtedy, ale na pewno nie w takim stopniu jak można by sądzić.

Może dlatego z taką łatwością nie chodzę na szkolne mecze? Nie tylko nie interesuje mnie sport, ale i nie mam z tego "korzyści". Chyba za daleko w myślach.

Dobrze, że nikt w tej szkole nie czyta w myślach.

Dwadzieścia minut później zadzwonił dzwonek. Aless leżąc na podłodze pożegnał się z nami. Margo mówiła o tym, jak bardzo on ją intryguje i szkoda, że z jej grupą Aless nie ma jakiejś silniejszej więzi. Żeby tylko wiedziała, że pod tą osłoną przystojnego studenta, kryje się naprawdę mroczna i niejednoznaczna osoba... Półwampir. To zmienia perspektywę.

– Dam ci znać jak wrócę do domu, to zrobimy to razem przez internet – zaproponowała w pewnym momencie, widząc moje znużenie tematem Alessa.

– Rozmowa czy wiadomości?

Uśmiechnęła się w odpowiedzi.

– Zobaczymy, okey?

Skinęłam głową. Bo co innego mi zostało?


***


O tak moje zadanie z geografii, nad którym siedzę już drugą godzinę. Ale bądźmy szczerzy, robienie czegoś przez video czat nie ułatwia. Albo to po prostu kwestia współpracy z Margo.

– Proszę, skupmy się – jęknęłam cicho, patrząc na ekran laptopa – Już nie chce tego wiedzieć.

– Dwa podpunkty nam zostały. Wybacz, że w trakcie musiałam iść po jedzenie. I wyjść z psem.

Jak już mówiłam. Jedno albo drugie, ale... Prawdopodobnie to oba.

Ostanie dwa podpunkty, a raczej jedno zadanie, polegały na odnalezieniu kilku miejscowości, wypisaniu kilku krain geograficznych, na których te miejsca się znajdują i obliczaniu trasy w skali i rzeczywiście między nimi. Ja szukam, ona liczy. Oczywiście pomagam sobie czasem zaklęciem jak zaczynam ślepnąć oglądając mapę. Jasne można użyć wyszukiwarki, ale... I tak musiałyśmy mieć jakiś dowód, że używałyśmy map, które nam dodał, zaznaczając na niej dane miejsca. Szukanie tego w internecie pomaga tyle, że wiem, na którą kartkę się patrzyć.

Quaerere.


Moja ulubione zaklęcie od dwóch godzin. Przeczytałam po cichu zadanie jeszcze raz, tym razem na mapie zaczęły się pojawiać amarantowe kropki. Z oparta głową o lewą rękę, leniwie podniosłam różowy zakreślacz i zaznaczyłam kropki, które wskazywały owe miejscowości. Podniosłam kartę i pokazałam Margo.

– Dziękuję, teraz mam co robić. Czekaj chwilę, podnieś trochę wyżej... Idealnie, teraz idę szukać screena – Ona też była zmęczona, a może bardziej znużona. Opuściłam kartkę i odłożyłam ją na bok.

Jeszcze tylko chwila i będę mogła to rzucić w cholerę, i położyć się spać. Bardziej położyć się i spędzić czas na YouTube'ie, ale mniejsza.

Wygrzebałam spod sterty papieru swój telefon. Piętnaście minut bez korzystania i pięć wiadomości od Alessa. On... Mam dość jego obecności.

Aless: Jak idzie praca?

Aless:
Nie ignoruj moich wiadomości

Aless: Dawn mnie zabije, jeśli coś, co ci się stanie

Aless:
Doszło do mnie, że przesadzam

Aless: Sorry

I żyj tu z takim.

Scarlett:
Nie sądzisz, że jeśli nie odpisuje to znaczy, że coś robię?

Scarlett: Np. pracę domową?

Powinnam liczyć sekundy aż otrzymam wiadomość zwrotna. Zawsze odpisuję od razu.

Aless: Zrozumiałem po wysłaniu, już przeprosiłem przecież

Naprawdę chcę go lubić. Ale jego postawa, zaczyna to utrudniać. Przynajmniej wiem, że faktycznie chce dobrze.

Aless: Przejrzałaś kolejny rozdział?

I jeszcze to.

Od czasu pamiętnego wieczoru spędzonego z nim, Aless codziennie przypomina mi o czytaniu jednego rozdziału z jakiejś księgi, która zdobył od swojego eks.

Scarlett: Jeszcze nie

Mogę sobie tylko wyobrażać jak wzdycha ciężko i się irytuje. Aż mi go szkoda, ale nie umiem sobie wyobrazić jak nauka kontroli nad czarną magią ma mi pomóc w niespełnieniu przepowiedni.

Aless: Nie będę cię do tego zmuszać

Aless: Możesz tego nie widzieć, ale to ci pomoże

– Okey, zrobiłam. Sprawdź jeszcze, czy gdzieś nie nie pomyliłam – powiedziała Margo, odrywając mnie od telefonu. I moich rozmyślań nad miernym końcem, jeśli moja przepowiednia się spełni – Sprawdź telefon, wysłałam ci zdjęcie.

To prawda, wysłała zdjęcie.

Margo: przesłane zdjęcie

– Przepisując będę sprawdzać, w razie czego, wyśle ci poprawione – odparłam, zsuwając się delikatnie z fotela.

– Obyś nic nie musiała. Nie mam ochoty już tego dotykać.

– Nie tylko ty. To ten, do jutra.

– Do jutra. – I na ekranie pojawił się komunikat o zakończonej rozmowie.

Zamknęłam laptopa i zaczęłam pakować rzeczy na jutro, żeby niczego nie zapomnieć. Zabrałam telefon i zaczęłam szukać rozdziału, o którym mówił Aless. Dwadzieścia stron. Nie ma szans, że dziś to przeczytam. Schowałam urządzenie i zeszłam na dół. Z salonu dobiegał dźwięk telewizji.

– Co oglądasz? – spytałam, opierając się o ścianę w przejściu.

– Nic szczególnego – opowiadała mama, ściszając telewizor – Jadłaś coś?

Znowu tylko śniadanie.

– Zeszłam, żeby coś sobie wziąć. Długo z lekcjami mi się zeszło – uśmiechnęłam się krzywo.

Skinęła tylko głową, a ja skierowałam się w stronę kuchni. Zajrzałam kilka razy do lodówki, żeby upewnić się, czy aby na pewno nie ma tam niczego, na co miałabym ochotę. Skończyło się na wyjęciu mleka i płatków. Do miski wsypałam niewielką ilość płatków, zalałam je mlekiem, a później z miską, łyżką i opakowaniem poszłam do siebie. Jedząc przy biurku, przeglądałam media społecznościowe. Nic nowego lub wartego mojej uwagi. W tle leciał jakiś kanał z ciekawostkami, żeby w pokoju nie było za cicho. Ze zmęczenia geografią, nawet nie słuchałam, o czym mówią.

Wtedy też przyszła do mnie wiadomość.

Aless: Nie mam pojęcia, o której pójdziesz spać

Aless: Ale noapte bună

Dobranoc.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro