Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XLI - Rävgor

Dziś, dziewiątego grudnia, Aless ma urodziny i z jakiegoś powodu nie zjawił się w szkole. Z tej pierwszej okazji postanowiliśmy ze Scarlett, żepojawiamy się w niego w hotelu, żeby sprawdzić, czy żyje i złożyć życzenia. I inne takie. Kupiliśmy tort, a dokładniej tiramisu (nawet nie wiem, czy je lubi, ale ma w sobie i coś z kawy i czekolady), prezent, alkohol... Mam też brokat, żeby rzucić nim mu w twarz coś jak konfetti, tyle że bardziej dyskretne. Czego chcieć więcej?

Ogólnie dowiedzenie się gdzie Aless mieszka było chyba najtrudniejszą z tych rzeczy. Prawda jest taka, że chyba nigdy tego przy mnie nie powiedział. Albo ja go nie słuchałem. Więc dowiedzenie się, gdzie mieszka zajęło sporo czasu. Okazało się, że Dawn tego nie zdradzi, do mojej mamy dodzwonienie się dzisiaj graniczyło z cudem, Myers tego nie wiedział, Prisca mnie wyśmiała, a Aless więcej osób nie znał, którym mógłby zdradzić, gdzie mieszka. Znaczy, był jeszcze ten sierżant, Lawson bodajże, ale policji nie chcieliśmy w to mieszać. Zostaliśmy skazani na magię Scarlett, co zakończyło się niespodziewanym sukcesem. Zaklęcie namierzające. Wiem, jak działa i czy jest trudne, ale się udało, przez co ustaliliśmy gdzie mieszka.

Hotel okazał się dość luksusowy, ale nie na tyle, żeby być jakoś w szoku. Ładny i nowoczesny, ot co. Aless mieszkał na trzecim piętrze pod numerem 321.

– Myślisz, że wie, że tu jesteśmy? – zapytała Scarlett, kiedy stanęliśmy przed drzwiami. Wzruszyłem ramionami – Wciąż mnie ciekawi, czy wyczulone zmysły działają aż tak dobrze.

– Chyba nie wie, inaczej już by otworzył drzwi i pytał, co tu robimy. I to coś na zasadzie, nie wystarczy słyszeć, żeby coś usłyszeć.

– Może kiedyś uda mi się to pojąć.

Staliśmy przez chwilę w ciszy. Ostatecznie zdobyłem się, żeby podnieść rękę i zapukać. Po chwili drzwi się otworzyły, a w progu stanął Aless. Miał potargane włosy, co było zdecydowanie tym, co jako pierwsze rzucało się w oczy.

– Nie unika się przyjaciół podczas własnych urodzin, o których się mówi od kilku tygodni – powiedziałem.

Aless przejechał ręką po włosach, a później wyjął z kieszeni elektryka i wskazał nim na mnie, a później na Scarlett.

– Jak mnie znaleźliście? – zapytał wolno, przyglądając się temu, co trzymaliśmy w rękach.

– Magia – odparła Scarlett – Namierzyłam cię za pomocą magii.

Spojrzała się na nią podejrzliwie.

– Magii? Ty? A to ciekawe – mruknął i włożył do ust elektryka.

– Czuć od ciebie zioło – powiedziałem.

Aless przewrócił oczami.

– No co ty?

– A jesteś pod wpływem?

– Nie, nie jestem. Aktualnie byłem w trakcie wymienia ustników pomiędzy elektrykiem od zioła to tego standardowego, że tak powiem, żeby palić liquid beztytoniowy. Trochę się tego na mnie olejku wylało. Ot cała historia – odpowiedział, puszczając mi buha w twarz i krzywo się uśmiechając. Pachniał niczym. – Wstałem w złym nastroju, okey.

– Kupiliśmy ci ciasto – wtrąciła Scarlett – Jak nas wpuścisz, to je dostaniesz. Razem z resztą rzeczy, jakie dla ciebie mamy.

Aless zaśmiał się pod nosem, uśmiechając tylko tym razem szczerze, po czym wpuścił nas do środka. Pokój był dość spory. Tuż przy wejściu na prawo znajdowała się szafa z przesuwanymi drzwiami, które również stanowiły funkcje lustra, a w linii jej zakończenia, po drugiej stronie znalazły się drzwi do łazienki. Kawałek dalej pomieszczenie przybrało kształt prostokąta – na prawo wielkie podwójne łóżko, a na lewo komoda z lodówką oraz telewizorem. Za łóżkiem leżał wielki dywan z małym stolikiem i krzesłem. Oczywiście idealnie naprzeciwko wejścia do pokoju, cała ściana pokryta była oknami, które aktualnie były zasłonione przez żaluzje. Wszystkie ściany i stolik były białe, natomiast umeblowanie, drzwi oraz dywan były czarne, a podłoga dość jasna, nie wiem, jaki to odcień.

– Ładny ten pokój – skomentowała Scarlett.

– Szukałem czegoś takiego, co mi się nie znudzi po tygodniu. Tak mniej więcej wygląda moje mieszkanie – odparł, schylając się, żeby podnieść rzeczy z podłogi. I ubrania z dywanu.

– Chodzi o bałagan? – zapytałem.

– Ha ha ha, cară-te!

– Nie mam pojęcia, co właśnie powiedziałeś.

Aless uśmiechnął się tylko.

– Dziwnie pusty się wydaje. Gdzie te wycinki z gazet, linki łączące fakty i osoby czy te wszystkie rzeczy... – wtrąciła Scarlett dla zmiany tematu. Faktycznie nic takiego tam nie było.

– Eh kilka dni temu schowałem je do komody, żeby odpocząć od tego i później na nowo poskładać na nowy sposób – wzruszył ramionami. Patrzył co jakiś czas na to, co trzymaliśmy w rękach – Po pierwsze jaki alkohol macie? Po drugie, na jakie jedzenie macie ochotę? I po trzecie czy dacie mi piętnaście minut, żeby się mentalnie ogarnąć? No i kwestię jedzenia?

– Proseco, pizza i chyba tak – odparłem. Jadąc tu akurat, rozmawiałem ze Scarlett o tym, że w sumie to mamy ochotę na pizzę.

– O ile powiesz, gdzie masz to mieszkanie – dodała szybko.

Aless opuścił głowę.

– W Londynie. Czyli mogę was tu samych zostawić na piętnaście minut? – zapytał.

Oboje skinęliśmy głowami. Aless coś mruknął pod nosem i wyszedł z pokoju, głośno zamykając za sobą drzwi. Nie mam pojęcia, co się wydarzyło, ale w takich przypadkach nie było warto o tym myśleć.

– Nie zamierzamy mu grzebać w rzeczach, prawda?

Scarlett spojrzała na mnie pytająco. Kusiło zrobienie tego.

– Myślę, że się zorientuje, jak coś ruszymy, czego nie powinniśmy. A u niego to nigdy nie wiadomo, czy nie obrazi się, jak znajdziemy jego kolekcję kolorowych skarpetek.

– Słuszna uwaga. Ale warto go o nią spytać, jak wróci. Jestem ciekawa ile ich ze sobą ma.

Usiadłem na łóżku, podobnie jak Scarlett i tak czekaliśmy, aż Aless wróci. W tym czasie, co jakiś czas komentowaliśmy znalezione wzrokiem przedmioty w pokoju i siedzieliśmy na telefonach. Nic odkrywczego. Solenizant wrócił po jakiś dwudziestu minutach z niczym, zachowując się trochę nerwowo.

– Załatwiłem, to co miałem załatwić. Za maks pół godziny będzie tu jedzenie i więcej alkoholu. Nie wypada pić przed jedzeniem – powiedział i podszedł do lodówki. Wyjął z niej butelkę, a następnie upił trochę, zostawiając na ustach czerwony ślad – To krew. Jak nigdy nie mam nastroju na obchodzenie urodzin – dodał, chowając z powrotem butelkę.

– Jak przyjmiesz od nas prezent, będziemy mogli ignorować, że je masz – zasugerowała Scarlett, po czym podeszła do niego z torbą.

Aless westchnął, ale wziął ją i zaczął powoli wyjmować rzeczy. Nic szczególnego. Tablica korkowa dobrej jakości, bo się ostatnio na nią skarżył, do większej kolekcji kolorowe skarpetki ze wzorami w Muppety, bo byliśmy pewni, że takich na pewno jeszcze nie ma... W sumie to nie byliśmy. I własnoręcznie zrobiony bon, żeby się zgłosił do Nancy (której też zapłaciliśmy) jakby chciał jakiś obraz od niej. Niestety Nancy ma talent do wszystkiego, za co się nie weźmie.

– Mamy jeszcze ciasto i Proseco, jakby ci było mało – dodałem.

Aless zaczął obracać w rękach bon.

– Właśnie czułem tiramisu. Miałem akurat ochotę na zwykłe ciasto czekoladowe, ale tiramisu to jedzenie bogów – powiedział – Masz może jakieś zdjęcie jej pracy? Muszę sobie przypomnieć jej styl malowania. Jak będzie po wszystkim, na pewno go wykorzystam. – Uśmiechnął się.

Miałem. Ale to trochę... Jestem za trzeźwy, żeby wyjawić mu szczegóły portretu dziewczyny, która mi się przyśniła. Scarlett prawie powstrzymała śmiech.

– Ma. I opowie ci, jak się napije. Spodoba ci się ta historia, bo prawdopodobnie o niej jeszcze nie słyszałeś – powiedziała tylko, wciąż powstrzymując śmiech. Bardzo zabawne.

– Okey, teraz jestem jeszcze ciekawszy. I dziękuję za wszystko.

– Nie ma sprawy – odpowiedzieliśmy ze Scarlett w tym samym czasie.


***


Kilka godzin później Scarlett zasnęła po całym dniu na łóżku Alessa i żaden z nas nie miał serca jej budzić. A że sama się nie obudziła, świadczyło, że dziewczyna ma wyjątkowo mocny sen. Ja tymczasem siedziałem oparty o łóżko i patrzyłem, jak Aless rzuca ze skupieniem nożami w nową tablicę korkową. Po dość sporej ilości alkoholu, to zabawa nożami była talentem, niewyrobioną umiejętnością. Przynajmniej ja to tak odczułem.

– Wiesz, że daje mi spokoju twoja opowieść. Nie próbowałeś jej nigdy szukać ani... – zaczął, wciąż nie spuszczając wzroku z punktu przed sobą.

– Próbowałem, ale wiesz... Znajdź kogoś po opisie ze snu. Aktualnie jej twarz pamiętam bardziej z portretu, który zrobiła dla mnie Nancy niż z tego, co mi się przyśniło. Jeśli jest mi dane ją poznać, to pewnie ją spotkam. Jak nie to trudno. Nawet jeśli czułbym się jak idiota.

– Bo spotykasz swój ideał, czy to dosłownie dziewczyna z twoich snów i musiałbyś jej to, w którymś momencie powiedzieć?

– Chyba oba.

Aless spojrzał na mnie i przez chwilę się nie odzywał.

– Ascultă, prietene... Ludzie chcą wierzyć, że istnieje dla nich bratnia dusza. Ktoś z kim będą się uzupełniać, rozumieć nawzajem bez słów, ktoś, kogo będą bezgranicznie kochać z odwzajemnieniem. A przez to, że przepowiednie się bardzo często sprawdzają, te prawdziwe oczywiście, tak kto wie, może tak jest i taka osoba istnieje dla każdego z nas. – Aless znowu zamilkł, ale tym razem, żeby usiąść naprzeciwko mnie. – Chciałabym w to wierzyć. Chciałabym wierzyć, że kobieta, którą kocham, nie była tą jedyną, bo to oznaczałoby, że do końca swojego marnego życia nie będę w stanie tego poczuć. Próbowałem. Danielle... Od pierwszej rozmowy z nią wiedziałem, że nie będę w stanie o niej zapomnieć, a wraz z kolejnymi, że chcę z nią spędzić życie. W tamtym momencie byłem w stanie poświęcić wszystko dla niej, co właściwie zrobiłem. – Dotknął lewego przedramienia. – Miłość do niej dawała mi nadzieję, że moje życie będzie lepsze, kiedy już wyjdę na wolność, czekałem tylko na odpowiedni moment, ale tę historię już znasz. Jednak nigdy już jej nie znalazłem. Jej, jej grobu, żadnej wzmianki, zdjęcia... Nic. Kompletnie nic. Ani o niej, ani o jej rodzinie. Jakby nigdy nie istniała. Przez to często wmawianiem sobie, że jej istnienie tylko sobie uroiłem, że nikogo takiego nie było. Wtedy jednak przypominała mi się rozmowa z ojcem, który przed tymi wszystkimi wydarzeniami sugerował mi, że ta dziewczyna sprowadzi na mnie problemy. Oczywiście miał rację, czego mu nie przyznam, ale to mój jedyny dowód na to, że nie oszalałam. Nie wiem, jaki jest twój stosunek do miłości i związków i tego wszystkiego, ale...

– Ale co? Próbujesz mi powiedzieć, że zakochałem się w obrazie ze snu? Wiesz, jak to brzmi? Nie wiem, do czego zmierzasz.

– Dobrze wiesz, że nie porozmawiasz o tym z nikim, kogo znasz. Tylko ze mną możesz. Chce ci powiedzieć, że musisz zdecydować, czego chcesz. Zakładając optymistyczną sytuację, w której sobie kogoś znajdujesz, jeśli zatrzymasz obraz, będziesz wracać do niego myślami, nieświadomie niszcząc swój związek.

– Jak go zatrzymam, mogę nigdy jej nie spotkać i w ten sposób zostać sam. Lub mogę ją spotkać i mnie odrzuci oraz wiele innych. To jest twoja puenta?

Aless westchnął, zaczynając obracać w ręce nóż.

– Nie widziałeś błysku w swoim oku, opowiadając o niej. Chcesz czy nie, to musiało coś znaczyć, jeśli nigdy jej na oczy nie widziałeś. Nie można śnić o osobach, których się nie widziało, więc twój sen to wizja najprawdopodobniej.

Ten człowiek chyba za dużo wypił i zaczął gadać od rzeczy.

– Wizja? Co jeszcze? Przeznaczone było nam się spotkać? – wskazałem na sobie i jego.

– Niewykluczone. Skoro Scarlett wierzy, że jej moc zniszczy wszystko, to może miałem was poznać i przemówić do rozsądku. – Aless wzruszył ramionami – Jestem wystarczająco trzeźwy, żeby obiecać ci coś.

– Brzmi poważnie. Jakbyś lubił obiecywać rzeczy, będąc pijany – mruknąłem.

– Mogło mi się zdarzyć kiedyś. Do rzeczy. Mogę ci obiecać, że kiedy złapie tego jebanego mordercę, to po tym, jak się nad nim psychicznie poznęcam, pomogę i tobie, i Scarlett.

Spojrzałem się na niego pytająco.

– W czym?

– Dobrze, że pytasz. Tobie w znalezieniu dziewczyny ze snu. Na własną rękę nie dasz rady, szczególnie jeśli okaże się syreną.

– Syreną?

– Tak, one istnieją – jęknął zirytowany moim podejściem Aless.

– Wiem o tym. Przynajmniej tak słyszałem.

– Woda na to może wskazywać. Z tej twoje wizji, snu, czy jak by tego nie nazwać. A po drugie Scarlett z jej przeznaczeniem. Mamy czas do dwudziestych pierwszych urodzin. Mam znajomości i uwierz, jestem jeden z najlepszych detektywów, jacy chodzą po tej ziemi...

– A Heartlessa coś nie możesz znaleźć, co? – wtrąciłem, wytrącając go trochę z równowagi.

– Gdybym poświęcił dwadzieścia cztery godziny dziennie na śledztwo i przeszukanie całego Seattle i okolic, już dawno bym go znalazł. Jednak jestem śmiertelny, nie mogę tylko tego robić. Czekam, aż popełni błąd. Bo go zrobi. Inaczej nie znaleźlibyśmy nigdy ciał. To jeden z tych, którzy chcą uwagi, by pokazać swoje niezadowolenie. Zostawienie Iana było błędem.

Przez chwilę żaden z nas się nie odzywał. Aless nie miał w zwyczaju chwalenia się swoimi poprzednimi śledztwami. Mawiał, że one nie mają wpływu na to, jak rozwiąże aktualną. Nikt jednak nie podważał, że ostanie trzydzieści, jak nie dłużej, się tym zajmował.

– Mówisz o wielkiej miłości. Jesteś pewien, że jej sobie nie wmawiasz?

Aless zapatrzył się martwym wzrokiem w podłogę.

– Nie zrozumiesz... Nie ma niczego gorszego od pustki w środku, z jaką się czasem budzę. Gdybym mógł, zapomniałbym o Danielle. Usunął te wspomnienia...

– Ale?

Westchnął i podniósł wzrok.

– Ale to znacząco wpłynęłoby na moją osobowość, z której jestem całkiem zadowolony. – Starał się uśmiechnąć przyjaźnie.

Zawsze przy nim w takich sytuacjach mam problem z braniem swoich problemów, jak coś istotnego. Mówienie o tym, jak bardzo nie dogaduje się ze swoim ojcem, czy nie wiem, na jakie studia iść w porównaniu do jego całej przeszłości... Nie jest łatwo. Dlatego zazwyczaj je poruszam, kiedy widzę u niego w oczach choć trochę braku depresji.

– Chcesz mi może powiedzieć, co jest między tobą a nią? – zapytałem, wskazując głową na Scarlett.

– Chyba nie rozumiem pytania.

– Mogę ci je przetłumaczyć z Translatora na rumuński, chcesz?

Aless się na chwilę zawiesił.

– Mogę zrozumieć jeszcze mniej, ale to szczegół... Jak to, co jest między nami?

O proszę, od razy pozbyłem się depresji z jego oczu. Teraz wyglądał niezwykle niewinnie.

– Daj spokój. Kto jak kto, ale ja wierzę w przyjaźń damsko-męską, tyle że to, co obserwuje od kilku tygodni... Nie powiem, ciekawy widok.

– Ja... Nie wiem jak to skomentować.

Aless wstał i podszedł do komody, na której stała wódka. Nie zrozumiem zamiłowania Europejczyków do wódki. Nalał sobie trochę i wypełnił resztę kieliszka krwią, po czym wypił to na raz, lekko się krzywiąc.

– Teraz możemy porozmawiać – dodał – Tyle że nie ma o czym.

– Ja jednak myślę, że jest.

Zaśmiał się i rozciągnął kark.

– Serio?

– Tak. Swoją drogą, nie rozważałeś nad tym, żeby być artystą? Masz idealną budowę ciała do tego.

Znowu się zaśmiał.

– Doceniam komplement. Ale nie wiem, czy to dobrze, że oceniasz ludzi po wyglądzie, czy nadają się na artystów, czy nie – skomentował i szybkim ruchem zgarnął jeden z noży, rzucając nim we mnie. Złapałem go w ostatniej chwili.

– Kto cię tego nauczył? Nigdy mi na to nie odpowiedziałeś.

Wstałem i podszedłem do niego. Naprzeciwko mnie wisiała tablica korkowa. Spróbowałem w nią rzucić, ale obiła się i nóż upadł na podłogę.

– Obudzisz Scarlett – jęknął i szturchnął mnie w ramię – Mój ojczym. Trochę długa historia, ale postaram się ją skrócić. Był z zawodu kowalem, miał własną kuźnię, w której często mu pomagałem. Na piętnaste urodziny pozwolił mi wybrać jedną broń, którą mi wykuje w ramach prezentu. Wybrałem miecz. Po długich dyskuja i kłótniach o to z moją mamą uzgodnili, że może mi zrobić nóż. Jeszcze nie tych, co mam. Okazało się, że wybór padł na nóż, ponieważ umiał się nimi posługiwać. Kilka lat zajęło mi doskonalenie się jako człowiek, dobry w to byłem. Później przemiana w wampira i rok później wróciłem do rodzinnego domu, nie mogąc wytrzymać już z ojcem. W końcu ojczym zapytał się, czy nie chcę czegoś na pamiątkę, bo nie wiadomo kiedy znowu się zobaczymy. Zdawałem sobie wtedy sprawę, że jestem inny od reszty wampirów i będę musiała się jakoś bronić. I tada mam swoje noże. Idealnie wyważone z odpowiednio dobranej mieszanki metalu, tak żeby mogły zranić wszystko, co żyje na tym świecie. Broń idealna. – Teraz on rzucił nożem i trafił idealnie do celu.

Aless lubił mówić po alkoholu. I rzucać nożami.

– To teraz opowiedz mi o tobie i naszej księżniczce?

– Księżniczce?

Przytknąłem.

– Abigail, Ellie i Louis lubili czasem tak na nią mówić. I chciałem dać nawiązanie do śpiącej królewny. Może jak ją pocałujesz, to się obudzi.

W normalnych warunkach już by mnie uderzył. Chyba alkohol wpływa na niego niż na wszystkich innych. Albo serio nie chce jej obudzić, czym nasza ewentualna bójka mogłaby się skończyć.

– Niech ci będzie – mruknął naburmuszony.

– Cieszę się. Załóżmy więc sytuację, w której jej się zacząłeś podobać i ci to mówi. Jako że to sytuacja teoretyczna, twoimi możliwymi opcjami są "tak, będą z tobą" i "wybacz, ale to nie wyjdzie". Co wybierasz?

Zamyślił się na chwilę.

– Jeśli mam być szczerym to nie wiem. Żebyś mnie zaraz nie znienawidził za obrażanie twojej wieloletniej przyjaciółki... Zdarzają się sytuacje, które są ponad nami. Jak często wypominany przez ciebie pocałunek. Nie znam swoich pobudek, na pewno w tym momencie mogę stwierdzić, że nie kocham jej w tak, żeby być z nią w ewentualnym związku. Ale dawanie ci zapewnień czy tak na pewno nie będzie, czy będzie... Tego nie mogę powiedzieć. Życie się zmienia, tak samo, jak nasze poglądy. Zadowala cię taka odpowiedź?

Udałem, że zastanawiam się nad jego odpowiedzią. Prawda jest taka, że nie powiedziało mi to więcej, niż sam mógłbym się domyślić.

– Nie wiem. Ale jeśli ją w jakikolwiek sposób zranisz, noże ci nie pomogą. Rozumiesz?

– Lubię, jak mi grożą. Tylko że zdajesz sobie sprawę, że wygrałbym z tobą. Mam przewagę w formie doświadczenia.

Teraz to ja się zaśmiałem.

– Jak łatwo zmieniasz temat... Niebywałe.

– Żyłem wśród arystokracji – wzruszył ramionami z nonszalancją – Nauczyłem się tego.

Podniósł telefon, wzdychając ciężko.

– Co jest?

– Zaraz przekroczysz godzinę, o której wypada iść spać, żeby się wyspać. Więc jak chcesz, to cię nie będę zatrzymał. O ile zostaniesz w tym pokoju, wracanie do domu nie jest dobrą opcją.

Przewróciłem oczami.

– Ty mi będziesz dawać porady, co do chodzenia spać?

– Kiedy nie jestem w trakcie śledztwa, nie nawiedzają mnie myśli związane z przeszłością, odżywiam się całkiem sensownie... Wtedy nie mam problemów ze snem.

– Czy to ma kiedyś miejsce? – rzuciłem automatycznie.

Aless momentalnie spoważniał, a w oczach dało się wyczuć, jakby chciał mi coś zrobić.

Chyba coraz bardziej doceniam nasza znajomość.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro