Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

LXV - Rävgor

– Rävgor?

Otrząsnąłem się. Jeremy stał nade mną, próbując coś do mnie powiedzieć. Chyba się wyłączyłem. Spojrzałem na niego pytająco.

– Prosisz mnie o coś, a chwilę później ignorujesz. Zdecyduj się. Mam co robić.

To pamiętam. Mając wciąż w pamięci koncert, chciałem sprawdzić, czy faktycznie perkusistce Avalanche uciekały pojedyncze dźwięki.

– Zamyśliłem się. Chyba. To były ciężkie ostatnie dwadzieścia cztery godziny.

– Skróciliście sobie wyjazd o dobę, faktycznie ciężka sprawa.

Uzgodniliśmy ze Scarlett, że nie zdradzimy wszystkich powodów, dla których wróciliśmy wcześniej do Seattle. To, że Paul nie żyje, jest wystarczająco wiarygodne, nikt nie musi słuchać o tym, jak przerażony był Aless na myśl o swoim planie, o którym i tak za dużo nie mówił.

– Nie było cię tam. Nie wiesz, co się wydarzyło. Nie oceniaj.

Jeremy westchnął.

– Nie próbuję nawet. Wszyscy jesteście dziwni.

– Dzięki?

Właściwie pasowało mi to, że jak najszybciej wróciliśmy do Seattle. Nie jestem pewien, czy dałbym radę wytrzymać z Alessem tyle czasu, wiedząc, że jest o krok od wybuchnięcia. A to połączone z bezsilnością i monologami, że mógł coś zrobić, żeby do tego nie doszło. Oczywiście zawsze mu pomogę i będę go wspierać, ale to Aless. On czasami musi być sam. Też dlatego nie miałem do niego żalu, że bez słowa wczoraj uciekł z lotniska. Mógł co prawda uprzedzić, że to zrobi. Byłoby miło z jego strony, ale jestem w stanie zrozumieć, że ma ważniejsze rzeczy na głowie niż bycie miłym.

– To mam zostać? – zapytał Jeremy.

– Jakbyś mógł. Wyśle ci piosenki, których znalazłem nagrania z koncertu. Wciąż nie słyszę, żeby tam czegoś brakowało.

– Osoba, która ci o tym powiedziała, musiała ci się nieźle wryć w mózg – mruknął, wracając do perkusji.

Siedziałem przy keyboardzie. Plan był taki, że będziemy jednoznacznie grać muzykę, a ja do tego będę mieć w jednym uchu słuchawkę i sprawdzać, czy brzmi tak samo. Może przekładając to na dźwięki klawiszy, uda mi się zrozumieć, o co chodziło Victorowi. Lub utwierdzę się w przekonaniu, że się upił i nie do końca wszystko do niego docierało, jak powinno.

Wysłałem Jeremy'emu tytuły. Phantom. Rock Bottom. Sweet But Psycho. Honey Whiskey. Losing My Mind. Strange Love. Bad Romance. Wybrał dwie z nich, utwierdzając mnie, że te dwie zna najlepiej. Wśród nich znalazło się Phantom, a na moją zdziwioną relację, powiedział coś bardzo podobnego, co Victor. Nie będę wypierał we własnej głowie, jestem na 99% hetero.

Włożyłem jedną słuchawkę do ucha i zacząłem grać jedna z piosenek. Zapomniałem na chwilę, jaką przyjemność mi sprawia naciskanie na klawisze. Skupiłem się na dźwiękach i żeby zgrywały się z tym, co słyszałem na słuchawce i Jeremy'im. Wszystko zgrywało się w harmonijną całość. Nie było żadnych ubytków w dźwiękach. Żadnych zagubionych nut czy uderzeń.

– Nie wiem, o co chodziło – powiedziałem głównie do siebie, kiedy przestaliśmy grać.

– Pokaż to. – Jeremy znowu do mnie poszedł i wyciągnął rękę po telefon. Podałem mu go, wraz z drugą słuchawką. Założył ją i odtworzył nagranie. – Teraz rozumiem. – Uśmiechnął się pod nosem. – Ktokolwiek ci o tym powiedział, potrafi grać na instrumentach.

– Chciałbyś wytłumaczyć?

Zamyślił się na chwilę, po czym nacisnął parę przypadkowych klawiszy.

– Wyobraź sobie melodię. Możesz ją zagrać w ten prosty sposób, dla początkujących lub profesjonalny. Noob versus ekspert nagrania i tak dalej. Prawdopodobnie o to mu chodziło, zabrakło mu dźwięków, które on by zagrał. Sam bym nie zwrócił na to uwagi, gdybyś mi nie powiedział.

Trafiało do mnie to wyjaśnienie. Jak na to, że Victor był pijany, mógł mieć to na myśli.

– To mogło być to. Nie wiem, to była bardzo dziwna rozmowa.

– Z kimś ty właściwie o tym rozmawiałeś?

Już miałem powiedzieć, że "Z Victorem.", ale w ostatnim momencie przypomniałem sobie, że nie warto wspominać o nim z imienia. Po tym, jak dowiedziałem się, że bawi się w nekromancję (choć Scarlett użyłaby innego słowa na to), miałem w głowie czy by kogoś o tym nie poinformować. Jedna myśl. Jednak ufałem Scarlett i jeśli mówiła, że nie zrobił nic, co łamałoby magiczne prawo, lepiej o tym zapomnieć. A że Stanford jest blisko do San Francisco, w którym znajdzie się dwunasty dom amerykańskiego sabatu. Podobno Nico Montes ostatnio skupiał się na otwieraniu portali (jego zdolność, chyba, nie jestem pewien). Nie warto ryzykować, że Victorowi życie się jeszcze bardziej zepsuje.

Już miałem odpowiedzieć, kiedy to klapa w podłodze się otworzyła i przeszła przez nią Nancy.

– Przeszkadzam wam w czymś? – spytała słabo, siadając bezradnie na podłożu.

– Co się stało? – zapytaliśmy w tym samym momencie z Jeremy'im.

– Nic... – zaczęła, ale chyba zrozumiała, że żadne z nas w to nie uwierzy. Nie wyglądała za dobrze. – Nic. Mam po prostu to jedyne miejsce w domu, gdzie nie słyszę, jak Kyle kłóci się z tatą.

Wstałem bez słowa i otworzyłem klapę. Z parteru dochodziły krzyki, obwiniające tę drugą stronę o coś. Ciężko powiedzieć bez kontekstu.

– Daj spokój Rävgor – zaczęła Nancy, dotykając klapy, starając się ją zamknąć – Nie warto się wtrącać, znowu się pożarli o nic.

– Ja nic nie robię?! Ja?!

– Nie masz żadnych ambicji na siebie żadnych.

Kyle się zaśmiał nerwowo.

– Brakuje mi tylko wytknąć, że jestem żałosny i do niczego się nie nadaję! – Znam go na tyle, że wiem, że Kyle nerwowo się uśmiecha.

Czuję, że nie powinien się wtrącać, ale... Ale ta atmosfera trwa za długo. Może jeśli dziś będzie mieć miejsce większą awantura niż zazwyczaj, to coś się zmieni. Może chociaż będzie cicho przez następny tydzień, bo wszyscy będą na siebie obrażeni. Gorzej już raczej nie będzie.

Wbrew protestom Nancy, zszedłem na dół. W salonie zastałem właściwie całą resztę domowników. Sia wpatrywała się w Kyle'a, starając się go uspokoić lub czekała na moment, żeby siłą go wyprowadzić z domu. Pech, że akurat on był silniejszy i to nie było takie proste. Ojciec stał naprzeciwko niego, chodząc od jednego krańca pokoju do drugiego z poważnym wyrazem twarzy. Mama natomiast stała zrezygnowana w pobliżu wyjścia na taras. Pewnie już dawno by stąd wyszła, ale wolała być przy momencie, kiedy doszłoby to przemocy fizycznej.

Co przy tym, że cała nasza piątka miewa czasami problemy z panowaniem nad sobą, a to podobno gen po ojcu, to nie jest takie niemożliwe.

– Kyle – powiedziała cicho Sia.

– Tak pewnie, tłumacz go jeszcze.

– Ja nie... – zaczęła, ale poddała się po chwili – Zresztą nieważne i tak ci nie udowodnię, że Kyle ma rację bez usłyszenia, że jestem nie lepsza od niego. – Wskazała ręką na brata.

– Przecież ma pełne prawo tak do nas mówić. Tylko żałośni ludzie bez ambicji i celów w życiu rezygnują z nauki w Yale po roku. A teraz przecież nic nie robimy tylko szalajamy się po imprezach i żyjemy, jakby nie było jutra! Jebać, że ja mam pracę, a ty studiujesz! To jest ważne, bo jestem, cytując, bezużytecznym śmieciem bez przyszłości!

– Kyle przynajmniej coś robi – wtrąciłem się – Nawet jeśli nie pracuje na pełen etat czy nie studiuje, robi coś. W przeciwieństwie do ciebie nie spędza całych dni w domu, okazjonalnie biegając.

– Słucham? – Ojciec zatrzymał się i przerzucił na mnie swój wzrok. Poczułem, jak ściany się do mnie zbliżają, już nie było odwrotu. Jak mam wejść w kłótnie, to muszę powiedzieć wszystko, co myślę.

– No, a tak nie jest? Od października jedyne co robisz, to siedzisz w domu i prowokujesz kłótnie, że nic nie jest tak, jakbyś tego chciał. Przez większość roku wszystko jest w tym domu w porządku. To się zmienia za każdym razem, kiedy do niego wracasz i psujesz nam życie! – wypaliłem bez zastanowienia.

– Tak było, od kiedy pamiętam – dodał Kyle – Zawsze tylko pretensje, że z takimi ocenami nigdy w życiu nie zajdę, że będąc taki jaki jestem, będę co najwyżej miał pracę dorywczą i nie poradzę sobie w życiu. Sii i Nancy wymagasz wiecznego perfekcjonizmu, jakby ich płeć to definiowała. Do Jeremy'ego się nie odzywasz, od kiedy potwierdził, że jest gejem i ma chłopaka, a Rävgor cię unika na każdym kroku, żeby tylko nie słyszeć rozczarowania, że jak to nie jest kapitanem drużyny czy że zadaje się z Alessem. Co jest w tym złego? Wymagasz od nas niemożliwego, a w zamian nawet nie pokazujesz, że ci na nas zależy!

Kyle rzadko miewał momenty załamania, które pokazywał. Teraz był na skraju płaczu ze złości.

Staliśmy w ciszy przez chwilę. Ojciec zdawał się mieć gdzieś te wszystkie oskarżenia, jakby nie dotyczyły jego. Mama wyglądała na zmęczoną odwieczną kłótnią o to samo, a my jedyne co mogliśmy dodać, to zgodzić się z Kylem. Choć tego akurat nie trzeba było mówić na głos. To wiedzieliśmy wszyscy.

– Zrozumiesz to, o ile kiedyś dorośniesz. – Ojciec brzmiał na zrezygnowanego, kiedy mówił to do Kyle'a. Po czym przerzucił swój wzrok na mnie, wpatrując się z pustką i rozczarowaniem w oczach.

– O ile? – zapytałem, kiedy dotarło do mnie, że nie powiedział "kiedy dorośniesz" – Tak bardzo w niego nie wierzysz, że zakładasz, że Kyle może nigdy nie dorosnąć? Bo co? Nie wyprowadził się? Nie planuje w tym momencie założyć rodziny? Woli pracować niż studiować? Bo woli żartować niż być poważny na każdym kroku?

– Rävgor... – przerwała mi mama – To nie jest tego warte.

– To tylko zwykłe pytania. Chcę wiedzieć, czego unikać w przyszłości, chyba że jestem z góry skreślony przez własnego ojca za to, że nie pałam miłością do futbolu!

– Czyli jestem podwójnie skreślony? – zapytał Jeremy z przerysowanym zaintrygowaniem, poprawiając okulary ręką. Od kiedy spotyka się z Harrym, rzadko je nosi. – Bo jeśli tak, to z chęcią pierwszą rzeczą, jaką zrobię jutro, będzie wypisanie się ze wszystkich drużyn sportowych.

– Ale wiecie, co jest w tym wszystkim najlepsze? Że jesteś jebanym hipokrytą. Jak możesz oceniać i krytykować nas za próby odnalezienia siebie i swojej drogi, kiedy od czterech miesięcy nic nie zrobiłeś oprócz zaczynania afer w domu o nic. Wyżywając się dodatkowo na nas i wpędzając w poczucie winy, że nie spełniamy żadnych oczekiwań wziętych z dupy... – Urwałem, widząc, że nie tylko ojciec, ale i mama czują się winny z jakiegoś powodu. Gdyby chodziło bezpośrednio o to, o czym mówię, któreś z nich próbowałoby mi przerwać. Więc o co chodziło?

– Co przed nami ukrywacie? – zapytała Nancy, chyba dostrzegając to, co ja przed chwilą.

Rodzice wymienili spojrzenia w porozumieniu, co było nowością.

– Chwila, wy naprawdę coś ukrywacie? – Sia wyglądała na szczerze zszokowaną, a do tego Kyle się nerwowo zaśmiał. Jeremy w sumie też.

– Wasze kłótnie słychać w całym domu. Jedyne miejsce wolne od tego to strych i piwnica. Ciężko nie odnieść wrażenia, że stoi za tym coś więcej niż zwykle sprzeczki – ciągnęła niepewnie Nancy.

Czyżby brak zgodności odnośnie rozstania?

– Wasz ojciec nie może chwilowo wrócić do pracy – odezwała się w końcu mama. Podeszła kawałek, żeby stać na wysokości ojca.

Spojrzał na nią błagalnie.

– Melanie, proszę cię...

– Próbowaliśmy to utrzymać w tajemnicy, nie wyszło. Powinni wiedzieć o tym już dawno. Nie mam zamiaru słuchać wyzwisk.

Nie odezwał się.

Robiło się coraz bardziej niepokojąco.

– Zamierzacie się rozwieść? – spytał Kyle.

– Nie do końca o to chodzi – odparł ojciec. Cofnął się kawałek, żeby usiąść na krześle. On już się dziś raczej nie odezwie.

– Philip wrócił wcześniej do domu nie z powodu własnej zachcianki, a przymusu samorządu ośrodka. Ci sami ludzie nie są zadowoleni z tego, że Alfa jest kobieta. Uznali, że oni wiedzą najlepiej i wam jest potrzebny ojciec jako wsparcie w trudnych chwilach, jakie mają teraz miejsce w Seattle, a nowo przemienione wilkołaki poradzą sobie bez niego. Zarząd nie pozwala mu teraz do nich wrócić i kontynuować swoją pracę, dopóki tutaj wszystko się nie uspokoi. Wszelkie próby rozmowy na ten temat, kończą się groźbami, że to podkopie mój autorytet, stracę swoją pozycję czy innym bzdurami. Nie mam do tego cierpliwości i o to bardzo często zaczynamy się kłócić. Nie chcę powodować jeszcze większego zamieszania niż to konieczne, a... A jakakolwiek decyzja związana z separacją czy rozwodem sprawi, że zapanuje chaos. Szczególnie teraz po morderstwie Paula. – Zaczynałem żałować, że nigdy nie zainteresowałem się tym, czym zajmuje się mama. Może wtedy lepiej bym zrozumiał, o jakim potencjalnym chaosie mówi. – Jak pewnie sami zauważyliście ostatnio atmosfera w domu, nie jest za przyjemna. To oddziałuje na nas wszystkich.

– Staramy się zachowywać jak dorośli – wtrącił ojciec. On to szczególnie.

– W to nie wierzę – mruknął Kyle. Nie nawet jakoś złośliwie.

– To znacznie trudniejsze niż sądzisz, Kyle. Nawet po najcięższej kłótni, nie mam serca wyrzucić waszego ojca z domu, o czym on wie i czasami to wykorzystuje. – Mama spojrzała wymownie na ojca, na co on się nieznacznie skrzywił.

– To nie ja zaczynam się kłócić.

– Prowokujesz sytuacje, przez które faktycznie to ja zaczynam kłótnie.

– Znowu się zaczyna...

– Możemy wrócić do wyjaśnień? – przerwała im Sia.

– Cały zarząd w ośrodku jest przekonany, że moją rolą jako głową rodziny – Słychać było kpinę w jego głosie. – jest ochrona was. Mieliśmy do wyboru albo się podporządkować, albo...

Przerwał. Chwilę po tym usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Jeremy stał najbliżej, więc bez słowa, zdecydował się pójść sprawdzić, kto to.

– Melanie jest w domu? – zapytała Scarlett.

Jeremy nie odpowiedział, ale słyszałem, że oboje zaczęli iść w stronę salonu. Scarlett wyglądała, jakby dopiero wstała z łóżka i była ledwo żywa. Rozejrzała się niepewnie po pokoju, chyba ukrywając szok. Rzadkością jest widzieć całą naszą siódemkę w jednym pokoju.

– Ja tylko na chwilę, mama prosiła, żeby ci to zaniosła – powiedziała niepewnym tonem, podając mojej mamie teczkę. – Zrobiłaby to sama, ale jest pochłonięta pracą. To skany wszystkiego, co ustalili co do Paula z chyba osobistymi przemyśleniami Alessa na ten temat. Dużo czarnego humoru. Złego czarnego humoru.

Mama wzięła teczkę i otworzyła. Szybko jednak ją zamknęła ze skrzywieniem na twarzy.

– Mam nadzieję, że on z takim nastawieniem nie pójdzie jutro do państwa Garcia. To się źle skończy – Powiedziała do siebie. – Dziękuję ci. – Spojrzała na Scarlett i uśmiechnęła się przyjemnie.

– Nie będę wam przeszkadzać – wtrącił ojciec i wyszedł z domu jakby nigdy nic. Jakbyśmy właśnie nie byli w środku kłótni i wyjaśniania sobie spraw.

Scarlett spojrzała na mnie pytająco.

– Nic takiego. Właśnie poznaliśmy powód, czemu nie wrócił do Kanady – oparłem, ignorując mało przyjemny wzrok mamy na sobie.

Scarlett zamyśliła się na chwilę. Miałem wątpliwe przeczucia, nad czym się myślała. Podobnie jak ojciec, wyszła bez słowa z pokoju. W głowie włączyła mi się lampka, żeby za nią pobiec.

– Panie Lupus – zawołała za nim.

Ojciec zatrzymał się i wrócił, żeby stać przed schodami do domu. Stanąłem za Scarlett, opierając się o framugę domu. Nigdy wcześniej nie widziałem, żeby tak się zachowywała. Nie potrafię tego wyjaśnić, ale to było bardzo podejrzane.

– Słucham Scarlett. – O proszę, a do niej potrafi mówić miłym tonem.

– Słyszałam chyba całą kłótnię. Macie cienkie ściany zewnętrzne. Czekałam, aż się uspokoi, żeby zadzwonić. Nie chcę się wtrącać w wasze życie, ale może byłoby lepiej, gdyby się pan wyprowadził. Dla dobra wszystkich.

– Jak...

Tego się nie spodziewałem. Nie ma szans, żeby to zadziałało.

– Proszę. To, że nie może pan wrócić do pracy, nie znaczy, że musi pan tu mieszkać i zatruwać innym życie.

Słońce się właśnie wyłomiło spod chmur i dostrzegłem, że zaczęła się wokół Scarlett pojawiać bardzo delikatna aura.

– Proszę się wyprowadzić z tego domu.

– Tak zrobię.

Aura zniknęła.

Czekaj, co?

Ojciec wszedł po schodach do domu i podszedł na górę bez słowa.

– Co zrobiłaś? – zapytałem bardzo niepewnie.

Scarlett odwróciła się do mnie.

– Coś, co nie wierzyłam, że zadziała – powiedziała jeszcze bardziej niepewnym głosem niż ja – Ale chyba rozwiązałam wasze problemy? – Wzruszyła ramionami. – Nie wiem. Chyba.

Kłamała. Czułem, że wiedziała, co zrobiła i że zrobiła to naumyślnie.

– Co jest? – Kyle pojawił się znikąd.

– Ojciec się wyprowadza. Jeśli dobrze rozumiem.

– Teraz? W tym momencie? Po tym, jak dostaliśmy długi monolog, czemu nie może tego zrobić?

– Tak.

– Będę już iść – mruknęła Scarlett. Nie patrząc na nawet na nią, zdążyłem ją złapać za nadgarstek i zatrzymać. – Albo i nie.

– Jak? – kontynuował pytania Kyle.

– Co jak? – dodała Sia, która właśnie się pojawiła w przedpokoju.

Scarlett wyrwała rękę i usiadła na schodach.

– Nie wiem. Jak widać, wystarczyło grzecznie poprosić.

Kyle i Sia wymienili się spojrzeniami i pobiegli na górę. Podobnie zresztą jak mama, która przysłuchiwała się naszej rozmowie. Zamknęłam za sobą drzwi i usiadłem obok Scarlett.

– Powinienem pytać, czy sama mi powiesz?

Milczała przez dłuższą chwilę.

– Aless wpadł na teorię, w której mogę wpływać na działania innych za pomocą słów. Niby wiedziałam, że to jest prawda, ale nie mogłam się w pełni do tego przekonać. Trochę jakbym wolała wierzyć, że po prostu jestem przekonująca. Jak widziałeś to chyba jednak magia.

Nie, żebym się tego nie spodziewał, ale nie sądziłem, że panuje nad swoją magią. Nie słyszałem, żeby wiedźmy potrafiły wpływać na ludzi bez ówczesnego rzucenia zaklęcia.

– Zrobiłam coś ostatnio. Teraz wiem, że popełniłam błąd, ignorując naukę magii przez tak długi czas... Mam nadzieję, że nie jesteś zły, za to, co właśnie zrobiłam? – Całą wypowiedź powiedziała dość pustym i nieobecnym głosem.

Ja? Zły?

Tylko jeśli użyłaś czarnej magii do tego. Ratujesz mi życie tym, że ojciec się wyprowadza. Może znowu będzie spokój w domu. Jakbym miał być zły?

– Jestem w szoku. Martwię się o ciebie, nie widziałem wcześniej czegoś takiego. – Odwróciła głowę w moją stronę. – Nie chcę, żebyś narażała swoje życie, korzystając z czarnej magii dla mnie.

– Zaczynam rozumieć, że biała i czarna magia może być w moim przypadku bardziej połączona, niż sądziłam wcześniej. Źle się czuję z tą myślą.

– To dlatego tak źle wyglądasz? – Uśmiechnąłem się lekko, a Scarlett szturchnęła mnie w ramię.

– Zabawne. Od rana wzięłam z całe opakowanie przeciwbólowych. To nie ma, że sobą związku. Więc proszę, nie znęcaj się nade mną... Pogadamy później? Nie chcę się wyrywać ze spraw domowych. Jeszcze twój ojciec się rozmyśli z wyprowadzką.

– Pewnie.

Pożegnała się ze mną i wróciła do swojego domu. Poczekałem, aż zamknie za sobą drzwi, dopiero wtedy wstałem ze schodków. Wróciłem do domu. Już od progu słyszałem głośną dyskusję o przeprowadzce. Jeremy i Nancy zostali w salonie. Poszedłem na górę za dźwiękiem. Zastałem ich w pokoju, w którym spał ojciec, kiedy wracał do domu. Oddzielonym niż ten, w którym śpi mama.

– Jesteś tego pewien? – zapytała mama, siedząc na łóżku.

Nie widziałem w pokoju Sii. Kyle natomiast stał przy oknie.

– Widzisz, że jest. Sam się pakuje. Nie trzeba go do tego zmuszać. Widziałem, jak rezerwował mieszkanie na Airbnb – powiedział Kyle. Głupie wrażenie, że w tym momencie, jeśli będzie trzeba, wyniesie siłą ojca z tego domu i za własne pieniądze, zmieni wszystkie zamki, żeby tylko nie wrócił.

– Tak będzie lepiej. Wymyślę jakiś kit, czemu musiałem się wyprowadzić w tym momencie. A kiedy tylko sytuacja z Heartlessem się rozwiąże... Wtedy na dobre przeniosę się do Kanady.

– Skąd ta nagła zmiana? – zapytałem, (ponownie) opierając się o próg drzwi.

Ojciec odwrócił się w moją stronę. On nie odpowie na moje pytanie, bo nie wie. Tego jestem pewien.

– Rävgor...

– Przestań. Nie chcę słuchać tłumaczeń. Jestem tu z tego samego powodu co Kyle.

Kyle uśmiechnął się na chwilę pod nosem. Cała ta sytuacja wydawała się absurdalna. Powinienem się cieszyć, że ojciec się wyprowadza bez większego problemu. To w końcu to, czego chciałem od dawna. Jednak wiedzieć go, kiedy pakuje swoje rzeczy na dobre... Coś w tym było, co łamało moje serce. Wciąż był moim ojcem, czy tego chcę, czy nie. Jeśli miałbym gdzieś to, że dochodzi na dobre, to w jakim świetle by mnie to stawiało?

Racja przez większość ostatnich tygodni sytuacja w domu była tak zła, że nie chciałem o tym myśleć i wypierałem wszystko, co się działo. Żyłem życiem szkolnym. Tym, że Heartless wciąż zabija. O wszystkim tylko nie o tym. Ale coś w tym było nie tak.

Może powinienem powstrzymać Scarlett przed tym, co zrobiła? Albo próbować teraz złamać jej wpływ?

Nie wiem.

Może nie powinien nic robić. W końcu to nie do mnie należy decyzja.

– Przyjdzie jutro po resztę rzeczy...

– Proszę cię Philip, przemyśl to raz jeszcze. Nie wiem, co na ciebie wpłynęło, ale nie musisz teraz tego robić. Nie pod wpływem kłótni i prawie dwa dni po... Sam wiesz, czym.

– Melanie...

Spojrzałem na Kyle'a. On też wyglądał, jakby wiedział, że nie powinien tu być.

Rodzice stali wpatrzeni w siebie w ciszy. To nie może być proste. Rozstanie po trzydziestu latach, które zapowiadało się na to ostateczne.

Nie wiem jak, ale udało mi się wzrokiem wybawić brata z pokoju, żeby zostawić rodziców samych, żeby w spokoju mogli porozmawiać. Zeszliśmy na dół, gdzie wciąż siedziało młodsze rodzeństwo, ale też i Sia.

– Co zrobiła Scarlett?

Usiadłem obok Jeremy'ego. Nie odpowiedziałem.

– Czyli faktycznie coś zrobiła – dodał, krzyżując ręce na piersi – Nie, żeby to było coś nowego.

– Niby co miałaby zrobić? – spytała Sia.

– Nie znasz jej. Nie widziałaś tego, co potrafi.

– Bo ty niby widziałaś? – wtrąciła Nancy.

– Więcej niż cała wasza trójka. Jedynie Rävgor pewnie widział więcej.

Nie. Nie będę tego komentował. To nie jest tego warte. Nie.

Jeszcze powiem za dużo i źle się to skończy.

– A nawet jeśli, to czy to coś zmienia? W końcu będziemy mieć spokój w domu. Bez awantur przez cały dzień. Nierealnych oczekiwań. Bez sensownego stresu. Jeśli faktycznie miała na to wpływ, podziękuj w moim imieniu.

Spojrzałem na Kyle'a. Czyli on też miał wątpliwości co do tego, ale nie przyzna tego.

– Zawsze możemy wziąć to za przypadek – poparła go Sia – To niczego nie zmieni.

Wszyscy powinniśmy się cieszyć, że sytuacja rozwiązała się sama. Jednak z jakiegoś powodu tak nie było. A ja czułem się coraz bardziej winny, że nie powstrzymałem Scarlett.

Co nie miało sensu z mojej perspektywy.

Reszta dnia minęła w dziwnym nastroju. Kiedy ojciec ostatecznie wyszedł z domu, pożegnał się z nami i przeprosił za całą sytuację. Obiecał, że jeśli któreś z nas chciałoby z nim kiedyś porozmawiać, zawsze znajdzie dla nas czas. W to nie wątpiłem, wciąż nie pracował. Później nikt się do siebie zbytnio nie odzywał. Najgorzej przeżywała to mama, której już nie widziałem od wyjścia ojca.

Zmęczony tym nastrojem, poszedłem wziąć długi prysznic. Gorąca woda parzyła mi ciało, a mimo tego nie czułem nic. Wina zdążyła przejść. Smutku nigdy nie było. Złość mi przeszła. Pozytywne emocje się nie pojawiły. Jedna wielka pustka.

Czemu życie musi być tak trudne?

Kiedy wyszedłem z prysznica, dostrzegłem, że mam nieodebrane wiadomości. Lauren napisała, czy wszystko ze mną w porządku, bo wie od Harry'ego, który wie od Jeremy'ego, co się stało.

Odłożyłem telefon bez odczytania wiadomości w aplikacji. Spojrzałem jedynie na siebie w zaparowanym lustrze.

– Chciałbym wiedzieć, czy jest.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro