LIII - Rävgor
Siedziałem przy stole kuchennym. Naprzeciwko mnie Jeremy dopijał herbatę. A z salonu dobiegały kłótnie. Typowy poranek od jakiegoś czasu.
Styczeń dobiegał końca, a z jakiegoś powodu ojciec, który zazwyczaj wracał do tej swojej Kanady tuż po Nowym Roku, jak i nawet przed tak tym razem nie dość, że przyjechał wcześniej, to i powrót zajmuje mu dłużej. Już miałbym to szczerze gdzieś, ale kłótnie... Ich nie da się nie słyszeć.
Prawie Sia się przez to wyprowadziła do swojej dziewczyny. Chyba. Nie wiem, co do obu rzeczy. Czy mówiła na serio z przeprowadzką i czy chodzi z jakąś tam dziewczyną, która podobno chciała się umówić z Kylem, jednocześnie podobno Sia nie chce mieć nikogo po swoim ostatnim zerwaniu z chłopakiem. Ona i Kyle wyrabiają ponad normę dramy miłosne, przez co ja ich w ogóle nie mam. Chociaż tyle. Nie ważne. To naprawdę nie jest ważne.
Kłótnie są o wszystko. O co tylko można się kłócić. Aktualnie jest to temat tego, że wraz z Jeremy'im... Coś robimy albo czegoś nie robimy. Nawet nie wiem, zszedłem na dół gdzieś chyba w połowie wątku i nie wyłapałem, o co chodzi. Ale to też nie jest ważne. Bo problemem nie są kłótnie, a to, że ojciec powinien wrócić do pracy.
Nawet jeśli miałbym z nim świetny kontakt i nie chciałabym, żeby wyjeżdżał, tak fakt, że wciąż tu jest, no jest niepokojący. Szczególnie że jego praca jest ważna i jakbym wymienić coś, co w nim cenię, to z jakim oddaniem pomaga głównie młodym ludziom przy przemianach. A w tym roku wciąż tu jest. I to nie tak, że wyjechał na parę dni i wrócił do domu. On nie opuścił Seattle od momentu, kiedy wrócił tu te parę miesięcy temu. Pomijając biegi po lesie, ale no nie oszukujemy się, nie przebiegł prawie dwustu kilometrów w jeden dzień (w sumie prawie czterystu, bo jeszcze powrót), tylko żeby sprawdzić, co tam słychać w jego ośrodku. Szybciej byłoby samochodem.
Ale nie. On tu siedzi.
– Jedziesz dziś ze Scarlett czy z nami? – spytał Jeremy niby od niechcenia.
Zawiesiłem się na chwilę.
– Scarlett. Właściwie zaraz muszę wychodzić – mruknąłem – Wiesz, że też byś się mógł z nami zabierać. Harry nie musiałby wcześniej rano wstawać ani jego kierowca marnować paliwa.
Wzruszył ramionami. Ostatnio polubił jeżdżenie z Harrym do szkoły trochę za bardzo. Ogólnie polubił przebywaniem z Harrym za bardzo. Rozumiem, miłość i te sprawy, ale Jeremy wykorzystuje fakt, że Harry jest bogaty. Nie, żebym się sprzeciwiał, bo niestety ten nie lubi jak inni za niego płacą czy wydają na niego pieniądze, ale Jeremy przesada. A przynajmniej tak mogę przypuszczać. Jeśli mam być szczery, to nic nie wiem o ich relacji. Nie mam ostatnio pojęcia o relacjach w tym domu.
– Chyba niezbyt lubi jak z wami jeżdżę w ostatnim czasie – odparł po chwili, kończąc herbatę.
Nie, po prostu wie, że wtedy nie może narzekać na plan Alessa. Od kilkunastu dni konsekwentnie rzucamy innym strzępki informacji o tym, że Aless chyba oszalał i nie wie, co robi. Oczywiście w taki sposób, żeby później bardzo łatwo było to odkręcić czy zmieniać szczegóły jakby coś się na nie zgadzało. Nic nie jest prawdą, a jedynie naszymi domysłami, co przy plotkach staje się tym samym.
Scarlett jest oczywiście wkurwiona na to, bo po sytuacji z Abigail obiecała i sobie i im, że nie będzie już kłamać ani naciągać rzeczywistości, jeśli chodzi o ważne rzeczy. Wie, że nie może im o tym powiedzieć, bo plan Alessa się nie powiedzie więc, zamiast dążyć do jakiegoś kompromisu, wyklina ten plan codziennie, jak jeździmy do szkoły.
Oczywiście robię to samo. Po tym, jak Lauren i James pogodzili się z tym, kim jestem, obiecałem im coś podobnego, że nie będzie między nami tajemnic, które faktycznie na coś wpływają. A tu dokładnie robię, to co robiłem, ale teraz nie mam wyboru. Przynajmniej oboje zdają sobie sprawę, że Aless nie jest do końca stabilny emocjonalnie i w sumie nigdy nie wiadomo, o czym myśli i co planuje zrobić. A Harry'ego do tego nie doliczam, bo ostatnim razem jak miałem szansę z nim porozmawiać bez obecności swojego brata, a miało miejsce wczoraj, kiedy mi powiedział "hej" na korytarzu. To dosłownie mój jedyny kontakt z nim. Nie rozumiem ludzi w związkach i spędzania czasu tylko we własnym towarzystwie. Szczególnie kiedy ma się innych przyjaciół.
Podczas moich rozmyślań, w tle wciąż cały czas słyszałem zaciętą kłótnię. W tym momencie chyba padły oskarżenia, że ojciec nic nie pomaga w domu i trzeba się go dopraszać, żeby wyniósł, chociażby śmieci. On z kolei obił piłeczkę i zarzucił mamie, że my też tego nie robimy i jak w ogóle nas wychowała. Gdzie to nie jest prawdą. Fakt ja nie wynoszę śmieci, zbyt mnie to obrzydza, ale no robię inne rzeczy w domu. Dosłownie wolę pędzić z pół godziny na myciu łazienki niż wynieść śmieci.
Sam skończyłem jeść śniadanie i wyszedłem z domu. Wyjątkowo byłem przed Scarlett, ale to, dlatego że ona chyba dziś zaspała. Przypuszczałem to po jej pustym, a zarazem zirytowanym spojrzeniu oraz niedoczesanych włosach. Jakby właśnie wstała z łóżka. Mruknęła coś na przywitanie i że tak, jest w stanie prowadzić samochód, nie zaśnie za kierownicą. Chyba ma zły dzień. Jechaliśmy, nie odzywając się do siebie, jedynie w tle leciała muzyka (BLACKPINK, tego się nie spodziewałem). Nie miałam odwagi się odezwać, nie chciałam jej denerwować, szczególnie że nie wiem czemu... Co się stało, że ma taki nastój. Choć miałem swoje przypuszczenia. Właściwie kilka.
– Nie chcę tam iść – mruknęła w końcu słabym głosem, jak parkowała przed szkołą.
Okey, teraz warto spytać.
– Coś się stało?
Scarlett zatrzymała się i spojrzała na mnie. Detektywem nie jestem, ale byłem prawie pewien, że prawie się z kimś pokłóciła łamane na, ktoś ją z rana zdenerwował oraz że aktualnie umiera od środka. I to nie tak, że poetycko opisuję fakt, że domyślam się, że ma okres, nie, to nie to. Na Scarlett nie działają leki przeciwbólowe podawane w normalnych dawkach. Nawet te magiczne. Też zawsze jak coś jej jest, słyszę o tym, że umiera. To może być zwykły ból głowy, brzucha czy nie wiem nadgarstek. Po prostu leki nie na nią nie działają. Chyba że weźmie o parokrotnie zwiększoną dawkę lub ból po prostu jest słaby.
I w sumie może faktycznie tak pisze czasami, żeby brzmiało poetycko. Bo faktycznie brzmi.
– Nie, ale... – westchnęła – Źle się czuję, pewnie dziś umrę, znowu ktoś się spyta o Alessa, Abigail będzie mnie męczyć, czy nie poszłabym z nią na podwójną randkę z nią i Ianem i moim jakimś chłopakiem czarownikiem, którego pewnie przed nią ukrywam lub Alessem, mama znowu mi zarzuca brak powagi względem magii... Ale to nic.
Tak właśnie można było streścić ostatni miesiąc.
Wszystko jest niczym.
A my czujemy się chujowo i nic z tym nie można zrobić.
***
Wyjątkowo nie miałem dziś ochoty na kontakt z ludźmi w szkole. Tak rozmawiałem z nimi i siedziałem przy jednym stole na stołówce, starając się czasami podtrzymać rozmowę, ale bardziej z przyzwyczajenia niżeli chęci. Najchętniej wróciłbym do łóżka i położył się spać. Ewentualnie znalazł wystarczająco interesującą osobę do rozmowy.
Wtedy też niespodziewanie dostałem wiadomość od Isaaca.
Isaac: Chcesz iść dziś ze mną do baru?
Normalnie bym odmówił, bo nie lubię pić w tygodniu, ale to Isaac. To nie jest tak, że jemu się nie odmawia, to zazwyczaj jego się prosi o spotkanie.
Rävgor: Czemu nie
Rävgor: Jeszcze jakieś szczegóły by się przydały
Isaac: Obaj wiemy, że istnieje tylko jeden bar, gdzie będziemy mogli się napić i nikt o nic nie będzie pytał
Isaac: A co do godziny, to jak ci pasuje i tak jestem cały dzień w domu 🤷🏻
Bar, o którym mówił, był miejscem dla głównie dla wampirów. Jest to chyba jedyne (przynajmniej oficjalnie) miejsce, gdzie w menu drinków znajdzie się specjalny dział poświęcony krwi. Oczywiście każdy może do niego wejść, Prisca jednak pilnuje, żeby barmani rozróżniali czy obsługują zwykłych ludzi, czy nie. Jest to dość dziwnie miejsce, tak samo zresztą, jak ta restauracja, w której płacisz za stół, a nie jedzenie (gdzie mama z Dawn i Priscą uwielbiają chodzić z jakiegoś powodu). Nie mówiąc o tym, że praktyki panujące w środku nie mają zbytnio odzwierciedlenia w amerykańskim prawie. Jak to, że nie mając dwudziestu jeden lat, dadzą ci alkohol. Oczywiście, jeśli widać, że ktoś ma naście lat w granicy jedenaście-szesnaście pewnie z ciebie złapią i powiedzą, że nie spędzą ci drinka. Chyba że wyjaśnisz, że masz x lat, tylko że przemieniono cię w wampira w wieku trzynastu lat, byłem raz świadkiem takiej sytuacji, to było ciekawe, laska urodziła się w połowie osiemnastego wieku i tłumaczyła dwudziestoparolatkowi, że jest od niego starsza. Aktualnie ma dożywotnią zniżkę na minus pięćdziesiąt procent na wszystko w ramach rekompensaty.
Ostatecznie więc dzień w szkole minął mi na myśleniu o spotkaniu z Isaaciem. Chyba nawet było widać, że byłem zamyślony, bo Lauren czasami się mnie pytała, czy na pewno usłyszałem, o czym mówi.
Aż w końcu mogłem wyjść ze szkoły. Wyjątkowo wróciłem sam na piechotę. W domu odczekałem z półtorej godziny, udając, że coś robię i napisałem do Isaaca, żebyśmy za godzinę spotykali się na miejscu. Ogarnąłem się do wyjścia, po czym wyszedłem z domu, oznajmiając wcześniej, że wychodzę, przerywając tym dyskusję pomiędzy Kylem a ojcem odnośnie do tego, że Kyle jest Kylem. Dobrze, że wyszedłem z domu, jeszcze mi by się oderwało, że nie wiem, na jakie studia chcę iść. Znaczy mam zapewnione miejsce w Yale, jak całe moje rodzeństwo, ale nie czuję, że to jest coś, co powinienem zrobić. Fakt kończenia szkoły średniej, które będzie mieć miejsce za parę miesięcy, wydaje mi się nierealny.
Na miejsce dotarłem w jakieś czterdzieści minut. Trochę mi się nie śpieszyło na początku, ale później Isaac napisał, że już w sumie jest w barze i że jak zwykle się spóźniam. Co w tym przypadku nie było prawdą, bo do środka wszedłem na równo trzy minuty przed ustaloną godziną, a do stolika, przy którym siedział, dosiadłem się dokładnie godzinę po tym, jak do niego napisałem. Ale jasne, zawsze warto wytknąć, że się spóźniam.
Wyglądał na zmęczonego. Ale bardziej jakby nie spał całą noc, niżeli miał problemy. Kolorowa farba prawie już mu się całkowicie wypłukała. W sumie tyle, reszta była jak zawsze.
– Spóźniłeś się.
– Nie. Jestem na czas.
Zaśmiał się.
– Nie będę już, wiem, że cię to irytuje, jak ludzie tak mówią. Zacznę więc od nowa tę rozmowę. Hej Rävgor, co tam u ciebie?
Siedzieliśmy w boksie naprzeciwko siebie.
– Ciężkie pytanie, odpowiem, że dobrze, ale możliwe, że będę bardziej szczery, jak się napiję – odparłem – Jest dziwnie, co by nie mówić.
– Oj, uwierz. Słyszałem. Plotki o Alessie dotarły do mojej szkoły. Nie tak, żebym sam wcześniej o nich nie słyszał, bo wiesz, jak jest, ale rozumiesz.
Oj pewnie, że rozumiem. Sam rozprowadzam te plotki.
– Wciąż się przyjaźnię z Alessem, nie dość, że słyszę te plotki wszędzie to, słyszę jeszcze od niego rzeczy. O których niestety nie mogę mówić, bo sam nie wiem, czy to, co mówi, jest prawdą, a co nie. Dziwny człowiek.
– Nawet nie wiesz, ile osób do mnie zagadywało, jak wszyscy się dowiedzieli, kim jest Aless, jak wygląda i ile ma lat. Nie wiem, jak on wytrzymał to u was, bycie chodzącym obiektem pożądania. Nie powiem, że nie jest przystrojony...
– Nie kończ. Mam flashbacki, z każdym przechodzę taką rozmowę.
Isaac się zaśmiał. To naprawdę nie jest zabawne. Nie lubię mieć przystojnych przyjaciół.
– A co u niego?
Westchnąłem.
– Nie mam pojęcia, tak szczerze. Jest w stanie, gdzie się poddał, ale jednocześnie nie może oficjalnie porzucić śledztwa, bo to zrujnuje jego reputację, a wtedy będzie jeszcze gorzej.
To w sumie kłamstwo nie jest.
– Szkoda mi go, nie widziałem, że to aż tak wygląda.
– Byłem przekonany, że o tym wiesz. Prisca mówi o nim cały czas w towarzystwie innych. Twój chłopak...
– Tym razem ja ci przerwę. Zerwaliśmy.
Może i lepiej, nie pamiętam, jak miał na imię. A pewno je poznałem, ale niezbyt przykładałem uwagę do tego.
– Przykro mi. Pewnie nie chcesz o tym gadać.
– Właściwie to chcę. Moi znajomi myślą, że "różnica wieku" – Poruszył palcami, jakby wyrażał cudzysłów – była zbyt duża, a rodzice, że to kwestia pierwotnych instynktów, cokolwiek to znaczy. Nikt mnie nie rozumie i nie chce wysłuchać mojej wersji.
– Znajomym ze szkoły jej nie powiesz, bo on jest wampirem, rodzicom... Od początku go nie lubili. Nie masz komu o tym powiedzieć. To o co poszło?
– Po prostu się okazało, że nie pasujemy do siebie. Wciąż mam z nim kontakt, bo okazało się, że wampiry są świetnymi towarzyszami do picia i nie trzymają urazy, ale nie planuje się już z żadnym wiązać. Po prostu musiałem to komuś powiedzieć, wybacz, jeśli wyrwałem cię z jakichś zajęć, żebyś mógł się ze mną spotkać.
– Właśnie to dobrze, że napisałeś. Musiałem się wyrwać z bańki, w której aktualnie żyję. Od balu... – Urwałem na chwilę, powstrzymując się, żeby przypadkiem nie zacząć płakać – Jest ciężko.
– Jeśli mam być szczery, nawet nie chce sobie wyobrażać jak bardzo. Na twoim miejscu chyba nie potrafiłabym chodzić do szkoły codziennie, przechodząc przez to wejście... Sorry, jeśli to było nie na miejscu.
Jak zepsuć swój nastój w trzech krokach, tutorial.
Wyjdź z domu.
Spotkaj się z ludźmi.
Powiedz coś o sobie.
Tyle tylko wystarczy, żeby twój nastrój znacząco się pogorszył, efekt gwarantowany.
– Wciąż to się wydaje nierealne – powiedziałem słabszym głosem – Wbrew pozorom przechodzenie przez to miejsce nie jest takie straszne. Mam za każdym razem wspomnienia z tamtej nocy, ale nie to jest najgorsze. Cały czas mam wewnętrzną nadzieję, że pewnego dnia się obudzę, pójdę do szkoły i że ją zobaczę. Jednego dnia osiągnąłem szczyt desperacji i zacząłem szukać zaklęcia wskrzeszania. Jednak Scarlett mnie nakrywała i się na mnie wydarła, jak mogę jej to robić, szukać rozwiązań w czarnej magii i nekromancji. To tym mi przeszło myślenie realnie o tym.
– Chciałem się zaśmiać, bo wyobraziłem to sobie Scarlett krzyczącą na ciebie, ale nie wiem, czy mi wypada – odparł.
– Ja też nie. – Starałem się uśmiechać.
Chwilę posiedzieliśmy w ciszy, aż do naszego stolika nie podeszła jakaś wampirzyca. Zagadywała Isaaca zalotnie, chyba widząc, że jest już singlem. Aż ten nie zasugerował, że jest teraz na randce ze mną. Wtedy się okazało, że ona tu pracuje i przyszła spytać, co mam podać.
To było niezręczne.
Zamówił dla nas piwo i jakieś burgery. Mam nadzieję, że będą dobre, właśnie pierwszy raz tu cokolwiek zamawiam. Wcześniej tylko odbierałem parę razy pijanego Kyle'a.
Czas mijał. Choć powiedziałabym, że to spotkanie miało na celu, żeby Isaac się wygadał, skończyło się tak, że praktycznie cały czas ja mówiłem. A on słuchał. Nie spodziewałem się, że aż tak tego potrzebowałem. Cała ta niemoc... Może jednak powinienem pójść do tej terapeutki Harry'ego?
– Okey, a jak zniosłeś ostatnią pełnię? Po śmieci Zacka niezbyt mogłem nad sobą panować, pełnia po tym była okropna.
– Zamknęli mnie w piwnicy. I zadzwonili po Alessa, żeby w razie czego mnie zadrapał swoimi szponami, żeby mnie osłabić. Właściwie to jednym szponem. Było ciężko.
– Ajć.
I nie przesadzam. Na ogół podczas pełni będąc wilkołakiem, da się nie przemienić w pełni w wilka. Chyba że nie panujesz nad sobą, wtedy nie ma szans, żeby cię to ominęło. Nie było mnie przez dwa dni w szkole przez to. Warczałem na wszystkich, oczy praktycznie cały czas mi się świeciły, jak już Aless się zjawił, prawie się na niego nie rzuciłem za to, jak pachnie.
Żeby było ciekawiej, była to pierwsza pełnia, od kiedy Lauren i James wiedzą, że jestem wilkołakiem. Jeremy to wykorzystał, drażniąc się ze mną, że mnie nagra jakim "pięknym wilczkiem" jestem i im to wyśle. Niestety to zrobił. Wysłał im zdjęcie, jak śpię jako wilk. To zdjęcie jest teraz tapetą na telefonie Lauren.
– Na szczęście do tego nie doszło, choć podobno było blisko. Nic z tego nie pamiętam, jeśli mam być szczery. – Podwinąłem rękaw bluzy i pokazałem mu przedramię z zadrapaniem. – Na pewno coś się tam stało, o czym nie wiem, bo to nie chce się zagoić od jakiegoś czasu. Możliwe, że to nóż Alessa.
Isaac się lekko uśmiechnął.
– Całkiem możliwe. – odparł lekko i spojrzał na telefon. – Chyba będę się zbierał. Zaspałem dziś do szkoły, jak to się jutro powtórzy to, rodzice mnie zabiją.
Tym razem ja się zaśmiałem.
– Ja też. Tylko ja będę musiał żyć i słuchać o tym, że zostałem źle wychowany.
– O właśnie, ojciec wciąż jest w domu?
Oboje wstawiliśmy z siedzeń i po zostawianiu pieniędzy na stole, zaczęliśmy iść w stronę wyjścia.
– A jak myślisz? W domu żyć się nie da ostatnio. Wstajesz rano, kłótnia. Wracasz po południu do domu, awantura. Idziesz spać, ktoś się do czegoś przypierdoli.
– Przenocowałbym cię u siebie przez jakiś, ale do rodziców doszło, że nie ważne kogo do domu przyprowadzę, nawet nie na noc, to potencjalnie mogę z tą osobą uprawiać seks. I przeszkadza im to.
– Powiedzieli ci to wprost czy sam na to wpadłeś?
Serio jestem ciekaw.
– Powiedzieli. To była bardzo niezręczna rozmowa.
Oczywiście opowiedział mi o tej rozmowie. W końcu nie musiałem mówić o sobie. A słuchanie Isaaca jest zawsze uspakajające, szczególnie kiedy mówi o jakieś pierdołach i historiach z przeszłości.
W pewnym momencie musieliśmy się pożegnać, a ja wrócić do domu. Bardzo mi się do niego nie śpieszyło. Specjalnie zwalniałem co jakiś czas. Niestety w końcu stanąłem przed drzwiami. Na podjeździe stały wszystkie samochody, więc spora szansa, że wszyscy są w domu. Świetnie.
Westchnąłem ciężko i otworzyłem drzwi. Było dość późno, prawie dwudziesta trzecia, więc starałem się zachowywać, jak najciszej jak tylko mogłem. Nie wyszło. Będąc o krok od bycia na schodach, usłyszałem za sobą głos ojca.
– Gratuluję, że udało ci się wrócić do domu. – Mam przejebane. Odwróciłem się niepewnie. – I jeszcze czuć od ciebie alkohol, po prostu wspaniale.
– Spotkałem się z Isaaciem. Wypiliśmy może z dwa piwa. Co w tym złego?
Ojciec nie zdążył odpowiedzieć, bo na korytarzu pojawiła się mama.
– Mógłbyś przestać się do czepiać? Przez cały dzień to robisz. Znajdujesz byle szczegół tylko po to, żeby się do czegoś przypierdolić...
To był moment, w którym uciekłem do pokoju, żeby unikać ataków w swoją.
Ja mam dość.
A wszystko wskazuje na to, że jutro mnie czeka dokładnie taki sam dzień.
Czemu dwatysiące dwudziesty zapowiada się na najgorszy rok jaki miał do tej pory miejsce?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro