Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

IX - Scarlett

Najgorsze w chodzeniu do szkoły jest, to jak szybko mija tam czas. Już minęły trzy tygodnie od zakończenia wakacji, a ja wciąż pamiętam ten pierwszy dzień, kiedy nie chciało mi się wstać z łóżka. Wciąż mi się nie chce.

– Czy ty zaczynasz nas unikać? – zapytała mnie Abigail, przerywając mój mentalny sen.

– Czemu bym miała? – odpowiedziałam pytaniem, udając, że nie wiem, o co jej chodzi. Prawda była trochę inna.

Od już kilkunastu dni staramy się zgrać, żeby się spotkać. I to miało nastąpić w poprzedni weekend. Jednak przez to, że moja mama uparła, że tydzień po pełni jest najlepszy czas do uczenia się magii. W taki też sposób cały weekend spędziłam w Nowym Orleanie na słuchaniu o różnicach w zaklęciach i jak sposób ich rzucania wpływa na efekt. Oczywiście tego nie mogłam im powiedzieć, więc wykorzystałam fakt, że mama pracuję jako prokurator okręgowy i że pomagam jej z dokumentami.

– Nie twórz teorii – skomentowała Ellie, mierząc w nią swoim widelcem.

– Nie tworzę. Mówię tylko, że to podejrzane, że za każdym razem jak chcemy się spotkać i coś zrobić, to Księżniczka nagle nie może.

W gwoli wyjaśnienia owa Księżniczka wzięła się stąd, że lubię pudroworóżowe ubrania (ładnie wygląda z resztą moich ubrań, które są w większości czarno-białe), a amarantowe kamienie szlachetne mam w większości biżuterii, której i tak nie noszę. Kiedyś komuś się to skojarzyło z księżniczkami Disneya i chciał mnie tym obrazić, a moi kochani przyjaciele to podchwycili i teraz w sytuacji, w których mam się czuć winna, tak mnie, nazywają.

– To już nie moja wina, że mama chciała, żebym jej pomogła. A to jest niestety czasochłonne – tak samo, jak słuchanie o kątach między palcami, żeby zaklęcie lepiej działało. Niestety tematu magii intuicyjnej nikt nie chce poruszać. O ile faktycznie to się tak nazywa.

– Rozumiemy to, prawda Abigail? – Louis spojrzał na nią – Poza tym widzimy się codziennie, jak się nie będziemy się cały czas spotykać poza szkołą, to nic się nie stanie.

– Tak się podobno rozpadają przyjaźnie. Poza tym jestem przekonana, że widziałaś się z nim w ten weekend.

Wybacz, nie miałam jak, byłam w Nowym Orleanie.

– To statystycznie możliwe. Mieszka naprzeciwko mnie – starałam się bronić, ale już było przesadzone, co zaraz usłyszę.

– Wciąż jesteś pewna, że już ci przeszło? – spytali całą trójką.

Nie. Wciąż jestem zakochana w Rävgorze, choć nigdy nie byłam. Czego też nie mogę powiedzieć, bo moje kłamstwo sprzed dwóch lat by się wydało.

– Bylibyście pierwsi, gdyby było inaczej. A nie jest.

– To prawda. Mogę cię o coś prosić?

Pytanie oczywiście musiało paść od Jeremy'ego, który podobnie jak Rävgor potrafił pojawić się znikąd. I dziś faktycznie nie wyglądał, jakby miał depresję (cytując Rävgora, oczywiście).

– A o co?

Zawahał się na chwilę i poprawił ręka okulary.

– Słyszałem o tym, co się działo, kiedy zniknęłaś z Rävgorem na imprezie. Zabawne to dość. Nie chcę, żeby to się powtórzyło. A mnie oczywiście nie posłucha – uśmiechał się krzywo na koniec.

Poczułam na sobie wzrok całej trójki. A do tej pory tak dobrze szło mi ukrywanie tego zdarzenia przed nimi.

– Co się wtedy działo? – zapytała Ellie.

Oby to, co Jeremy było prawdą i faktycznie potrzebuje mojej pomocy, bo nie mam pojęcia, co mu zrobię inaczej.

– Miałam się zbierać do domu i wpadłam przy tym na Rävgora, który stwierdził, że zabierze się ze mną – zaczęłam opowiadać, mając nadzieję, że Jeremy nie zacznie dopowiadać faktów do mojej historii – Gdzieś w połowie drogi wpadliśmy na jakiegoś chłopaka. Rävgor go o coś zaczepił, bo tamten prawie na nas wpadł, po czym zaczęli się kłócić. Nie pamiętam, który z nich zaczął, ale w pewnym momencie zaczęli się bić, a ja ich fartem rozdzieliłam. O to cała historia.

Zaśmiał się pod nosem.

– Rävgor dość dobrze go opisał – niby przypadkowo podrapał się po nosie – Mam wrażenie, że ten typ tu jest. Potrzebuje mentalnego wsparcia, żeby mojego brata nie poniosło. Nie mam pojęcia, czym on go wkurzył, ale to skończyłoby się zawieszeniem.

– Postaram się, ale chyba niezbyt dużo mogę zrobić – oby zrozumiał aluzję, że nie powinien o tym mówić przy moich przyjaciołach.

Nagle z głośników wydobył się wysoki dźwięk. Jeremy musiał się oprzeć o stół, żeby nie stracić przez niego równowagi.

– Po dzwonku na lekcje odbędzie się krótki apel związany z dodatkowymi zajęciami. Wszyscy nauczyciele o nim wiedzą, więc nie przejmujcie się tym, że się spóźnicie – głos Myersa ciężko było rozszyfrować w tym momencie. Z jednej strony spokojny, a z drugiej poddenerwowany, a z trzeciej ledwo było go słuchać.

– Zmuś go do tego, żeby usiadł ze swoimi znajomymi obok nas. Muszę mieć go na oku – dopowiedziałam, kiedy głośnik ponownie wydawał wysoki dźwięk.

– Postaram się – mruknął i odszedł ledwo, trzymając się na nogach. Biedne, wilkołacze uszy.

– A ja myślałam, że to Rävgor ich tam pilnuje, żeby się zachowywali – stwierdziła Ellie, kończąc swoją sałatkę.

– Dopóki go nie poniesie, to tak zazwyczaj jest. A przynajmniej się stara – powiedziałam, a w tym czasie zaczęłam go szukać wzrokiem – Co wy na to, żeby poczekać, aż oni wyjdą?

***

Jeremy miał rację. Rävgora musiało pilnować jedenaście osób, żeby siedział w fotelu i nie rzucił się na Alessa. Ja siedziałam z jego lewej strony, James z prawej, Jeremy i Harry nad nim, a cała reszta była w pobliżu jak próbował uciec.

Aless natomiast stał na scenie, lekko skrępowany, za Myersem. Nikt nie mógł stwierdzić, co właściwie tam robi ani tym bardziej, po co jest ten cały apel.

– Bardzo się cieszę, że przyszliście tak tłumnie. Chociaż każda minuta mniej lekcji jest zbawieniem. – to miał być element humorystyczny, jak mniemam. Co się stało? – Przechodząc jednak to meritum tego apelu. Niektórych z was pewnie doszły już słuchy o dwóch tragicznych śmierciach nastolatków, których ciała znaleziono na północy Seattle. Czyli nie oszukujmy się, na naszym terenie. Nie jest to najświeższa informacja, jednak policja stara się to jak najbardziej zatajać, żeby nie wszczynać paniki – na sali nastała niepokojąca cisza. Dyskretnie spojrzałam na Jeremy'ego, który położył rękę na ramieniu Rävgora i przycisnął go do fotela. Jak widać o tym, że Aless jest detektywem, też mu wspomniał. Albo Melanie im powiedziała. Obie opcje mają sens – i wiem, że moja reakcja rujnuje to. W tym celu zjawił się tu – ręką wskazał na chłopaka – pan Vasile.

Aless przewrócił dyskretnie oczami i podniósł mikrofon do ust.

– Powtórzę, Aless wystarczy – powiedział z irytacją, rozglądając się po sali. Z tego, co widziałam, było na niej około trzydziestu istot z różnych frakcji – w tym ja jako jedyna wiedźma. Jednak kto znajdował się w najmłodszym roczniku.

– W taki sposób znają już twoje imię i nazwisko. Zatem Aless jest tutaj, żeby nauczyć was czegoś praktycznego. Może o tym opowiesz?

– Jak dyrektor Myers zdążył powiedzieć, jestem tu, żeby was czegoś nauczyć. Bardziej przykładnego niżeli praktycznego, bo chcę się łudzić, że nigdy wam się to nie przyda. Ehm powinienem był sobie napisać, jak chce przekazać to, co mam przekazać. Nie chcą rozpoczynać paniki na wielką skalę, jesteście niestety wszyscy potencjalnymi ofiarami mordercy. Ja tu jestem, żeby was nauczyć się bronić. W kontekście nie tylko fizycznym, ale i jak rozpoznawać takich ludzi. Wiem, nie wyglądałam jak osoba, która ma jakiekolwiek doświadczenie w tym.

– Nie wyglądasz jak osoba mająca jakiekolwiek doświadczenie w czymkolwiek – mruknął Rävgor.

– Ale pozory bardzo często mylą – dokończył Aless, wpatrując się morderczo w niego – Więcej szczegółów będzie wywieszonych na głównej tablicy wraz z grupami, które powstały po długich rozmowach z obecnymi tu nauczycielami. A teraz, jeśli ktoś chciałby podważyć moje zdolności fizyczne w samoobronie, jestem w stanie udowadniać w dziesięć sekund, że wiem, o czym mówię.

– Mój brat byłby chętny – powiedział głośno Jeremy, po czym dodał cicho do Rävgora – Tak bardzo go nienawidzisz? Droga wolna. Pamiętaj tylko, że ostatnio z nim nie wygrałeś.

Niepewnie się podniósł, ignorując komentarz brata.

– Tylko zdajesz sobie sprawę, że Rävgor jest od niego silniejszy? – spytałam, kiedy chłopak wchodził na scenę.

– To znaczy?

– I szybszy. To znaczy, że... – nie każ mi dopowiadać, że oni się mogą tam pozabijać, bo Aless strategicznie myśli.

– Mają dziesięć sekund, nie? – odpowiedział lekko przerażony, zdając sobie sprawę z tego, co zrobił – Wtedy będę myśleć, co zrobić, żeby wszyscy przeżyli bez widocznych obrażeń.

– To był bardzo zły pomysł – skomentował James.

– Przynajmniej broni ze sobą nie mają – powiedziała Ellie, nie odrywając wzroku od sceny.

Jeremy wyglądał na jeszcze bardziej przerażonego i miałam wrażenie, że zaczął obliczać, ile zajmie mu dotarcie na scenę w tempie, w którym nie wzbudzi to kontrowersji i niedowierzań.

– Zatem, macie dziesięć sekund – powiedział Myers.

Jako że to będą lekcje z samoobrony Rävgor musiał zacząć. Tym razem jednak byłam w stanie dostrzec, co właściwie robili.

Osiem sekund.

Rävgor starał się atakować jednak Aless nie dawał mu takiej szansy, ostatecznie unikając ataku.

Sześć sekund.

Jeremy tymczasem siedział na brzegu fotela i obserwował, co się działo.
Pięć sekund.

Cztery sekundy.

Trzy.

Wydawało się, że Aless wygrywał.

Koniec. Minęło dziesięć sekund, a Rävgor leżał na ziemi. Problem leżał w tym, że on nie miał zamiaru się poddać. Kiedy więc Myers ostatecznie potwierdził, że Aless ma podstawy i spore umiejętności do uczenia samoobrony, Rävgor mu się wyrwał i ponownie zaatakował. Ciężko było to nazwać sprawiedliwą walką, bo oboje dążyli do użycia swoich mocy do zdobycia przewagi. Gdzieś w którymś momencie miałam wrażenie, że Aless miał nóż w ręce, co niezbyt mi pasowało do wizerunku wampira.

Piętnaście sekund później zauważyłam, jak Jeremy stara się dostać na scenę, walcząc z protestami dyrektora. Nie jestem pewna, jak udało mu się to wygrać, ale zapewne będzie mieć później o tym rozmowę w stylu jak panować ze złością. Z niesłychaną pewnością siebie podszedł do nich i jednocześnie złapał obu w okolicach ramienia. Zrobił obojgiem przewrót, tak mocny, że teraz leżeli na ziemi, nie mogąc się podnieść. Po tym Jeremy złapał ich za karki i powiedział coś tak cicho, żeby inne istoty o nadzwyczajnie dobrym słuchu nie miały szansy tego usłyszeć.

– Myślę, że Aless Vasile udowodnił swoje umiejętności wystarczająco dobrze – powiedział Jeremy do mikrofonu – Do uzupełniania historii mogę dodać, że wraz z Rävgorem uczył nas ojciec, który zajmuje się na co dzień czymś takim, bo inaczej tego nazwać nie można. Więc jeśli mój kochany braciszek jest w stanie z nim walczyć tak długo i przegrywać to coś musi być na rzeczy – irytacja, jaka płynęła z jego głosu była nie do opisania. W międzyczasie jak mówił, miałam wrażenie, że jego oczy zabłysnęły na złoto, co raczej nie było dobrym znakiem.

– To by było na tyle. Możecie wracać na lekcje – powiedział Myers, w starając się zachować spokojny ton – Wasza trójka zostaje.

***

– Powinniśmy na nich zaczekać? – spytał James.

– Ja bym tak zrobiła. Wszyscy widzieli jak wchodziliśmy z Rävgorem na aule – wtrąciła Abigail.

– Wyjdziemy na dobrych znajomych, którzy pilnują, żeby Rävgor nie wpadł w taki stan jak kiedyś Kyle – stwierdziła Margo.

– Pamiętam to. Tyle że Kyle miał Sie.– komentarz Lauren był głównie dla Harry'ego – A on i Jeremy... Słyszał ktoś z was ich kłótnie o ubrania?

– Ubrania to nic. Kłótnia o łazienkę, którą dzielą. Słyszę to u siebie w pokoju.

Wszyscy wokół mnie się zaśmiali.

– To mogę potwierdzić. Raz w wakacje jak byłem w Scarlett, to zaczęli się o to kłócić. Skończyło się na tym, że chyba Jeremy wyszedł z domu i wrócił na następny dzień – opowiedział Louis.

– Oni rywalizują ze sobą bardziej, niż jak był Kyle. Pomijam to, że jestem w szoku ich wytrzymałość fizycznej. Albo Rävgor miał to gdzieś przez ostatnie trzy lata, albo coś się stało przez wakacje – mruknął James, uśmiechając się krzywo.

– Obstawiam jedno i drugie – odpowiedziała mu Ellie.

– Przez prawie trzy tygodnie byli gdzieś na terenie rezerwatu w Oregonie. Podobno, żeby przygotować fizycznie i mentalnie Jeremy'ego na te okropnie treningi Bakera, o których krążą legendy – przypomniałam jego znajomym. Jakby nie było trzy tygodnie to dużo. Powinnam jeszcze wspomnieć o tym, że w wakacje prawie dzień w dzień biegali (bez Nancy) po średnio dwadzieścia kilometrów w czasie, gdy normalna osoba, która biega, przebiegłaby może z osiem. A oni oczywiście się nawet nie spieszyli.

– Zaczynam ci współczuć mieszkania naprzeciwko nich – odezwała się Margo w moją stronę – Wytrzymać z jednym Lupusem nie jest ciężko, z dwójką to już sztuka, nie mówiąc już o piątce. Z tego, co wyszłam to nawet ta spokojna Nancy, umie być czasem gorsza niż jej bracia.

– Powinniśmy się cieszyć, że nigdy nie doświadczymy ich wszystkich razem w tej szkole – powiedział Harry. To chyba jeszcze nie ten moment, żeby powiedzieć mu, że na najbliższy mecz przyjdzie cała rodzina.

– Ja się będę cieszyć, jak ich ojca nie będzie – James skrzyżował ręce na piersi.

– Czemu? – spytała Ellie.

James wymienił się ze mną spojrzeniem, a później ze swoimi przyjaciółmi, którzy byli równie zdziwieni. Co oznacza, że Rävgor im nie wspomniał o tym, że jego rodzice żyją w prawie separacji od jakiś dziesięciu lat.

– Jego miłość do futbolu przewyższa zaangażowanie całej piątki. To właśnie jedyny powód, dla którego i Kyle, i Rävgor i Jeremy są w drużynie – odpowiedział chłopak.

– Żeby tylko o chodziło. Długa historia, którą Rävgor powinien opowiedzieć.

Teraz zapanowała z lekka niezręczna cisza. W końcu nie ma się czego dziwić. Tę sytuację przerwała dość głośna dyskusja zza drzwi, które momentalnie się otworzyły.

– Ciesz się do cholery, że cię nie zawiesił – powiedział Jeremy, który pierwszy nas zauważył.

– Może jeszcze temu idiocie za to podziękuję?! Jeszcze czego.

– Będziesz musiał wytrzymać z tym idiotą przez następne tygodnie. Nie obchodzą mnie twoje pobudki i czemu go nienawidzisz. Przemilcz to i ukryj swoją dumę i kurwa, chodź na te głupie zajęcia!

– Bo co mi zrobisz, jak tego nie zrobię, co?

– Myślisz, że zniżę się do gróźb w towarzystwie twoich znajomych?

– Nie byłoby pierwszy raz.

Jeremy złapał Rävgora z lewą rękę i lekko ją przekręcił.

– Nie myl mnie z Kylem – powiedział przez zęby, po czym odszedł w złości.

Po chwili ciszy osobą, która odważyła się odezwać była Lauren.

– Wszystko w porządku?

Na moje nieszczęście stałam najbliżej niego. Rävgor, zamiast opowiedzieć, wziął głęboki wdech (co można było dostrzec po ramionach) i przywalił lewą ręką w ścianę z kilka centymetrów od mojej twarzy.

Czy się wystraszyłam? Nie do końca.

Czy się bałam, że coś mi się stanie? Tym bardziej nie.

– Spróbowałbyś tylko wycelować parę centymetrów w bok i byłbyś martwy – powiedziałam, patrząc mu prosto w oczy, które zaczęły błyszczeć na niebiesko-zielono (coś jak złoty pobłysk w oczach Jeremy'ego).

Spojrzałam w bok i zauważyłam, że w ścianie pojawiało się wgłębienie w kształcie pięści chłopaka.

– Niestety zdaje sobie z tego sprawę – odpowiedział, teraz już w miarę spokojnym tonem – Dostałem ostrzeżenie, że jeśli coś takiego się powtórzy, to będę mieć do wyboru zawierzenie albo wyrzucenie z drużyny. Swoją drogą tych grup jest dość sporo i to zaczyna się od jutra. Radzę się wam zapoznać z tym, bo dyrekcja i wszyscy nauczyciele biorą to na poważnie. Jakby od tego zależało nasze życie.

– Trochę mogą mieć z tym racji – wtrącił Louis.

– Rozumiem Rävgor, że jesteś, lekko mówiąc, wkurwiony, ale ty się umiesz bronić... My niezbyt – zauważyła Margo – Chyba że są tu osoby, które coś ukrywają. I tak patrzę na ciebie Harry.

– Czego ode mnie chcesz?

– Niczego.

– Jak zawsze chcemy się dowiedzieć czegoś o twojej przeszłości – dodał James.

– Moja przeszłość jest tak samo tajemnicza, jak kłótnia Rävgora i Scarlett, o której nikt mi nic nie mówi.

– A to dlatego, że... – zaczęła Ellie.

– Nikt nic i niej nie wie – dokończyła Abigail.

– To dlatego nic nie wiesz – zakończyła Lauren.

– Możemy zawrzeć układ, że ja wam opowiem o sobie, a wy mi o kłótni.

– Nie ma szans – odpowiedzieliśmy zgodnie. Tak to była jedna rzecz, co do jakiej mieliśmy większą niż stuprocentową zgodność. Prawda była zbyt prawdziwa, by o niej otwarcie mówić.

– Nie to nie – mruknął zapatrzony w telefon – Uroczo mojego ojca znowu nie będzie przez następny tydzień w domu. A w sumie, co mi szkodzi – dodał po chwili i zaczął coś pisać na telefonie – Pseudo impreza u mnie dla osób, które mam przed sobą. Plus możecie zabrać Jeremy'ego, żeby mu nie było smutno – i sobie poszedł zapatrzony w ekran.

– Co się właśnie stało? – zapytałam.

– Harry nie lubi być sam w domu. Lubi robić wtedy w jednym z mieszkań, jakie jego ojciec posiada małe imprezy na kilka osób – odpowiedział mi Rävgor.

– Przez to, że mówimy o Harrym, to wyśle wam informacje o wszystkim, co musicie wiedzieć, czy chcecie przyjść, czy nie – dodała Lauren, uśmiechając się przyjemnie.

Naszą uroczą rozmowę przerwał dzwonek na przerwę. Spojrzeliśmy się na siebie i bez słów zdecydowalibyśmy, że czas się rozejść i iść na lekcje.

Louis: Zamierzacie iść?

Ellie: A ty?

Louis: Może

Abigail: Jeśli Księżniczka pójdzie, to myślę, że to dobry pomysł

Scarlett: ...

Tak znacie moją odpowiedź. Oczywiście, że skorzystam z okazji.

***

Moim osobistym wyzwaniem było napisanie fragmentu składającego się prawie z samym dialogów na dziesięć osób w pewnym momencie. Wyszło to przypadkiem i mam nadzieję, że nikt z was się w tym nie pogubił.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro