XXX - Scarlett
Półtorej godziny do meczu. Alessa wciąż nie ma. A ja siedzę w domku w lesie z ludźmi, których zaczynam mieć dość.
Może nie tyle ich, co ogólnie dużego towarzystwa ludzi. Bo jedyny ostatnio moment, w jakim przez ostatnie dni byłam sama to łazienka i podróż pomiędzy domkiem a domem Rävgora. Nawet spać sama nie mogłam. Znaczy, spałam, ale przed tym ktoś mi zawsze musiał wbić do pokoju, żeby porozmawiać o niczym.
– Co jest? – spytała Nolee. Musiała chyba zauważyć moją frustrację na twarzy.
Westchnęłam cicho i spojrzałam na telefon. Pół godziny temu Aless wysłał mi wiadomość, że już tu jedzie. Ile można. Już nawet nie chodzi o to, co miał, że sobą przywieść, a o to, że jeśli on się nie zjawi, ja nie będę mogła pójść na ten cholerny mecz.
– Czekam na Alessa – mruknęłam cicho, jednak dotarło to do całej jedenastki. Nasi rodzice wspomnieli dawne czasy w jednym z salonów, gdzie my udawaliśmy, że nie mamy siebie dość. A przynajmniej ja takie wrażenie odniosłam.
I tak, od kiedy przyjechali moje wyolbrzymienie o relacji z Alessem było tematem wszystkich. Jedyną osobą, która wiedziała, że to nie prawda był Andy, bo wyczuł, że nic takiego do niego nie czuje, ale obiecał nic nie mówić, przynajmniej do końca ich wizyty. Dotarło to też oczywiście do mojej mamy, która tylko się na mnie spojrzała, a później na stronie dodała, że może lepiej, że oni w to wierzą, jakby fakt, że nie jestem z Alessem był dla mnie zbyt oczywisty. Poczułam się tym lekko urażona, bo to jakby sugerowała, że nie mogłabym być z kimś takim jak on. Cokolwiek to oczywiście znaczy.
– Co? – dodałam od niechcenia – Muszę zdążyć na mecz, a dzięki jego opiece – przewróciłam oczami – mogę na niego pójść.
– Serio? Musisz iść ze swoim chłopakiem na mecz?
Spojrzałam się na Aureliego. Jego szczególnie miałam dość. Cokolwiek bym nie powiedziała, ten od razu szukał jakiegoś podtekstu nawiązującego do Alessa. Wspomniałam o zajęciach z samoobrony? "Na prawdę za każdym razem musisz się chwalić tym, że chodzisz ze studentem, który uczy w twojej szkole?". Mówię o Rävgorze? "Gratuluję, chodzisz z przyjacielem swojego przyjaciela". Założyłam kolorowe skarpetki i ciemną bluzę bez kaptura? Dziś rano jak to zacytuję "Wy już nawet wyglądacie tak samo". Co jest nie tak z tym człowiekiem? Nawet jeśli to wszystko byłby prawdą, co jemu do tego?
Uspokój się, musisz wytrzymać jeszcze tylko kilka godzin.
– Nie. Obiecał mojej mamie na początku września, że będzie mnie pilnował, tak samo, jak Rävgora, przed ewentualnymi zagrożeniami. To jest powód, dla którego muszę iść z nim na ten mecz.
– Zaczyna się – odezwali się jednocześnie Nico i Klaus. Takie rozmowy z Aurelim miały miejsce dość często.
– To jeszcze nie to – wtrącił Piper – Nie widzę nigdzie amarantu wokół.
Przesadza.
To zdarzyło się tylko raz. Dziś rano przy komentarzu o moim ubiorze.
– Nie chcesz go zobaczyć – mruknęłam.
– Teraz się zaczyna – jęknął Andy – Możemy to przerwać, zanim będzie za późno?
Spojrzałam się na niego.
– Dobrze, wiesz czemu Aless tu przychodzi.
– Wiem. Dlatego chcę poczekać z tym, aż się tu zjawi. To warto będzie zobaczyć.
Przez to, że Andy wie, że nasz związek to ściema, powiedziałam mu, co Aless planuje załatwiać. Magiczna mikstura, przez którą w końcu on będzie mógł walnąć Aureliego jak tylko się odezwie bez obawy o "kradzież" mocy i zdolności. Jak na melancholijną naturę, Andy nie miał problemów z wyrażaniem swoich zapędów przemocy względem Aureliego.
Wtedy też rozległ się dzwonek do drzwi. Aless. W końcu.
Po chwili zgodnie z moimi przypuszczeniami w przejściu pojawił się Aless, a obok niego moja mama. Miał na sobie ten pewny siebie uśmiech. Uroczy był. Ten uśmiech był uroczy... Przez następne kilka dni przyda mi się odwyk od jego obecności. Inaczej serio wprowadzę się w stan, w którym będę chciała z nim być.
– Jestem – powiedział, patrząc na mnie, chowając przy okazji rękę do torby.
– Pójdę wam ten portal otworzyć – głos mamy, zdecydowanie sprawił, że zaczęłam myśleć trzeźwo i pozbyłam się myśli związanych z Alessem.
Kiedy wyszła przez taras, Aless zbliżył się do kanap, wciąż nie odrywając wzroku ode mnie.
– Przepraszam, że tak długo to zajęło. Ciężki poranek, później ci opowiem.
Cisza, jaka nastała była przerażająca. Wszyscy wpatrzeni byli w niego jak w obrazek. Szczególnie Eliza, która musiała nie dowierzać, że ma okazję spotkać jedną z osób, które uwielbia. Aureli natomiast chyba przypomniał sobie ich ostatnie spotkanie.
– Nic się nie stało – odpowiedziałam i wstałam, żeby do niego podejść. Chyba wyczuł, że powinien mnie przytulić na powitanie. Co też zrobił. Czasami mu się to zdarzało.
– Mam coś dla ciebie.
Oparł się przy okazji o kanapę, tak że mieliśmy wzrok na prawie tej samej wysokości. Z zaciśniętej dłoni wyłoniła się mała fiolka ze srebrną substancją, trochę przypominającą rtęć. Przy korku dołączony był mały zwój papieru. Wziąłem flakon do ręki i otworzyłam, żeby powąchać jej zawartość. Nie pachniała tak źle.
– Skup się teraz – szepnął, przystawiając głowę do mojego ucha – W trakcie picia musisz pomyśleć o jednej części ciała. Najlepiej takiej, której masz pewność, że Aureli nie dotknie. To jest bardzo ważne, wyjaśnię później, o co chodzi.
Niepewnie się na niego spojrzałam. Jest dużo takich miejsc. Najlepiej, żeby on mnie w ogóle nie dotykał.
Do głowy zaczęły mi napływać same intymne miejsca. To by było jednak zbyt proste. To musi być coś, na co nikt by nie wpadł, a jednocześnie przypadkowe dotknięcie wręcz niemożliwe.
Nawet w momencie, kiedy Aless stał o coś oparty, co stawiało go niżej i tak musiałam podnieść głowę, żeby nawiązać z kimś kontakt wzrokowy. Inaczej zostawał na jego ustach. Idźcie sobie myśli, nie chcę nawet myśleć o szansach na związek z nich.
Usta. To nie taki głupi pomysł właściwie. I nie taki oczywisty, żeby na niego wpaść.
Powąchałam jeszcze raz miksturę i ją wypiłam, myśląc o własnych ustach. Co było dość proste, szczególnie że substancja była trochę lepiącą i jej część została mi na wardze. Można było to porównać do jakiegoś słodkiego shota. Niby słodkie, trochę się lepi, ale i tak pozostawia nieprzyjemny, gorzki posmak na końcu.
– Nie wiem jak mam za to dziękować. Na prawdę – zaczęłam, nieświadomie chowając fiolkę do tylnej kieszeni w spodniach.
Uśmiechnął się tylko.
– Nie musisz się wysilać. Przyjemność po mojej stronie – odparł, lekko zaciągając rumuńskim.
– Mam nadzieję, że masz tego więcej – wtrącił Andy z błagalnym wzrokiem – Mogę błagać na kolanach, jeśli będzie trzeba.
– Co to jest? – spytała Cade – I jak ważne to jest, że chcesz się publicznie poniżyć?
Tylko na nią spojrzał z obrażeniem.
Aless wyjął z torby jedną fiolkę i mu ją rzucił. Z rąk Andy'ego wyłoniła się morelowa powłoka, która pomogła mu ją złapać.
– Przeczytaj instrukcje, zanim zażyjesz.
Skinął głową i zajął się lekturą dołączonego pergaminu. Wokół nastała dziwna cisza niepewności.
– Magiczne mikstury przez Halloween załatwiane pewnie nielegalne przez twojego chłopaka? Wątpię, żeby to się Dawn spodobało – mruknął Aureli, przerywając ciszę.
Ja już nie chce tego człowieka widzieć.
– Chłopaka? – spytał niemo Aless, patrząc się z niepokojem na mnie.
Westchnęłam tylko cicho. On w tym czasie odwrócił się, żeby zobaczyć reakcję osób na kanapach, na jakie rewelacje usłyszał. Jak widać, nikt z tego powodu nie był w szoku.
Jesteś detektywem, domyśl się.
– Jestem w lekkim szoku... – zaczął, ale nie dane było mu skończyć.
– Nikt nie powinien być w szoku, że to kłamstwo.
Uwaga Aureliego trochę mogła być prawda. Ale tylko trochę, bo tylko pozwoliłam im tak myśleć. To nie tak, że na każdym kroku wspomniałam o tym, że "chodzę" z Alessem.
–... że komuś powiedziałaś – dokończył podobnym tonem – Nie spodziewałem się tego.
Na szczęście załapał.
– Ja też się tego nie spodziewałam – odpowiedziałam. Mam nadzieję, że widział w moim spojrzeniu, jak bardzo żałuję, że doprowadziłam do takiej sytuacji – Opowiem ci z chęcią, jak do tego doszła. Śmieszna historia. Po części wina Jeremy'ego.
– Nie musisz się mi tłumaczyć – jego mimika mówiła coś innego – To nie jest przecież tajemnica.
Chciałam coś odpowiedzieć, ale wtedy do salonu wróciła mama.
– Możecie iść – powiedziała, patrząc na mnie – Tylko wróć na noc.
Skinęłam głową i poszłam zabrać kurtkę z przedpokoju oraz worek z rzeczami, które nie zmieściły mi się do kurtki. Z oddali słyszałam jak Aless rozdaje każdemu po fiolce nie komentując co w niej jest, tylko każąc im po prostu wypić zawartość. Wróciłam ubrana i stanęłam obok wyjścia na taras.
Rävgor: Za ile będziecie?
Rävgor: Aless mi nie odpisuje, coś się stało?
Spojrzałam na niego. Żyje. Lekko zdezorientowany sytuacją, w jakiej go postawiłam. Ale żyje.
Scarlett: Raczej nie
Scarlett: Już wychodzimy, a wiesz
Scarlett: Portal
Schowałam telefon do kieszeni kurtki. Naprawdę nie zauważyłam, kiedy Aless do mnie podszedł. Albo zrobił to za szybko, żebym to zanotowała wzrokiem albo za cicho, kiedy akurat odpisywałam Rävgorowi. Zadawanie się wampirem musi się z tym wiązać. Stanął obok i podejrzanie się na mnie spojrzał. Nie wiedziałam, o co mu chodzi, ale nawiązał ze mną zbyt długi kontakt wzrokowy. Co niestety przyprawiło mnie o szybsze bicie serca, co musiał usłyszeć. Nim zdążyłam jakkolwiek zareagować, stało się to, czego spodziewać się za cholerę nie mogłam. Nie wiem, co on sobie pomyślał, ale to chyba karma za moje małe i z wierzchu niewinne kłamstwo. Jego usta znalazły się na moich. I co by nie mówić, na chwilę zapomniałam, jak się prawidłowo oddycha.
Aless mnie pocałował. To brzmi nierealistycznie.
Sam akt nie trwał jakoś długo, ale też nie był krótki. Miałam wrażenie, że chce oddać, jak powinien wyglądać pocałunek osób, które już to wcześniej robiły, ale jednocześnie jest to jeszcze coś nowego w ich relacji. Czułam jego zapach, woń kawy i mocnych perfum, których zapachu nie potrafiłam nazwać. Jak również poczułam dreszcz na całym ciele, kiedy dotknął mnie w talii lewą ręką, żeby każdy to widział. On też był tym, który to przerwał. Spojrzał na mnie przelotnie, po czym otworzył drzwi na zewnątrz. Załapał mnie za rękę i zaczął prowadzić w stronę starego dębu.
Wciąż nie byłam pewna, co się wydarzyło i czy to zdążyło się na prawdę. To zbyt nierealistyczne.
– Czemu to zrobiłeś? – spytałam, zatrzymując się. Przez to, że wciąż mnie trzymał, musiał zrobić to samo.
– Dla uwiarygodnienie twojego kłamstwa? – odpowiedział pytaniem, jakby nie do końca sam wiedział, czemu to zrobił – Mogłaś mi, chociaż o tym wspomnieć.
– Nie chciałam, żeby do tego doszło, okey? Nie powiedziałam im niczego, co by nie było prawdą...
– Niech zgadnę, nie zaprzeczyłaś tylko, kiedy oni coś mówili?
Miał rację. Trochę nie miałam odwagi, żeby się do tego na głos przyznać.
– Odkręciłabym, to kiedy wyjechaliby z Seattle. Czekałam na ten moment.
– Ty naprawdę masz wymówkę na wszystko – zauważył, starając się ignorować swoje zdziwienie – To, gdzie jest ten portal? – zapytał, jakby się poddał.
– W drzewie. Granatowa otoczka zniknie, jak tylko przez niego przejdziemy.
Skinął głową i odsunął się, żebym go znalazła. Właściwie podchodząc do drzewa, zdążyłam go zauważyć. Ostrożnie włożyłam rękę, sprawdzając mniej więcej stabilność i czy nie ma żadnych anomalii, przez które mogłabym zginąć, wchodząc do portalu. Na nic takiego się nie zapowiadało, więc po prostu przez niego przeszłam, a Aless za mną.
Znaleźliśmy się na sali gimnastycznej.
Rävgor: Jestem przed wejściem do szatni tego przy sali gimnastycznej
Też tam się skierowałam, nie mówiąc nic. Moja reakcja może nie jest tą najbardziej dojrzałą, ale musi do mnie dojść, co się stało. Rozmowa z nim nie pomoże.
– Hej – usłyszałam głos Rävgora. Opierał się o ścianę, ubrany w uniform do futbolu. I chyba ułożył specjalnie włosy. Nie pytam.
– Hej – rzuciłam.
Spojrzał się na mnie, a później za mnie szukając wzrokiem Alessa, któremu niezbyt się śpieszyło, żeby podejść. Kiedy jednak już to zrobił, staliśmy w niezręcznej ciszy.
– Co jest? – spytał, patrząc głównie na Alessa, który stanął po mojej lewej.
– A czemu miałby się coś być? – odparł od niechcenia aroganckim tonem.
– Pocałował mnie – odpowiedziałam.
– Wmówiłaś im, że jesteśmy razem. – Głos miał co najmniej jakby sam w nie wierzył w to, co mówi.
Rävgor milczał, jakby czekał na rozwinięcie tego, o czym mówimy. Jakby stało za tym coś więcej albo miał być to żart na nim. Jednak kiedy to nie nastąpiło, niespodzianie się zaśmiał. Na pewno nie takiej reakcji się spodziewałam, ale prawie miał łzy w oczach.
– Jeśli to ja jestem osobą, która swoi wam na przeszkodzie w byciu razem – zaczął, starając się uspokoić.
Idiota. Musi się dobrze bawić.
– A jak myślisz? – mruknęłam.
– Masz przejebane – skierował swój wzrok na Alessa, wciąż powstrzymując śmiech.
– Czemu akurat ja? Co takiego złego zrobiłem?
– Nie chodzi o to, czy zrobiłeś coś złego, czy nie. Tu chodzi o Scarlett. Z nią się nie wdaje w takie sytuacje. Nigdy na tym dobrze nie wyjdziesz. – Trochę przesadzał. – Mogę tu przytoczyć naszą kłótnię – wskazał na mnie i na siebie – która sprawiała, że przez dwa lata nie mieliśmy ze sobą zbyt zdrowego kontaktu. Albo jeszcze lepsza sytuacja z jej byłym chłopakiem.
– Nawet mi nie przypominaj.
– Miałaś chłopaka?
– Miała. Przez jakieś dwa miesiące.
Oficjalnie niby nie byliśmy razem. Chyba. Właściwie to nie wiem. A może byliśmy?
– Odezwał się – mruknęłam.
– Podaje przykłady, czemu nie warto jest się z tobą kłócić.
– Miałaś chłopaka? – Aless powtórzył pytanie.
– Aż tak cię to dziwi? Serio? Jakby fakt, że mogłabym kogoś mieć był dziwny?
Rävgor znowu się zaśmiał.
– Jak już mówiłem, ziom istniał, byli razem z dwa miesiące, ale im nie wyszło i Scar chciała to zakończyć. Szczególnie że on miał się przeprowadzić gdzieś na drugi koniec kraju. Ale on był dość natrętny i nie rozumiał, że dla obojga będzie lepiej to zakończyć. No i zakończyło się. Na oczach dość sporej części szkoły podczas lunchu, gdzie on po raz któryś chciał poważnie porozmawiać. Skończyło się na tym, że zagięła go na każdym możliwym poziomie, że do dziś się do niej nie odzywa. Ale lajkuje ci zdjecia na Instagramie – opowiedział za mnie w mocnym skrócie, ale większa wiedza nie jest nikomu do życia potrzebna.
Aless wciąż się nie odezwał. Nie sądziłam, że jego może coś jeszcze zdziwić. A tu proszę.
– Idziemy? – Rävgor spojrzał się na mnie. Westchnęłam, ale zaczęłam iść przed siebie. – Chyba właśnie go zepsułem – dodał, oglądając się za siebie. Zrobiłam podobnie. Aless wciąż wyglądał jakby łączy fakty.
– Pogadam z nim. Później. Wypada to jednak wyjaśnić.
***
Witam. Jeśli ktoś czuje się zdziwiony pewnym pocałunkiem, jaki miał wyżej miejsce, to nie jest sam. Sami bohaterowie są zdziwieni. Uwielbiam im komplikować życie. Coś pięknego. Ja jednak nie o tym... W ostatnii piątek zaczęłam publikować nowe opowiadanie. "Pamiętnik Victora (Franken)Steina" o niejakim Victorze, który przez przypadek doprowadzi do wskrzenia pewnej osoby. Tak w skrócie. Jeśli więc przypadł wam do gustu mój styl pisania i lekko dziwny typ humoru, to tam będzie tego jeszcze więcej. Dla uzupełnienia reklamy, w skład mojego małego uniwersum opowiadań wchodzi jeszcze "Wewnętrzy Głos", którego historia skupia się na Haydenie Jekyllu i tym, że odkrywa w sobie Hyde'a, co utrudnia mu życie. I tak wszytskie trzy opowiadania rozgrywają się w jednym świecie, więc jeśli ktoś jest zaiteresowany, to serdecznie zapraszam.
Ja tym razem idę pisać dalsze rozdziały, które jeszcze bardziej skomplikują życie głównych bohaterów.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro