XVI - Aless
Istnieje szansa, że znajduję się w najdrożej restauracji w Seattle albo, chociaż w jednej z najdroższych i najbardziej luksusowych. Samo to, że znajdowała się na szczycie wysokiego i luksusowego hotelu, robiło wrażenie, a co dopiero oddzielna winda na szczyt czy jej wystrój.
Lokal łączył w sobie bogactwo złota, minimalizm i rośliny. Co ważne miał dwa piętra. Na dole klasycznie stały stoliki, głównie dwu- i czteroosobowe, z wyjątkami po bokach. Na szklanych blatach, mające złote zabraniania na bokach, stała porcelanowa zastawa z czarnymi kompletami sztućców. Tutaj też było wyjście na taras, na którym wyższa strefa mogła spoglądać w dół i paląc, śmieć się z ludzi. A tak przynajmniej to siebie wyobrażałem. Od wejścia po górne piętro rosło pnącze, pokrywając ściany z oknami oraz poręcz od schodów. Na piętrze było zdecydowanie mniej stolików. Nawet nie wiem, czy nie mniej niż dziesięć. Jakby samo bycie tutaj nie było dla elit.
Przytłoczony wystrojem, niepewnie poszedłem do kogoś z obsługi.
– Przepraszam – powiedziałem.
Mężczyzna zmierzył mnie wzrokiem i kazał iść za sobą. Zaprowadził mnie do kwadratowego stołu na piętrze i zniknął bez słowa, kiedy tylko spuściłem z niego wzrok.
Siedziały tam Melanie i Dawn, popijając czerwone wino, którego ceny wolałem nie znać.
– Co to za miejsce? – spytałem, przerywając chyba jakaś interesującą dyskusję.
Spojrzały się na mnie z rozmawianiem, a Dawn nalała wina do kieliszka i mi go podała. Nie obsługa powinna to robić?
– Długa historia – odpowiedziała Melanie, kiedy się dosiadłem. Przed spróbowaniem alkoholu, powąchałem go. Swoje leżało. Smak był intensywny, ale przyjemny. Nie nadaję się do degustacji win.
– Coś czuję, że mamy na to czas – odpowiedziałem.
– Niestety możesz mieć rację. Nie dość, że Prisca uwielbia się spóźnić, to te rozmowy trwają nieskończoność – stwierdziła Dawn, mimowolnie przewracając oczami – Warto wspomnieć, że nie raczyła tym razem nawet wyjaśnić, czemu jest to takie ważne.
– Pominę, że to wina Rävgora, ale on też nie chciał za dużo powiedzieć i kazał się kierować do ciebie.
– Cóż. Ostatecznie to jego wina. Gdyby się nie wtrącił, nie byłoby tego – a ja miałbym problem, ale tak łatwo jest obwinić Rävgora o wszystko. I to przed jego matką.
– Mówiąc o tym, Jeremy coś wspomniał, że prawie się pozabijaliście z Rävgorem. Proszę, powiedz, że wyolbrzymiał – powiedziała niemal błagalnie Melanie.
A ja prawie zachłysnąłem się winem. Przynajmniej Scarlett jeszcze nic nie zrobiłem.
– Długa historia.
– Jak pewnie wszystko w twoim życiu? – zapytała Dawn.
– Moje życie jest długie – mrugnąłem, kończąc wino – Całkiem dobre jest to wino, ale to wciąż nie dla mnie. Jaka jest szansa na innych alkohol? – Dawn podsunęła mi kartę. Bardzo osobliwą, musiałem przyznać. – Czemu tu nie ma cen?
– To specyficzna restauracja. Płacisz z góry za stolik i ilość osób, a kiedy jesteś już na miejscu, bierzesz, co chcesz. I szczerze nawet napiwku nie musisz zostawić, bo on i tak nie trafi do kelnerów – odpowiedziała Melanie – Mam pewne przypuszczenia, że mogą być to zombie.
– Rozmawiałyśmy już o tym. Nie mamy na to dowodów, a nawet jeśli to pracują tu dobrowolnie.
– Pamiętam rozmowę z menadżerem. Nie był skłonny do dyskusji.
Nie miałem pojęcia, o czym rozmawiają.
Ta kolacja (a przynajmniej jej początek) dał mi do myślenia. Robiąc to, co robię, muszę stać na równi i z Melanie i Dawn jako osoba dorosła, która zajmuje się śledztwem, jak i Rävgorem i Scarlett, których nie dość, że teraz uczę, to mam ich w jakiś sposób pilnować. Bardzo dziwna sytuacja, w której równocześnie koleguje się z dwoma pokoleniami. Problem będzie, kiedy dwa pokolenia się pokłócą, a ja będę musiał wybrać stronę.
Starając się ignorować rozmowę i własne myśli, zacząłem przeglądać menu. Duża ilość dań robiła wrażenie, ale nic nie mówiło do mnie, że właśnie to mam wziąć. Tak samo z alkoholem. Nie powiem, jestem rozczarowany. A co do jedzenia nie jestem jakoś krytyczny – ma być dobre i w miarę dobrze wyglądać.
Kiedy podniosłem wzrok znad karty, zorientowałem się, że pojawił się przy nas kelner. Dosłownie w momencie w którym, kiedy w butelce skończyło się wino. Jestem tym przerażony.
– Coś mogę przynieść? – zapytał pustym głosem, patrząc głównie na mnie.
Nadzieję na lepsze jutro, na wynos.
– Whisky – odpowiedziałem niepewnie – Najmocniejsza, jaką macie – na trzeźwo nie dam rady tu wysiedzieć.
– I to samo – dodała Melanie – Prisca mogłaby się w końcu pojawić. Nie wypada zacząć zamawiać jedzenie bez niej.
– Z jej tendencja do robienia wejść, prosisz o za dużo. Od prawie trzydziestu lat tylko dwa razy była na czas. Dwa razy.
– Ale to czasy, kiedy Eveline z nami była.
– Miło się wraca do tych wspomnień.
– Koniec liceum, mała zmiana w rządach... Czasem mi tego brakuje.
– Czasów, kiedy Prisca brała czyjeś zdanie pod uwagę?
– Obie dobrze wiemy, że nigdy tak nie było. Przeżyła więcej niż my. Jak na to i tak dobrze sobie radzi.
Obie poparzyły się na siebie ze zrozumieniem. Aż głupio było mi się odezwać i rujnować to w jakiś sposób. Nie mówiąc już o małej dawce zazdrości, jaką poczułem.
Może i miałem co opowiadać. Może i osiągnąłem dużo. Może i czyichś oczach byłem bohaterem, ale... Ostatnie słowa mojego ojca zawsze w takich momentach mi się przypomniały:
– Może i osiągniesz, co będziesz chciał, ale jeśli będziesz sam, to nie będzie mieć znaczenia.
I faktycznie dla mnie nie ma. Staram się pomagać innych przy sprawach, do jakich mnie zatrudniają i cieszy mnie ich szczęście, jak się uda, ale przestałem czuć satysfakcje z tego, co robię, pomimo że wciąż to uwielbiam.
Czemu on znowu musi mieć rację?
– Coś się stało? – doszło do mnie pytanie od Melanie.
– Zamyśliłem się – odparłem i spojrzałem przed siebie. Kiedy zdążyli przynieść ten alkohol? Myślenie w miejscu publicznym o tym, jak bardzo nienawidzę swojego ojca, trwa maksymalnie minutę (zaczyna mi brakować przekleństw), a tu... Ja już chcę stąd wyjść.
Podniosłem szklankę, ale nie dane było mi się napisać, gdyż znikąd pojawiała się Prisca. Mogę powiedzieć tyle, że wyglądała niesamowicie oraz najbardziej elegancko z naszej czwórki. Lekko pofalowane włosy opadały jej na ramiona, a delikatny, utrzymany w ciemnych barwach makijaż nie tylko podkreślał jej dwukolorowe oczy, ale i pasował do przylegającej, hebanowej sukienki, która z kolei dobrze komponowała się z czarnymi szpilkami.
Jeśli dziś stracę poparcie klanu z Seattle, przynajmniej będę znać powód.
Jedyne, co mnie ratowało przed kompletnym ogłupieniem związanym z wyglądem Prisci, były jej oczy. To pewnie zabrzmi głupio, ale gdyby miała zielone oczy, to wyszedłbym z tej restauracji bez słowa, bojąc się, że inaczej kompletnie mi odbije. Są rzeczy, o których się niezapomniana.
A ja nigdy nie zapomnę o pewnych pięknych, zielonych oczach. To pewnie powód, dla którego nie mam szans, żeby się zakochać. Skoro przez ostatnie sto lat nie potrafię zapomnieć o Danielle, z którą nawet oficjalnie nie byłem, to moje szanse na jakiekolwiek życie w tym kierunku z jakimiś zobowiązaniami wobec drugiej osoby są poniżej zera.
Zaczynam myśleć, że mam poważny problem ze sobą, jeśli wszystko, co robię, przypomina mi o ojcu, któremu powiedziałem, że szczerze go nienawidzę za to, że żyje (co jest dłuższą historią) albo o Danielle, dla której zrobiłbym wszystko. W końcu poznałem ją pod koniec lat trzydziestych ubiegłego wieku i była Żydówką. Zatem jakby ktoś kiedyś pytał, czemu nie noszę ubrań z krótkim rękawem, to na przedramieniu mam dowód na swoją głupotę i lojalność, wobec osoby, która tego nie odwzajemniała.
– Mam nadzieję, że nie musieliście za długo czekać – powiedziała, zajmując miejsce naprzeciwko mnie. W międzyczasie znowu znikąd pojawił się kelner z kolejną butelką wina tym razem białego.
– Bywało dłużej – odpowiedziała Melanie.
– Mogę przyjąć zamówienie? – zapytał kelner.
Prisca wyjęła z torebki kopertę i podała mu ją. Robi się coraz dziwniej. Oddychaj głęboko.
– Za czasów liceum wyjście z tobą graniczyło z cudem – dodała Dawn – Chociaż udawanie licealistki przez rok całkiem wiarygodnie ci wychodziło.
– Brzmi jak historia, którą chciałbym usłyszeć.
– I kiedyś na pewno ją usłyszysz – odpowiedziała Prisca.
– Byłam na ostatnim roku. W poprzedzające wakacje Prisca zjawiła się w Seattle. Przypadek sprawił, że na nią pewnego dnia wpadałem. W pewnym momencie do naszej dwójki dołączyłam Dawn, z którą znałam się od kilku lat, a ona Eveline. Świat był trochę inny wtedy, więc uznałyśmy, że będziemy się trzymać razem i siebie wspierać. Czas mijał i zaczęła się szkoła. Prisca z nudów uznała, że chce spróbować, jak to jest chodzić do amerykańskiej szkoły. Naszą szkolna grupa oczywiście posiadała jeszcze dwie osoby, mojego męża oraz... – Melanie zawahała się na chwilę i spojrzała na Dawn.
– I mojego byłego męża – dokończyła myśl – Byliśmy dość zgraną grupą, ale za tym szły nieciekawe konsekwencje, bo za każdym razem, jeśli któreś z nas wpakowało się w problemy, to cała reszta odczuwała tego konsekwencje.
– I tak pewnego marcowego dnia, kiedy nasza koza pokrywała się z ważnym spotkaniem Frakcji, musieliśmy coś wymyślić. Pilnował nas Thomas Myers. Był to jego drugi rok jako nauczyciel, gdzie uczył chemii i biologii. Ashton Evans, który był człowiekiem i niedawno się dowiedział o tym, że nasz świat istnieje, wpadł na pomysł, żeby pójść z Myersem na układ. Damy mu tezę, która podważa jego światopogląd i jeśli udowodnimy, że to prawda, wypuści nas.
– Jedynym problemem, jaki mieliśmy, to jak się do tego zabrać, żeby go nie wystraszyć i nie zaczął się bać – zaczęła opowiadać Prisca – Eveline zaczęła opowiadać jakaś straszną historię z istotami paranormalnymi, której puentą było, że to przydarzyło się jej babci. Myers był wtedy człowiekiem zbyt racjonalnym i oczywiście nie uwierzył w to. Wtedy też Dawn użyła telekinezy i zaczęła podnosić przedmioty, a Melanie zaczęła tłumaczyć, czemu musimy wyjść. Nie miał pojęcia, co się dzieje i nas wypuścił. Kilka dnia później wziął nas na rozmowę podczas lekcji. Uznał, że wyczytanie naszych nazwisk przez szkolny mikron będzie wystarczająca kara za zwolnienie się z kozy.
– Nikt też nie sądził, że powodzenie mu o tym będzie dobrym wyjściem, ale wychodzi na to, że tak było. Szczególnie od czasu kiedy jest dyrektorem. Żaden inny nauczyciel nie pomaga uczniom jak on. Do dziś pamiętam jak pomagał unikać Kyle'owi nagan spowodowanych jego napadami agresji – zakończyła opowieść Melanie, kończąc kolejny kieliszek wina.
– Nie jestem pewien czy to tę historię chciałem usłyszeć, ale dobrze wiedzieć coś o Myersie. Nie miałem szansy spytać, skąd wie albo podejrzewa, że jestem wampirem – mruknąłem – Poza tym zebrałem wszystkich albo przynajmniej większość uczniów należących do Frakcji, w czym mi pomógł. To imponujące.
– Mówiąc o twojej grupie. Możesz mi wyjaśnić, o co chodzi z tobą i moim synem? Właśnie to dwojgiem, mam wrażenie, że oboje coś do ciebie mają.
Mogę znikać bez słowa?
– To nic takiego – odpowiedziałem, patrząc na Priscę, wymuszając na niej żeby nie wtrąciła się w moja wypowiedź – Ważne jest to, że ostatecznie wydobywany z siebie co najlepsze. Rävgor pomógł mi zrozumieć, że nie mogę podchodzić emocjonalnie do pewnych spraw, a ja jemu pomogę w ukierunkowaniu tego, co w nim siedzi. A Jeremy mam wrażenie, że nie lubi innych dla zasady.
Prisca uśmiechała się ironicznie.
– Rävgor umie postawić wyższe dobro ponad swoją strefę komfortu, o czym się przekonałam. Jeśli to twoja zasługa, to gratuluję.
– Inmortalibus habere non invideo – odpowiedziałem, bawiąc się szklanka. Spojrzały się na mnie zaciekawione – Nieśmiertelni nie mogą trzymać urazy. Dewiza, którą nauczył mnie ojciec.
– Ten, do którego się nie odzywasz od dwudziestu lat? – spytała Dawn. Nie mam pojęcia, skąd o tym wie.
– Ojca miałem i mam tylko jednego. Nie chowam urazy, po prostu... Jest coś pomiędzy nami, czego chyba nie da się naprawić. I choć to w większości moja wina, to nie mogę mu wybaczyć pewnych spraw.
Gdzieś wewnętrznie od dawna wyniszczało mnie poczucie winy.
Przed pogrążeniem się w depresyjnych myślach, powstrzymało mnie delikatne muśnięcie po dłoni. Spojrzałem niepewnie w lewo na Dawn.
– Chciałabym powiedzieć, że masz rację, bo widzę, że już się z tym pogodziłeś, ale... Nigdy nie powinieneś usłyszeć takich słów. Już szczególnie nie od ojca.
– Powinien wiedzieć, skąd wiesz, co powiedział mi mój ojciec? To jest jedna z rzeczy, których nie odważyłem się zapisać dla siebie na kartce, co dopiero komuś powiedzieć.
Dawn przez chwilę milczała. Jako że w moim interesie było znalezienie mordercy, powinienem dokładnie przeanalizować każdego, kto tylko mi się nawinął. Z Dawn Crowe miałem taki problem, że kiedy chronologicznie natrafiłem na śmierć jej męża, zdałem sobie sprawę, że jej ewentualnymi ofiarami nie byłby nastolatki. Ma córkę w odpowiednim wieku, której nigdy nie wystawiłaby na niebezpieczeństwo. Nie mówiąc już o braku śladów wskazujących na magię. Wiedźmie aż nie wypada jej nie używać podczas morderstw. A przynajmniej tak słyszałem od europejskich wiedźm.
– Potrafię widzieć czyjąś przeszłość – powiedziała spokojnie – I z tego, co widziałam, nie byłbyś w stanie sam o tym powiedzieć.
To by dużo wyjaśniało. Szczególnie to wielkie ognisko za domem, przez które można zobaczyć przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. W zależności od potrzeb danej osoby.
– Ale to prawda. Byłem idiotą, a on mi o tym powiedział...
– Tego nie kwestionuje. Ale co było po tym?
Skrzywiłem się. To były ciężkie prawie dziesięć lat. Chyba najgorsze w całym moim życiu.
– Po tym nie uwierzył w to, co mówiłem. Kilka miesięcy później uwierzył nieznajomym. A właśnie to artykulowi z gazety. Na kilka, kilkanaście miesięcy przed Paradą Zwycięstwa. Nie mam do niego żalu, że nie zatrzymał mnie przed moją głupotą.
– Ale?
– Ale po tym wszystkim, pomijając czy mi uwierzył, czy nie, nigdy nie spytał, jak się czuję z tym, co widziałem – z każdym kolejnym słowem, wspomnienia zaczęły wypełniać moją głowę, a oczy mimowolnie się szklić.
– Jeśli mogę wam przerwać – powiedziała Prisca – O czym rozmawiacie?
Zamknąłem oczy, chcąc się uspokoić.
Jeden.
Dwa.
Trzy.
Licznie oddechów w tym momencie było jedyną metodą, która mogła zadziałać. Chociaż każde wspomnienie Obozu i tych wszystkich ludzi, prawie we mnie wywołuje atak paniki. Przynajmniej część najgorszych rzeczy wymazałem z pamięci za pomocą magii. Tak samo, jak informuje o osobie, która pomagała mi wymyślić plan ucieczki stamtąd.
Jednak jak zawsze mam coś do powiedzenia, tak teraz nie umiałem. Jeszcze w pełni się nie uspokoiłem, a nie mogłem pozostawić tego bez odpowiedzi. Wziąłem więc wdech i zdjąłem kurtkę, pod którym miałem zwykłą bluzę. Podniosłem delikatnie lewą rękę i ją zgiąłem. Pomiędzy małą ilością pieprzyków na niej, znalazł się tu mały sześciocyfrowy ciąg wykonany tuszem.
701925
Teraz zostało pytanie, czy jestem tchórzem, bo nie umiem o tym normalnie rozmawiać, czy bohaterem, bo nie tylko przeżyłem, ale i pomogłem ocalić wiele osób.
Oczywistą rekcją było milczenie. Nauczyłem się w swoim życiu, tego, że nie ważne, jaki plotki o mnie nie chodzą, to są rzeczy, po których mało kto jest w stanie się odezwać. To jest jedna z nich.
Kto by pomyślał, że skończy się na rozmawianiu o mojej przeszłości, a nie o mnie w kontekście pracy?
– Ja wiem. To ciężki temat. Nie musimy o tym rozmawiać – zaproponowałem niepewnie – Zawsze mogło być gorzej.
– Chyba nie mamy tego samego wyobraźnia na temat tego – odpowiedziała Prisca i wskazała ręką na tatuaż.
Dawn spojrzała na mnie. Jeśli faktycznie widziała, choć część tego, co ja widziałem, to musiała widzieć, że nie mam ochoty o tym rozmawiać. Szczególnie nie teraz.
Zanim jednak ktoś zdążył coś odpowiedzieć, wokół nas zjawiło się czworo kelnerów, a przed nami pojawiły się złote pokrywy na jedzenie.
– Zgodnie z zamówieniem – powiedział jeden z nich i zdjął pokrywę, zabierając ją ze sobą.
Podążyłem za nim wzorkiem, żeby zobaczyć gdzie i jak ci kelnerzy znikają, ale odwróciłem się za późno.
– Zmieńmy temat – zaproponowała Melanie – Czemu tu jesteśmy?
– To tylko moje zdanie, ale pomimo opinii, jaką Aless się cieszy, zaczynam podejrzewać, że podchodzi do tego zbyt emocjonalnie. A to nie jest jeszcze sytuacja krytyczna, w której potrzebujemy detektywa, który mógłby uchodzić za nastolatka.
To było szczerze.
– Już się bałem, że to przez Jamesa – mruknąłem.
– Nic o nim nie nie wiesz.
– Myślę, że wiem wystarczająco dużo o nim.
– Z chęcią posłucham, co wiesz.
Jakie miałem szczęście, że poszukałem informacji o nim. Stalking zaczyna mi ratować życie, co jest niepokojące.
– Został wrobiony w morderstwo swojej rodziny. Jednak zamiast do więzienia trafił do psychiatryka, bo usprawiedliwiał się tym, co zrobił, co tajemniczymi siłami. Nie było to zbyt humanitarne miejsce, więc w pewnym momencie mu odwaliło i zaczął być niebezpieczny dla siebie i innych, przez co jeszcze bardziej go torturowano, co wytworzyło błędne koło. Kilka lat później przed pogodę i zbieg okoliczności budynek zaczyna się palić, jako że był z drewna, a ty przypadkiem się tam znajdujesz i ratujesz biednego Jamesa. Jednak żeby to zrobić, musiałaś go przemienić – opowiedziałem bez wysiłku – Bardzo uproszczona wersja. I dla wyjaśnia, tak zabijał i nie zabił swoją rodzinę. Miał rację mówiąc, że ktoś go do tego zmusił, ale kiedy już był sobą, czuł satysfakcje, że to zrobił. A jak zauważyłem, jego moralność tylko spada, bo wątpię żeby miał coś przeciwko skrzywdzeniu na przykład mnie.
– Z Jamesem od zawsze były takie problemy – dodała Dawn.
– Nienawidzi każdego, kto się do mnie zbliży. Dla mnie to też jest problem.
– Dobrze, że to widzisz, jakiś czas temu chciałyśmy ci powiedzieć – odparła Melanie, unikając wzorku Prisci.
– Nie jestem ślepa, ale też nie mam nad nim pełnej kontroli.
– Kim dla niego jesteś? – zapytałem. To coś, co zastanawiało mnie od jakiegoś czasu. Coś mi się gryzło z tym, jak ona go traktuje, a ja on traktuje ją.
Prisca milczała, co tylko potwierdzało moje przypuszczenia. Jej wizja relacji z Jamesem mijała się tym, czego oczekiwał oraz tego, co faktycznie mieli.
– Chcesz żebym przyznała się, że znajduje się w toksycznej relacji?
– To twoje słowa.
– Może wrócimy do problemu, dla którego tu jesteśmy?
– Tylko że ja tu nie widzę żadnego problemu – odpowiedziała jej Melanie – Wierzę w kompetencje Alessa.
– Ja na razie widziałam za mało, żeby ocenić – dodała Dawn – Chociaż całkiem nieźle wpasowałeś się w naszą codzienność.
– Naprawdę nie widzicie problemu w tym, że przejawia agresywne zachowania i... – przerwała niespodziewanie – Sama w to nie wierzę... Proszę, cię tylko żebyś nie prowokował Jamesa.
– Mi też nie jest to na rękę, żeby ktoś się wtrącał w moje sprawy.
Zapada cisza. Słysząc o tym, ile to te rozmowy nie trwają, byłem w szoku, że główny temat już się zakończył. Nie było mowy, żebym siedział tu dłużej niż godzinę. Może z półtorej, jeśli uwzględnić, że czekanie na Priscę nie dłużyło się, a faktycznie trwało tak długo. Wyjąłem na chwilę telefon, żeby to sprawdzić.
Okey to nie możliwe, żebyśmy siedzieli tu już cztery godziny. Nie mogła dochodzić północ.
Chociaż bardziej od tego zaintrygował mnie SMS od Rävgora. Ja jego numer dostałem od Melanie (niemal niemożliwe jest znalezienie mnie na wszystkich mediach społecznościowych), a on mój skąd? O ile nie ukradł jej na chwilę urządzenia i nie przepisał numeru, to mogę być tylko pod wrażeniem.
Rävgor: Za uratowanie ci dwa razy życia. Daj znać, kiedy kolacja się skończy. Albo jak wyjdziesz z niej, albo moja mama
Aless: ?
Aless: Nawet nie chcę wiedzieć skąd nasz mój prywatny numer
Rävgor: Poszliśmy biegać
Rävgor: A jest ciemno
Rävgor: Okolica obok lasu
Rävgor: A ja mam, w teorii szlaban na wychodzenie po zmroku
Kątem oka spojrzałem na Melanie. To jest ciężki wybór, o czyje zaufanie i lojalność powinien bardziej dbać. W końcu...
Rävgor: Jesteś mi to winny
Najlepsze jest to, że nie ma tu dobrych czy złych decyzji. One po prostu będą i będą za sobą niosły konsekwencje. Obym wybrał lepiej.
Aless: Niech ci będzie
Aless: Nie wspomnę też o tym, choć bym mógł
Rävgor: ♥️
To już prawie przyjaźń, a przynajmniej bliżej jej teraz niż wcześniej.
– Coś ważnego?
Znowu spojrzałem na Melanie.
– Niezbyt – oparłem, kładąc telefon na stół. Wybrałem stronę, co nie było najbardziej racjonalnym wyborem w moim życiu. Ale jeśli mogę zdobyć zaufanie kogoś, z kim zacząłem relacje od ogłoszenia, porwania, kilku prób zabicia się nawzajem, to raczej jest to tego warte. Dla mnie jest.
Spróbowałem też w końcu jedzenia, jakie mi podano. Nie wiem, kto na to wpadł, ale na pewno musi być geniuszem. Połączenie pancake'ów z lejącym się w środku ciastem, które z zewnątrz było przyjemnie chrupkie z sosem czekoladowo- kawowym z odrobiną mojego ulubionego 0Rh-, gdzie pomiędzy warstwami znajdowało się masło orzechowe ze słonym karmelem, a dodatkowo na wierzchu leżała bitą śmietaną – danie wymarzone. Jestem w stanie płacić krocie, żeby coś takiego zjeść. Nawet jeśli jest to w restauracji, która mnie przeraża.
W międzyczasie skupiana się na jedzeniu byłem słuchaczem rozmowy pomiędzy Melanie, Dawn i Priscą. Dopóki nie pytały mnie o zdanie, wolałem się nie wtrącać. Nie moja sprawa jest, o czym rozmawiają trzy najważniejsze osoby z danych Frakcji w Seattle. Mnie tu nawet nie powinno być. Chyba czas znaleźć jakąś wymówkę, żeby iść i przy okazji odhaczyć wiadomość do Rävgora.
I chyba ją mam.
Rozejrzałem się po stole udając, że czegoś szukam. Zaciekawiona Prisca, zaczęła mi się przyglądać.
– Czegoś szukasz? – zapytała.
Unikałem przez chwilę odpowiedzi, doprowadzając do niezręcznej ciszy.
– Właściwie to trochę może i tak... Głupie to. Mam dziś coś do załatwiania. Trochę niezręcznie mi po prostu wstać i odejść czy przerwać wam rozmowę – co jest właściwie prawdą. Po tylu latach wciąż mam problemy z takim sytuacjami.
– Trzeba było cię ostrzec, ile trwają te kolacje zazwyczaj. A jeszcze w tej restauracji czas płynie szybciej niż powinien – odpowiedział Melanie.
– Przerażające miejsce – dodała Dawn.
– Dobrze, że nie tylko ja tak uważam.
Aless: Jestem to winny czyż nie
Aless: Wychodzę
Rävgor: Wysyłając kolejne serduszko z podziękowaniami pomyślałabyś, że na ciebie lecę, więc tego nie zrobię, ale taki miałem zamiar
Aless: Po pierwsze czy ty nie miałeś biegać?
Rävgor: Nikt mnie nie goni, mogę sobie robić przerwy
Rävgor: A po drugie?
Czemu on musi być milszy przez wiadomości?
Aless: Mieścisz się w ramach "mój typ"
Aless: Oczywiście bycie wilkołakiem trochę to psuje
Rävgor: ...
Rävgor: Zakazana miłość taka piękna
Rävgor: Czy to już wyznanie miłości?
Rävgor: Od porwania do flirtu przez telefon
Rävgor: #stillbetterthanTwilight
Aless: To ty to napisałeś
Aless: To twoja interpretacja
Aless: A ja wciąż siedzę przy stole, obok Melanie
Rävgor: Kyle robi gorsze rzeczy
Rävgor: Ucieszyłaby się, że mam szanse na związek
Podniosłem wzrok znad telefonu i spojrzałem nieświadomie na kobietę.
– Zdecydowanie powinienem już iść – mruknąłem – Dziękuję za zaproszenie na kolekcję, dotyczącej mojej przyszłości i pracy – dodałem bardziej oficjalnie.
– Niesamowity akcent – powiedziała cicho Melanie.
Uśmiechnąłem się delikatnie i wyszedłem z restauracji.
Aless: Szansę masz zawsze, masz Scarlett
Rävgor: Zmieniam zdanie, jednak się do ciebie nie odzywam
Aless: Czyli nie tylko moim słabym punktem jest dziewczyna
Po tym już mi nie odpowiedział.
***
Zimne, białe światło oświetlało pomieszczenie rodem ze szpitala psychiatrycznego. A dokładniej tam, gdzie eksperymentowano na pacjentkach. Na jednej ze ścian rozciągały się lodówki z martwymi ciałami, a ja właśnie stałem nad takimi trzema. Z każdym następnym aktem, miałem wrażenie, że morderca chce coś przekazać światu. Inaczej gdyby po prostu chciał zabijać, ofiar byłoby więcej, a ich stan mniej... Idealny. Pozbycie się serca wymaga dość sporej wiedzy biologicznej, przede wszystkim żeby je znaleźć, nie mówiąc już o umiejętnościach chirurgicznych.
Tak bardzo chciałem, żeby okazało się, że coś przegapiłem. Cokolwiek, co pomogłoby mi w znalezieniu tej osoby.
Albo, chociaż zrozumienia czemu, mają na sobie ślady po kłach. To było coś, co nie pasowało mi najbardziej.
Zakładając sytuację, w której przy ostatnim morderstwie Heartless (wciąż jestem dumny z tego przydomka) wiedział o moim śledztwie, a to miała być aluzja do mnie to... Przegapił szczegół, w którym ja nie piję krwi z szyi. A dokładniej to nigdy tego nie robiłem. Przynajmniej nie świadomie. A skoro w ciele Ane Fall znajduje się krew, to na pewno ta osoba nie chciała się pożywić. Chyba że sercem, ale wtedy, po co tak dokładnie je usuwać?
Przyjmowałem do świadomości, że prawdopodobnie mam do czynienia z psychopata i sam nie dam rady domyślić się co oznaczają poszczególne elementy jego zbrodni.
Po raz kolejny poszedłem do wyników z autopsji w nadziei na znalezienie czegoś. Dokładną kopię tego posiadałem na mapie myśli, która znalazła swoje miejsce na hotelowej ścianie.
Przyczyna śmierci – przedawnienie opium, więc tu nie chodzi o cierpienie. Mógł im wszystkim po prostu karki po skręcać albo zatruć czymkolwiek, a nie podawać narkotyk, który działa jak lek przeciwbólowy.
– Mogę w czymś jeszcze pomóc?
Odwróciłem głowę, żeby spojrzeć na kobietę, która wpuściła mnie tu teraz nielegalnie. Uznałem, że skoro i tak dziś nie zasnę, po tej przerażającej atmosferze w restauracji, to mogę i zacząć popadać w pracoholizm.
– Nie sądzę. Czekam wpatrując się na to, że coś przegapiłem.
Kobieta podeszła do mnie i też zaczęła się przyglądać ciału Ane Fall.
– A jaka szansa, że tak jest?
– Niewielka. Czemu ktoś by miał zabijać nastolatków, którzy niczym nie zawinili? Jeszcze ostatnie przed ich śmiercią było niezajęcie pierwszego miejsca.
– Może z rozczarowania?
Psychopata zabija nastolatków, rozczarowany ich osiągnięciami, a raczej ich brakiem.
Brzmi prawie jak nagłówek prasowy. Chociaż coś w tym było. Tyle że to w tym momencie nie pomagało mi w znalezieniu jego, a tym bardziej jego potencjalnej następnej ofiary. Ile to rodzai konkurencji nie istnieje, zawsze znajdzie się ktoś, kto przegra. Seattle to w końcu dość spore miasto.
– Chociaż właściwie jest coś, w czym mogłabyś pomóc. Potrzebuję adresy ich najbliższych rodzin. Wolę mieć potwierdzenie, że te, które mam są prawidłowe.
– Zobaczę, co mogę zrobić. Masz jakiś trop?
– O ile się nie myślę to tak.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro