Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XLVII

Scarlett siedziała na fotelu wpatrzona we własne odbicie. Słuchała, jak Cade kłóci się z Elizą, co do tego, jakie kolory będą pasować do jej karnacji oraz do sukienki. Co jakiś czas Nolee się wtrącała, żeby je uspokoić lub poprzeć jedną ze stron. Jej to natomiast nie robiło różnicy, o ile będzie dobrze wyglądać. Pewnie dlatego na wzmiankę o balu, jej znajome rzuciły się od razu do pomocy. Jej jedynym warunkiem było, że nie chce mieć związanych czy upiętych włosów. Tak mogły robić, co chciały.

– Nie chcę nic mówić, ale jestem tu już z czterdzieści minut, a wy się kłócicie. Od czterdziestu minut – odezwała się i odwróciła się w ich stronę, starając się unikać wzrokiem lalek w pokoju. – Nie, żeby jakoś mi się śpieszyło, ale ja nawet nie wiem, o czym mówicie.

Spojrzały się na nią.

– Wybacz – zaczęła Eliza – Po prostu mamy dwie różne wizje na to, a ty się zdałaś całkowicie na nas.

– To niech Nolee zdecyduje – Scarlett wzruszyła ramionami.

Tym razem wzrok padł na nią, a dziewczyna westchnęła.

– Niech będzie. Podoba mi, że to Cade chcę zrobić jeden z tych wyróżniających się makijaży, a Elizie zależy na tym, żeby to zrobić dość naturalnie. I tak da się to połączyć.

– Możesz kontynuować – dodała Scarlett.

– Oczy – wskazała ręka na Cade – cała reszta – teraz na Elizę – a usta zostawicie na sam koniec, żeby dobrać kolor pod sukienkę czy zostawić naturalne. A włosy... To już myślę, że Scarlett sama wam powie.

Scarlett podobał się ten pomysł. Wciąż nie była pewna dokładnie, z czym się to wiąże, ale ufała im na tyle, że wierzyła, że to dobry pomysł.

Obróciły ją, żeby się dokładnie przyjrzeć jej twarzy. Cade wyjęła z szuflady całą gamę kosmetyków i rzuciła je na łóżku. Eliza zaczęła przeczesywać je w poszukiwaniu idealnego koloru podkładu. A później całej reszty kosmetyków. I tak spędziły następną godzinę.

– Cade? – zapytała Scarlett, kiedy doszło do układania włosów, a ona w końcu mogła się odezwać. Wcześniej jej nie pozwalały. Żadna z nich.

– Tak? – mruknęła, skupiona na poprawianiu Nolee przy jednym kosmyku włosów.

– Pamiętam, że wspomniałaś jakiś czas temu, że czytałaś sporo o czarnej magii. Na pewno poświęciłaś na to więcej uwagi niż ja... Czysto teoretycznie, da się manipulować ludźmi za pomocą czarnej magii, bez rzucenia zaklęcia?

– Czemu o to pytasz? – wtrąciła Eliza, poprawiając tym razem Cade w tym, co robi.

– Co zrobiłaś? – dodała na sam koniec Nolee, irytując się i odchodząc od włosów Scarlett.

– Ja? Nic... – Spojrzały na nią, podejrzewając, że je okłamuje. – Możliwe, że to zrobiłam. To o czym mówię. Kompletnie nieświadomie, żeby nie było.

Cade zamyśliła się na chwilę, po czym podeszła do regału z książkami. Zaczęła pomiędzy nimi czegoś szukać, aż wyjęła jedna z nich. Zaczęła ją kartkować.

– Nie... Nie wiem, jak ci to powiedzieć. Co dokładnie zrobiłaś?

Scarlett nie odpowiadała przez chwilę, starając się pozbierać myśli, zastanawiając się, czy chce powiedzieć im o wszystkim.

– Nic strasznego. Rozmawiałam z Alessem – Wzrok Elizy sprawił, że nie chce mówić o wszystkim. Nie powie, o niczym więcej jak tym jednym pocałunku, o który poprosiła. – i nagle zwrócił uwagę na to, że robi rzeczy i nie pamięta momentu, w którym zdecydował się je zrobić. Wysnuł teorię, że nim manipuluję nieświadomie.

Cade przewróciła kartkę, żeby coś doczytać.

– Czyli co? – dopytała Eliza.

– W żartach powiedziałam, że może pozmywać brudne naczynia. Zrobił to.

– I?

Scarlett spojrzała na Nolee.

– I kiedy powiedział mi o swojej teorii, zasugerował, że powinnam mu kazać zrobić coś, czego w tym momencie by sam z siebie nie zrobił. Wyjaśniałam wam, że nasz związek był głównie po to, żeby Aureli się odczepił... Więc uznałam, że ostatnią rzeczą, jaką będzie chciał zrobić w tamtym momencie to... Eh pocałować mnie. I no zrobił to.

Eliza spojrzała z małą zazdrością na nią.

– Nie sądzę, żeby to była kwestia wpływania na innych. Bardziej... Wszyscy zdążyli się przyzwyczaić na tym etapie, że rzeczy się dzieją wokół ciebie. Wystarczy, że o czym pomyślisz i... Tyle czasami wystarczy. Myślę, że im więcej magii używasz, tym bardziej się to nasila, przez to nie wpływasz tylko na rzeczy martwe czy pojawianie się aury, ale i ludzi. Aless może mieć trochę racji. Na pewno to porównał, do umiejętności syren czy niektórych wampirów. – Cade mówiła, cały czas wpatrzona w książkę, przewracając co jakiś czas jej strony – Jednak to tylko teorie, bo tu nic takiego nie ma na ten temat. Wiem, że da się manipulować ludźmi za pomocą Voodoo czy różnych eliksirów, najczęściej nawet połączeniem, ale to wymaga lata praktyk i różni się zdecydowanie od zwykłego powodzenia, co dana osoba ma zrobić.

– A mogę zobaczyć?

Cade przytaknęła i podała książkę Scarlett. Spojrzała na strony, szukając jakich słów kluczy, które pomogłyby jej cokolwiek zrozumieć. Jednak nic z tego. Cały rozdział poświęcony wpływaniu na ludzi ograniczył się do potężnych zaklęć, których często jedna osoba nie była w stanie wykonać. Jej wzrok jednak przykuł fragment o tym, że choć dość sporo osób ma wrodzony dar do korzystania z czarnej magii, tak w rzeczywistości mało komu udaje się z niej korzystać, tak żeby nie doprowadzić się do szaleństwa i przedwczesnej śmierci. Lub utraty duszy i aury.

– Powinnaś powiedzieć o tym mamie, wiesz?

Scarlett niechętnie przyznała Cade rację. Ostatnio za często znajdywała się w sytuacjach, gdzie kompletnie nie panowała nad sobą.

– Wiem. Zrobię to dziś. Albo jutro. W zależności od tego, co się wydarzy na balu. Na razie mamy ważniejsze sprawy jak bezpieczeństwo Margo.

– To zrozumiałe – dodała Nolee – I gotowe. Jak ci się podoba?

Scarlett spojrzała na własne odbicie. Miała szczerą nadzieję, że w oczach innych wygląda lepiej, niż się czuje, bo z jakiegoś powodu dopadło ją uczucie, jakby tej nocy wszystko, ale to wszystko miało się zepsuć.


***


Rävgor nigdy nie był fanem eleganckich ubrań. Dlatego też po zgłoszeniu się w imieniu całego rodzeństwa na zagranie na szkolnym balu, odbył bardzo długą rozmowę na temat ubioru. Myers, choć jest bardzo tolerancyjnym człowiekiem, był niezbyt przychylny na casualowy ubiór, co sugerował Rävgor. Ostatecznie chłopak dopiął swego, mówiąc o tym, że mogą się ubrać w barwy szkoły i to odda jej ducha... I to wszystko, co musiał powiedzieć.

Ostatecznie więc stroje Lupusów zostały specjalnie stworzone dla nich przez niejakiego Oliviera na prośbę Melanie i Prisci. Zamysł był prosty, komplet ubrań miał się składać z jednego elementu w morskim odcieniu, a cała reszta czarna. I choć szkolnymi barwami są niebieski (wpadający w morski) i zielony, tak zielony jest obecny prawie nigdzie, zamiast niego częściej pojawia się szary.

Cała piątka dostała, więc ubrania spersonalizowane pod siebie. Nancy morską spódnice w szkocką kratę, która sięgała jej do połowy łydek, czarne podkolanówki z dwoma morskimi paskami na końcach oraz czarną bluzkę z długim rękawem. Sia natomiast wybrała sobie równie morskie spodnie, również w szkocką kratkę z lekko podwyższonym stanem, które mają imitować krój eleganckich spodni, ale i tak bliżej im do jeansów, jak i mocno luźną, czarną prześwitująca koszulę. Kyle wziął to za inspirację i uznał, że do szczęścia potrzebuje podobnych spodni, tylko że czarnych i koszuli w kratę, przez co kolorystycznie stanowili swojej przeciwieństwo. Jeremy wziął za bardzo do siebie, że ubrania mają być czarne i przy spodniach, bluzce i jeansowej kurtce, jedyne co nie było czarne to prawa połowa bluzki i skarpetki. A Rävgor... Choć cały ten pomysł należał do niego, tak on miał właśnie największe problemy z ustaleniem, czego chce. I się nie zdecydował, Aless wybrał za niego, nic mu nie mówiąc. O tym, więc co założy, dowiedział się w dniu, kiedy wyjmował ubrania. Czyli w momencie, kiedy się zaczął szykować na bal.

– Aless umie dobierać ubrania – skomentowała Nancy.

Rävgor spojrzał na nią, a następnie na swoje ubrania.

– Możemy nie komentować?

– Serio dobrze w tym wyglądasz – poparła siostrę Sia.

Chłopak westchnął, wiedząc, że nie przegada. Całkiem podobał mu się ten zestaw, ale był pewien, że na kimś innym wyglądałby lepiej. Czarne, dopasowane spodnie z nałożoną cienką, morską kratą, do tego miał luźny czarny T-shirt, a pod nim bluzkę z długim rękawem w czarno-morskie paski. Jako dodatek miał założone szelki, które zwisały wzdłuż spodni. Szczerze go zdziwiło, że ten komplet podkreślał większość jego mięśni, szczególnie na ramionach, czego jego ubrania raczej nie robiły.

– Przynajmniej nie muszę zakładać garnituru – odparł w końcu zgodnie z prawdą – Ani innych eleganckich ubrań.

– Dobrze wiemy, że ci się nie podoba to, bo Aless to wybrał – dodała Nancy – Serio dobrze wyglądasz.
Rävgor i tak wiedział swoje. Spojrzał na telefon, upewniając się, że chociaż raz wyjdą przed czasem. Zamiast tego jego uwagę przykuła wiadomość.

Aless: Słuchaj

Aless: Zaraz będę u was, bo jestem akurat w okolicy

Aless: Jest szansa, żeby się z wami zabrać do szkoły?

Rävgor: Jak się wyrobisz z dotarciem w jakieś 10 minut

– Możemy jechać na dwa samochody? – spytał Rävgor, akurat w momencie, kiedy Melanie weszła do salonu, gdzie się znajdowali.

– Taki był plan – odpowiedziała Melanie – Tylko czemu pytasz?

Miał już odpowiedzieć, ale dzwonek do drzwi mu przerwał.

– Otworzę – krzyknął Kyle.

Chwilę później do pokoju wszedł Kyle i Aless, od którego nie można było oderwać wzroku. A przynajmniej bardziej niż zazwyczaj. W jednym momencie Rävgor zrozumiał, że cokolwiek by Aless nie złożył, to będzie wyglądać bardziej niż dobrze, a obecność wieczorowego stroju tylko potwierdzała regułę. Był to czarny garnitur, mający brązowawy odcień, z idealnie skrojonymi pod niego spodniami, kamizelką ze złotymi guzikami i łańcuszkiem, białą koszulą oraz czarno-złotym krawatem. W ręce trzymał marynarkę, która wyglądała na dłuższą, niż zazwyczaj się nosi, a na stopach miał czarne skarpetki w Muppety (Rävgor uznał, że Aless nie byłby sobą, gdyby założył zwykłe, nudne, czarne skarpetki) oraz, co go dość zdziwiło, niskie Martensy. Był przekonany, że nawet do tak eleganckiego stroju, założy on swoje Oldskoole.

– Ciesz, że się nie możesz brać udziału w wyborze na króla balu – powiedział Rävgor.

Aless powstrzymał śmiech.

– Ja mam się cieszyć czy ty?

– Proszę cię... Ja miałbym wygrać?

– Czemu by nie?

– Dobrze wiesz, czemu.

– Skądże, nie mam pojęcia.

– Oj, wiesz. Plus, wiesz jako potencjalny król, nie miałabym swojej królowej...

– Ja niby bym miał?

– Jest na to większa szansa niż u mnie.

Ich małej dyskusji przysłuchiwał się każdy. I nikt poza nimi nie widział, o czym mówili. Choć Rävgor wciąż nie wiedział, czemu Aless potrzebował rano podwózki samochodem do szkoły, tak był pewien, że nie chce znać szczegółów, skoro i Aless i Scarlett nie chcieli o tym mówić przy ludziach.

– Hej Aless – powiedział Jeremy, wchodząc jednocześnie do salonu i przerywając ciszę – Co ty tu robisz?

– Ja? Byłem w pobliżu, a wiedziałem, że będziecie jechać zaraz do szkoły. Liczyłem, że się załapię na darmową podwózke.

– Mówiąc o tym, mogę klucze i wziąć drugi samochód? – przerwał mu Rävgor, patrząc na Melanie błagającym wzrokiem. – Proszę. – Ta wyjęła klucz z kieszeni i rzuciła je w stronę syna, a ten z radością złapał. – Kto chce jechać ze mną?

Aless podniósł rękę.

– Ja się w wami zabiorę – mruknęła Nancy – Chyba tyle wystarczy osób na samochód.

– Jak chcesz – odparł Rävgor.

Zorganizowanie się do wyjścia zajęło im jeszcze kilka minut. Kyle, Sia, Jeremy i Melanie pojechali pick-upem przodem, Philip Lupus podobno czekał na miejscu, patrolując już pobliskie tereny szkoły, a Aless i Nancy czekali, aż Rävgor zapali samochód. I oboje byli w szoku, że mu się udało.

– Mam nadzieję, że nie przeszkadzam wam w niczym.

Aless spojrzał na Rävgora.

– Raczej nie, Rävgor i tak nie chcę wiedzieć tego, o co pyta od rana, więc twoja obecność ułatwia unikanie tego tematu – odpowiedział jej

– A to, co za temat? Brzmi na ciekawy.

– Próbuje się dowiedzieć, czemu Scarlett mnie podwiozła do szkoły. – Rävgor zacisnął mocniej ręce na kierownicy. – Ale wie, że jak spyta, to nie będzie odwrotu, więc tego nie robi.

– A ty nie miałeś przypadkiem, o coś poprosić Nancy? – wtrącił, patrząc kątem oka na Alessa.

– Gadaliśmy już o tym, kiedy ty gadałeś z Margo. Tak, sprawdziłam, nic podejrzanego nie wyczułam w szkole. Będę zwracać na to uwagę na każdy podejrzany zapach. Nic jednak nie mogę obiecać, co też już mówiłam – odpowiedziała i wzruszyła ramionami.

– Doceniam każdą pomoc... A mówiłem ci o chlorze?

Dziewczyna zaprzeczyła.

– Czemu miałbyś o chlorze mówić?

– Chlor będzie czuć w szkole, mamy basen, do którego wlewają tego więcej, niż trzeba. Byłem przy tym raz w zeszłym roku za spóźnianie się. Nie wiem, czy to coś ci da.

– Wiem, co poczułem przy Zacku... Osoba, która jest za to opowiedzialna, na pewno ma związek z chlorem.

– Może to woźny? – przerwał mu Rävgor.

Aless zmierzył go morderczym wzrokiem i kontunował wypowiedź:

– To chyba mój jedyny trop, ale że policja na niego nie wpadła, a po powiedzeniu im o tym uznali mnie za wariata... W tym jestem sam. – Urwał. – A jak Margo?

– Wiesz... Wciąż nie do końca może się przemóc, żeby we wszystko uwierzyć. Powiedziałem jej, że jeśli poczuje się gorzej lub że jest w niebezpieczeństwie, nawet paranoicznym, to żeby znalazła mnie, ciebie albo Priscę. Przede wszystkim nas. Lauren mi napisała, że będą na nas czekać przed wejściem do szkoły, więc zobaczymy jak Margo sobie radzi. Prisca też tam będzie, prawda?

– Taaa – Aless przewrócił oczami – Podobno jest już na miejscu z waszym ojcem. Gdzieś na pewno jest. To dziś chyba ostania osoba, z którą chcę się widzieć, ale co zrobię... Co jest? – spytał, patrząc w lusterko i widząc uśmiech na twarzy Nancy.

– Wybaczcie, że wam przerywam poważne rozmowy, wiem, że to ważne. Ale Lavina Lloyd właśnie napisała, że będąc mieć małą trasę po Stanach i że między innymi będą w lutym w Los Angeles – powiedziała, nie odgrywając wzorku od telefonu.

– Lavina Lloyd?

– Avalanche. Wokalistka Avalanche – odparł Aless.

– Aaa – zareagował Rävgor – Faktycznie.

– Niestety koncerty będą w klubach, więc nawet nie mam szans, żeby się dostać. A szkoda.

– Słyszałem ich parę razy w Londynie. Nie powiem, nieźli są. Udało mi się nawet raz napić z Laviną. I chyba jej chłopakiem. Albo kuzynem.

– Zaraz dojdziesz do tego, że jej chłopak jest jej kuzynem.

– Bardzo zabawny jesteś Rävgor, foarte amuzant. Pijąc z nimi, byłem już mocno podpity, skupiłem się na tym, żeby wypić z nią, a nie z tamtym typem.

Rävgor chciał skomentować, ale wolał się skupić na tym, żeby prawidłowo wjechać na szkolny parking i zaparkować. Wysiedli z samochodu, a on schował klucze do kieszeni.

Zaczęli iść w stronę pick-upa, przy którym oprócz rodzeństwa Lupusów, znaleźli się też przyjaciele Rävgora.
James miał na sobie po prostu dopasowany garnitur i krawat pod kolor kombinezonu Lauren, który miał głęboką, bordową barwę. Margo z kolei miała na sobie błękitną, przylegającą do ciała sukienkę. Obie miały też ten sam model srebrnych szpilek. Harry natomiast jakimś trafem założył morską, elegancką koszulę i spodnie w tym samym kolorze.

Oczywiście, kiedy Aless podszedł, nikt nie mógł oderwać od niego wzorku. Niestety podejrzał, że tak się stanie. Skoro w niezwykle podobnym stroju, sam Dorian Grey zwrócił na niego uwagę dobre kilkadziesiąt lat temu, tak czemu dziś nie miałoby się to powtórzyć. Przeczuwał jednak, że to nie on zrobi największą furorę, jeśli chodzi o wygląd, ale z drugiej od kilkunastu godzin zaczął zauważalnie bardziej doceniać to, jak wygląda Scarlett. Co mu się średnio podobało.

– Chyba nie chce wiedzieć, ile na to wydałeś – skomentował Harry, widząc Alessa w całości.

Wampir usiadł obok Jeremy'ego na przyczepie w samochodzie.

– Czuję, że cena mogłaby cię przerazić – uśmiechnął się krzywo. Zdawało mi się przez chwilę, że widzi w tle Priscę. Bardzo chciał, żeby to mu się przywodziło.

– No powiedz ile – zaczął zachęcać go Kyle – I co ważne gdzie.

– Dużo. Trzy zera. I nawet nie wiem, Prisca mnie gdzieś zabrała.

Widział, jak rodzeństwo Lupusów zaczyna się śmiać pod nosem. I Harry.

– Olivier zawyża czasem ceny, jak widzi, że ktoś jest skłonny za nie zapłacić. Wiesz, magia rynku – wytłumaczyła mu Sia.

Aless myślał przez chwilę nad jej słowami, aż do niego dotarło, o co jej chodziło. I czemu ubrania nie miały cen na metkach. Jakieś zaklęcie przewidywało przy płaceniu, ile klient jest skłonny zapłacić i też taka cena się pojawiała na terminalu. A że Aless z góry założył, że to będą drogie zakupy... Mógł mieć żal tylko do sobie. I Prisci za to, że mu nie powiedziała o tym.

– Rozumiem już – mruknął – Na szczęście pieniędzmi się nie muszę przejmować. Może ojciec się przez to kiedyś do mnie odezwie.

– Dawno nie słyszałam, jak się nad sobą użalasz – usłyszał Priscę, która pojawiła się znikąd i zaczęła go ciągnąć na bok – Musimy porozmawiać.

Aless niechętnie za nią poszedł, wprawiając resztę w osłupienie i pytanie, co się właśnie stało.

– Kto to był? – spytał James.

– Prisca Fleming – opowiedział Jeremy, po czym wszyscy zwrócili wzrok w nią i Alessa.

O Prisce można było powiedzieć, że wyróżniała się z tłumu. Jak sobie powiedziała wcześniej, założyła swój skórzany strój z bordowym gorsetem i płaszczem, czarnymi spodniami i ciężkimi butami, które ją podwyższamy. Statystycznie większość osób wyglądałaby w tym, jak tani cosplayowiec, co jeszcze bardziej sprawiało, że nie można było od niej oderwać wzroku.

James przez to, dostałam kuksańca od swojej dziewczyny w bok.

– O co ci chodzi? – spytał, a ta mu nie odpowiedziała, patrząc się tylko ze wzrokiem, dobrze wiesz co.

– Więc mówisz, że Aless nie ma dziewczyny? – ciągnęła temat Margo – Widzisz, w jaki sposób wyglądają.

Rävgor przyjrzał się dokładniej. Nie wiedział, o co chodziło Margo, ale on widział, że Prisca wyrzuca Alessowi swoje żale o coś. Po części nawet też to słyszał.

– Nie, nie ma, ale Prisca ma kogoś – wtrącił Harry.

– James – mruknął Jeremy, szybko się jednak orientując, że musi wyjaśnić, kogo ma na myśli – Nie ciebie – spojrzał na Jamesa i Lauren – na tamtego. – Ręka pokazał na wampira z dość długimi blond włosami, który szedł w stronę Prisci.

– Chyba dopiero teraz do mnie doszło, że macie tak samo ma imię – dodał Rävgor, zaczynając nad tym myśleć i, czy przypadkiem, kiedyś już tak nie pomyślał.

Aless w tym samym czasie starał się odejść od Prisci, której powodem dla poważnej rozmowy było to, że Philip Lupus jest w okolicy, co jej przeszkadzało. Kiedy oboje stanęli wystarczająco blisko grupki tak, że dało się usłyszeć, co mówią, Aless się poddał.

– Jak chcesz. Zamień się z Jamesem czy kimś tam komu szczerze ufasz i bądź na sali... Nie mam siły na tłumaczenie ci, czym jest profesjonalizm – powiedział pełen irytacji.

– Tym profesjonalizmem jest ustawianie, żebym nie była z tobą w jednym miejscu?

Nie odpowiedział jej, odezwał się za to James, wyjątkowo popierając Alessa.

– Wiesz, że ma rację. Nie mówiąc o tym, że ze wszystkich wa... ludzi – zreflektował się w porę, patrząc na swojego imiennika, Lauren oraz Margo – Lupus będzie cię najbardziej tolerował. Zamianę się z tobą, bo jesteś nieznośna jak nie dostajesz, czego chcesz, ale uwierz, to nie koniec ten rozmowy.

Prisca milczała, parząc jak jej prawa ręka odchodzi. Czuła, że mogła przesadzić, patrząc na okoliczność, nie chciała, żeby obecność, człowieka, z którym męczy się od kilku lat jej przyjaciółka, jej przeszkadzała. Nie mogła pozwolić, żeby coś takiego ją rozproszyło.

– Zadowolona? – spytał Aless.

Przewróciłam oczami.

– Słyszałam, że chciałaś mnie osobiście poznać – skierowała swoje słowa do Margo i uśmiechnęła się przyjaźnie.

– Ja... – zaczęła, dostrzegając wysuwające się kły u Prisci.

– Przesadzasz – mruknął Harry.

– Nie wiem, co gorsze, to że przypominasz ojca czy matkę – skomentowała Prisca, zapominając na chwilę, że choć trochę powinna wydawać, że zachowuje się dojrzałej niż to aktualnie robi. – Mniejsza. Jakbyś czegoś potrzebowała, czegokolwiek możesz do mnie przyjść. Tym razem, idę sprawdzić jak wygląda sala gimnastyczna. Jeszcze raz – odezwała się i odeszła w stronę szkoły.

Aless przez chwilę się w nią wpatrywał.

– Mam jej dość. Nie ma bardziej irytującej osoby – zaczął narzekać pod nosem.

– Dałaby ci spokój, jakbyś się z nią przespał. O ile już tego nie zrobiłeś – powiedział Rävgor, nie myśląc nad tym co mówi. Zauważył jednak morderczy wzrok Alessa na sobie. Chwilę później Vasile odszedł, również w stronę szkoły. – Co ja takiego powiedziałem? To miał być żart, Aless.

Ten mu nie odpowiedział. Zamiast tego pokazał środkowy palec.

W tym momencie Rävgor już miał pewność, czemu Aless potrzebował podwózki do szkoły. Poprzednią noc spędził w domu Scarlett, bo co by innego?



***


Zgodnie z nazwą bal zimowy, sala gimnastyczna wyglądała jak pełna śniegu i zimnej bieli. Na parkiet padało niebiesko-fioletowe światło, które obijało się od imitujących lód dekoracji. Wzrok jednak najbardziej przykuwała scena, która znalazła się na wprost wejścia, która stanowiła kwintesencję zimowego wystroju.

Aless rozglądał się po pomieszczeniu, kontrolując co się dzieje. Z głośników leciała dość cicho muzyka, żeby nie panowała kompletna cisza. Z każdą minutą pojawiało się coraz więcej uczniów. Spojrzał na telefon. Za kilka minut miał na scenę wyjść Myers i zapowiedzieć zespół Lupusów, którego nazwa albo nie istniała, albo była jeszcze większą tajemnicą niż setlista.

Widział jak Prisca wywołuje pewna małą sensację skupiając na sobie wzrok, głównie osób czujących pociąg do kobiet. Oczywiście o sobie mógł to samo powiedzieć. Od jakiegoś czasu miał przeczucie, że podoba się pewnemu procentowi uczniów, których uczy. Dziś dostał swego rodzaju potwierdzenie, kiedy już szósta osoba podeszła do niego zagadać i pochwalić jego wygląd.

Najważniejsza w tym wszystkim i tak była Margo. Dziewczyna po tym, jak Rävgor wyjawił jej praktycznie wszystko, starała się zachować jak wcześniej, ale on wiedział, że zrozumiała, że może się znaleźć w poważnym niebezpieczeństwie. Nie bez powodu spytała Alessa na boku, czy nie chciałaby jej odprowadzić do domu. Co po części zrobił, a raczej poprosił Scarlett, żeby razem ją odwiedzili do domu. Wtedy też Scarlett wyjaśniła jej pewne sprawy, które dla Rävgora były mniej ważne, czyli to jak powinna się zachowywać wiedząc, że magia i cała reszta istnieje. Nie reagować, jeśli nie musi. Dopóki nie zobaczy mrocznej natury wampirów czy wilkołaków najlepiej, żeby nie zwracała na to uwagi i ignorowała. Tak po prostu. A jak ma jakieś pytania, to ona z chęcią na nie odpowie, bo sama też kiedyś musiała poznawać to wszystko od zera.

Obserwował więc jednym okiem Margo, wierząc, że Prisca skupi na niej całą swoją uwagę i starał się wyłapać jakiś obcy zapach. Nic szczególnego jednak nie miało miejsca.

Oparł się o jedną ze ścian, sprawdzając, czy nie dostał jakichś powiadomień. Zalecił, żeby co pół godziny każdy meldował, czy nie ma w okolicy czegoś podejrzanego. Mieli go informować w obu przypadkach, jak wszystko było w porządku i jak coś wydawało się nie tak. Jak na razie nikt nic podejrzanego nie widział. W tym momencie na scenę wszedł Myers, ubrany cały na biało, która mieniła się na błękitno. Zaczął krótki monolog od przywitania się. Zawarł w nim też podziękowania dla wszystkich, którzy pomagali w organizacji balu i że gdyby nie oni, to on by się nie mógł odbyć.

–... i mógłbym wymieniać tak i wymieniać zasługi wszystkich, którzy pomagali przy organizacji. Choć pewnie część wolałby się do tego nie przyznawać. – Sala cicho się zaśmiała. – Jednak bez kilku osób nie udałoby się tego wszystkiego zorganizować – Tu dyskretnie spojrzał na Alessa – ale te osoby, również chciały pozostać anonimowe. Wiedzcie jednak, że was niezmiernie dziękuję. I już na sam koniec coś, bez czego bal zimowy nie byłoby tym czym zawsze był, muzyki na żywo. To możliwe, że było najtrudniejsze z tego wszystkiego, czyli przekonanie paru osób do występu. Choć tu pewnie nasz nauczyciel samoobrony miał coś do powiedzenia. Chciałabym więc zaprosić na scenę Ōkatonoky.

Ciche brawa rozniosły się po sali. Na scenę weszli kolejno Kyle, Nancy, Sia, Jeremy i Rävgor. Ten ostatni jakby najmniej się cieszył z tego, co było oczywiście zrozumiałe.

– Jakby ktoś pytał, to nazwę wymyślał Kyle – powiedział Rävgor do mikrofonu – Dlatego brzmi tak źle. – Na ten przytyk nawet Aless się zaśmiał.

– Nie wymyśliłbyś tego lepiej – odparł Kyle niby od niechcenia.

– To prawda, ale ta nazwa wciąż jest... I tu wstaw cenzurowane słowo.

Dało się zauważyć, że ta krótka wymiana zdań najbardziej bawiła maturzystów, którzy pamiętali czasy, kiedy jeszcze Kyle i Sia chodzili do tej szkoły.

– Doceniam, że sam siebie za cenzurowałeś – wtrącił Myers – Liczę, że nie będzie powtórki sprzed paru lat.

– Coś konkretnego ma pan na myśli? – zapytała Sia.

– Tak. Wszyscy dobrze wiecie – odpowiadając, spojrzał tylko i wyłącznie na rodzeństwo. Aless nie miał pojęcia, o co chodzi, wiedział za to, że to będzie pierwsza rzecz, o jaką spyta Rävgora w najbliższym czasie.

Po tym jednym zdaniu Myers zszedł ze sceny. Światło, które padało centralnie na Rävgora trochę się ściemniło, dając jeszcze chwilę rodzeństwu na sprawdzenie, czy aby na pewno instrumenty działają tak jak powinny. Po chwili zgasły wszystkie światła, a z głośników wydobył się dźwięk pianina. Po takim krótkim wstępie Rävgor zaczął śpiewać. Stał bokiem do uczniów, grając jednocześnie na keyboardzie. Jak na swój tak duży publiczny występ, całkiem dobrze szło mu niepokazywanie stresu i tego, że pierwszą zwrotkę i refren właściwie czyta z kartki, bo to była jedna z tych piosenek, o których istnieniu dowiedział się parę dni temu. Jego głos miał przyjemną barwę, brakowało w nim jednak pewności i pełnego przekonania w to, co robi, jednak nie było w nim ani grama fałszu.

Wraz z zaczęciem się refrenu nabrał większej pewności i oderwał się od keyboardu. Pojedyncze wiązki światła zaczęły go razić po oczach, jednak stawał się udawać, że go to mu nie przeszkadza. W pewnym momencie Rävgor jednak się szczerze uśmiechnął i nabrał nowej pewności siebie, przez co drugą zwrotkę zaczął śpiewać z większą energią, co zdecydowanie jeszcze bardziej spodobało się widowni.

Aless zaciekawiony, spojrzał w stronę, w którą mógł spojrzeć Rävgor. W tamtym miejscu na salę gimnastyczną weszła Scarlett. Przypatrzyła się scenie i tego, jak jest oświetlona, podchodząc do niej trochę bliżej. Mijała uczniów bawiących się do muzyki, cieszących się z obecnej chwili. Gdzieś jej mignęła Abigail z Ianem. Spojrzała jeszcze raz porozumiewawczo na Rävgora, który kończył właśnie śpiewać łącznik w piosence pomiędzy drugim refrenem a tym końcowym. Muzyka w tle zaczęła się uspokajać i głównie było słychać perkusje Jeremy'ego.

Don't give up when you're down
Don't look back on your life like it's over now
Sure, we're all gonna die, the time will come
And maybe the old days are gone


Kiedy muzyka ponownie ożyła, wokół sceny, a szczególnie blisko Rävgora, zaczęło się unosić morskie światło. Trochę jakby zaczął emanować swoją aurą, pozwalając, żeby rozprzestrzeniła się po całej sali, co wywołało pozytywną reakcję. Piosenka zakończyła się gromkimi brawami. Niedługo po tym zaczęli grać kolejną piosenkę.

Aless podszedł do Scarlett, która po małym pokazie swoich magicznych zdolności zeszła na bok, czegoś się napić.

– Hej – powiedział.

– Hej – odpowiedziała, odwracając się w jego stronę – Czy ty musisz dobrze wyglądać we wszystkim?

Aless się zaśmiał.

– Wybacz, ale akurat w tym momencie, to ja powinien przede wszystkim ciebie skomplementować.

Scarlett przewróciła oczami, ale wewnętrznie zgadzała się z jego słowami. Wyjątkowo jej się podobało to jak sama wyglądała. Zawdzięczała to głównie Cade. Zwykle nosząc makijaż nie widziała siebie, tak dzisiaj było wręcz przeciwnie. Czarny cień do powiek przechodzący później w amarant został przykry brokatem o tym samym odcieniu różu, co powiększyło jej oczy, a na usta nałożono jej matową pomadkę pasująca pod oczy. Twarz zasłaniały jej naturalnie falowane włosy, które zgonie z jej życzeniem były całkowicie rozpuszczone, miały jednak kilka amarantowych pasemek. Największą uwagę jednak przyciągała sukienka. Miała ona dość prosty krój. Od pasa w górę przylegała do ciała z dekoltem, który delikatnie odsłaniał obojczyk z rękami, kończącymi się tuż przed ramionami. Dół był luźniejszy, z przodu kończył się w połowie uda, a z tyłu był delikatnie dłuższy. Całość była głównie czarna. Pod dolną częścią prześwitywał amarantowy tiul, który nadawał jej objętości, górna część została ozdobiona różanym, również amarantowym, haftem, a w talii można było zauważyć czarny pasek z małymi ćwiekami. Do tego wszystkiego miała na nogach ciężkie buty ze srebrnym łańcuszkiem i paskiem za kostką na grubym obcasie i podeszwie, które dodawały jej prawie dziesięć centymetrów do wzrostu.

– Na ogół bym się o to upomniała, ale dziś sobie odpuszczę – powiedziała lekko – Za dużo dziś rozmawiamy o rzeczach, nie sądzisz?

Aless niechętnie przytaknął.

– To prawda. Wracam do kontrolowania sytuacji. I Margo. I Prisci. – Po czym odszedł w tłum ludzi.

Scarlett rozejrzała się. Tłum niezwykle dobrze przyjął to, że muzykę zapewniają im Lupusowie ze swoimi tendencjami do grania rocka. Wszyscy się bawili, włącznie z nauczycielami. Widziała jak dyrektor Myers rozmawia z trenerem Bakerem i jak oboje delikatnie poruszają się w rytm muzyki. Jak przyjaciele Rävgora z Margo na czele tańczą pod sceną. Jak samo rodzeństwo coraz lepiej sobie radziło z presją bycia na scenie. Dostrzegła też Priscę, do której co rusz zagadywał jakiś uczeń, próbując ją poderwać. W końcu znalazła swoich przyjaciół, a dokładniej mówiąc dwóch trzecich swoich przyjaciół i zaczęła na swój własny sposób się bawić razem z nimi. Czuła jednak na sobie nieprzerwanie wzrok Abigail, co mogło być też jej małą paranoją.

Czas mijał. Ōkatanoky przypadli do gustu obecnym bardziej niż ktokolwiek mógłby się spodziewać. Kyle raz na jakiś czas przekomarzał się z każdym na scenie, wywołując często śmiech i starając się udowodnić, że nazwa zespołu, którą wybrał, ma jednak sens. Reszta rodzeństwa zawsze zaprzeczała, że i tak będą ją zmieniać. Aktualnie do mikrofonu dobrała się Nancy, bo Rävgor chyba zaczął powoli tracić oddech.

Scarlett podeszła bliżej sceny, żeby do niego zagadać i spytać jak się bawi. Nie zauważyła, jednak kiedy znikąd pojawił się obok niej Harry.

– Jak się bawisz? – spytał.

– A całkiem dobrze. A ty?

Z rozmarzeniem spojrzał na scenę.

– Liczę, że będę jeszcze lepiej.

– A co? Jakieś plany?

Starał się ukryć uśmiech.

– Możliwe... Możliwe.

– Brzmi to niezwykle interesująco.

– O czym rozmawiacie? – wtrącił Rävgor. Miał już trochę zdarty głos. – Może o mnie przypadkiem?

– Nie. Świat się nie kręci wokół ciebie, nawet jeśli stałeś się na jeden wieczór gwiazdą rocka – oparł Harry.

– Plus jeden – dodała Scarlett – Ale nie wiem, dajecie radę. Nie, żeby wcześniej w to wątpiła.

– A dziękuję. Czyli opłaciło się siedzenie do późna i uczenia się tekstów tych piosenek. I prawie nie mam już głosu, ale to szczegół.

– Tylko co z zakładem?

Rävgor wpatrywał się w Harry'ego w ciszy.

– Po tym, jak Nancy skończy swój obiecany utwór na skrzypcach. – Wskazał na scenę, kiedy jego siostra właśnie wyjęła instrument. – Potrzebuję kilka minut przerwy. To... Oby było warto, tyle kłótni to nas kosztowało. Ale dostaniesz swój opening.

– A dowiem się z czego?

– Nie – odparł i się uśmiechnął.

Scarlett się zaśmiała. Chwilę jeszcze porozmawiali, po czym Rävgor wrócił na scenę. Zdjął mikron ze statywu.

– Wczoraj Kyle założył się z Harrym o to, że mój brat nie da rady zaśpiewać, a raczej my jako zespół nie wykonamy openigu z anime. Nie wiem, czemu tak stwierdził, ale założyli się o honor. Dlatego następny utwór ma specjalną dedykację dla Harry'ego.

– Dziękuję! – krzyknął chłopak, tym razem ukrywać śmiech.

Rävgor westchnął. Chwilę później jednak zaczął śpiewać po japońsku, co nawet nieźle mu wychodziło. Harry wyjął telefon, żeby znaleźć, z jakiego to anime, a Scarlett go obserwowała. Na wyświetlaczu pojawiła się po chwili nazwa Blood Blockade Battlefront.

– Chyba będę musiał obejrzeć, ta piosenka jest świetna – skomentował Harry.

Miła atmosfera nie trwała jednak długo, bo podeszła do nich Abigail, a za nią niechętnie Ellie i Louis.

– Musimy porozmawiać – powiedziała stanowczo Abigail.

Scarlett odwróciła się do niej.

– Niby o czym chcesz w tym momencie rozmawiać?

– Oj, dobrze wiesz, o czym.

– Abigail, daj spokój – jęknęła Ellie.

– Nie ma szans – opowiedziała jej – Ja wiem.

– Co wiesz? – spytała Scarlett, niestety podejrzewając o co jej chodzi.

– Wszystko. Ale przede wszystkim w końcu mam dowód na to, jak perfidnie nas wszystkich okłamujesz od dłuższego czasu.

Scarlett starała się nie zareagować emocjonalnie, dlatego przez chwilę milczała.

– Jak chcesz – wzruszyła ramionami – Możemy jednak nie tutaj?


***


Po kilkudziesięciu minutach grania, rodzeństwo dostało pozwolenie, żeby odpocząć. Jeden z uczniów podłączył się do konsolety i przy nadzorze nauczyciela puszczał muzykę. Jeremy gdzieś zniknął, Sia wyszła na dwór poszukać Melanie, Kyle podbił do Prisci, a Nancy i Rävgor usiedli na trybunach razem z Jamesem, Lauren i Margo.

– Nie chcę nic mówić, ale Nancy wygrywa, jeśli chodzi o charyzmę sceniczną. I talent – oznajmiła Margo.

– Okey, następnym razem mogę w ogóle nie występować. To nie jest problem – mruknął Rävgor. Najchętniej wróciłby do domu i poszedł spać.

– Dzięki – opowiedziała Nancy – Nie żebym w pełni tak uważała, ale będę pamiętać, że ty tak uważasz.

– Faktycznie skromna jesteś. Oddam ci swoje miejsce w zespole.

– Oj nie obrażaj się – wtrąciła Lauren.

– Zmęczony jestem. – Rävgor wzruszył ramionami.

Nie dane im jednak było długo spokojnie porozmawiać. Chwilę później podeszli do nich Aless i Ian. Vasile wyglądał na poirytowanego z jakiegoś powodu, natomiast Ian na zaniepokojonego.

– Nie daje mi spokoju – mruknął Aless.

– Może byś się przejął?

– Przejmuję się aktualnie ważniejszymi sprawami!

– O co chodzi? – przerwał im Rävgor.

– Widziałeś Abigail? – spytał Ian – Albo ktoś z was?

Wszyscy zaprzeczyli.

– Kurwa mać – przeklął.

Spojrzeli się na niego ze zdziwieniem. Nagle Rävgor zrozumiał, o co mu chodzi i czemu szuka swojej dziewczyny. Zerwał się z siedzenia i zaczął ciągnąć Alessa za sobą.

– Znajdziemy ją! – krzyknął w odpowiedzi, wychodząc z sali gimnastycznej – Tępy jestem – zaczął swój monolog do Alessa – Ian powiedział Abigail o wszystkim. O tym, że jest wampirem. Myślisz, że nie wykorzystałby tego, żeby dopytać, czy Scarlett nie ma z tym związku?

– Mam ważniejsze rzeczy na głowie od szukania Abigail.

– Okey, a kiedy ostatnio widziałeś Scarlett?

Aless nie odpowiadał przez chwilę.

– Tak, dziś mogę być tępy. Skupiłem się na wszystkim innym, zapominając o tym... Naiba!

Zatrzymali się.

– Z tonu wnioskuję, że to przekleństwo.

– Scarlett odkryła wczoraj, że może nieświadomie manipulować ludźmi za pomocą magii – wypalił – Nie wiem, czy ci mówiła, ale pomieszaj to z tym że nie panuję nad sobą i może wybuchać. Musimy je znaleźć.

– Też to mówię... Ale nie wiem jak ty, ale nie wyczuwam jej nigdzie

Aless zawiesił się na chwilę, wpatrując w losowy punkt na podłodze.

– Też nie.

Spojrzeli się na siebie niepewnie, bo czym wybrali, że pójdą na prawo. Szli pustymi korytarzami. Nikogo nie wyczuwali w najbliżej okolicy ani nie słyszeli, co zaczęło ich niepokoić. Dotarli do klatki schodowej. W ostatnim momencie się zatrzymali, dostrzegając, że na schodach Harry'ego z Jeremy'im, całujących się. Wymienili się spojrzeniami i cicho wycofali.

– Ja w tym razie też jestem tępy – mruknął Rävgor – Jak ja mogłem to przegapić?

Aless się zaśmiał.

– Serio tego nie podejrzewałeś? Z jednym się przyjaźnisz od kilku lat, a z drugim dzielisz łazienkę.

– Może właśnie dlatego nie chciałem nic podejrzewać?

– Bo co? Bo twój brat chodzi z twoim przyjacielem?

– Tak. Dziwi cię to?

– W sumie to nie... Wilkołak i łowca wilkołaków... To się dobrali.

Rävgor próbował udawać w tym momencie poważnego, ale zaczął się śmiać.

– Ten dzień... Mam go dość – zaczął, powoli przestając się śmiać.

W tym momencie poczuli magię. Potężna fala przeszła przez ich ciała. Spóźnili się. Nie pozostało nic innego jak zacząć bieg w stronę, z której magia do nich dopłynęła.


***


– Więc proszę... O co ci chodzi? Co takiego wiesz?

Zatrzymali się przy szafkach, dość blisko głównego wyjścia ze szkoły. Abigail stała tyłem do drzwi, Scarlett naprzeciwko niej, a bokiem do nich Louise i Ellie.

– Nie, nie, nie... Dam ci szansę się wytłumaczyć – odparła arogancko – Ian mi to zasugerował.

– Niesamowite, że zarzucasz mi kłamstwo i jednoczesne mówisz o Ianie. Wyczuwam hipokryzję.

– Oj, tak faktycznie zapomniałam, że Księżniczce to wszystko trzeba mówić, a ona innym już nie.

– Oj, tak faktycznie zapomniałam, że olewanie przyjaciół dla chłopaka, o którym się nie powiedziało jest takie szlachetne. Nie wiem, jak mogę mieć pretensję!

– Dobrze wiesz, czemu o tym nie mówiłam! Przypierdoliłabyś się od razu i zaczęła czepiać, jak ja tak mogę z Ianem Fitzgeraldem chodzić. Wrogiem twojego niedoszłego chłopaka.

Scarlett zacisnęła prawą pięść. Nie zauważyła, że wokół jej dłoni zaczęła się pojawiać czarna aura.

– Musisz mieć o mnie naprawdę złe zdanie, żeby tak uważałaś. To, co się stało pomiędzy Ianem i Rävgorem, to tylko i wyłącznie ich sprawdza. I to sprzed dobrych paru lat. Naprawdę miałabym to gdzieś, że to akurat z nim się spotykasz.

– Teraz tak mówisz, bo się polubili. Po tym, jak Aless uratował mu życie.

– Czekaj, co? – wtrąciła Ellie – Ian podobno był wtedy pijany, jakie ratowanie życia? O co wam chodzi?

– Czy ja wiem, czy zmienianie kogoś w wampira jest ratowaniem...

– Ha, czyli przyznajesz, że nas okłamywałaś?

– Jak miałam do cholery was okłamywać? Nie mówiąc o tym, że twój chłopak, o którym nikt nie widział jest wampirem? Czy o tym, że jestem wiedźmą? Czy, że mój przyjaciel i jego cała rodzina są wilkołakami? Czy może, że nasz nowy pseudo nauczyciel jest wampirzym księciem?

Louise i Ellie nie mieli pojęcia jak zareagować i co się właściwie dzieje.

– I dalej byś nas okłamywała, gdyby Ian mi wszystkiego nie powiedział!

– A jego już nie będziesz oskarżać o kłamstwo, po tym, jak przez kilka tygodni ci nie mówił, że umarł i żywi się krwią Harry'ego?!

– Nie. On się przyznał. Ty nie tego nie zrobiłaś, nie mówiąc o tym, że notorycznie kłamiesz i zakrzywiasz fakty na swoją korzyść!

– Do czego miałabym się niby przyznać? Jak i nie mam zamiaru, cię przepraszać za to coś, czego nie zrobiłam! Wiem, że tego oczekujesz.

– Wychodzi to kim na prawdę jesteś! Nic dziwnego, że Rävgor nie chciała z tobą być i nie odzywał się do ciebie przez dwa lata!

Scarlett milczała. Zaciskała pięść coraz bardziej, wbijając sobie paznokcie w skórę. Czarna aura zaczęła powoli zmieniać się w amarantową. Zaczęła głęboko oddychać, ale w momencie, kiedy zauważyła, że Abigail chce coś jeszcze dodać, nie wytrzymała. Podniosła pięść i walnęła nią z całej siły w najbliższą szafkę, zostawiając w niej wgniecenie. Wraz z tym ruchem, amarantowe elementy jej sukienki i włosów zaczęły się świecić, a pozostałe drzwiczki od szafek w promieniu kilkudziesięciu metrów otworzyły się. Po korytarzu przebiegała potężna fala magii, pozostawiając za sobą w powietrzu ledwo wyraźny amaranowo-czarny ślad. Im bliżej Scarlett tym był bardziej widoczny. Ona sama wciąż emanowała aura.

– Nigdy mnie nie lubiłaś! Szukałaś tylko pretekstu, żeby się mnie pozbyć z tej grupki! Wkurwić tak, żebym nie miała się ochoty zadawać z żadnym z was! Gratuluję, udało ci się nie mam ochoty cię widzieć na oczy! Oj jak ja bym chciała, żeby to ciebie teraz musieli pilnować, a nie Margo! Zabij się, serio, ułatwisz życie nam wszystkim!

Zapadła cisza. Abigail wpatrywała się w nią przez chwilę, a następnie wyjęła ostry odłamek szkła z jednej z otwartych szafek i powoli zaczęła przykładać go do skóry.

Zanim ktokolwiek zdążył zareagować, dobiegł do niej Rävgor i złapał jej ręce, przez co upuściła kawałek lusterka z dłoni. Aless chwilę później złapał Scarlett, która zaczęła się wyrywać.

– Puść mnie do cholery! – zaczęła krzyczeć.

Aless przeklął się w duchu. Zebrał się w sobie i używając swojej zdolności do wymuszenia na innych swojej woli, zaczął jej szeptać do ucha, żeby się uspokoiła. Minęło trochę, aż to podziałało.

– Co się tu dzieje? – spytał Rävgor, podnosząc szkło z podłogi i zamykając szafkę, w której znalazły się odłamki.

Scarlett milczała. Abigail też.

– Nie mam pojęcia – odezwał się Louis, którego głos lekko drżał – Po prostu nie wiem.

– Abigail zaczęła oskarżać Scarlett o kłamstwo, zaczęły się kłócić. Nagle zaczęły padać takie słowa jak wiedźma, wampir, wilkołak, a później... Szafki się same otworzyły, Scarlett zaczęła świecić... Nie wiem – dodała przerażona Ellie – Abigail chciała podciąć sobie żyły i gdyby nie wy...

Rävgor i Aless wymienili ze sobą spojrzenia. Vasile już miał się odezwać, ale poczuł wyraźny zapach krwi. I chloru.

A później nastąpił krzyk. Nie wiedząc, co się dzieje, puścił Scarlett i wybiegł na zewnątrz. Zatrzymał się przed schodami. Jedyne co mógł, to się wpatrywać w to, co widział. Krzyk dobiegł od Lauren, która z przerażeniem wpatrywała się w to, co on.

Na schodach bowiem leżało martwe ciało Margo.

***

Przypadkowo pobiłam rekord słów na rozdział. Jest ich sporo, jak było widać. I rzeczy się działy.
Zostawiam link do playlisty, która mi pomagała w tworzeniu tego rozdziały https://www.youtube.com/playlist?list=PLXjl49CTscX6f0uxzoRWlQLK0CMTi7hqp  Najważniejszymi piosenkami jednak są The Nigth Is Young od The Summer Sets oraz Hello World autorstwa Bump of Chiken

A już za dwa tygodnie wielki koniec balu... 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro