Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XLV - Scarlett

Nie wypada podsłuchiwać. Dlatego też poszłam się wykąpać, bo z łazienki niestety słuchać dość dobrze rozmowy z biura mamy. A że przyszedł do niej właśnie Aless... Może się dowiem czegoś ciekawego.

Chciałabym powiedzieć, że dziś jako ostatni dzień szkoły było wszystko w porządku. I było do momentu, w którym nie wpadłam na Abigail. Wciąż jesteśmy skłócone, co jest bardzo złym znakiem. Możemy jeść przy jednym stole podczas przerwy, odzywać się w miarę kulturalnie, ale to zimna wojna. Jedna iskierka i pozory przepadną. Dziś było bardzo blisko. Z racji, że jutro jest bal, Ellie chciała, żebyśmy obie do niej przyszły wcześniej, żeby się razem przygotować, później przyszedłby Louis i razem byśmy poszli na bal. I gdyby nie to, że kilka dni temu Cade wraz z Nolee i kilkoma innymi osobami, zaproponowały mi pomóc w makijażu i ogarnięciu się (bo moje zdolności kończą się na poprawnym użyciu tuszy i to tyle, żeby ładnie to wyglądało), to właśnie mniej więcej to powiedziałam, że mam już tak zaplanowany dzień, że nie mogę tego zbytnio zmienić. I niechcący wtrąciłam, że skoro Abigail i Ian oficjalnie idą razem na ten bal, to i tak może nie wyjść. Trochę przesadziłam, ale co by nie mówić, tak to wygląda. Ta się oczywiście na mnie wkurzyła, bo ja zawsze znajduję wymówki na wszystko i ostatecznie stało na tym, że dramatycznie wstała od stołu i już się z nią nie widziałam. A kilka godzin po powrocie do domu przyszedł Aless. Taki dzień. A no i sukienkę na bal odebrałam.

Woda trochę zagłuszała rozmowę, ale nie wystarczająco, żebym nic nie słyszała. Zapowiada się ciekawie.

– Chcę się tylko upewnić, czy aby na pewno wszystko jest załatwione. Mam dość spraw organizacyjnych i biegania, żeby je ogarnąć, chcę mieć to z głowy. – Aless faktycznie brzmiał na zmęczonego.

– Wszyscy robią, co mogą, Aless.

– Ja wiem. Głównie mnie zmęczyło rozmawianie z Priscą.

Usłyszałam śmiech mamy.

– Nic nowego. Wiesz, że lubi się z tobą drażnić.

– Wiem, ale przez to odpowiedź na jedno pytanie trwa, jakbym kazał jej streścić jej życie plus odpowiedzenie na to jedno pytanie.

– Przestanie z czasem. Masz moje słowo. A jak się do końca roku nie uspokoi, daj znać, to z nią porozmawiać. Czasami trzeba ją przywołać do porządku.

Jestem prawie pewna, że gdyby Aless przespał się z Priscą, to by mu dała spokój. Chyba że już to zrobił i dlatego tak nalega na jego uwagę.

Musieli zmienić trochę miejsce rozmowy albo ściszyli swoje głosy, bo nie mogłam wyłapać, o czym mówili, choć słyszałam, że wciąż się komunikowali. Szkoda. Mogłam się za to skupić na gorącej wodzie, która wręcz parzyła moje ciało, przy okazji tworząc z łazienki saunę. Miłe uczucie po całym dniu. Chciałabym odetchnąć i w spokoju poleżeć w wannie, pójść spać, a następnie cieszyć się z balu. Jednak wiem więcej, niż bym chciała i zdaję sobie sprawę, że ten bal aktualnie odbywa się tylko po to, żeby Aless złapał na błędzie Heartlessa. Od dawna czuć od niego frustrację, że ta sprawa nie idzie do przodu. A jak miał nic, tak ma nadal. Ostatnio nawet przyznał, że chyba zacznie wątpić w swoje kompetencje, jak nic nie ruszy do przodu. W międzyczasie Margo przegrała, a on znalazł w tym szansę.

– To zabrzmi głupio, ale czemu nie możesz rozprzestrzenić jakiejś tarczy nad szkołą w trakcie balu, żeby nikt obcy się do niej nie przedostał? – zapytał Aless. Czas się znowu skupić na rozmowie.

– Nie ma zaklęć idealnych. Wiem, co masz na myśli, starałam się znaleźć coś, co by się nadało, ale to nie na moje pokłady magii. Tarcza musiałaby objąć całą szkołę, włącznie z boiskami czy parkingiem, cały ten teren. Musiałabym uwzględnić i mieć w głowie wszystkie osoby, które na balu się pojawią, uczniów i ich osoby towarzyszące, pracowników szkoły, policjantów, cały klan Prisci, wilkołaki, które Melanie stara się namówić, osoby z kateringu... Wszystkich, a skąd wiesz, czy jednak z tych osób nie podszyła się wcześniej pod na przykład kogoś z kateringu lub też faktycznie może tam pracuje i tak się dostanie do szkoły? Nie znalazłam sposobu jak stworzyć taką tarczę, żeby zatrzymała tylko mordercę. Mam za mało informacji o tym, kto to może być. Niestety.

Za małe pokłady magii? Okey, dziwne, żyłam w przekonaniu, że jej magia jest jedną z tych potężnych. Chyba że to i tak jest za mało.

– Ciągle się łudzę, że magia jest prostsza. Prosiłem swojego byłego, Rubena, odpowiedział mi podobnie. Nie wiem, czy miałaś okazję poznać. Z tego, co wiem, zamieszkał w Seattle ze względu na ciebie, czas go interesował, ale to akurat mogło mu przejść. – Jestem w stanie sobie wyobrazić, że Aless wzrusza ramionami w tym momencie.

– Musiałabym na tym chwilę pomyśleć i poznać nazwisko, ale Scarlett coś o nim wspomniałam. I o tej tajemniczej miksturze.

A tu jak niemo się śmieje pod nosem.

– Tak. Warto było się do niego odezwać, skoro Aureli nie ma jak kraść magii innych. Chociaż tyle mogłem zrobić.

Znowu musieli zmienić trochę miejsce, bo nie mogłam zrozumieć odpowiedzi jaka padła z ust mamy. Pewnie, gdybym znała odpowiednie zaklęcie, nie musiałabym siedzieć w łazience tylko po to. Zazwyczaj później się kąpie. Niestety, choć zaczęło mi jakoś iść z magią, tak zazwyczaj to czyste szczęście i/lub przypadek. Szczególnie kiedy czarna magia zaczyna przejmować białą. Z tego powodu pewnie powinnam się bardziej do tego przyłożyć, ale... Zawsze mam jakieś "ale".

– To jak oceniasz Rävgora w tym razie? Słyszałem o jego ostatniej wizycie na Alasce. I pewnie pierwszej.

Nie wiem, jak temat zszedł na Rävgora.

– Od samego początku mówiłam Melanie, że ma utalentowane dzieci. Pewnie na rynku muzycznym jakoś by się jako zespół nie wybili, ale mają szansę być małym fenomenem w najbliższym otoczeniu. Jestem ciekawa, jak im to jutro wyjdzie.

– Podobnie. Cieszę się też, że wciąż żyję po tym, jak zasugerowałem Myersowi o tym. Czułem, że otarłem się o śmierć.

Chyba mi dość podsłuchiwania. Powiedziałam nigdy. Jednak wypada wyjść z łazienki, zanim mama wyjdzie na noc z domu. Praca ją kiedyś wykończy, ale co zrobić.

Przy szumie wody tym bardziej nie wychodziło mi słuchanie rozmowy. Jedynie pojedyncze słowa do mnie dochodziły, które po połączeniu nie miały zbytnio sensu.

Po wyjściu z łazienki zaczęłam jednak wyraźniej słyszeć rozmowę, a to znaczyło, że nie byli już w jej gabinecie.

Zostawiłam uchylone drzwi od łazienki, żeby odparowała i weszłam na dół, mając na sobie piżamę i mokre włosy. Nie był to mój najkorzystniejszej wygląd, ale szczerze, kogo to obchodzi?

Mnie? Średnio.

Moją mamę? Tym bardziej.

Alessa? W sumie to nie mam pojęcia, mam nadzieję, że nie.

W prawej ręce trzymałam telefon, sprawdzając powiadomienia, udając, że skupiam się bardziej na tym, co jest na nim, niż na podsłuchaniu rozmów. Nie wiem, z jakim skutkiem, ale zawsze warto tego próbować.

Rävgor: Mam dość

Rävgor: Przez Harry'ego Kyle teraz przekonuje Się, że to dobry pomysł z zaśpiewaniem openigu z anime

Rävgor: Bo się o to założyli

Rävgor: A ta mówi, że nie

Scarlett: Nie możecie zagrać bez niej? To tylko jedna piosenka 🤷🏻

Zatrzymałam się na ostatnim schodku, czekając na odpowiedź.

Rävgor: Zaproponuję to, jak dadzą mi dojść do słowa

Rävgor: Chociaż wątpię, żeby do tego doszło

Rävgor: Kyle zaczął rzucać pałeczkami w Się

Zaśmiałam się pod nosem. To zdecydowanie coś, co chciałabym zobaczyć.

– O tu jesteś, właśnie miałam cię zawołać, żeby powiedzieć, że wychodzę.

Podniosłam wzrok znad telefonu, żeby dostrzec jak daleko ode mnie stała mama z Alessem. Jak na ten mały dom, całkiem daleko.

– Zeszłam właśnie po to. I chyba po coś do jedzenia - oparłam niby od niechcenia, po czym spojrzałam na Alessa - Wciąż tu jesteś? – bardzo oczywiste pytanie, czasami warto je zadawać, żeby nie wyjść na chama.

– Jak widać. Jakoś nie śpieszyło mi się z wyjściem.

– Udało ci się załatwić całą listę rzeczy do zrobienia, o których wcześniej mówiłeś?

Zamyślił się na chwilę.

– W sumie to tak, zostało mi tylko się wyspać, a to raczej nie nastąpi. Więc tak, udało mi się.

Mama spojrzała na mnie podejrzenie, chyba temat tej listy padł przy ich rozmowie. Na moje szczęście, Aless faktycznie o niej mówił w szkole.

– Wspominał o tym w szkole. Dobrze, że się udało. – Podeszłam trochę w ich stronę. – W sumie, to jest coś na obiad? I tak wiem, która jest godzina.

Widziałam jak Aless powstrzymuje śmiech.

– Myślałam, że jadłaś na mieście... – powiedziała i zaczęła się zastanawiać – Nic gotowego nie ma – odpowiedziała w końcu. Ciekawe, czy widziała przyszłość, w której jem na mieście?

– To w takim razie coś wymyślę.

– Jeśli to nie problem, to bym został, skoro będziesz robić coś do jedzenia – wtrącił Aless.

– Jak chcesz. Ja już muszę iść, wrócę do domu, zanim zdarzysz jutro wyjść, dobrze? – zapytała jakby to miało jakieś znaczenie.

Przytaknęłam, a chwilę później zostałam sama z Alessem we własnym domu w mokrych włosach i piżamie.

– Nie licz na nic wykwintnego. Mam ochotę na płatki z mlekiem – odezwałam się do niego i zaczęłam iść w stronę kuchni.

– O ile masz kilka rodzajów płatków, to idealnie – odpowiedział wyjątkowo wesołym głosem – Zaczynam żałować, że nie znalazłem sobie miejsca do spania, które ma aneks kuchenny. Brakuję mi gotowania.

– Pewnie, gdybyś spytał moją mamę, pozwoliłaby ci zamieszkać w pokoju gościnnym, w ten sposób miałbyś dostęp do kuchni... Ale nie wiem, czy byłoby to dobre rozwiązanie.

– Chyba bym nawet nie próbował. Lubię mieszkać samemu. I wiesz, jakbyś ktoś się dowiedział, kto nie powinien, to mógłby się to źle skończyć. Ale doceniam chęci.

– Ale masz na myśli sobie czy mnie?

Aless specjalnie nie odpowiedział. Oboje byśmy mieli. Zaczęłyby się plotki, o tym, czemu u mnie mieszka i z kim ma romans; ze mną czy moją matką. Nie wiem, która wersja gorsza. Do tego pewnie Prisca zaczęłaby do nas przychodzić pod pretekstem spotkania z przyjaciółką bez powodu, tylko po to, żeby zobaczyć Alessa. Od razu wyrzuciłam z głowy myśl o tym, że Aless mógłby tu zamieszkać. Nie mógłby, abstrakcyjny pomysł.

Wyjęłam z szuflady dwie miski i łyżki, kładąc je na wyspie. Do tego wyciągnęłam z lodówki mleko i otworzyłam szafkę, w której stały płatki. Ja wzięłam pierwsze z brzegu, bo nie patrząc zbytnio na ich smak, Aless natomiast wybrał czekoladowe i jakiejś, których smak dało się określić jako cukier. Z przewagą tych czekoladowych tak trzy do jedynego. Nie, żeby fakt czekolady był szokujący.

– Jak ja dawno tego nie jadłem. Brakowało mi was – zaczął w pewnym momencie mówić do miski. Nie mogłam się nie uśmiechnąć z tego, co robił. Całkiem urocze było widzieć Alessa, który nie musi udawać, że ma wszystko pod kontrolą, tylko po prostu się cieszy z tego, że ma płatki przed sobą. Który nie myśli cały czas o mordercach i sprawie, którą ma rozwiązać, bo na kilkanaście minut jest się wstanie zająć czyms zupełnie innym, jak sugerowaniem wokół, że poznał Doriana Greya, choć podobno nikt się nie chce do tego przyznawać. Albo, kiedy zaczął mówić o tym jak pojechał do Szkocji w poszukiwania Potwora z Loch Ness. Podobno faktycznie go albo ją znalazł, ale przez to, że był to koniec lat osiemdziesiątych niezbyt miał jak mieć dowód, bo nie miał przy sobie aparatu, a tym bardziej telefonu z aparatem.

– Nie uwierzę, że w tym swoim hotelu nie masz szwedzkiego stołu na śniadanie.

– Wierzysz, że jadam śniadania w hotelu?

– Choć raz musiałeś.

Westchnął i uśmiechnął się.

– Faktycznie mogłem zjeść z parę razy. Wtedy jednak zawsze schodziłem po pieczywo, tylko na tym się skupiałem. – Zauważył w tym momencie, że oboje skończyliśmy jeść, a ja lekko odsunęłam się od blatu, żeby wstawić miskę do zlewu. – Wezmę to – powiedział i zanim zdążyłam zareagować, zabrał obie miski i zaczął je myć.

– Nie musisz tego robić... – zaczęłam, jednocześnie widząc, że nic tym nie wskóram.

– Dałaś mi jedzenie, chce się odwdzięczyć. I lubię zmywać. Jakbym miał wybrać jedną czynność z kategorii obowiązków domowych, wybrałbym zmywanie. Dlatego nie mam zmywarki w Londynie.

Tego się nie spodziewałam.

– Jak ci tego brakuje, to w zmywarce jest więcej brudnych naczyń. Możesz pozmywać. – To miał być żart, jednak Aless spojrzał na mnie i faktycznie wyjął naczynia ze zmywarki i zaczął je czyścić.

Zaniemówiłam. Więc też bez komentarza zaczęłam się przyglądać, a dla lepszego widoku usiadłam na blacie obok niego. Z czasem zaczął coś nucić pod nosem. Skądś kojarzyłam tę piosenkę, a nawet jak nie, to brzmiała ładnie.

– Co to za piosenka?

Spojrzał się na mnie.

– Staram się właśnie przypomnieć jej tytuł, chodzi za mną od kilku godzin... – zanucił ją jeszcze raz i wyłączył wodę – Już wiem. Disloyal Order Of Water Buffaloes. Fall Out Boy. To mi chodzi po głowie.

Faktycznie ją znam.

– Pewnie masz cała historię o tym skąd ją znasz albo cały zespół.

– Oczywiście, że mam. Kojarzyłem ich od momentu, w którym stali się popularni, a zacząłem poważniej słuchać, kiedy dowiedziałem się, że Elton John ma swój wkład w jedną z piosenek. A ja jestem wielkim fanem Eltona.

– Ma sens.

Aless przytaknął i wrócił do zmywania.

– Wiesz, moja mama by cię pokochała, jakby zobaczyła, to co ja właśnie widzę. Nie wierzę, że zmywasz naczynia z własnej woli.

– Jeśli mam być szczery, nie wiem co mnie podkusiło do tego – stwierdził, odstawiając ostatni talerz na suszarkę – Jakbym stracił sekundę świadomości, a później zorientował się, co zrobiłem. Nie mówię o miskach, tylko o tej reszcie.

Wzruszyłam ramionami.

– Ja tym bardziej nie wiem, czemu do zrobiłeś. Może tak bardzo ci tego brakowało?

– Możliwe.

Znałam ten wyraz twarzy. Zaczął myśleć nad tym. Prawdopodobnie nawet bardziej niż by chciał, jakby to było silniejsze od niego, dojście do prawdy.

– Może zmienimy temat? – zapytałam niepewnie.

– Czemu nie... Słyszałem, że odebrałaś dziś sukienkę na bal. Lub w czymkolwiek masz zamiar pójść. Mógłbym zobaczyć? Zwykła ciekawość.

– Pewnie.

Zeskoczyłam z blatu i zaczęłam iść w stronę schodów, pokazując Alessowi, żeby poszedł za mną. Chwilę później znaleźliśmy się w moim pokoju. Podłączyłam telefon do ładowania i usiadłam na łóżku, wskazując na szafę.

– Droga wolna. Jest na wieszaku, pierwsza z brzegu. Nie chcę mi się jej wyjmować. I przepraszam za wszech panujący bałagan.

Czyli niepościelone łóżko, porozrzucane rzeczy na biurku, niezbyt poukładane rzeczy w szafie, kilka butelek po piciu na podłodze... Chyba wszystko.

– Mi mówisz o bałaganie?

Nie odpowiedziałam, niezbyt widziałam co. Aless podszedł do szafy i uchylił drzwi. Z wielkim zafascynowaniem patrzył na jej zawartość, lekko przechwalając głowę na prawo.

Rochie frumoasa – mruknął.

– Znowu rumuński?

Odwrócił się, zamykając drzwi plecami.

– Tak, staram się nie zapomnieć ojczystego języka. Skomplementowałem ją. Nic wielkiego. Naprawdę ciekawy wybór.

– Dziękuję. Raz na rok... Może do pięciu razy zakładam, coś, co nie jest spodniami. Staram się, żeby wtedy wyglądało jak najlepiej.

– Osoba, która cię zaprosiła na bal, ma szczęście w takim razie.

No tak.

– Chcesz, żebym była teraz szczera, czy żebyś się jutro przekonał, jaka jest prawda?

Spojrzał się na mnie podejrzenie.

– Może inaczej, uwierz wiedziałbyś od dawna, gdybyś kto mnie zaprosił albo ja, gdybym kogoś zaprosiła. Szczególnie że Rävgor ostatnio poznał Andy'ego. Nie wiesz ile razy podprogowo mi sugerował, żebym go zabrała, bo on się chce z nim zobaczyć.

To w sumie smutne jak o tym myślę. Może bym to faktycznie zrobiła, gdyby nie cała reszta. Gdyby Margo nie była w niebezpieczeństwie.

– Powinienem się domyślić – zrobił przerwę i skierował się w stronę drzwi wyjściowych, tym razem stając do nich tyłem – Pewnie powinien już iść. Musisz być zmęczona, a też już jestem. – Jestem prawie pewna, że znowu nie spał od kilku dni.

Poczułam dziwny niepokój jak powiedział o pójściu. Jakąś namiastkę pustki.

– A jeśli bym powiedziała, że nie chcę, żebyś poszedł? Żebyś został.

Aless się zawahał i zrobił krok w moją stronę. Zatrzymał się jednak na tym, znowu przybierając ten zamyślony wyraz twarzy.

– Wiem, jak to brzmi... – zaczęłam, ale nie dał mi skończyć.

– Jak to robisz? – zapytał, wracając, gdzie stał przed chwilą – Nie mam pojęcia, serio.

– Ja z kolei nie mam pojęcia, o co ci chodzi.

– Jakby to... Opowiadałem ci, jak udało mi się przekonać Lawsona, żeby bal się odbył? – Zaprzeczyłam. – Niektóre wampiry potrafią wpływać na wolę innych, podobnie zresztą jak syreny. Za pomocą słów, odpowiedniej intonacji i przekonanie w to, co się mówi, ale co najważniejsze odpowiednio silnej wolnej woli. Mam wrażenie, że ty to właśnie robisz. Nieświadomie oczywiście.

Chyba nie do końca rozumiem albo nie chce zrozumieć. Ostatecznie wychodzi na to samo.

– Może chcesz to wytłumaczyć?

– Dobrze wiesz, jak działa czarna magia. A przynajmniej jak zazwyczaj działa, jednak na ciebie oddziałuje trochę inaczej. Biała magia miesza się z czarną, do czego musiałaś sama już dojść. Robisz rzeczy nieświadomie, pod wpływem emocji. Twoja wola jest silniejsza niż chcesz o tym wiedzieć. I mam wrażenie, że nieświadomie teraz to wykorzystujesz, żeby na mnie... wpłynąć.

– Czyli sugerujesz, że tobą manipuluję? – To się źle skończy, nie powinnam zaczynać z oskarżeniem. To... Ja wiem, że to się nie skończy dobrze.

Aless zamknął oczy i westchnął.

– Nie twierdzę, że to robisz, ale że mogłabyś lub że robisz to nieświadomie... – przerwał, jakby zrozumiał, że źle zaczął to tłumaczyć.

Wstałam z łóżka i stanęłam naprzeciwko niego. To zaczynało się robić dziwne. Z każdą sekundą coraz bardziej. Widziałam, jak za plecami ściska dość kurczowo klamkę.

Uspokój się, nie atakuje cię. Chce ci tylko coś powiedzieć.

– Czyli sugerujesz, że tobą manipuluję.

– Nie wierzę – powiedział cicho – Chcę ci tylko powiedzieć, że może zaczynasz w sobie odrywać nowe zdolności, potencjał, o którym wcześniej nie widziałaś. Może odkrycie tego da ci większą kontrolę nad tym, co robisz, bo jak na razie sama przyznajesz, nie panujesz nad tym.

– Dzięki za wiarę w moje zdolności. Nie musiałeś o tym mówić.

Ja nie robię tego specjalnie, wiem, że nad sobą nie panuję. On mnie będzie jutro nienawidził, za tą scenę bez powodu.

– Sama o tym wiesz. Co innego mam powiedzieć? Mam naprawdę kłamać, że wszystko jest dobrze i świetnie ci idzie?

– A rozważałeś to kiedyś? Okłamywanie mnie?

Nienawidzę samej siebie.

– Gdybym musiał, pewnie bym to zrobił, choć fanem nie jestem... W przeciwieństwie do niektórych.

No chyba go teraz pojebało.

– Słucham? – zapytałam, robiąc krok w jego stronę. I choć jego wyraz twarzy nie zmienił się w żaden sposób, tak miałam wrażenie, że złapał jeszcze mocniej za klamkę.

– Nie udawaj, wiesz co usłyszałaś. To jest kolejna rzecz, do której sama się przyznajesz, ale jak ktoś o niej wspomni, to jesteś wielce oburzona.

Prawda. Kiedy to mówię boli mniej niż jak ktoś to robię. Trochę inaczej to wybrzmiewa z mojej strony. Oczywiście nie mogę mu przyznać, że ma rację, przynajmniej nie teraz.

Rozejrzałam się po pokoju, czy przypadkiem nie zaczęła się gdzieś pojawiać amarantowa farba. Nic takiego nie zauważyłam.

– Przynajmniej jestem w stanie zaakceptować to, kiedy to mówię.

– Chyba właśnie nie do końca.

– I tak lepsze to od wiecznego użalania się nad sobą i swojego daddy issues.

Wiem, co chciał odpowiedzieć w tym momencie. Jego spojrzenie to mówiło.

Wolę mieć daddy issues, niż nie mieć ojca.

Szczerze nie wiem, co go powstrzymało, ale akurat to by mnie jakoś dobitnie nie uraziło.

– Bo niby do tego się nie przyznaję na każdym kroku? – Ta "kłótnia" jest tak bezcelowa. – Wcale nie mówię o tym jak absurdalny jest mój problem z ojcem, że wciąż jestem beznadziejnie zakochany i tego nie lubię, że większość swoich problemów sam tworzę...

– O tym, jak egoistyczny jesteś, że uważasz się za lepszego od innych... Faktycznie się zdarza.

– Nie rozumiem, gdzie masz problem? Chcę pomóc. Naprawdę chcę ci pomóc w zrozumieniu twojej mocy, odkryłem prawdopodobnie coś co mogłoby mieć w przyszłości poważne konsekwencje coś, co pomogłoby ci zapanować nad sobą. Ale nie, no bo, po co?

– Czego ode mnie oczekujesz w takim razie?

Zamyślił się na chwilę, po czym przeniósł wzrok z podłogi na mnie.

– Każ mi zrobić coś, czego w tym momencie bym nie zrobił. Coś, na co bym pewnie sam nie wpadł – wypalił już spokojniejszym głosem. I co dziwne, mniej pewnym siebie.

Co będzie świadczyć o mnie, jeśli powiem, że pierwszą rzeczą jaka przyszła mi do głowy, to żeby mnie pocałował? Jak źle ze mną jest na tym etapie?

– Nie chcesz wiedzieć, co wymyśliłam – powiedziałam wolno, przymykając oczy. Jakoś niezręcznie mi się zrobiło.

– Jeśli mi nie powiesz, nie będziemy wiedzieć, czy mam rację, czy to tylko urojenia. Wolałbym jednak wiedzieć. Jutro mamy bal. A jak tam to zacznie działać... Oboje wiemy, że nie skończy się to dobrze.

W tym miał rację. To jest bardzo zły pomysł. Bardzo zły. Wyjątkowo jak nigdy poczułam, że nie jestem wystarczająco dojrzała, żeby pocałunek, a nawet jego wizja nic nie znaczyły. Kurwa no.

– No wiem... Niech będzie - wciąż mój głos brzmiał niepewnie. W sumie jestem ciekawa, czy jaka jest szansa, żeby teraz to nie zadziało, a następnym razem już tak. To jest dopiero ciekawy aspekt. Teraz chyba jednak muszę się skupić na tym, co ważne. Ważne. Jasne. – Więc to coś, co z jakiegoś powodu nie będzie niczym nowym. Dość łatwo będzie ci się z tego wycofać. Mówiłam już, że nie chcesz wiedzieć, co wymyśliłam? – odpowiedziała mi cisza. Czemu nic innego nie może mi przyjść do głowy? – Więc... Pocałuj mnie. To tyle.

Obserwowałam Alessa, który wciąż kurczowo trzymał klamkę. Coś jednak w jego oczach się zmieniło. Nacisnął lekko ręką tylko, zamiast otworzyć drzwi, zaczął iść w moją stronę. I wtedy wszystko stało się jasne. Całe moje racjonalne myślenie mogło iść się jebać. Wszystkie teorie jakobym nie wpływała głosem na innych. To wszystko zniknęło w momencie, kiedy mnie pocałował. I nie przypominał on w żaden sposób tego pocałunku, który już miał miejsce.

To była chwila. Odsunął ode mnie głowę. Te oczy, znowu się zmieniły.

– Chyba mamy problem – szepnął, nie odrywając ode mnie wzorku.

W tym momencie widziałam więcej problemów. Jednak to teraz nie miało znaczenia.

– Jak duży? – zapytałam, jednak znowu nie odpowiedział na moje pytanie. Nie w tym taki sposób, jakbym faktycznie chciała. Wiem tyle, że nie chciał mnie pocałować, to przeze mnie to zrobił. Jak również wiem, że teraz chce to zrobić. I ja niestety też.

Wzięłam głęboki wdech i ignorując wszystko w swojej głowie, przyciągnęłam jego twarz do swojej. Nie prostował w żaden sposób.

I wiem jeszcze jedno. Jutro będę tego wszystkiego żałować.

***

Hey everyone *macha ręką*!
Ta scena, a jej ogólny zarys był ze mną od dawna. Liczę, że nikt mnie po niej nie znienawidzi, po prostu... Bardzo mi pasował taki przebieg zdarzeń. Ale mówiąc o tym, co jest ze mną od dawna... Już za dwa tygodnie pojawi się rozdział (a raczej jeden z trzech), od którego w ogóle cała ta moja przygoda z tą historią się zaczęła. Ten bal, który będzie mieć miejsce, jest w mojej głowie od prawie dwóch lat. Tam to się dopiero będą dziać rzeczy.
I z racji, że mam egzamin zawodowy we wtorek, to uznałam, że wrzucę rozdział wcześniej. Wyjątkowo nie skończyłam go na ostatnią chwilę. Możecie życzyć powodzenia na egzaminie, przyda się.
Pozdrawiam, do zobaczenia za dwa tygodnie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro